Imieniny

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Imieniny – dwunasta część Jeżycjady autorstwa Małgorzaty Musierowicz, powstała w roku 1998.

Uwaga: W dalszej części znajdują się cytaty ze szczegółami fabuły lub z zakończenia utworu.

Wypowiedzi postaci[edytuj]

Ignacy Borejko[edytuj]

Małgorzata Musierowicz
 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Ignacy Borejko.
  • Spiżowa zwięzłość. Zawrzeć istotę sprawy w minimalnej ilości słów – oto ideał wypowiedzi.
  • Wszelka zwłoka w podjęciu decyzji uszczupla hipotetyczny okres trwania ich szczęśliwego małżeńskiego związku.

Laura Pyziak (Tygrys)[edytuj]

 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Laura Pyziak.
  • (…) trzeba będzie dołożyć starań, żeby zatrzeć i pozbawić znaczenia te przykre oznaki tak młodego wieku.
  • Życie (…) jest jednak pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji, a charaktery ludzkie objawiają niespodziewanie wciąż nowe rysy.

Róża Pyziak[edytuj]

 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Róża Pyziak.
  • Czy można się kochać w prymusie?
  • Widocznie naprawdę więcej we mnie z pyzy niż z róży.

Fryderyk Schoppe[edytuj]

  • Na niebie nie ma przecież odległości w ziemskim sensie, gdyż nie ma na nim końców. Są jedynie fragmenty łuków.
  • Nadciąga niezła pompa, a my jesteśmy pośrodku wielkiego pustkowia. Zdaje mi się, że będziesz miała rzeczywiście urozmaicone imieniny. Mogą się nawet okazać niezapomniane.
  • To niedopuszczalne (…) – żebyś we własne imieniny musiała pisać klasówkę z chemii. Napiszesz kiedy indziej.
    • Opis: zabierając Różę na wagary.
  • (…) w obliczu wieczności nasz czas wydaje się dosyć ograniczony.
  • Wszyscy są tacy jacyś… intensywni (…).
    • Opis: do Róży o jej rodzinie.

Bernard Żeromski[edytuj]

 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Bernard Żeromski.
  • Jestem mężem kobiety genialnej. I dobrze mi z tym. Mam życie barwne i ciekawe.
  • Wasza matka jest istotą o potężnym ładunku ciepła ludzkiego; co tworzy rzadko spotykaną kombinację z jej stanowczym i niewątpliwie silnym charakterem. Kobiety tak skomponowane zawsze mnie zachwycają.

Inne postacie[edytuj]

  • Mama znajdzie zupę. A gdyby nawet nie znalazła zupy, to nasz syn jest dość duży, by nie umrzeć z głodu po zjedzeniu na obiad suchej bułki, albo i nawet spleśniałej marchewki.
    • Postać: Grzegorz Stryba
  • Miłych, bardzo miłych imienin, Różo. I pozdrów ode mnie swoją mamę. Powiedz jej, że ESD wciąż działa.
    • Postać: Jerzy Hajduk
    • Opis: do Róży.
  • Nasza mama nie ma wyższego wykształcenia. Za to ma nas.
    • Postać: Wiktor Lelujka
  • Pyziu, a kiedy się całuje dziewczynę, to po co?
    • Postać: Ignacy Grzegorz Stryba
    • Zobacz też: pocałunek
  • W wypadkach, kiedy czujesz się fatalnie (…) – masz zażywać swoje lekarstwo, a nie trenować przedśmiertne bon-moty, i to jeszcze cudze, wiem, bo słyszałam, co mówisz i to już od progu.
    • Postać: Melania Borejko
    • Opis: do męża, który zasłabł i wykorzystał tę chwilę, aby udzielić wnuczce pouczeń.

Dialogi[edytuj]

  • – Będę cię kochał, dopóki żyję – szepnął Ignacy, biorąc jej rękę w swoje chłodne dłonie i ściskając ją mocno.
    – Cóż, jeszcze żyjesz. I to nieźle – kpiąco mruknęła żona.
  • – Chciałem tylko powiedzieć, Milu, że naszej miłości starczy na całą wieczność.
    – Znów jakby kicz. W sam raz na Dzień Zakochanych.
  • – Ciekaw jestem, czy w dwudziestym pierwszym wieku ludzkość nadal będzie taka mięsożerna. Horror. Ja myślę, że to się musi zmienić. Mnożą się wszak symptomy, znaki i ostrzeżenia: masowość ruchu wegetariańskiego, wściekłe krowy i te zawirusowane bidule, kurczaki w Chinach, istna hekatomba…
    – W dwudziestym pierwszym wieku może się okazać, że nawet marchewka ma świat uczuć – wtrąciła Natalia, która była wegetarianką już od kilku lat. – Ja sądzę, że ludzkość przerzuci się na potrawy syntetyczne, w pigułkach i galaretkach.
  • – Czy wy nie słyszycie, że ktoś dzwoni? – zrzędziła babcia (…).
    – Kto to może być? – zdziwiła się mama.
    – Ja myślę, Gabrysiu – rzekł dziadek, promieniejąc pysznym humorem – że z całą pewnością dowiesz się tego, gdy tylko otworzysz drzwi.
  • – Dokąd cię podrzucić?
    – A dokąd jedziecie?
    – My? – rzekł Grzegorz z wahaniem. – A – w nieznane.
    – Świetnie – ucieszył się Bernard. – Szedłem właśnie w tym samym kierunku.
  • – Gdzie dziewczynki?
    – Laura u siebie, w złym humorze. Pyza na pierwszej randce – wyjawiła Gabrysia z uśmiechem.
    – Boże! – Ida była wstrząśnięta. – Więc to już?!
    – Co: już?
    – Już jesteśmy stare?!
    – Nie my jesteśmy stare, tylko one dorastają.
    – Na jedno wychodzi.
  • – Jak by pani zareagowała na wiadomość, że pani sąsiad to homo sapiens? (…)
    – Zareagowała? No, nie wiem – odrzekła. – A co bym miała powiedzieć takiemu? Mało to dzisiaj człowiek musi wyrozumieć i ścierpieć? (…)
    – Przepraszam, dzień dobry – słowa te zostały skierowane do przesadnie dynamicznej blondynki w purpurowym poncho, która szła, wymachując czarną aktówką. – Co by pani zrobiła, gdyby się okazało, że pani kolega z pracy to homo sapiens?
    – A! To szczególne pytanie! – syknęła pani z aktówką, zatrzymując się natychmiast i ciskając pełne potępienia spojrzenie zza metalowych okularów. – Wiele to mówi o mentalności naszego zakłamanego społeczeństwa. Zaścianek! (…)
    – Czyli co? – kociooka trwała niewzruszenie w postawie pełnej wyczekiwania. – Jak by pani konkretnie zareagowała?
    – Oczywiście wcale bym nie reagowała! – oburzyła się rozmówczyni. – Nie wtykam nosa w nie swoje sprawy, jak pierwsza lepsza drobnomieszczanka! (…)
    – Co by pan zrobił, gdyby się okazało, że pański kumpel to homo sapiens?
    – W mordę bym dał – odparł bez namysłu młodzieniec, odpychając mikrofon.
    • Opis: Laura ankietowała ludzi na ulicy.
  • – (…) jesteś cudem natury. Żadna dziedzina nauki nie objaśni, dlaczego jesteś taka… o, brak mi słów. Brak słów – spojrzał na nią bezradnie. – Kocham cię – wyjawił nieśmiało. – Może to nie jest najlepsze miejsce i czas na takie wyznanie…
    Pyza, której zalewało oczy, omal nie wybuchnęła śmiechem.
    – Nie jest najlepsze – przyznała. – Ale nie mamy tu altanki z różami pnącymi, więc ostatecznie może być i to.
    • Opis: rozmowa Fryderyka i Róży.
  • – Józinku, jest prawdą niezbitą, że Ignaś kocha spokój i ciszę. Nigdy jeszcze nie zaczepił pierwszy nikogo. To ty zaczepiasz. I to głównie jego. Czy jest coś, co cię specjalnie denerwuje w twoim kuzynie, Ignacym Grzegorzu?
    – Jest – Józinek zawsze udzielał odpowiedzi lakonicznych.
    – A! Więc jednak. A co cię tak w nim denerwuje?
    – On – odparł Józinek.
  • – Nie wiedziałam, że on potrafi tak ładnie się uśmiechać – powiedziała Pyza, zrównując swój rower z wyścigówką Fryderyka.
    – Żadna sztuka. Na twój widok każdy potrafi – odparł krótko dżentelmen i prymus Fryderyk Schoppe.
    • Opis: o Jerzym Hajduku.
    • Zobacz też: uśmiech
  • – Pyzuniu, co się stało? Gdzie jesteś? Jak przeżyłaś tę burzę? – posypały się z Gabrieli pytania, zgodnie ze specyfiką serca matki.
    – Burzę? – powtórzyła Pyza. – Ach, burzę… w stogu siana, z Fryderykiem… nie to była słoma.
    Och, właściwie to nawet nie pamiętam.
    No a teraz suszymy spodnie, pijemy szampana i jemy tort z bitą śmietaną.
    I, mamusiu nie mów nikomu, no, chyba że dopiero za pięć lat… więc ja mamusiu, przed chwilą się zaręczyłam
  • – Tak to jest ze wszystkimi najpiękniejszymi sprawami na ziemi. Brak słów.
    – To po to są poeci. Oni słowa znajdują.
    – A my ich nie pamiętamy.
  • – Ty się ciężko przeziębisz – powiedział z miną winowajcy zrównując się z nią i patrząc na nią z zatroskaniem zza zachlapanych błotem szkieł. – I na pewno jesteś na mnie zła.
    – Nie pochlebiaj sobie – roześmiała się Pyza. – To nie ty wywołałeś burzę.
  • – Wszystko dlatego, że mamy jakichś dalekich niemieckich przodków. – Dodał Fryderyk i nagle dorzucił z niepokojem: – Chyba ci to nie przeszkadza?
    – Dlaczego mieliby mi przeszkadzać jacyś przodkowie? – zaśmiała się Pyza i powiadomiła Fryderyka, że rodzina jej dziadka pochodzi z Kresów Wschodnich i ma w swym drzewie genealogicznym przynajmniej trzy różne narodowości, poza polską.
    – Ha! Oczywiście! Kresy Wschodnie! – zawołał na to z zapałem Fryderyk. – Od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem, jak wchodzisz do auli z łuną na twarzy; wiedziałem, że nie żadna banalna Izabela Scorupco powinna grać Helenę Kurcewiczównę. Ty powinnaś. (…)
    – Fryderyku (…). Moje oczy nie są czarne, a moje włosy są po prostu rude. Oczywiście przykro mi to mówić, ale ja naprawdę nie mogłabym zagrać Heleny Kurcewiczówny, bo (wolę ci to powiedzieć od razu) po prostu ja wcale nie jestem piękna.
    – A widzisz – Fryderyk na to. – I to jest pierwsza sprawa, co do której się nie zgadzamy.
  • – Zatem, do Środy, mówicie? – podjął rozmowę.
    – Tak, panie psorze – odważyła się Pyza.
    – Ja też – rzekł dyrektor. – Mam tam matkę. A wy?
    – A my… a my nie – odpowiedziała głupio Pyza i dopiero widok Fryderyka, który aż się skręcił, żeby nie pokazać wesołości, uprzytomnił jej, co powiedziała.
    • Opis: Róża i Fryderyk wybrali się na wagary i spotkali dyrektora szkoły w pociągu.

Cytaty z narracji[edytuj]

  • Dziadek nadszedł, posuwając się swym ulubionym krokiem biblijnego patriarchy, względnie senatora rzymskiego.
  • (…) kiedy się ma lat szesnaście, nie bardzo jeszcze człowiek zna siebie samego i nie zawsze łatwo mu się zorientować w tej mgle, w której tonie.
  • Nie można pozwolić, by się człowiekowi udzieliło coś tak głupiego i zbędnego, jak wrogość.
  • Nikt nie może odpowiadać za cechy, jakimi go obdarzyła natura.
  • Przedwiośnie wtargnęło do klasy jednym potężnym skokiem i wypełniło wszystkie oklapłe płuca.
  • [Laura] słuchała, z takim zachwytem, jakby z ust Wiktora padały lilie oraz fiołki. Zachwyt słuchacza zwykle powoduje u mówcy, w sposób jakże zrozumiały, przypływ elokwencji i narastanie potoku informacji.
  • Teraz do pokoju wkroczyła twardym krokiem ciotka Ida, prowadząc obu malców za wywijające się rączki. – Siadać, panowie – zakomenderowała, sadowiąc chłopców na kanapce. – Jest tylko jeden sposób na to, żebyście mogli wziąć udział w uroczystości rodzinnej: wzorowe zachowanie. Od tej chwili, powtarzam, od tej chwili będziecie się zachowywać jak dwa alabastrowe anioły cmentarne, czyli będziecie sobie kulturalnie gwarzyć z dziadkiem i ciocią, zresztą, róbcie sobie, co tam chcecie, byle na siedząco i po cichu. Zrozumiano?
    – Zrozumiano – padła karna, podwójna odpowiedź. Ida powiedziała „Nnno!”, i odeszła, stukając z impetem obcasami. Natychmiast potem Józinek – rumiany osiłek o zamglonych oczkach i ryżej czuprynce uczesanej na jeża – wyrżnął kuzyna w bok z taką siłą, że solenizant sfrunął z krawędzi kanapki i siadł z impetem na podłodze. Tam na moment stracił dech. Kiedy wstał, podjął natychmiastową próbę odwetu. Ponieważ jednak z natury był łagodniejszy i zapewne mniej zdeterminowany niż syn Idy, zamach mu się nie powiódł: Józinek, stabilnie wparty ciężkim tyłeczkiem w tapicerkę, ani drgnął.
    Wobec tego Ignacy Grzegorz z całą rozwagą dał mu w ucho.
    Józinek wystrzelił w powietrze jak pocisk i zaatakował kuzyna bykiem w brzuch.
    – Dużym błędem jest – zauważył spokojnie dziadek Borejko, wpatrując się z zachwytem w dwa krzepkie ciałka wnuków, tarzających się po podłodze jak małe niedźwiadki – sadzanie ich w tak bliskiej odległości od siebie. Na miejscu Idy raczej bym ich rozdzielał możliwie znaczną przestrzenią. Chłopcy, uspokójcie się w tej chwili!
    Ignacy Grzegorz natychmiast posłuchał rozkazu dziadka i zamarł w bezruchu, wskutek czego Józinek bez trudu powalił go na łopatki i usiadł mu okrakiem na głowie.
    (…) Właśnie wtedy przytłoczony i upokorzony Ignacy Grzegorz, w poczuciu bezgranicznej krzywdy, ugryzł go dotkliwie w pośladek.

Zobacz też[edytuj]