Szósta klepka

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Małgorzata Musierowicz

Szósta klepka – pierwsza część Jeżycjady autorstwa Małgorzaty Musierowicz, powstała w roku 1977. Cytaty wg wydania Akapit Press, Poznań 2004.

Wypowiedzi postaci[edytuj]

Celestyna Żak[edytuj]

 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Celestyna Żak.
  • Nie chce ci się uczyć, to wszystko. Ale od życia nie można uciec na wagary.
    • Opis: w liście do Danki.
    • Źródło: s. 155
    • Zobacz też: wagary, życie
  • Samotność i brak uczucia to są choroby dwudziestego wieku!

Danka Filipiak[edytuj]

  • Jak można w ogóle odpowiedzieć na pytanie „o czym jest ten wiersz?”
  • Nauczycieli trzeba traktować w specjalny sposób. To nie normalni ludzie, tylko dozorcy.

Jurek Hajduk[edytuj]

  • Jestem zlepkiem ogromnej liczby atomów, zawierającym w sobie niezliczone możliwości.
    • Opis: odpowiedź w ankiecie na pytanie, kim jest.
    • Źródło: s. 86
    • Zobacz też: człowiek
  • Wszystko dobre, byle razem.
    • Opis: w liście do Cesi.
    • Źródło: s. 187

Żaczek, ojciec Cesi i Julii[edytuj]

  • Kiedy w dziewiętnastym wieku udowodniono istnienie elektronu, nikt nie przewidywał, że dzięki temu polecimy na Księżyc. (…) elektryfikacja wsi, postęp, rewolucja techniczna, rozwój elektroniki, podróże kosmiczne…
  • Naprawdę nie mam nic przeciwko emancypacji kobiet (…). Twórz, kochana Irenko, pracuj, ale niech się to nie odbywa kosztem mojego żołądka.
    • Źródło: s. 69
    • Zobacz też: kobieta
  • Wszyscy możemy mieć jakiś wpływ na to wszystko (…). Z drobin powstaje całość, siły się sumują, jedno ziarnko prochu nic nie znaczy, wiele ziarenek prochu to materiał wybuchowy. Ty się tym nigdy nie interesowałaś, ale i ja na swój skromny sposób mam jakiś wpływ na losy świata, chociaż projektuję zaledwie silniki okrętowe. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że chciałem w życiu robić coś zupełnie innego. To, co robię teraz, jest bardzo potrzebne i uważam, że powinnaś być ze mnie dumna.
    • Opis: do Celestyny, która martwiła się, że nie ludzie nie mają wpływu na to, iż świat zmierza ku zagładzie.
    • Źródło: s. 101
  • Zdaje się, że umiejętność przypalania każdej potrawy jest w tym domu dziedziczna.
    • Źródło: s. 102
  • Życia nic nie zmoże, jak pisze Jeremi Przybora.

Inne postacie[edytuj]

  • (…) im później dowiesz się, jacy podli bywają mężczyźni, tym lepiej dla ciebie.
    • Postać: ciocia Wiesia
    • Źródło: s. 127
    • Zobacz też: mężczyzna
  • Kłótnie o pieniądze zabijają prawdziwą miłość.
    • Postać: Julia Żak
    • Źródło: s. 106
    • Zobacz też: kłótnia
  • Kobiety (…) muszą wygadać zmartwienie.
    • Postać: dziadek
    • Źródło: s. 174
    • Zobacz też: zmartwienie
  • Należy w miarę możliwości eliminować z naszego trudnego życia czynności zbędne lub absurdalne.

Dialogi[edytuj]

  • – A ja będę malował pisanki! – wrzasnął Bobcio. – Jak ja się cieszę!
    Nikt nie miał serca odmówić dziecku tej przyjemności – chociaż było jeszcze trochę za wcześnie na malowanie pisanek. Jednakże myśl, że Bobcio będzie siedział w skupieniu i ciszy przez co najmniej godzinę, skusiła wszystkich dorosłych.
    – Dobra, Bobek, ugotuję ci dziesięć jaj – zgodziła się mama Żakowa.
    – Tylko żeby mi były świeże – powiedział Bobcio surowo.
    • Źródło: s. 175
    • Zobacz też: Bobek
  • – Ciekawa jestem, jak ty byś się czuł, gdybyś urodził dziecko i był bez grosza u obcych ludzi.
    – Czułbym się zapewne dziwnie – przyznał Żaczek.
    • Źródło: s. 123
  • – Cielęcino, ty masz zmartwienie – rzekł ojciec tonem twierdzącym.
    – Skąd – tępo odpowiedziała Cesia, nawet na niego nie patrząc.
    – Przecież widzę. Co się stało?
    – Nic. Słowo honoru. Można pęknąć ze śmiechu – powiedziała Celestyna i konsekwentnie wybuchnęła płaczem.
    • Źródło: s. 172
  • – Chciałem zapytać – rzekł Bobcio znad batalionu żołnierzyków – czy jest taki dom: dłubalnia?
    – Co? – zdębiała ciocia Wiesia.
    – Dłubalnia. Jak pływalnia do pływania, tak dłubalnia do dłubania.
    – Dłubania? – ciocia Wiesia aż upuściła łyżeczkę.
    – W nosie – wyjaśnił Bobcio. – Bo gdzie wolno? W tramwaju nie wolno, w domu nie wolno, na ulicy nie wolno… Nigdzie nie wolno. Powinna być dłubalnia.
    • Źródło: s. 90
  • – Dlaczego się nie uczysz? – spytał życzliwie, patrząc na Dankę spod okularów łagodnymi oczami krótkowidza. Danka milczała uparcie.
    – No, powiedz (…). Nie bądź taka nadęta, bo robi ci się podwójny podbródek.
    Danka natychmiast uniosła głowę.
    – O, już lepiej (…). To jak z tą nauką? Nie chce ci się po prostu, co? (…)
    – Nie chce mi się.
    – To jak? Rzucamy szkołę? (…) I co? Za mąż czy do pracy fizycznej? Bo jeśli za mąż, to raczej za jakiegoś matołka. Normalni mężczyźni są w dzisiejszych czasach rozbestwieni: wybierają wykształcone dziewczyny.
    • Źródło: s. 67
  • – Dziadziu (…). Tu jest wierszyk o czterech misiach. Dlaczego na obrazku są tylko dwa?
    Dziadek pyknął z fajki.
    – Zapewne ze względów oszczędnościowych – odparł.
    – Zauważyłem to nie po raz pierwszy – rzekł Bobcio tonem starca.
    – Gdzie są te wszystkie zwierzątka? Jest napisane, że są, a przecież ich nie widać.
    – Dowiesz się, jak trochę podrośniesz. A może nie dowiesz się nigdy, panie tego. Ja na przykład mogę się tylko domyślać, gdzie się to wszystko podziewa. – Dziadek zachichotał głucho.
    – No, gdzie? – zainteresował się Bobcio.
    – Powiem ci, jak skończysz piętnaście lat (…).
    • Źródło: s. 160
  • – Dziewczyny najbardziej cenią w chłopcu inteligencję i poczucie humoru.
    – A oni?
    – Jeszcze się pytasz. Oczywiście, żeby była śliczna i dobrze gotowała.
    • Opis: rozmowa Cesi i Danki.
    • Źródło: s. 30
  • – Ja nie jestem głodny! – zawiadomił świat Bobcio, mrugając oczkami i wydymając różowe usteczka. – Zjem tylko trochę marchewki, w marchewce jest witamina M.
    – A w kotlecie witamina K – powiedziała przebiegle ciocia Wiesia. Bobcio miał chysia na temat witamin, co należało inteligentnie wykorzystać.
    – Co za mania jakaś – naigrywał się ojciec Cesi. – Czy kto widział kiedy witaminę?
    – Ja widziałem! – ofuknął go Bobcio, srogo marszcząc jasne brewki. – Była zielona i łaziła po talerzu.
    – Duża była, mniej więcej? – dopytywał się Żaczek, zachowując całkowitą powagę.
    – O, taka – pokazał Bobcio. – Tu miała takie kropki. Wyglądała bardzo zdrowo.
    – Nie może być.
    – Powiedziała mi, że jak nie zjem sałaty, to nigdy nie zostanę strażakiem pożarnym.
    – O Boże – powiedział Żaczek. – To byłoby tragiczne.
    – Tragiczne – powtórzyło dziecko, lubując się nowym słowem. – Tragiczne, psiakrew.
    – Syneczku!!!…
    – Tragiczny krwawy kotlecik – powiedział Bobcio dobitnie.
    • Źródło: s. 25
  • – Jak Skłodowska odkryła radar, to też się wszyscy cieszyli.
    – Boże! Radar! – jęknął Żaczek. – Czegoś ty się uczyła w szkole?
    – Niczego – odparła Julia z prostotą. – Uważałam, że jestem na to za ładna.
  • Mama Żakowa podeszła bliżej i zesztywniała. Pisanki Bobcia, utrzymane w pięknych czystych kolorach, na pierwszy rzut oka wyglądały uroczo. Na drugi rzut oka budziły nieokreśloną grozę. A kiedy się człowiek dobrze przyjrzał, ujawniały swą złowrogą treść.
    – Co to jest? – krzyknęła mama Żakowa, wskazując jajko upstrzone przeraźliwymi, powykręcanymi paluszkami.
    – To? – upewnił się Bobcio. – To bakterie.
    – A to? – wypytywała Wiesia.
    – To? To Somosierra. Bitwa na czołgi.
    – A to? – spytała bezsilnie Wiesia, wiedząc, niestety, jaka będzie odpowiedź.
    – To? – powiedział Bobcio. – A, to. To jest Hitler. Kolejne egzemplarze – bo Bobcio sumiennie zapełnił malunkami wszystkie dziesięć jaj, wykazały cioci Wiesi, że jej dziecko ma zainteresowania monotematyczne. Odstępstwo od militariów stanowiły dwie wizje bakterii i witamin, obie nadzwyczaj przygnębiające oraz wizerunek myszy – tylko jeden, ale za to jak żywy.
  • – Mamo – spytała Cesia, patrząc na nią z czułością. – Czy ty lubisz pieniądze?
    – Ja? – zdziwiła się mama. – A bo co?
    – Nic. Po prostu, nagle mnie zainteresowało, jaki masz do nich stosunek.
    – Hm – zastanowiła się mama. – Powiedziałabym, że taki, jak do kogoś, za kim tęsknię, a kto mnie wyraźnie unika. A co, potrzebujesz forsy? Dużo nie mam.
    – A wiesz, ile masz?
    – A, nie wiem.
    – Nigdy nie wiesz, co?
    – Nigdy – przyznała się mama, parsknęła śmiechem i żar spłoszona spojrzała na Żaczka. – Tylko, broń cię Boże, nie wygadaj się przed ojcem! To moja poważna wada.
  • – No, gdyby on chciał ze mną chodzić… to miałabym wreszcie kogoś na spacery i do kina…
    – Na spacery to mogę ci kupić psa – ponuro rzekł ojciec.
    – A do kina możesz chodzić ze mną – poświęcił się dziadek.
    • Opis: Cesia zastanawiała się, czy iść na randkę z Zygmuntem.
    • Źródło: s. 60
  • – Pomóż, ratuj, idź do kiosku. Nie mam ani odrobiny kremu do golenia.
    – Dobrze – jęknęła Cesia i zwlekła się z pościeli. Mimochodem, przez zapuchnięte powieki, spojrzała na ojca. – Ależ ty masz krem. Na twarzy. – Tak – cierpliwie przyznał Żaczek. – Ale to nie do golenia.
    – A do czego?
    – Do starcia.
    • Źródło: s. 37
  • – Słuchaj, czy Cesia się przypadkiem nie zakochała?
    – Nie mam pojęcia – odparła Julia spokojnie. – Jeśli o mnie chodzi, zakochałam się w Toleczku.
    – O, rety – jęknął Żaczek.
    – Powiedziałam mu, że go kocham i że powinien się ze mną ożenić.
    – Powiedziałaś mu, że powinien… – powtórzył Żaczek w osłupieniu
    – Się ze mną ożenić. Oczywiście, jak się już z tą myślą oswoi.
  • – Świat jest taki obcy i nieprzychylny…
    – To prawda – przyznała Cesia. – Jak tylko wyjdę za próg domu, to czuję się, jakbym wskoczyła do lodowatej wody…
    • Źródło: s. 28
    • Zobacz też: świat
  • – Świeci się – zauważyła ciocia Wiesia. – To znaczy, że dziewczyna żyje.
    – Nie rozumiem, jaki widzisz związek między jednym a drugim – sprzeciwił się Żaczek tonem poirytowanym. – Czy twoim zdaniem żarówka powinna samoczynnie gasnąć w obecności nieboszczyka?
    – Jezus, Maria! – wystraszyła się mama.
    – Wpuśćmy jej tam mysza – podsunął Bobcio. – Jak żyje, to zacznie kwiczeć. A jak nie zacznie kwiczeć, to znaczy, że nie żyje.
    – Albo, że śpi – powiedział Żaczek.
    – Albo, że nie widzi myszy, panie tego.
    – Albo, że widzi mysz, ale się nie boi – dodała ciocia Wiesia.
    – Albo, że się boi, ale nie chce tego okazać – zabawiał się Żaczek.
    • Źródło: s. 153, 154
  • Wejścia Cesi prawie nie zauważono.
    – …i moje najlepsze, angielskie kalki! – ojciec Cesi kończył właśnie akt oskarżenia. – Co ty sobie właściwie myślałeś, Bobek?
    – Myślałem sobie właściwie, że fajnie się palą – odpowiedział chłopczyk prawdomównie.
    – Ale dlaczego właśnie kalki?
    – Sam je palisz – wytknął Bobcio wujowi.
    – Ale zużyte! Rozumiesz?
    – Rozumiem – zgodził się Bobcio wpijając w wuja wierne i uczciwe spojrzenie.
    – A firanki, firanki, panie tego?! – wtrącił ochryple dziadek. – Od firanek zazwyczaj zaczyna się…
    – Pożar! – krzyknął Bobcio, który był dzieckiem mądrym i domyślnym.
    Dziadek irytował się, kiedy mu przerywano lub, co gorsza, pozbawiano jego wypowiedzi puenty.
    – Cicho bądź, smarkaczu! Czegoś to taki wesoły, hę?
    – Bobeczku – wtrąciła mama Żakowa swoim ciepłym altem. – Czy ty się wcale nie boisz?
    – A czego?
    – Kary. Za ten pożar.
    Bobcio zastanowił się głęboko, starając się wniknąć w samego siebie.
    – Nie za bardzo – wyznał wreszcie.
    – On sobie z nas bimba! – warknął dziadek.
    – Hi, hi! – wyrwało się Bobciowi.
    Cesia usiadła ze znużeniem przy wielkim stole.
    – A co się właściwie stało?
    – Bobcio usiłował w nocy podpalić dom – rąbnął ojciec.
    – Aha – mruknęła Celestyna bez zdziwienia.
    • Źródło: s. 19, 20
  • – Wszyscy jesteście ślepi i krótkowzroczni! A świat chyli się ku upadkowi!
    – Nie możemy być jednocześnie ślepi i krótkowzroczni – uściślił inżynier Żak.
    • Źródło: s. 100
  • – Zauważyłem, że na świecie jest dużo kłamstwa. Dlaczego ludzie kłamią, dziadziu?
    – A dlaczego ty, chłopcze, kłamiesz, choć przyznaję, rzadko?
    – Ja kłamię, bo wy mi na nic nie pozwalacie.
    – Ludzie kłamią z tego samego powodu. No i ze strachu. Z chęci zysku. Czasem dla zabawy. I z wielu innych powodów, o których opowiem ci, jak dorośniesz. Wiesz, chciałbym, żebyś nigdy nie kłamał.
    – Dobrze, nie będę – obiecał Bobcio poważnie.
    – Jeśli będziesz zawsze mówił prawdę, w najgorszym razie czeka cię klaps albo pozbawią cię deseru. A kłamstwo jest lepkie, nie sposób się go pozbyć, brudzi wszystko wokół i brudzi twoje sumienie.
    – U, paskuda – powiedział Bobcio i fiknął koziołka na dywanie.

Cytaty z narracji[edytuj]

  • Był wprawdzie w życiu rodziny długotrwały okres, kiedy usiłowano przyuczyć Julię do pracy i wdrożyć ją do tych wszystkich czynności, które są, niestety, nieodłącznym składnikiem losu każdej kobiety. Julia wszakże szybko zrozumiała, że jeśli przy każdym myciu naczyń stłucze minimum jedną szklankę, zaszczyt pomagania mamusi zostanie jej odjęty. I tak się stało.
    • Źródło: s. 23
  • Dmuchawiec lubił śnieg. Ale raczej w telewizji. Podobały mu się zwłaszcza skoki narciarskie i w ogóle te konkurencje, w których stopień ryzyka był dosyć wysoki. Oglądając coś takiego pławił się w zadowoleniu, iż nigdy nie przyszło mu do głowy, by zostać sportowcem. Co do opadów śnieżnych – nie przepadał za tym zjawiskiem.
  • Jak wiadomo, każdej minuty rodzi się na Ziemi dwieście trzydzieścioro pięcioro dzieci. A za każdym razem jest to tak samo cudowne.
  • Jak zwykle złośliwy los stykał ich w taki sposób, by spotkanie to wypadło możliwie najbardziej krępująco i niezręcznie. A ponieważ oboje byli nieśmiali i pełni skrupułów, los nie mógł mieć, doprawdy, łatwiejszego zadania.
    • Źródło: s. 156
  • Los puka do drzwi na różne sposoby. Niekiedy odbywa się to rozgłośnie w pełni dramatycznie – niekiedy zaś cicho i podstępnie.
    • Źródło: s. 72
    • Zobacz też: los
  • Na wahaniach i dreptaniu w miejscu strawiła następne trzy minuty, wreszcie zadzwoniła z nagłą decyzją, czując, jak jej żołądek chodzi w dziwną komitywę z sercem i oba te organy trzepoczą w jednym rytmie.
    • Źródło: s. 108
  • Ujrzała kudłatego blondynka o wyłupiastych oczach i dużych różowych uszach i jej serce matczyne ścisnęło się uczuciem zawodu. Jak to – jej śliczna córka i taki śmieszny krasnoludek?
    • Źródło: s. 57
  • (…) wszelkie asekurowanie się było w mniemaniu Cesi czynnością odrażającą i żadną miarą nie mieściło się w jej pojęciu uczciwości.
  • (…) wyjęła lusterko i przyjrzała się sobie z uwagą. No, tak. Bez zmian, niestety.
    • Źródło: s. 108
  • (…) zawiść jest uczuciem poniżającym.
    • Źródło: s. 12
  • Żaczek wyglądał jak Dżingis Chan – nawet mimo szlafroczka.

Zobacz też[edytuj]