Przejdź do zawartości

Rodzicielstwo osób LGBT

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Rodzicielstwo osób LGBT – wychowywanie dzieci przez lesbijki, gejów, osoby biseksualne lub transpłciowe.

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

  • Adoptowanie przez homoseksualistów dzieci byłoby niesmaczne, gorszące i szokujące.
    • Autor: Jan Masiel
    • Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 16 stycznia 2006
  • Bardzo wiele osób homoseksualnych, nie chcąc narazić się otoczeniu, zawierało normalne związki małżeńskie i ma swoje naturalne dzieci. Pytam więc, czy dzieci tych osób należy dziś kierować do domów dziecka? Czy jednak mogą żyć ze swoimi rodzicami, tworzącymi pary homoseksualne. Po drugie nie ma żadnych badań, które wskazują, że osoby homoseksualne mogą źle wychować dziecko. Niektórzy wspominają o obawach dotyczących molestowania. Ale przecież takie przypadki najczęściej zdarzają się w tzw. normalnych, katolickich domach.
  • Chciałabym, żeby pary homoseksualne mogły w Polsce adoptować dzieci. Lepsza dla dziecka jest adopcja przez pary homoseksualne, niż wychowywanie przez patologiczne rodziny lub wynoszenie dzieci na śmietnik. Czy Elton John ze swoim partnerem zrobi krzywdę dziecku? Nie. Najważniejsza jest miłość do dziecka. Niejednemu dziecku będzie lepiej w rodzinie homoseksualnej niż w bożym związku kobiety i mężczyzny, gdzie mąż i żona są alkoholikami i biją dziecko lub zabijają. Dziwi mnie, że w Polsce jest większa ochrona życia poczętego niż narodzonego.
  • Czy dwie lesbijki to rodzice – tata i mama? Nie, ani dwie mamy nie zastąpią taty, ani dwóch tatusiów nie zastąpi mamy. Te dzieci są narażone na odebranie naturalnego wzorca zachowań. W tym przypadku mamy ułomny model, gdzie jednego z rodziców nie ma i z góry zakłada się, że go nie będzie. Z tym, że nie jest to właściwe nie da się dyskutować, bo tak już uczyniła natura. (…) I to nie jest zarzut do lesbijek czy pedałów. Oni po prostu nie są w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka. Jak zabraknie ojca w rodzinie, to dzieci są nadpobudliwe i emocjonalnie rozchwiane. Jak brakuje matki, są bardziej zamknięte. Relacje homoseksualne wychowawców mogą powodować okaleczanie emocjonalne dziecka i nie mam na myśli jedynie większego niż w rodzinie narażenia dziecka na skutki molestowania seksualnego.
  • Dlaczego nikt nigdy nie zapytał mnie – osoby wychowanej w domu dziecka – czy chciałabym być adoptowana przez parę gejów albo lesbijek? (…) Zamiast sierocińca, gdzie dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie byłam poddawana takiej opresji, jakiej nie powinien być poddawany żaden człowiek, a zwłaszcza dziecko? Nikt mi nie udowodni, że dwóch kochających się gejów nie dałoby mi miłości, której tak mi brakowało. I akceptacji. I poczucia, że jestem wartościowym człowiekiem, na którym komuś zależy.
  • (…) dzieci są w Polsce wychowywane w homoseksualnych rodzinach. Według szacunków z ostatniego raportu Kampanii Przeciw Homofobii i Lambdy Warszawa takich dzieci jest kilkadziesiąt tysięcy. Pochodzą one najczęściej z wcześniejszych, heteroseksualnych związków, sztucznego zapłodnienia lub adopcji. Znam wiele takich rodzin.
  • Dzieci wychowywane przez pary homoseksualne są narażone na molestowanie seksualne ze strony najbliższych znacznie bardziej niż dzieci z normalnych związków.
  • Dzięki bankom spermy pary lesbijskie mają podobny dostęp do prokreacji jak pary hetero. Rodziny gejowskie często wychowują dzieci z poprzednich, heteroseksualnych związków. Gdyby nie formalne utrudnienia i prześladowania ze strony tradycjonalistów, zabraniających parom jednopłciowym adopcji, homoseksualiści mogliby zrobić wiele dobrego dla społeczeństwa i dla dzieci licznie odrzucanych przez heteroseksualnych rodziców.
  • Dzisiaj w domach dziecka jest ponad 80 tysięcy wychowanków. Procedury adopcyjne są nieludzkie i archaiczne. Czy w interesie nas wszystkich nie leży uregulowanie tej kwestii? Czy dla dobra dziecka nie powinniśmy zastanowić się nad możliwością adopcji dzieci przez pary homoseksualne, które otoczą dziecko taką samą opieką i miłością jak pary heteroseksualne? Czy nienawiść wobec osób homoseksualnych tak bardzo przesłania oczy katolickim działaczom, że nie widzą już dobra dziecka?
  • Globalni konserwatyści przegrali z globalnym gejem Eltonem Johnem, któremu za pieniądze urodziła dziecko zastępcza matka. Mimo że ostatecznie konserwatyści z Eltonem przegrali, konsekwencje ich walki i tak są fatalne. Jakiś czas temu Elton John chciał bowiem adoptować ukraińskie dziecko zarażone AIDS, które mając Eltona za ojca mogłoby przeżyć. Zamiast tego umrze jako sierota („nie oddaliśmy dziecka gejowi, bo Ukraina jest najważniejsza!”) na AIDS w wielkim słowiańskim kraju ożywionym akurat „silną politycznością”. Ja byłem wtedy za Eltonem Johnem, podczas gdy dziś idea rodzenia specjalnie dla niego dziecka za kasę przez matkę zastępczą wydaje mi się trochę smętna i dęta. Nie każdy sposób upokarzania konserwatystów jest równie sensowny.
  • Homoseksualiści nie powinni wychowywać dzieci. Może narażę się niektórym kręgom społecznym, ale wiadomo, w jakim duchu te dzieci będą wychowywane.
  • Instynkt rodzicielski nie jest w żadnej mierze zależny od naszej orientacji. Geje i lesbijki mają takie same potrzeby i prawo do posiadania dzieci jak osoby heteroseksualne. W przeciwieństwie do wielu par heteroseksualnych pary homoseksualne nie mają dzieci przypadkowo. Decyzja o wychowywaniu dziecka w takim związku jest podejmowana świadomie i odpowiedzialnie, nie ma mowy o wpadce.
  • Jak wszystkie strony zgodnie wskazują, wiele par osób tej samej płci zapewnia kochające i przyjazne domy swoim dzieciom, czy to biologicznym, czy adoptowanym. Setki tysięcy dzieci jest obecnie wychowywanych przez takie pary. Większość stanów zezwala gejom i lesbijkom na adopcję, zarówno indywidualnie, jak i w parach, i wiele zaadoptowanych dzieci i dzieci w rodzinach zastępczych ma rodziców tej samej płci. To stanowi mocny dowód ze strony samego prawa, że geje i lesbijki mogą tworzyć kochające i wspierające rodziny. Odmawianie parom osób tej samej płci prawa do zawarcia małżeństwa stoi zatem w konflikcie z jednym z centralnych założeń małżeństwa. Bez uznania, stabilności i przewidywalności, które oferuje małżeństwo, dzieci par homoseksualnych mogą cierpieć z powodu napiętnowania, wiedząc, że ich rodzina w jakiś sposób mniej znaczy. Ponoszą one też większe koszty materialne związane z byciem wychowywanym przez rodziców bez ślubu, zepchnięte bez własnej winy do mniej stabilnego i trudniejszego życia rodzinnego. Prawo małżeńskie, które jest tutaj przedmiotem sporu, szkodzi i poniża dzieci par osób tej samej płci.
    • As all parties agree, many same-sex couples provide loving and nurturing homes to their children, whether biological or adopted. And hundreds of thousands of children are presently being raised by such couples. Most States have allowed gays and lesbians to adopt, either as individuals or as couples, and many adopted and foster children have same-sex parents. This provides powerful confirmation from the law itself that gays and lesbians can create loving, supportive families. Excluding same-sex couples from marriage thus conflicts with a central premise of the right to marry. Without the recognition, stability, and predictability marriage offers, their children suffer the stigma of knowing their families are somehow lesser. They also suffer the significant material costs of being raised by unmarried parents, relegated through no fault of their own to a more difficult and uncertain family life. The marriage laws at issue here thus harm and humiliate the children of same-sex couples. (ang.)
    • Autor: Sąd Najwyższy USA w uzasadnieniu legalizacji małżeństw osób tej samej płci w całych Stanach Zjednoczonych w sprawie Obergefell v. Hodges, 26 czerwca 2015
  • Jestem za prawami spadkowymi, ale normalna rodzina, gdzie jest ojciec i matka jest mi bliższa niż taki model.
  • Jeśli chodzi o przystosowanie psychologiczne, czyli tak zwane zdrowie psychiczne, rozumiane jako brak zaburzeń, prawidłowy rozwój poznawczy, tożsamość płciową – dzieci wychowywane przez pary homoseksualne nie ustępują w żaden sposób dzieciom z rodzin heteroseksualnych.
  • Jeżeli dziecko ma dwóch ojców lub dwie mamy, to rówieśników naprawdę nie obchodzi, dlaczego tak jest. A jeśli to dziecko jest wytykane palcami i wyśmiewane, to dlatego, że „kochani i troskliwi” rodzice koleżanek i kolegów z przedszkola czy szkoły zadbali o to, żeby tak było. Powiedzieli córce czy synowi „z tym od pedałów się nie zadawaj”. Dzieci by to nie obchodziło. To dla wielu pewnie ekstremalne, ale trzeba to powiedzieć: dzieci są w Polsce bite, gwałcone, wychowują się rodzinach alkoholików. Ja wolałbym mieć dwóch ojców, niż jednego, który bije czy molestuje.
  • Kościół nie twierdzi, że w związku homoseksualnym nie można wychować dziecka po chrześcijańsku.
    • Autor: Grzegorz Ryś
    • Źródło: rozmowa Artura Sporniaka, Kościół czeka zmiana wrażliwości, „Tygodnik Powszechny”, 19 października 2014
  • Moje dzieci są za młode, ale chciałbym, żeby były homoseksualne. To bardzo wyjątkowa rzecz.
  • Mówi się też, że homoseksualiści wychowają homoseksualistów. Ale – po pierwsze – to nieprawda, bo większość homoseksualistów została wychowana przez rodziny heteroseksualne, po drugie – cóż w tym złego, że ktoś jest homoseksualistą? Osobiście wolę szczęśliwych homoseksualistów niż panów w typie macho, „przygodnych” tatusiów, agresywnych kibiców czy cynicznych polityków – choć wszyscy oni tworzą bardzo, bardzo heteroseksualne wzory.
  • Na to, aby świat pojął, że kołchozy nie przynoszą zysków, trzeba było 70 lat. Ile czasu potrzeba będzie na odkrycie fatalnych skutków adopcji homoseksualnych?
    • Autor: Piotr Semka, Ruchomy cel tęczowej rewolucji, „Uważam Rze” nr 20, 20–26 czerwca 2011, s. 21
  • Nadrzędnym celem zawsze powinno być dobro dziecka. Nie sądzę, aby dzieci wychowujące się w takich [homoseksualnych] rodzinach były nieszczęśliwe, bo to zupełnie nie zależy od orientacji seksualnej opiekunów. Wydaje mi się jednak, że opinia publiczna nie jest na to jeszcze gotowa. W dodatku często dochodzi do nieporozumień: ludzie nie odróżniają orientacji homoseksualnej od ewidentnego zboczenia, jakim jest pedofilia. A takie podejrzenie o pedofilię rodzi strach. Szczególnie wyraźnie widać to w dyskusjach o adopcji dzieci. W naszym społeczeństwie, takim jakie ono jest dziś, dziecko adoptowane przez parę homoseksualną, delikatnie mówiąc, nie miałoby „fajnie”.
  • Nie ma żadnych powodów, żeby zakładać, iż zdolności wychowawcze mają jakikolwiek związek z orientacją seksualną. Że heteroseksualista potrafi, a homoseksualista nie potrafi wychowywać. Zresztą heteroseksualista często też nie potrafi. Można dostać białej gorączki, widząc, w jaki sposób heteroseksualni rodzice wychowują dzieci.
  • Nie może być zgody na adopcję dzieci przez pary homoseksualne! Pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku pomagałem stowarzyszeniu Lambda w działaniach na rzecz tolerancji. Jednak w momencie kiedy pary homoseksualne zaczęły żądać instytucji małżeństwa dla siebie, odciąłem się od tego środowiska. Instytucja małżeństwa służy przede wszystkim posiadaniu potomstwa. Dziecko musi mieć mamę i tatę chociażby po to, żeby seksualność dziecka rozwijała się w sposób prawidłowy. Ona może później przyjąć formę homoseksualną, bo różne rzeczy się zdarzają, ale seksualność nie może być w jakikolwiek sposób sugerowana ani narzucana.
  • Nie przekonuje mnie pomysł wychowywania dziecka przez pary gejowskie. Dziecko potrzebuje matki i ojca. Nie mogę sobie wyobrazić mojego dzieciństwa bez mamy. Myślę, że to okrutne odbierać dziecko matce.
  • Nie wiem, dlaczego ludzi szokuje fakt, że geje mają dzieci. To tak jakby się obawiać, że każdy heteroseksualny ojciec zgwałci swoją córkę. Przecież my też kochamy nasze dzieci, jak inni rodzice.
  • (…) nie wyobrażam sobie sytuacji, iż mógłbym mieć dwóch ojców. Nie chce być infantylny, ale jeżeli będzie Dzień Matki i dziecko ma przyjść do przedszkola z mamą, to jako jedyne przyjdzie z tatą?
  • Obecnie toczy się walka o paramałżenstwa homoseksualne z zagwarantowanym przywilejem adopcji dzieci. To jest przekroczenie dopuszczalnej granicy. Kiedy chodzi o bezpieczeństwo dzieci nie możemy przyglądać się biernie jak homo lobby instrumentalnie traktuje prawa dzieci. Chodzi przede wszystkim o zagrożenie pedofilią. Nie może być zgody na to, że dwóch facetów, w imię lewicowej poprawności politycznej, dostaje do zabawy bezbronne dziecko np. małą dziewczynkę. Zachowania patologiczne w takich związkach zobowiązują do działania. Dzieci, które dorastały w takim modelu przeżywają traumę.
  • (…) osoby o orientacji homoseksualnej mogą być tak samo dobrymi, a nawet lepszymi rodzicami jak heteroseksualiści. Problem tkwi gdzie indziej. Adopcja ma nieść ze sobą jak najmniejsze ryzyko. A to najmniejsze ryzyko zazwyczaj gwarantuje klasyczny model rodziny z mamą-kobietą i tatą-mężczyzną. Także ze względu na otoczenie w polskich realiach. Można się na to obrażać, tylko to dziecku niewiele pomoże. Jeśli więc starcza chętnych na adopcję dzieci wśród rodzin tradycyjnych, to tam umieszczajmy dzieci. (…) W Polsce niewiele jest dzieci w wieku niemowlęcym i starszym, które mają uregulowany status prawny i mogą zostać adoptowane. A kolejka małżeństw chętnych do zaadoptowania dziecka wciąż się wydłuża. Natomiast jest wiele dzieci, których rodzice mają tylko ograniczone prawa rodzicielskie – i tu do adopcji nie może dojść.
  • Powinny zostać sformalizowane w sposób podobny do tego, w jaki dzieje się to w wielu krajach europejskich. Ale nie powinny mieć prawa do adoptowania dzieci. (…) To byłby o jeden most za daleko.
  • Przeciwnicy adopcji dzieci przez homoseksualistów twierdzą, że wychowane przez dwie „matki” lub dwóch „ojców” dziecko nie będzie miało zróżnicowanych wzorów, których naśladownictwo powoduje, że dziecko staje się pełnym człowiekiem. Ale przecież gdy dziecko jest wychowywane przez jednego rodzica (z reguły przez matkę), też takich wzorców nie ma. Wystarczy jednak, by dziecko rozejrzało się dokoła (poprzebywało z przyjaciółmi domu, z dziadkami, ciotkami, wujami), a wzorców zachowań płci odmiennej znajdzie się mnóstwo. Dzieci poza tym coraz szybciej i chętniej przyswajają wzorce zachowań nie z domu (bo tam najczęściej nikogo nie ma), ale z internetu, a więc umiejętność przyswajania wzorców płci mniej zależy od rodzaju rodziny, a w większym stopniu od mocy komputera.
  • Rodzice homoseksualni, tworzący dom dziecka, nie są w stanie przekazać dziecku w procesie wychowania, właściwego wymiaru życia seksualnego człowieka. Ten wymiar będzie zawsze wymiarem spaczonym, wymiarem chorym. Tak jak homoseksualizm jest chory, choć Organizacja Zdrowia uznała, że nie jest.
  • Rzecz w tym, aby adopcja niosła ze sobą jak najmniejsze ryzyko. A to najmniejsze ryzyko zazwyczaj gwarantuje klasyczny model rodziny z mamą-kobietą i tatą-mężczyzną. Jeśli więc starcza chętnych na adopcję dzieci wśród rodzin tradycyjnych, to tam umieszczajmy dzieci. Kobieta i mężczyzna różnią się od siebie i dają dziecku to, co najlepsze, w różnych formach. Chyba nikt nie zaprzeczy, że dziecko rozwiedzionych rodziców wychowywane tylko przez matkę i ciocię, może odczuwać emocjonalny brak ojca. I na odwrót, dzieci z samotnym ojcem mogą tęsknić do matki-kobiety. I tych samych kłopotów obawiam się w przypadku chłopca wychowywanego przez parę lesbijską. Czy nie zatęskni za mężczyzną-tatą? Stwierdzenie, że jego tęsknota będzie wynikać z tego, że mamy homofobiczne społeczeństwo, mnie nie przekonuje. Ojciec z synem mogą mieć ten szczególny rodzaj relacji, który nie będzie udziałem matki. Nie chodzi o to, czy lepszy, czy gorszy, ale po prostu inny.
  • Rzecz w tym, by poprawność polityczna nie zawiodła nas na manowce. Nie można zrównywać prawa do adopcji dla par heteroseksualnych i homoseksualnych. Brytyjska agencja adopcyjna Catholic Care (CC) dawała dzieci do adopcji tylko parom heteroseksualnym. Komisja nadzorująca działalność organizacji wyższej użyteczności w Anglii i Walii uznała, że to dyskryminacja osób o innej orientacji seksualnej. I agencję zamknięto. To absurdalna sytuacja, bo w adopcji nie chodzi o prawa gejów.
  • Siedem dni temu dziękowałem za szczerość, dzisiaj muszę znów podziękować za szczerość panu wiceprezydentowi Warszawy, który po prostu postawił sprawę jasno: nie chodzi o żadną tolerancję, chodzi o afirmację. O afirmację związków jednopłciowych, o małżeństwa tych związków, chodzi o to żeby miały prawo do tego, aby adoptować dzieci. My chcemy jasno powiedzieć: tu mówimy nie, a już w szczególności jeżeli chodzi o dzieci. Wara od naszych dzieci.
  • (…) siłą rewolucjonizującą kulturę nie są lesbijki i geje, lecz rozbuchany dynamizm turbokapitalizmu obracającego w pył wszystko, co stałe, z „tradycyjną rodziną” włącznie, i niszczącego głębsze więzi międzyludzkie. Zapewne siłą, która może się tej fali przeciwstawić, jest rodzina. Silna i nowoczesna, zdolna do reprodukcji zasobów, jakie są dziś potrzebne, a więc do jak najlepszego wychowania i wykształcenia dzieci. Choć, oczywiście, nie należy zapominać o osobach, które się tego trudu podejmują z konieczności lub wyboru poza instytucją rodziny. Z żadnych poważnych badań nie wynika, żeby z zadania tego homoseksualni rodzice wywiązali się gorzej niż rodzice heteroseksualni. Patologie w parach homoseksualnych nie są częstsze ani groźniejsze niż w parach heteroseksualnych. Miliony dzieci molestowane seksualnie przez heteroseksualnego ojca raczej nie zrozumieją wykładu o zaletach „tradycyjnej rodziny”.
  • Straszenie społeczeństwa homorodzicielstwem podgrzewa atmosferę nienawiści nie tylko wobec osób homoseksualnych, ale także wychowywanych przez nich dzieci. Jednym z argumentów przeciwko wychowywaniu dzieci przez pary homoseksualne jest ewentualność dyskryminacji i nietolerancji wobec takiego dziecka. Działa jak straszak – nie wychowujcie dzieci, bo my, heteroseksualiści, je rozszarpiemy. Czy na tym ma polegać chrześcijańskie dbanie o dobro dziecka?
  • Tak lansuje się statystyki par żyjących w trwałych homozwiązkach i tak epatuje się rzekomymi liczbami homopar, które bez rozgłosu wychowują już wspólnie dziecko. Jeśli ktokolwiek próbowałby prowadzić takie badania bez placet organizacji gejowskich, natychmiast podniósłby się wrzask, że naruszana jest prywatność gejów, którzy nie życzą sobie, aby grzebać w ich życiu. Ale jeśli takie badania prowadzą organizacje gejowskie, wszystko jest podobno w najlepszym porządku.
    • Autor: Piotr Semka, Ruchomy cel tęczowej rewolucji, „Uważam Rze” nr 20, 20–26 czerwca 2011, s. 21
  • To mit, że osoby homoseksualne nie wychowują dzieci. Otóż kilka tysięcy dzieci w Polsce, niektórzy mówią, że między pięć a piętnaście tysięcy, wychowuje się z osobami tej samej płci. Szczególnie w dużych ośrodkach nierzadko dzieci są wychowywane przez dwie kobiety, które mieszkają ze sobą. Na ogół nikt się tym nie interesuje, to jest problemem głównie w małych społecznościach.
  • Tu bym miała pewną wątpliwość, czy ta adopcja powinna tak od razu iść za związkami partnerskimi. Nie chodzi mi o to, że para homoseksualna będzie gorszymi rodzicami, tylko że w tym naszym dość konserwatywnym społeczeństwie dziecko, które ma dwóch tatusiów i chodzi do szkoły, może być przez inne dzieci represjonowane.
  • Twierdzi się też, że dzieci w homoseksualnych rodzinach mogą być bardziej narażone na zachowania pedofilskie. Rzadko jednak słychać o pedofilskich homoseksualistach. Pedofilami są najczęściej heteroseksualiści, a ich ofiarami dziewczynki. Może więc homoseksualiści zagrażają zdrowej rodzinie przez promocję promiskuityzmu? Ale – jak pokazuje nam historia – nie ma większego, choć ukrytego promiskuityzmu niż w obrębie tak zwanej patriarchalnej i świętej rodziny (jej zwolennicy często się rozwodzą, mają kochanki i korzystają z agencji towarzyskich).
  • Uważam, że homoseksualiści powinni mieć takie same prawa do adopcji dzieci jak heteroseksualiści. I od razu powiem, że dla mnie najwyższą wartością jest dobro dziecka. Lepiej mieć dwóch kochających homoseksualnych rodziców niż dwoje heteroseksualnych przemocowców.
  • W Polsce pokutuje rozumowanie, że dzieci wychowane przez pary homoseksualne wyrosną na homoseksualistów. To absurd. Kościół woli, żeby dzieci wychowywały rodziny patologiczne. Kościół mąci w głowach Polaków, bo żyje z kłamstwa. Parafialna filozofia mówi, że dziecko wychowane przez pedałów musi być pedałem. Chciałbym, żeby w Polsce związki partnerskie były zalegalizowane, a nawet małżeństwa, a pary homoseksualne mogły adoptować dzieci.
  • W związkach homoseksualnych jest też całkowicie nieobecny wymiar małżeński, który stanowi formę ludzką i uporządkowaną relacji płciowych. Są one rzeczywiście ludzkie tylko wtedy i tylko na tyle na ile wyrażają i umacniają wzajemne wsparcie płci w małżeństwie i pozostają otwarte na przekazywanie życia. Jak pokazuje doświadczenie, brak dwubiegunowości płciowej stwarza przeszkody w normalnym rozwoju dzieci ewentualnie włączonych w takie związki. Brakuje im doświadczenia macierzyństwa albo ojcostwa. Włączenie dzieci do związków homoseksualnych na drodze adopcji oznacza w rzeczywistości dokonanie przemocy na tych dzieciach w sensie, że wykorzystuje się ich bezbronność dla włączenia ich w środowisko, które nie sprzyja ich pełnemu rozwojowi ludzkiemu. Oczywiście takie postępowanie byłoby poważnie niemoralne i pozostawałoby w jawnej sprzeczności z zasadą uznaną także przez Konwencję międzynarodową ONZ o prawach dzieci, według której najważniejszą wartością, którą trzeba chronić, jest w każdym wypadku dobro dziecka, będącego istotą słabszą i bezbronną.
  • Zastanawiam się, czy w dyskusji na ten temat [rodzin homoseksualnych] należy w ogóle posługiwać się wynikami badań. Używanie argumentu: „bo tak pokazują badania”, w tym wypadku jest dla mnie nie tyle wątpliwe naukowo, ile po prostu niemoralne. Badania prowadzone są według bardzo różnych standardów; czasem ankietuje się kilkanaście osób w bardzo różnym wieku, niejako z łapanki. Trudno też uwolnić interpretację wyników od systemu wartości badacza. Ale nawet gdyby badania spełniały wszelkie standardy naukowości, niby co miałoby z nich wynikać? Że osoby ze związku gejowskiego czy lesbijskiego nie spełniają kryterium dobrej matki i dobrego ojca? W takim samym stopniu spełniają i nie spełniają – tak jak inni rodzice. Gdyby się jednak na te badania powołać, to znalazłam taki argument, że niektórzy z nich wywiązują się nawet znacznie lepiej z ról rodzicielskich właśnie dlatego, że boją się przypisania im łatki niedobrego ojca czy matki! Nie znalazłam natomiast argumentu, żeby dzieci wychowywane przez gejów czy lesbijki miały w jakimkolwiek sensie gorzej, by rodzice nie dbali o nie. Jeżeli mówimy o miłości do dziecka, trosce, zaspokajaniu potrzeb, o poczuciu bezpieczeństwa, to ważne jest, co robią i jak się zachowują rodzice, a nie kim są. Tak wygląda taka rodzina z perspektywy, którą nazwałabym wewnętrzną.
  • Zaś co do meritum, czyli kwestii adopcji dzieci przez pary homoseksualne, to trzeba sobie powiedzieć jasno: jeśli cokolwiek przemawia przeciwko przyznaniu im ludzkiego prawa do wychowywania dzieci, to tylko to, że dzieci z takich rodzin byłyby narażone na wrogość, pogardę i szykany ze strony homofobów, czyli ze strony tych, którzy mówią do gejów i lesbijek „wara od naszych dzieci”. To przewrotność, którą trzeba piętnować i potępiać na każdym kroku. W społeczeństwie wolnym od homofobii nie ma żadnych przeszkód, aby kochające się i dobrze funkcjonujące pary jednopłciowe adoptowały dzieci. Są za to, owszem, jak najpoważniejsze przeszkody, aby niekochające się, źle funkcjonujące pary heteroseksualne otrzymywały dzieci do adopcji, nawet jeśli chodzą do kościoła i głosują na PiS.
  • Zdecydowanie lepiej jak dziecko ma ojca i matkę. Ale z pewnością w wielu przypadkach dziecku jest i będzie lepiej z parą homoseksualnych rodziców zastępczych niż w sierocińcu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może twierdzić, że dziecku będzie lepiej w bidulu, w domu dziecka niż u kulturalnej, zamożnej pary homoseksualnej. A to, że lepiej jest się dziecku wychowywać z ojcem i matką, wynika po prostu stąd, że co do zasady lepiej utrzymywać się w nurcie większościowym niż mniejszościowym.
  • Zza kolorowych okładek (choćby „Newsweeka”, który zachwala walkę dwóch pań o „wspólne dziecko”), zza wyciskających łzy z oczu telewizyjnych opowieści o tym, jak dwaj panowie czy dwie panie spełniają swoje największe marzenie, wyziera bowiem już nie tak kolorowa rzeczywistość, w której ofiarami pragnień i marzeń stają się dzieci. Nie, nie każde z nich jest gwałcone i udostępniane pedofilom, ale każde z nich jest ofiarą eksperymentu pedagogicznego, jakim jest wychowanie dzieci w układzie patologicznym, w którym dziecko nie ma szans na normalne wzorce osobowe kobiety i mężczyzny, a także nie może nauczyć się pełnych relacji międzyludzkich. I coraz częściej ofiary tego eksperymentu zaczynają o tym mówić, przestrzegając przed gejowską propagandą, która zachwala homorodziny i przekonuje, że w istocie dzieci z takich rodzin są o wiele szczęśliwsze (tak, tak, są i takie badania) niż te wychowywane przez mamę i tatę.

Zobacz też

[edytuj]