Żołnierze wyklęci

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Żołnierze wyklęci

Żołnierze wyklęci – antykomunistyczny, niepodległościowy ruch partyzancki, stawiający opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR, toczący walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRR i podporządkowanymi im służbami w Polsce.

  • Bardzo wiele wpływowych miejsc we współczesnej Polsce zwłaszcza po 1989 r. w mediach i innych wpływowych instytucjach, fundacjach, zajmują osoby, których rodzice czy dziadkowie aktywnie walczyli z Żołnierzami Wyklętymi w ramach utrwalania ustroju komunistycznego, czyli krótko mówią byli zdrajcami – dzisiaj byśmy tak powiedzieli wprost, ja w każdym razie bym tak powiedział. (…) Dzisiaj dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk w różnych miejscach. Nigdy nie będą chcieli się zgodzić na to, żeby prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną, będą zawsze przeciwko temu walczyli.
  • Cały ten pop-kult „wyklętych”, te bluzy ze skrzydłami husarskimi to moim zdaniem przede wszystkim rekompensata za poczucie deprywacji. Daje namiastkę poczucia, że jest się naprawdę u siebie, we własnym kraju, wśród swoich, bez obcych, zdrajców, „wrogów ojczyzny”. Chodzi o redystrybucję, tyle że raczej godności niż dochodów czy życiowych szans. (…) Przecież to w sam raz dla blokersów: sami przeciw wszystkim, chłopcy z brzydkich osiedli, z miasteczek, bez jakichś inteligenckich sentymentów, „żyją prawem wilka”, na marginesie. Może nikt ich nie kocha, ale za to wszyscy się boją lub nienawidzą. I nie ma znaczenia, że tak naprawdę dziadkowie i babcie dzisiejszej młodzieży byli dużo częściej ofiarami „żołnierzy wyklętych”. Działa bowiem ta komercyjna machina, która nakręca opowieść atrakcyjną dla współczesnych „ludzi zbędnych”, że oni też mogą mieć swoich bohaterów, trochę łobuzów, trochę rycerzy niezłomnych.
  • Co pożytecznego zrobili „żołnierze wyklęci”? Jaki mieli twórczy wkład w historię naszego kraju? Oczywiście fajnie, że mieli ideały i z nich nie rezygnowali, pomimo niesprzyjających okoliczności. (…) Mieć ideały to trochę mało. Ważne, jak się je realizuje. Zabijanie niewinnych ludzi (w tym ocalałych z Zagłady), rabowanie i palenie wiosek to nie są zachowania, które chciałbym pochwalać. Tymczasem w moim kraju jest obchodzone święto takich ludzi. OK, może nie wszyscy żołnierze wyklęci byli bandytami. Ale nawet ci, którzy nie byli bandytami, gdyby byli rozsądnymi ludźmi, wiedzieliby, że walczą w sprawie skazanej na przegraną, wbrew rozkazom własnego dowództwa, eskalując przemoc. Co każe podejrzewać, że nie byli rozsądni, lecz prawdopodobnie byli desperatami, którzy nie wyobrażają sobie innego życia poza wojaczką.
  • Figura żołnierzy wyklętych pojawiła się w języku w połowie lat 90. Pojęcie to fałszywie sugeruje, iż antykomunistycznych konspiratorów łączyła jakaś więź organizacyjna lub wspólnota celów. Propagujący to określenie ludzie przekonują, iż w warunkach reżimu komunistycznego podziemna walka zbrojna była jedyną honorową, a jednocześnie racjonalną strategią działania. Deprecjonują opór stawiany komunistom przez Polskie Stronnictwo Ludowe i inne działające wówczas legalnie środowiska polityczne i społeczne. Wielu z nich twierdzi jakoby w latach 1944–53 (w innej wersji 1944–63) żołnierze zwani wyklętymi walczyli w najdłuższym w historii Polski narodowym, antykomunistycznym powstaniu. Mówią tak, choć żaden konspirator czy partyzant nie nazywał siebie żołnierzem wyklętym, żaden z nich nie określił swej ówczesnej aktywności powstaniem. Pojęcia te kreują uproszczony, infantylny, w dużym stopniu fałszywy obraz powojennego podziemia. Duma z przeszłości winna opierać się na niewyimaginowanej, możliwie zobiektywizowanej historii, a nie być produktem zideologizowanej polityki historycznej.
  • Napuszeni, nastroszeni, pilnują ściśle własnych rodaków, aby – w odpowiednim momencie – założyć im na twarz biało-czerwony cenzorski kaganiec i postawić do narodowego pionu. A potem pogrążają się w samozadowoleniu z dobrze spełnionego patriotycznego i obywatelskiego obowiązku. Niestety towarzystwo to w ostatnim czasie uznało się za „obrońców honoru” Żołnierzy Wyklętych, co szalenie utrudnia spokojną merytoryczną debatę na temat powojennego podziemia. (…) Mamy do czynienia z ludźmi o mentalności sekciarskiej, których „religia” sprowadza się do czterech podstawowych dogmatów: 1. Stosujemy inne kryteria wobec Polaków, a inne wobec cudzoziemców. 2. Wszyscy polscy przywódcy polityczni i wojskowi byli nieomylni. 3. Polak w historii odgrywał zawsze tylko dwie role: bohatera lub ofiary.4. Jeśli masz inne zdanie, zniszczymy cię i wdepczemy w ziemię.
  • Słowo powstanie – pisane z najwyższym szacunkiem – narzucało się samo. Był to zryw zbrojny w imię niepodległości, wymierzony przeciw obcym najeźdźcom i rodzimym kolaborantom – jak powstanie listopadowe czy styczniowe. Liczebnością, skalą strat i bohaterstwa najbardziej przypominało to ostatnie. Jednak w zbiorowej pamięci nie zaistniało. A jeśli już – to jako okres walk władzy ludowej (!) z „bandami”. Mówię o powstaniu antysowieckim. Od tamtych – uznanych – powstań różniło się ono tym, że jego żołnierze zostali zabici niejako dwa razy: po raz pierwszy – dosłownie – przez wrogów, po raz drugi – symbolicznie – przez rodaków.
  • Tak samo jak nie możemy powiedzieć, że wszyscy „żołnierze wyklęci” przynosili chwałę, walcząc o niepodległą Polskę, nie możemy ich wrzucić do jednego worka jako leśne bandy, które mordowały chcących świętego spokoju ludzi. Natomiast sama logika kultu „wyklętych” moim zdaniem świadczy o próbie kształtowania niezdrowej, wykrzywionej mentalności i pamięci historycznej Polaków. Bazuje ona na kulcie wysiłku, który był z góry skazany na klęskę, co jest zresztą specyficznym elementem naszej symboliki i tożsamości. Poza tym jest to logika, która absolutnie nie uwzględniała uwarunkowań geopolitycznych, a jej reprezentanci jedyną nadzieję widzieli w wybuchu III wojny światowej, która byłaby przecież największą katastrofą dla społeczeństwa polskiego, jaką można sobie wyobrazić. Jest to przejaw rozszalałej polityki historycznej, która odrywa się od racjonalnego myślenia i walczy wyłącznie o symbole, ale z trudem definiuje nawet to, czego konkretnie, jakiej wartości ma to być symbol.
  • „Żołnierze wyklęci” poświęcili życie, abyśmy mogli żyć w pokoju, byśmy mogli jeść tę grochówkę.
    • Autor: Antoni Macierewicz
    • Opis: w pogadance dla dzieci.
    • Źródło: Teleranek, TVP, 5 marca 2017.