Przejdź do zawartości

Obóz przesiedleńczy w Zamościu

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Tablica upamiętniająca ofiary obozu przejściowego w Zamościu przy ul. S. Okrzei

Obóz przesiedleńczy w Zamościuniemiecki obóz koncentracyjny o charakterze przesiedleńczym, ekspozytura Centrali Przesiedleńczej w Łodzi utworzona przez Niemców podczas wysiedleń z Zamojszczyzny w celu selekcji oraz deportacji polskiej ludności cywilnej wysiedlanej z terenu Zamojszczyzny.

  • Kiedy wysiedlono mnie i siostry, miałam 4 lata. W obozie w Zamościu nas rozdzielono. To było dramatyczne. Jako 4-letnie dziecko nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ja już mamy nie zobaczę. Ale najstarsza siostra wiedziała o tym i czepiła się spódnicy. Niemiec mamę uderzył w lewą skroń tak strasznie, że jeszcze na zdjęciu w Oświęcimiu ma tę zabliźnioną ranę.
  • Mnie tam rozebrali. W oczy mi zajrzał lekarz. Ręce mi kazał podnieść... Oczy niebieskie miałem. Zawiesili mi na szyi tabliczkę. Nadawałem się do Rzeszy, do Reichu, do zniemczenia.
  • Przez trzy tygodnie pracowałem w tym obozie (w Zamościu) jako furman. Codziennie wywoziłem wraz z innymi około 30 trupów dzieci, które były chowane na cmentarzu bez trumien. Gdy była zaś ciemna noc, bez względu na pogodę, wywoziliśmy dzieci same bez rodziców i bez starszych osób do pociągu, który stał koło rampy buraczanej. Gdzie później Niemcy te pociągi z samymi dziećmi wywozili, tego nie wiem.
  • Rodziny nie mogły po rozdzieleniu się widywać, ponieważ baraki były oddzielone drutem kolczastym. W najgorszych barakach, tzw. końskich, byli umieszczeni starcy, dzieci oraz ludzie niepełnosprawni. Gdy, któraś z matek podeszła do drutów i zobaczył ją strażnik obozowy, szczuł ją najpierw psem, a potem kopał do utraty przytomności.
  • Rozbieraliśmy się do pasa i pojedynczo podchodziliśmy do nich. Oni stali za stolikami. Kładliśmy ręce na stolik, a wtedy patrzyli nam w oczy, za uszy i na ręce. Rodzicom dawali kartki i szliśmy do następnego baraku. Zaczęli oddzielać dzieci od rodziców i wtedy zaczęło się piekło na ziemi. Dzieci trzymają matki za ręce, za spódnice, wracają, matki płaczą. A Niemcy rozwścieczeni krzyczą: „Odprowadzić, bo jak ci dam 25 nahajów, to cię zaraz szlag trafi”. Dzieci i tak wracały, a oni je popychali, odrzucali.
  • To było straszne! Zostaliśmy przewiezieni do Zamościa. Dopiero tam odnaleźliśmy się wszyscy. Warunki bytowe w tym obozie były straszne: jedno-piętrowe prycze z desek, wszędzie dużo dzieci, nawet na środku placu w błocie, w szmatach leżały dzieci. Niewiele pamiętam, może tylko płacz, smutek i głód.
  • W tym czasie widziałem naocznie, jak Niemcy odłączali dzieci od matek. To oddzielanie matek od ich pociech najbardziej mną wstrząsnęło. Najgorsze tortury, jakie zniosłem, były niczym w porównaniu z tym widokiem. Niemcy zabierali dzieci, a w razie jakiegoś oporu, nawet bardzo nikłego, bili nahajami do krwi – i matki i dzieci. Wtedy w obozie rozlegał się pisk i płacz nieszczęśliwych. Nieraz matki zwracały się do Niemców z prośbą o żywność dla zgłodniałych i zmarzniętych dzieci. Jedyne, co mogły otrzymać, to uderzenie laską lub bykowcem. Widziałem, jak Niemcy zabijali małe dzieci (...) Warunki higieniczne były straszne. Wszy, brud, pchły, pluskwy wprost żywcem pożerały ludzi.
    • Autor: Leonard Szpuga, wysiedlony rolnik z Topólczy
    • Źródło: Roman Hrabar, Czas niewoli czas śmierci, Interpress, Warszawa 1979, str.47
  • Więźniowie obozu przejściowego w Zamościu, którzy przeżyli wojnę, wskazują na szczególne okrucieństwo zastępcy komendanta obozu SS-Unterscharführera Artura Schütza, nazywanego przez dzieci „Ne”. Ten były bokser zawodowy osobiście zabił wielu więźniów, zarówno dorosłych, jak i dzieci. Podobne doświadczenia wywarły trwały wpływ na ich psychikę, traumatyczne przeżycia często pozostawiły nieodwracalne zmiany w ich osobowości. Strach i przerażenie potęgowane były widokiem zrozpaczonych oraz bezradnych rodziców.
  • Wstrząsające są relacje ówczesnych ośmio-, 10-latków, które siłą odrywane od rodziców nierzadko były świadkami ich śmierci, a same pozbawione opieki i troski, narażone na okrucieństwa ze strony strażników, doznawały ogromnego wstrząsu psychicznego.

Zobacz też: