Wojciech Smarzowski: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
drobne merytoryczne
drobne merytoryczne
Linia 46: Linia 46:
** Źródło: [https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/tylko-nie-mow-nikomu-sekielskiego-wojciech-smarzowski-komentuje/5twq046 Dominik Jedliński ''Wojciech Smarzowski: "Tylko nie mów nikomu" to wielki film. Mam nadzieję, że będzie naszym kandydatem do Oscara''], onet.pl, 13 maja 2019.
** Źródło: [https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/tylko-nie-mow-nikomu-sekielskiego-wojciech-smarzowski-komentuje/5twq046 Dominik Jedliński ''Wojciech Smarzowski: "Tylko nie mów nikomu" to wielki film. Mam nadzieję, że będzie naszym kandydatem do Oscara''], onet.pl, 13 maja 2019.
** Zobacz też: [[Marek Jędraszewski]]
** Zobacz też: [[Marek Jędraszewski]]

* W przypadku mojego filmu to jest fikcja, co prawda zbudowana na bazie prawdziwych wydarzeń, ale jednak fikcja. Tymczasem tutaj mamy konkretne wizerunki duchownych, widzimy konkretnych biskupów. To nie jest wymyślone, dlatego ma zupełnie inną siłę rażenia. Bardzo się z tego powodu cieszę.
** Opis: porównanie filmu ''[[Kler]]'' i filmu [[Tomasz Sekielski|Tomasza Sekielskiego]] pt. ''[[Tylko nie mów nikomu]]
** Źródło: [https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/tylko-nie-mow-nikomu-sekielskiego-wojciech-smarzowski-komentuje/5twq046 Dominik Jedliński ''Wojciech Smarzowski: "Tylko nie mów nikomu" to wielki film. Mam nadzieję, że będzie naszym kandydatem do Oscara''], onet.pl, 13 maja 2019.


* W tym filmie nie chodzi o zemstę. Chodzi o pamięć.
* W tym filmie nie chodzi o zemstę. Chodzi o pamięć.

Wersja z 22:04, 13 maj 2019

Wojciech Smarzowski

Wojciech Smarzowski (ur. 1963) – polski reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta.

  • Bardzo szybko prysł mit szkoły filmowej. Pewnie także dlatego, że wybrałem Wydział Operatorski, ale szybko zorientowałem się, że robienie zdjęć mnie nie interesuje. A może było odwrotnie, tak mało rozwijał mnie mój wydział, że postanowiłem być reżyserem. Albo robiłem tak kiepskie zdjęcia, że musiałem zmienić zawód… Już nie pamiętam.
    • Źródło: wywiad Zdzisława Pietrasika, „Polityka”, 3/2005
  • Czy praca przy serialach pomaga, czy przeszkadza, czy mielonka, która robiłem przez lata, jakoś ciąży – nie wiem. Praca przy serialu to jest ciężka harówa; realizuje się bardzo dużo scen dziennie, więc nie ma mowy o jakości. Oczywiście, jak się ma dobrych aktorów i wie, o co chodzi w danej scenie, to można zrobić czasem coś sensownego. Ja w ten sposób zarabiałem pieniądze, ale – zawsze to podkreślam – robiłem te seriale najlepiej, jak potrafiłem.
  • Generalnie mam swoje lata. Nie wiem, ile przede mną jest lipców i szkoda mi mojego czasu na opowieści błahe. Nie znaczy to, że potępiam komedie romantyczne, filmy gatunkowe czy sensacyjne. Natomiast, jeśli chodzi o moją pracę, to rzeczywiście dotykam jakiś momentów zamiecionych pod dywan.
  • [Gatunek filmowy] jest kompletnie nieważny. Gatunek jest potrzebny tym, którzy filmami handlują; to jest kwestia tego, na jakiej półce ustawi się DVD. Ja nigdy sobie nie zadaję pytania o gatunek, na przykład o to, czy Wesele jest komedią, czy nie. O tym, do jakiego gatunku należą moje filmy, na ogół dowiaduję się z recenzji.
  • Ja jestem z takiego pokolenia, które szło do szkoły, czy studiowało, po to, żeby nie pójść do wojska. Więc ja byłem na filmoznawstwie… rok i zostałem wyrzucony. Chociaż to też nie do końca w ten sposób, bo w tym czasie dostałem się do szkoły filmowej na wydział operatorski.
  • Mam trochę dość filmów historycznych, w Polsce nie ma pieniędzy, żeby je robić. Przy pracy nad Różą ciągle borykaliśmy się z problemami finansowymi, musieliśmy ścinać sceny w scenariuszu, żeby pozamykać wątki. Nie skarżę się, ale nie wiem, czy będę chciał się jeszcze angażować w kolejny film historyczny. Chociaż chodzi mi po głowie film o UPA; wywodzę się z tego regionu, gdzie UPA działała i znowu – na tle historii chciałbym zrobić film o miłości.
  • Ostatni film polski, który naprawdę mi się podobał, to Konopielka Witolda Leszczyńskiego z wczesnych lat 80. Potem według mnie nic ciekawego w polskim kinie się nie działo.
  • Wyszedłem od kina offowego, tzn. straciłem wiarę w to, że zrobię film za jakieś normalne pieniądze. Pomyślałem sobie, że będę kręcił małą cyfrową kamerą – Mini DV, bo miałem głód pracy i potrzebę, żeby się wypowiadać. Zastanawiałem się co można zrobić najtaniej. Doszedłem do wniosku, że najtaniej można nakręcić video-wesele. A jeżeli video-wesele, to zacząłem pisać scenariusz i tu szybko pojawił się Wyspiański. Potem znalazł się producent. Skończyło się na poważnym kinie. Kamera pędzi nad miastem, 140 tysięcy osób w kadrze. I poszło dalej.

O Wojciechu Smarzowskim

  • Czytałem jego wcześniejsze scenariusze i widzę (…) zmiany. To wszystko jest coraz bardziej doskonałe.
  • Dla mnie z kolei reżyserem, który potrafi przyciągnąć publiczność, robiąc jednocześnie rzecz na poziomie i dla szerokiego odbiorcy, jest Wojtek Smarzowski.

Zobacz też