Ojzer Warszawski

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Ojzer Warszawski

Ojzer Warszawski (1898–1944) – żydowski prozaik, malarz i krytyk sztuki, piszący w języku jidysz, czołowy przedstawiciel naturalizmu w literaturze jidysz.

Szmuglerzy[edytuj]

(tłum. Monika Adamczyk-Garbowska i Magdalena Ruta, Stowarzyszenie „Nad Bzurą” – Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Sochaczew – Lublin 2018, ISBN 978-83-927106-5-3)

  • Był pochmurny dzień. Wieczorem zaczął padać drobny, kłujący deszcz i padał tak uporczywie, że przenikał nie tylko ubranie i skórę, ale nawet duszę. Szmuglerzy, dobrze opatuleni chustami i szalami, siedzą milcząc, skurczeni, na poły obecni, ale jakby nieobecni, patrząc jeden na drugiego, lecz nie dostrzegając się wzajemnie… I nikt nie wie, czego chce, czego potrzebuje, czego mu brak… Zdaje się im, że przesuwające się dokoła cienie to dusze umarłych, które błądzą po tym świecie…
  • Już przy pierwszych słowach pieśni serca kobiet i mężczyzn zaczęły pękać, jakby nagle ktoś siekierą rozbijał pokrywające je czarne, grube skorupy. Z oczu wszystkich popłynęły łzy. Przez cały czas łzy te skrywały się gdzieś głęboko, nawet nie wiedziano o ich istnieniu, ale przybycie wędrowca oraz dźwięki jego pieśni poruszyły każdego.
    • Źródło: s. 270.
    • Zobacz też: łzy
  • Niemiec to z natury stworzenie spokojne, ale jak się go wytrąci z równowagi, można się już tylko powiesić.
    • Źródło: s. 269.
    • Zobacz też: Niemcy
  • Szmugiel opanował miasteczko jak ogień, który przenika wszystko dokoła, pełznie, cmoka i wylizuje wszystkie ukryte miejsca, wszystkie najmniejsze zakamarki.
    • Źródło: s. 159.
  • Wiatry buszowały jak dzikie bestie… Padały takie deszcze, że ani głowy wychylić z domu. Wiatr i deszcz na zmianę, jeden przestał, to zaraz drugi zaczynał, jak na weselu: jedna para nie skończy jeszcze ostatniego kroku, a już tańczy nowa. (…) Tak szumi i gwiżdże, że nie ma żadnej różnicy, gdzie się człowiek znajduje – czy pod plandeką, czy na niej, bo wszędzie tak samo przemokniesz do cna i całe ubranie nabrzmiałe – do wyrzucenia…
    Jeśli jest jeszcze na świecie człowiek, na którym to wszystko nie robi wrażenia, to właśnie Fajfke.
    – Teraz – powiada – możemy się wszyscy powiesić na strychu, żeby wyschnąć. Ale najpierw trzeba pójść do praczki, żeby nas dobrze wyżęła, bo jak nie, to będziemy wisieć ruski rok…
    • Źródło: s. 236.
  • (…) wywiązała się rozmowa o ludziach, kamratach, którzy są hen gdzieś daleko za morzem i za którymi się tęskni. (…)
    Długo trwała ta rozmowa pełna tęsknoty, której wyrazem było walenie w stół pięściami oraz rozpalony wzrok. I chciało się wstać od stołu i krzyknąć na cały głos: „Słuchajcie, żeby was wszystkich diabli wzięli!”. Tak dojmujący był ból duszy… Przekrzykiwali się, jakby się o coś burzliwie spierali, jakby się kłócili, jakby za chwilę mieli się chwycić za łby. Twarze wszystkich były czerwone jak ogień, a oczy gorzały. Tęsknota sprawiała tak przeszywający ból, jakby grube dyszle furmanek rozdzierały im wnętrzności, czego oni, krztusząc się i dusząc, nie mogli po prostu znieść…
    • Źródło: s. 137–138.
    • Zobacz też: tęsknota
  • Znawcy ważyli i mierzyli, aż doszli do takiego oto wniosku: Jako że na świecie jest więcej zła niż dobra, właśnie teraz przyszedł czas, kiedy, nie daj Boże, zacznie się źle dziać.
    Tak to miasteczko samo sobie wyliczyło.

O Ojzerze Warszawskim[edytuj]

  • Dla mnie jednak Sochaczew jest przed wszystkim kolebką Ojzera Warszawskiego (…). Jego pierwsza powieść wywołała sensację. Było to w roku 1920. Autor opowiada w niej o oszustach i prostytutkach w Warszawie podczas pierwszej wojny światowej. Zdaje pan sobie sprawę: napisać książkę w jidysz na ten temat – to musiało wywołać skandal. Czytał ją pan? Została przetłumaczona na francuski, Szmuglares, po polsku Szmuglerzy. Pewnie pan myślał, że u nas nie było złodziei ani dziwek, że żydowskie dzielnice były zamieszkane przez bogobojnych mężczyzn i cnotliwe niewiasty? Nic podobnego.