Jacek Szafranowicz

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Jacek Szafranowicz (2005)

Jacek Szafranowicz (ur. 1983) ― polski poeta i prozaik, także publicysta oraz tłumacz.

W publicystyce[edytuj]

  • Czemu dziś ja, facet po trzydziestce, wolę słuchać, dajmy na to, Forest Swords niż Nine Inch Nails? Bo jako dorosły chłop nienawidzę nostalgii, a Trent Reznor woli grać w kółko to samo. Nie ma on już w sobie ani grama desperacji, która pchała go wcześniej, żeby nagrywać wściekłą muzykę.
  • Lęk przed spojrzeniem na siebie trzeźwym okiem to bolączka wielu gwiazd rocka, i co w tym tekście rusza najmocniej, to fakt, że, podobnie jak w muzyce, Mötley Crüe również tu idą na całość, rozumieją bowiem istotę autobiografii, wiedzą, co tchnie ducha w historię, da jej prawdziwego kopa. Mają odwagę odsłonić się jako zwykłe, pogubione i nieporadne jednostki; opowiedzieć o bolesnym procesie budowania wewnętrznej integralności, konfrontacjach z tytułowym brudem, który regularnie zamiatali pod dywan sławy i dekadenckich wojaży.

Człowiek za murem[edytuj]

Pełny tekst
  • Odzywam się w pewnym momencie, kiedy on tak chodzi i chodzi po salonie, że mogę być dziś nieco spowolniony, bo obudziłem się zmęczony i nawet długi chłodny prysznic niewiele na to pomógł. „Weź nic nie mów o byciu zmęczonym – komentuje. – Albo krzyż, albo wzrok, albo coś innego, ale zawsze coś. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się wyspałem. To musiało być bardzo dawno temu”. Nietrudno dać wiarę jego słowom. Gunia jest bowiem na co dzień człowiekiem bardzo zajętym. Niebezpiecznie wręcz zajętym. A może to go właśnie zabezpiecza.
  • Dzieciństwo jest jeszcze bardziej przereklamowane niż dorosłość, bowiem dotkliwych ciosów nie sposób przeżyć świadomie.
  • Za naiwne myślenie, że w dzisiejszym świecie można jeszcze spotkać dżentelmenów, trzeba nieraz słono zapłacić.
  • Mówię mu w pewnym momencie, bez owijania w bawełnę, że gdybym pisał taką prozę, jaką on pisze, prędko chodziłbym po ścianach, a on wtedy bez wahania odpowiada, że gdyby nie pisał właśnie takiej prozy, jaką pisze, sam prędko chodziłby po ścianach.
  • Dochodzimy do przytomnego wniosku, że inflacja dobrze podziała na jakość literatury polskiej. „To pójdzie efektem domina, zobaczysz – mówię. – Zostaną głównie te wydawnictwa, które prowadzą ludzie z wyobraźnią. Będzie mniej wydawanych książek i będzie większa konkurencyjność. Nie będzie tego całego kolesiostwa, bo na takie gesty zwyczajnie nie będzie forsy. Czyli wszystko dla dobra literatury polskiej”.

W prozie[edytuj]

Sny z kwarantanny[edytuj]

Pełny tekst
  • Ci, którzy lubią opowiadać swoje sny, zwyczajnie tęsknią za ciekawą rzeczywistością.
    • Zobacz też: sen
  • Śniło mi się, że przebrałem się za kota, a kot przebrał się za mnie i pytał: gdzie trzymasz kawę?
  • Śniło mi się, że piłem u siebie w mieszkaniu alkohol z Antonim Pawlakiem. I nie byłoby w tym niczego szczególnego, gdyby nie to, że z każdym kolejnym łykiem whisky coraz bardziej siwiały mu włosy. Trochę mnie to zaczęło martwić, więc zapytałem: Antek, co się dzieje?, a on odpowiedział: Zaraz będę publicznie czytać wiersze, na co ja odparłem: Przecież od tego się nie umiera, a on wówczas powiedział: Niby nie, ale przede mną będzie czytać Czesław Miłosz, a on z Ameryki, to zgarnie wszystkie dziewczyny.
  • Życie dopadnie cię wszędzie – nawet we śnie. Śnił mi się Lovecraft. Powiedział: Została mi jedna kartka papieru. I teraz mam do wyboru: albo napisać list samobójczy, albo zachować ją na wypadek, kiedy będę potrzebował się wysrać. I kto mi teraz powie, że życie nie jest podłe?

W recenzjach filmowych[edytuj]

  • Wiele lat temu złożyłem sobie przysięgę, że już nigdy w tym życiu nie obejrzę filmu z Nicolasem Cage’em. Zakładam, że wielu z nas złożyło sobie wiele lat temu taką przysięgę. Ale Nicolas Cage jest tutaj idealnie obsadzony: ta jego blada, znękana i pozbawiona witamin gęba to doskonały plakat nastroju tego miasta: zmęczonego, a zarazem kipiącego od gniewu i szaleństwa.
  • Oglądałem Złego porucznika a zarazem dorastałem do niego ― co niegdyś było równie szokującym, co fascynującym zjazdem tunelem rozpusty do wrzącego basenu dekadencji, dziś jest całkiem niegłupim filmem psychologicznym. Krótko mówiąc: trzeba najpierw własne piekło przeżyć, żeby właściwie odczytać Złego porucznika.
  • Kto siedział na łóżku patrząc, jak ktoś drugi umiera w ohydnej powolności, ten widział o wiele więcej niż w Miłości – i widział o wiele prawdziwiej.
  • Ilekroć tu przyjdę, zaczepia mnie typ, który wyłapał fuchę w gazecie festiwalowej; nalany na pysku, z brzuchem jak bęben, cuchnie nieprzetrawionym procentem. Dziwię się, że ktoś nadal nie wezwał odpowiednich ludzi, żeby zabrali go w jakieś bardziej adekwatne miejsce, dajmy na to, na izbę wytrzeźwień. Wczoraj gibał się na lewo i prawo, ogłaszając mi, że jest poetą; usiłował dowiedzieć się, dlaczego nie było mnie na festiwalu literackim w Gnieźnie, skoro zapowiadali, że będę na festiwalu literackim w Gnieźnie. Nie łapał, że nie miałem ochoty udzielić mu informacji, dlaczego nie było mnie na festiwalu literackim w Gnieźnie. I dziś też go widzę, jak tam się kręci, chcąc sprawiać wrażenie dziennikarza, i stopniowo nabieram obawy, że on dziś znów będzie próbował dowiedzieć się ode mnie, dlaczego nie było mnie na festiwalu literackim w Gnieźnie.
  • The Innocents to mój ulubiony horror. Ilekroć o nim wspominam przy okazji rozmów z ludźmi, którzy deklarują, że kochają horrory, najczęściej okazuje się, że mój ulubiony horror nie był widziany przez tych, którzy kochają horrory. Z pewnością jest to temat do refleksji.
  • Z czego biorą się najczęściej najpaskudniejsze konflikty między ludźmi? Z arogancji. Z tego, że ktoś jest przekonany, że zna kogoś drugiego na wylot.
  • Piekło to często dwóch ludzi, z których żaden od pewnego momentu nie potrafi powiedzieć: Dosyć tego.
  • Miewam mocno niepopularne opinie. Na przykład taką że choć James Cameron i Arnold Schwarzenegger zasłużenie pamiętani będą po kres rodzaju ludzkiego za Terminatora, tak jednak Prawdziwym kłamstwom należy się złoty medal dla tego fantastycznego gwiazdorsko-reżyserskiego duetu.
  • Corbet zdaje się nie widzieć, że jak opowiada się historię o gwieździe pop formatu Lady Gagi, to przede wszystkim trzeba mieć naprawdę dobre kawałki, inaczej nikt nie da wiary w jej sukces.
  • Nie jest łatwo robić film, który będzie trzymać się kupy, mając na pierwszym planie antybohatera.
  • Schroeder obrał drogę bezpieczną, zamykając film epicką barową sceną pełną pijackiego rechotu, przez co Ćma barowa wybrzmiewa jak dobroduszna quasi-komedia. Hamer również kończy opowieść w barze, ale tu nikt się nie śmieje, nie chleje whisky, ani nie wydziera. Chinaski jest sam. Na rurze, w aurze jak z marzenia sennego, tańczy piękna panna a on, patrząc na nią i popijając piwo, dzieli się z offu słodko-gorzką refleksją o tym, że jeśli warto się za coś w życiu naprawdę zabrać, to jedynie wtedy, kiedy jest się gotowym regularnie płacić cenę za bezkompromisowość, jaka ściśle się z tym wiąże. Może i brzmi to efekciarsko, ale – tak między bogiem a prawdą – głupot nie sadzi.

W recenzjach muzycznych[edytuj]

  • My [ludzie] faktycznie mamy niebywały talent do rujnowania wszystkiego, co natura powoła do życia.
  • Easier Than Lying, nawet jeśli bezczelnie kradnie z wczesnego Bauhaus, jest tegorocznie najfajniejszym rockowo-popowym ciosem. Wysłuchałem go do dnia dzisiejszego najprawdopodobniej z dwieście razy; o czymś to musi świadczyć.
  • Cóż za ironia, że młoda dziewczyna chce tu rozdawać karty i mieć władzę nad całością projektu, a wybrała do gry starszych panów, którzy ustawiają ją na swojej szachownicy jak pionka, z którym robią, co im się podoba. I ona się pokornie zgadza, i właśnie dlatego ta rozgrywka wypada przeważnie tak nijako.
  • Ta płyta jest udręczona i mocno nieprzyjemna. Brzmi jakby nosiła w sobie jakiś horror, ale horror pełen piękna, trochę jak współczesny soundtrack do filmu Dario Argento, który reżyser mógłby zrobić, gdyby miał jeszcze siłę i wyobraźnię. Mnie bardzo ruszają takie silne kontrasty; ta krańcowość na linii rytmu, brzmienia, liryki i wokalu tworzy melanż tak wyrazisty, że nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz chciałem być tak dręczony przez noise rock.