(Nie)boszczyk mąż

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

(Nie)boszczyk mążpowieść Joanny Chmielewskiej. Cytaty za wyd. Kobra, Warszawa 2000.

Wypowiedzi postaci[edytuj]

Justyna[edytuj]

  • Dawno temu dla wuja najważniejsze były pieniądze Tak mi się mota gdzieś tam. Potem chyba pieniądze zaczął mieć i na czoło wyszła satysfakcja moralna, czy jak to nazwać… Teraz, wydaje mi się, pieniędzy ma tyle, że na satysfakcję moralną może sobie pozwalać.
  • Na bankiet amerykański można przyjść w worze po kartoflach, w firance z okna, w kostiumie kąpielowym i w kawałku starego chodniczka.
    • Źródło: s. 392
    • Zobacz też: odzież
  • Właściwie uważamy [studenci prawa], że powinno się wrócić do kodeksu Hammurabiego i do Biblii, a potem jeszcze zastosować te stare skandynawskie metody, co to złodziejom ucinało się prawą rękę…
  • Wszyscy z komórkami bardzo szybko zaczynają się czuć jak ścigane zwierzę, każdy ich wszędzie dopadnie, więc wyłączają draństwo przy każdej okazji albo udają, że nie mają zasięgu. Tracą prywatność, tak twierdzą. Właściwie człowiek posługuje się tym tylko wtedy, kiedy naprawdę musi, a ja chcę dlatego, że inaczej marnuję czas. Zaczyna się sesja, informacja, że egzaminator ma okienko i można by wskoczyć, jest dla mnie bezcenna.

Krystyna[edytuj]

  • A nie ma na świecie takiego chłopa, żeby się nie dał skołować.
  • Kobiety chudną od nóg. Najlepiej w trudnym terenie, po lesie o nierównym podłożu, szczególnie że można zabłądzić i wtedy już parę kilo masz jak w banku.
  • Na moje oko od zeszłego roku przybyło ci z pięć kilo. Mózg ci się również otłuścił?
    • Opis: do Malwiny.
    • Źródło: s. 119

Inne postacie[edytuj]

  • A dlaczego on nie może mieć tłumacza, tylko tłumaczkę? Snuje się za nim jak smród za wojskiem i to znaczy ja nie wiem, co się za wojskiem snuje, nigdy nie wąchałam, ale podobno się snuje, wszyscy mówią.
    • Postać: Malwina
    • Źródło: s. 280
    • Zobacz też: tłumacz
  • Gdyby w domu brakowało soli, twoje łzy okazałyby się może przydatne (…).
    • Postać: Karol
    • Źródło: s. 245
    • Zobacz też: łza, sól
  • Najmądrzejszemu [mężczyźnie] te babskie rzeczy nawet nie zaświtają.
  • W świetle prawa cały dorobek jest wspólny, bez względu na to, czy ona pracowała zawodowo, czy nie. Wychodzi się z założenia, że ułatwiała ci pracę, zajmując się całą drugą stroną życia i wychowując dzieci. Żaden mąż nie zrobi majątku bez pomocy żony.
    • Postać: Krzysztof Burkacz
    • Źródło: s. 20
    • Zobacz też: prawo

Dialogi postaci[edytuj]

  • – Chciewa…? Czy chciwa? Forma niedokonana od chcieć..(…)
    – Ciekawe…
    – Zaraz, czy to jest forma niedokonana? Bo przecież nie tryb… Robił, robił i nie zrobił…
    – To raczej przejaw działalności naszego rządu – skorygował Karol uprzejmie.
  • – Ciocia tego nie słyszy, płacze (…) w łazience.
    – Byłoby wskazane, gdyby płakała w kuchni. Duża oszczędność soli.
    • Źródło: s. 416
  • – Czy to z tego jesteś taki zadowolony, że ja o mało na serce nie umarłam? – zapytała nagle z przekąsem.
    – Nic straconego, próbuj dalej, może w końcu ci się uda – odparł Karol natychmiast lodowatym głosem. – Ja zaś będę jeszcze bardziej zadowolony z daleka od ciebie.
    • Źródło: s. 198
  • – Jeśli tylko mi udowodnisz, że istotnie ten przyrząd [komórka] jest ci niezbędny, dostaniesz go natychmiast. Do czego ma ci to służyć?
    – A do czego Justynce?
    – Skoro Justynka zamierza sama płacić, może nim nawet wbijać gwoździe…
    • Opis: rozmowa Karola i Malwiny.
    • Źródło: s. 328
  • – Może i rzeczywiście przesadziłam, ale miałam jakieś okropne przeczucia i na sam twój widok… Wchodzisz żywy i zdrowy…
    – A miałaś nadzieję, że wniosą moje zwłoki. Przykro mi bardzo, że cię rozczarowałem.
    – Karol…! Jak możesz…!
    – Myślę logicznie.
    • Źródło: s. 250
  • – Myślałam…
    – Nie, nie, droga żono, myśleć nie potrzebujesz. Może jestem wymagający, ale nie do tego stopnia.
    • Opis: rozmowa Malwiny i Karola.
    • Źródło: s. 303
    • Zobacz też: myślenie
  • – Na co chorzy? – warknął Karol.
    – Nikt nie chciał powiedzieć. Dopiero Teodor…
    – Dostanie premię. No?
    – Silne zaburzenia żołądkowe – określiła elegancko Beatka.
    – Jakie, do diabła, zaburzenia?!
    – No, takie… Przeczyszczające…
    • Źródło: s. 239, 240
    • Zobacz też: choroba
  • – Szuka teraz płatnego mordercy.
    – Łatwo znajdzie.
    – Nie bardzo łatwo, bo widać, że głupia.
    • Źródło: s. 271
  • – Wychodzisz? – spytała [Malwina] z nieco zbyt demonstracyjnym zdziwieniem.
    – Nie, rąbię drzewo – odparł uprzejmie Karol.
    • Źródło: s. 127
  • – Żona kazała śledzić męża, który (…) miał liczne podrywki, nikt nic nie mówił, ale wszyscy myśleli, że w celach rozwodowych. Tymczasem nic podobnego, wyszło na jaw, że jej chodziło nie o męża, a o przyjaciółki. Chciała sprawdzić, z którymi ją zdradza, i ruszyła do akcji odwetowej.
    – Zaczęła jego zdradzać z ich mężami? (…)
    – Gdyby poszła taką prostą drogą, nie byłoby uciechy. Wcale go nie zdradzała osobiście, a w każdym razie rzadko. Wynajdywała tym mężom obce panienki, bardzo atrakcyjne, ponapuszczała przyjaciółki wzajemnie na siebie, zrobiła melanż gigantyczny i zemściła się koncertowo. (…) wcale nie zamierzała się rozwodzić, do dziś dnia z nim żyje w wielkiej zgodzie (…). Całą swoją działalność określiła mianem terapii psychicznej.
    • Opis: rozmowa Konrada i Joli.
    • Źródło: s. 227, 228

Inne[edytuj]

  • Bąknąwszy grzecznie: „Dobry wieczór”, usiadła przy stole i wzięła udział w ogólnym milczeniu (…).
  • Brydże Helenka bardzo lubiła, bo roboty przy tym było niewiele, a zawsze wszyscy tak się śmiesznie kłócili. Na okrzyk: „I po cholerę wyszłaś spod króla?!”, Helenka nieodmiennie chichotała za drzwiami, świetnie się bawiąc. Rzeczywiście, po co ona spod tego króla wyszła, może by jaki tytuł książęcy dostała, albo chociaż naszyjnik z diamentów, wszak metresy królewskie niezłe zyski z tych swoich królów ciągnęły. Czego wyszła, źle jej było? Albo: „siedział na gołej damie”, toż to wprost piękne! Wcale nie chciała wracać do domu, brydżowych kłótni mogła słuchać do rana.
    • Źródło: s. 32, 33
    • Zobacz też: brydż
  • (…) do gabinetu Karola wślizgnął się przez uchylone drzwi Pucuś. Jak każdy kot, był indywidualnością i miał swoje prywatne upodobania. Lubił papier.
    Pucuś, rzecz jasna, napisu na kartce nie czytał, ale obwąchał ją (…). Po czym spróbował wziąć w zęby, co na gładkim, śliskim blacie okazało się niemożliwe. Pomógł sobie łapką i przesuwał papier tak długo, aż (…) kartka spłynęła na podłogę.
    (…) zeskoczył za nią i pomiętosił ją pazurami, wdeptując w dywan, dzięki czemu przestała być taka obrzydliwie gładka i pozwoliła się chwycić zębami. Promieniując zadowoleniem, kot wymaszerował z gabinetu z pomiętym nieco kawałkiem papieru w pyszczku i poszedł do siebie, to znaczy na dużą (…) poduchę (…). Tam oddał się szczytowej przyjemności, polegającej na ponownym deptaniu i delikatnym naddzieraniu, to ząbkami, to pazurkiem. Cichutkie trzaski i szelesty wprawiały go w stan upojenia.
    • Źródło: s. 137
  • Gdyby chodziło o reklamę przepisów kulinarnych, Malwina nadawałaby się pierwszorzędnie, jaśniała sadłem.
    • Źródło: s. 390
  • I oczywiście, wyjeżdżając, złośliwie nie zostawiał pieniędzy. I nawet tej prostej, elementarnej pociechy, żeby sobie coś kupić, Malwina nie mogła zaznać. Dwunastnica zwijała się jej w ósemki.
    • Źródło: s. 19
  • Jaguary kradną, zanim człowiek zdąży zapamiętać własny numer rejestracyjny (…).
    • Źródło: s. 170
  • Jakim sposobem kot mógłby komuś pomieszać pozapisywane numery telefoniczne, Konrad nie umiał sobie wyobrazić (…).
    • Źródło: s. 192
    • Zobacz też: kot
  • Jeśli ktoś nie jest, na przykład, nieudacznik, to co on jest? Udacznik. Czyż nie?
    Jeśli nie jest niemrawiec, to chyba mrawiec…?
    A jeśli nie jest bezduszny, znaczy: duszny.
  • Jola zawahała się w ocenie, co tu dla niego ważniejsze, dziewczyna czy forsa. Byłaby skłonna opowiedzieć się przy dziewczynie, gdyby nie fakt, że dla jej brata podrywanie dziewczyn w dowolny sposób nie stanowiło najmniejszego problemu. Ale może ta akurat nie lubi goryli…
    • Źródło: s. 184
  • Justynka powęszyła już od progu, zapachniało jej obiadem, głód nabrał charakteru radosnego oczekiwania.
  • (…) Karol wolał sobie pomilczeć. Żył myślą, nie gębą, jeśli zaś już swoją myślą miał chęć się podzielić, to z kimś, kto ją zrozumie. Komputerowe wyliczenie nachylenia drobnych płaszczyzn tak, że w pustym pomieszczeniu nie odzywało się echo, to było coś! Jeden raz w euforii zwierzył się żonie, na co usłyszał w odpowiedzi, iż ten mały Sławcio sąsiadów specjalnie wrzeszczy, przejeżdżając na rowerku koło ich bramy, do tego stopnia, że zagłusza rozmowę telefoniczną i człowiek we własnym domu nie może się porozumieć, więc może by z tym Sławciem coś zrobić, koniecznie…
    – Odrąbać mu łeb tasakiem – zaproponował wtedy Karol uprzejmie. – Sam kadłub wrzeszczeć nie zdoła.
  • Każde z nich miało własne klucze, żeby nie krępować się wzajemnie przy wychodzeniach i powrotach, czego od początku żądał Karol. Z pewnością sadystycznie, bo zapewniwszy rodzinie swobodę, zarazem domagał się od Malwiny czekania na niego. Żona ma być zawsze obecna, kiedy on, pan i władca, raczy się pojawić, a klucze powinny służyć chyba tylko wywoływaniu w niej konfliktu psychicznego.
    • Źródło: s. 37
  • (…) kłócić się należy po cichu, tak, żeby nikt nie słyszał (…).
  • Kobiety podobno najchętniej truły…
    Tęsknym wzrokiem obrzuciła cały zestaw przypraw na półce. Nie, niestety, nawet zużycie wszystkich naraz nic by nie dało, najwyżej niestrawność.
  • Konrad jej [Justynie] się spodobał od pierwszej chwili, ale samo podobanie to nie było wszystko. Spodobać się jej mógłby piękny koń, piękny obraz, piękny budynek… Nie poleci wszak do łóżka z koniem ani, tym bardziej, z obrazem czy budynkiem!
    • Źródło: s. 237
  • Konrad wyłgał się niejakiej Kasi, czatującej na niego pod domem, ale wyłgiwanie się Kasi miał już opanowane od co najmniej roku, Justynka zaś z nieco większym trudem pozbyła się latającego za nią Włodzia, niepożądanego wielbiciela od lat dwóch. Z lekkim rozgoryczeniem pomyślała przy tej okazji, że czego człowiek nie chce, to ma w nadmiarze, upragnione natomiast stawia zacięty opór.
    • Źródło: s. 283
  • Na wzmiankę o remuladzie Karol poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia. No, może nie sumienia, raczej żołądka.
  • (…) [Karol] nie lubił gości, twierdził, że żrą jak wołoduchy, drogo kosztują i marnują jego czas.
    • Źródło: s. 16
    • Zobacz też: gość
  • (…) [Karol] oszalał chyba, bezkrytyczne wielbienie żony było jego obowiązkiem biologicznym!
  • (…) papierosy kosztują i niszczą urodę.
  • (…) ponieważ nie cierpiała liczenia. Żadnego. Nawet bielizny do prania, nawet posiadanych szklanek i kieliszków, nie wspominając o pieniądzach albo, na przykład, kaloriach. Była zdania, że od samego liczenia nikomu niczego ani nie przybędzie, ani nie ubędzie, po cóż zatem zadawać sobie ten wstrętny trud.
  • Prowadziła te rachunki przez całe dwa dni, po czym uznała, że woli się zaraz powiesić. Nie kochały się wzajemnie, Malwina i arytmetyka.
  • Sąsiad Muminek wcale nie nazywał się Muminek, tylko zupełnie inaczej, Muminkiem ochrzcił go Karol już dawno temu i jego prawdziwe nazwisko poszło w zapomnienie do tego stopnia, że nawet listonosz zostawił kiedyś pod opieką Helenki paczkę dla państwa Muminków. Muminek rzeczywiście miał w sobie coś muminkowatego, aczkolwiek tylko zewnętrznie, bo charakterem raczej nie pasował. Wbrew aparycji był dziwkarzem, o czym wiedziała cała okolica, z wyjątkiem żony, Muminkowa ciągle miał głupie złudzenia.
    • Źródło: s. 168, 169
  • Skaczących przez okno stu dwudziestu kilogramów Karola Wolskiego nie umiałaby sobie wyobrazić żadna ludzka siła. Wyłazić z wysiłkiem i sapaniem, to jeszcze, ale przenigdy skoki, ponadto ileż czasu ta gimnastyka by trwała!
    • Źródło: s. 177
  • Spojrzenie Justynki powinno było zamienić go w zlodowaciały kamień, widocznie jednak nie chciało, bo nadal pozostał żywy.
    • Źródło: s. 268
  • (…) szczęknęły drzwi i do domu weszła Malwina. Jakaś dziwna. Z jednej strony promienna, z drugiej jakby przymięta, na ułamek sekundy Justynce błysnęło, że została może zgwałcona, co napawa ją zarazem satysfakcją i przygnębieniem (…).
    • Źródło: s. 439
  • Ujrzał stół zastawiony pełnym | wyborem zakąseczek, przypadkowo do czerwonego wina świetnie dostosowanych, świece, kieliszki i żonę z twarzą całkowicie odmienioną. Gdyby nie zwały tłuszczu, prawie można by ją określić mianem pięknej kobiety. Przelotnie zastanowił się, jaką też głupota wywinęła, którą teraz będzie musiał nadrabiać.
    • Źródło: s. 259
  • Ukradkiem [Justyna] spojrzała na ciotkę, która wyglądała, jakby z wysiłkiem liczyła do dziesięciu, nie mogąc przy tym rozstrzygnąć, czy po pięciu następuje sześć, czy też może cztery.
    • Źródło: s. 59
    • Zobacz też: cyfry
  • Wcale nie było pewne, czy myśli o rozwodzie Jola sama nie podsunęła mu dyplomatycznie, aczkolwiek do romansu Karol się nie rwał. Gdyby miał ratować morskich odmętów Jolę i karty kredytowe, gwarantowanie rzuciłby się ku kartom. Na szczęście pływać Jola umiała…
  • Wiadomo, że wszyscy cudzoziemcy za najlepszą polską potrawę uważają bigos (…).
    • Źródło: s. 300
    • Zobacz też: bigos
  • (…) właśnie obudził ją dźwięk niezrozumiały acz znajomy. Któż, na miły Bóg, mógł chrapać na sąsiednim łożu, jeśli Karol był nieżywy…?!
    Poruszyła się, usiadła, popatrzyła. Nie uwierzyła własnym oczom.
    Przy jej boku chrapał Karol. Żywy. W żadnym wypadku żadne zwłoki w ten sposób chrapać nie mogły!
    • Źródło: s. 194, 195
  • Wolski w czasie tego brydża zaprezentował zalety wysokiej klasy, Jola wiedziała doskonale, iż jest to gra, ujawniająca rozmaite ukryte cechy charakteru. Jeden Niemiec okazał się złośliwy, drugi dobroduszny, z jednego Duńczyka wyszła megalomania, z drugiego skąpstwo, z Anglika milcząca zaciętość, ze Szweda kłótliwość, Amerykanin zaś nie zdołał ukryć skłonności do hazardu. Wolski natomiast zdobył się na wielkoduszność, grzeczność, poczucie humoru, szacunek dla partnera, błyskotliwość, uległość i Bóg wie co jeszcze. Przy równoczesnej własnej, świetnej grze. Joli zdawało się, że zna swego szefa i te wszystkie zachwycające cechy są mu najdoskonalej obce, ale jeśli wylazły z niego przy brydżu…? Udawał…? Wręcz niemożliwe!
  • Wszyscy inni, okazujący jej [Justynie] względy, byli do kitu. Nie nadawali się do niczego, partnerstwo usiłowali zaczynać od łóżka, a Justynka życzyła sobie inaczej. Nie będzie przecież sypiać z całym miastem! Ani nawet nie z całą uczelnią! Chciała być doceniona i upragniona w pełni, chciała się podobać i być akceptowana nie tylko ze względu na opakowanie. Miała przecież, do licha, także jakąś zawartość!
    • Źródło: s. 236
  • Zważywszy, iż, wbrew pozorom, trudniej jest czasami nie myśleć niż myśleć, Justynka weszła w progi domu trochę przeciwna światu. Mogła wrócić nieco wcześniej, ale po drodze wstąpiła do paru sklepów właściwie butików, świadoma w pełni, iż na duszne rozterki kobietom najlepiej robią zakupy. Kiedyś podobno kapelusze. Najnieszczęśliwszą istotę płci żeńskiej od samobójstwa odwodziło nabycie nowego kapelusza, z kapeluszami nie będzie się wygłupiać, ale może jakiś inny drobiazg…?
    • Źródło: s. 242

Zobacz też[edytuj]