Tomasz Strzembosz
Wygląd
Tomasz Strzembosz (1930–2004) – polski historyk, harcmistrz, jeden z założycieli Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.
Refleksje o Polsce i Podziemiu 1939–1945
[edytuj](Wyd. Agencja Omnipress, Warszawa 1990)
- Ani dowódca AK gen. „Bór”, ani dowódca powstania gen. „Monter” nie poszli w chwili klęski na moralny kompromis. Podzielili los swoich podwładnych. Także delegat rządu i zarazem wicepremier Jankowski, trzej ministrowie: Adam Bień, Stanisław Jasiukowicz i Antoni Pajdak, dyrektorzy departamentów Delegatury Rządu i członkowie Rady Jedności Narodowej – podzielili los ludności cywilnej, nie domagając się dla siebie żadnych przywilejów. Zaraz po wydostaniu się z obozu przejściowego w Pruszkowie powrócili oni do pracy w podziemiu, podejmując zwłaszcza opiekę nad ewakuowanymi z miasta i rozrzuconymi na obszarze Generalnej Guberni warszawiakami.
- Źródło: s. 124–125
- Chęć postawienia zarówno Rosji jak aliantów zachodnich przed faktem dokonanym. Zmuszenie ich albo do udzielenia pomocy walczącej Warszawie, albo do pozostawienia jej samej, ale na oczach całego świata. Powstanie Warszawskie miało ujawnić postawy i zamiary stron, miało je niejako zdemaskować.
- Źródło: s. 116
- Decyzja teherańska zapadła wbrew wszelkim przedwojennym traktatom oraz wbrew Karcie Atlantyckiej z 14 sierpnia 1941 r., która deklarowała nieuznanie przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię żadnych nabytków terytorialnych uzyskanych przemocą. W ten sposób Polska, kraj, który pierwszy stawił czoło Niemcom Hitlera, stracić miała ponad połowę swych ziem, za co po zakończeniu wojny winna była otrzymać rekompensatę na zachodzie. Rekompensata ta nie była jednak do końca ustalona i wiele jeszcze mogło się zmienić: dzielono wszak skórę na żywym wciąż niedźwiedziu.
- Źródło: s. 110–111
- I jest historia inna. Historia tego, co się dzieje wewnątrz człowieka i wewnątrz całych społeczeństw. Historia życia wewnętrznego narodu, które decyduje o jego losie w nie mniejszym stopniu niż położenie geograficzne i sojusze. Ale są też i takie fakty, które coś znaczą, bo wyrastają z prawdziwych dążeń i trwałych podstaw, z najskrytszych marzeń ludzkich i powszechnych przekonań. Fakty takie coś znaczą, gdyż wyrażają to, co dzieje się głębiej. Takie fakty zapisują się w życiu narodu niby wykute ostrym rylcem. Trwają w sercach i w myślach. Domagają się swojej prawdy. Takim faktem jest Powstanie Warszawskie.
- Źródło: s. 108
- Kolejnym ważnym elementem decyzji o powstaniu była stale obecna świadomość, że jeśli dowództwo AK nie podejmie tu walki, to może ona – zwłaszcza w wypadku represji lub ewakuacji miasta, znajdującego się w strefie frontowej – wybuchnąć samoczynnie lub mogą ją podjąć ośrodki pozostające poza polskim państwem podziemnym. W każdym z tych wypadków AK musiałaby się zaangażować w bitwę podjętą nie z własnej inicjatywy, a wiec w gorszych warunkach, nie skoordynowaną i trudną do dowodzenia. Świadectwem istnienia takich możliwości była odezwa komendanta PAL gen. Skokowskiego z 29 lipca, mówiąca o ucieczce KG AK z Warszawy i wzywająca do walki. Świadczyły o tym również apele radiostacji radzieckich z 29 i 30 lipca.
- Źródło: s. 117
- Poczucie konieczności dokonania czegoś, co dawałoby szansę wpłynięcia na bieg wydarzeń w pożądanym kierunku. Oswobodzenie Warszawy siłami polskiego żołnierza oraz zainstalowanie w niej części rządu Rzeczypospolitej w postaci KRM dawało istotny atut. Rząd polski na emigracji, z konieczności uczepiony brytyjskiej klamki, stawał się rządem dysponującym stolicą kraju. Mogło to być elementem o decydującym znaczeniu w rozmowach Mikołajczyka ze Stalinem, które rozpoczęły się 30 lipca.
- Źródło: s. 115
- Ponadto wybuch walki w Warszawie zadawał kłam propagandzie radzieckiej twierdzącej, że Armia Krajowa nie jest czynnikiem walki z hitleryzmem. Stwierdzenia o bezczynności AK miały zresztą nie tylko propagandowe znaczenie – używano ich również niejednokrotnie w korespondencji dyplomatycznej i w rozmowach. Atut zajęcia Warszawy nie odegrał jednak przypisywanej mu roli. Stalin w ogóle zaprzeczył (3 sierpnia) faktowi wybuchu walki w Warszawie, a przebieg powstania oraz zatrzymanie ofensywy radzieckiej na wschód od Pragi zmuszały do przedłożenia mu prośby o pomoc. Część jednak tego zasadniczego zamierzenia udało się osiągnąć. Opanowano poważną część stolicy, zainstalowano w niej na okres 63 dni najwyższe władze polityczne i wojskowe. Powiadomiono o tym opinię światową.
- Źródło: s. 115–116
- Popatrzmy też na płonącą Warszawę przez pryzmat chrześcijaństwa. Odbywało się tu bowiem coś więcej niż tylko budowanie zrębów nowej Rzeczypospolitej. Odbywało się tutaj także budowanie stosunku między człowiekiem a Bogiem. A bez Chrystusa nie można zrozumieć dziejów Polski.
- Źródło: s. 110
- Spójrzmy wreszcie na Powstanie Warszawskie jako na wielki wysiłek budowania nowego. Wysiłek budowania tutaj, w Warszawie, takiej Polski, jaka rodziła się długo w konspiracji. Poprzez doświadczenia Oświęcimia i Majdanka, poprzez doświadczenie Katynia. Polski dojrzalszej o te wszystkie doznania, o przeświadczenia stające się własnością milionów, które zetknęły się w okrutny sposób z totalitaryzmem i które z tego faktu wyciągnąć chciały wnioski na przyszłość. Przyjrzyjmy się temu, co zbudowano w ciągu zaledwie dwóch miesięcy w tej burzonej przez sztukasy Warszawie. Bo był to czas nie tylko walki i męczeństwa, ale także twórczości na wielu polach.
- Źródło: s. 109–110
- Trzeba zdobyć się na wysiłek zrozumienia związku powstania z tą najgłębszą warstwą historii, która jest najmniej widoczna, a ostatecznie decyduje o wewnętrznej treści życia narodów. Mówiąc obrazowo: jeśli mamy przed sobą jezioro tak głębokie jak Morskie Oko, nie wystarczy opisać drgania jego powierzchni i kierunku rozchodzenia się fal, trzeba pochylić się niżej, zejść niżej i zobaczyć, co kryje się tam, gdzie – choć pozornie nic się nie dzieje – zachodzą procesy decydujące. Gdzie biją źródła i osadza się muł, gdzie decydują się losy jeziora.
- Źródło: s. 107
- W sztabie AK poza jednym oficerem, pułkownikiem Bokszczaninem, wszyscy byli za powstaniem. Podobnie w KRM i RJN ludzie, reprezentujący różne kierunki polityczne i różne doświadczenia życiowe, w tej właśnie sprawie byli ze sobą zgodni. A nie byli to ludzie młodzi i niedoświadczeni. Pużak i Jankowski przekroczyli już sześćdziesiątkę, inni oscylowali koło pięćdziesiątki. Wychowani byli w twardej szkole życia, większość z nich przeżyła niejedną klęskę, od klęski rewolucji 1905 r., po klęskę wrześniową 1939 r. A jednak zaakceptowali to powstanie, w którym narażali bezpośrednio własne życie i życie swych rodzin. Czy była to naprawdę beztroska i zaślepienie, czy też raczej bardzo trudna, ale ich zdaniem konieczna decyzja, podejmowana w poczuciu dramatyzmu powstałej sytuacji?
- Źródło: s. 113–114
- W świetle ówczesnej znajomości realiów można było raczej przypuszczać, że Rosjanie, skorzystawszy z powstania dla opanowania Warszawy, zechcą potem w taki czy inny sposób obezwładnić ujawniające się władze państwa podziemnego. Tak, jak czynili to we Lwowie, Wilnie i Lublinie. Dlatego też myślano o tym, by w stolicy wyzwolonej przez powstańców jak najszybciej ujawnić Krajową Radę Ministrów i Radę Jedności Narodowej i by podjęły one normalne urzędowanie zanim wojsko radzieckie wkroczy do miasta. Chodziło bowiem o to, aby fakt ten przedostał się do opinii publicznej i aby to, co przewidywano, uczynione zostało na oczach świata.
- Źródło: s. 122
Inne
[edytuj]- Bez znajomości przeszłości nie można ani sensownie żyć dzisiaj, ani budować przyszłości. (…) Trzeba więc myśleć o przeszłości i znać tę przeszłość – i ja w owo myślenie chcę włożyć choćby małą cegiełkę.
- Gdy choć jeden harcerz pozostanie w ZHR, i ja tam będę.
- Harcerstwo realizując miłość bliźniego w najbardziej prostych, codziennych, nie wydumanych sprawach stworzyło wokół siebie dobrą aurę.
- Harcerstwo, żeby naprawdę wychowywać, nie może być tylko zabawą – musi być ideą opartą na mocnych podstawach światopoglądowych; ideą ogarniającą człowieka, której chce on służyć, która jest dla niego wielką samoistną wartością.
- Jedno jest pewne, jeżeli my sami nie wypełnimy tej „białej plamy”, nikt – obawiam się – tego już nie zrobi. Historia powojenna Polski „obejdzie się” bez harcerstwa jako komponentu życia, lub będzie ono traktowane na zupełnym marginesie jako „dodatek”, coś co można zauważyć lub bez szkody pominąć.
- Na zakończenie chciałbym wam przekazać słowa braterstwa. Z dumą noszę mundur harcerski z plakietką ZHR. To jest moja organizacja. Jestem z nią mocno związany i jestem z niej dumny. Czuwajmy wspólnie, abyśmy wszyscy bez wątpliwości przeżywali to uczucie. Bezinteresownie, z myślą o innych. Ściskam wasze dłonie.
- Naszą nadzieją jest ucieczka pod opiekę Matki Bożej. Stąd akt naszej wiary. Akt Zawierzenia ZHR Matce Bożej oraz nasza gotowość służenia drugiemu człowiekowi i walki o chrześcijańską Polskę.
- Pamiętajcie: ostatecznie o kształcie ZHR decydujecie właśnie Wy i ta młodzież, której przewodzicie.
- Uważam, że obowiązkiem nas – starszych wiekiem harcerzy i instruktorów jest danie świadectwa prawdzie, stworzenie dokumentacji, w sposób konkretny odnoszącej się do tego, czym z punktu widzenia walki o kształt przyszłej Polski była służba harcerska.
- W Jedwabnem nie zamordowano 1600 Żydów, jak utrzymywał prof. Gross. Tylu Żydów nie było w Jedwabnem. Zachował się dokument sowiecki, pochodzący z NKWD z lata 1940 r., który świadczy, iż w całym rejonie jedwabieńskim (w tym w trzech miasteczkach: Wiźnie, Jedwabnem oraz Radziłowie) nie było nawet 1400 osób narodowości żydowskiej. W samym Jedwabnem było ich około 600.
- Źródło: To tylko ogniwo łańcucha niemieckich zbrodni, „Nasza Polska”, 16 września 2002
- Zobacz też: Jan Tomasz Gross
O Tomaszu Strzemboszu
[edytuj]- Strzembosz stosuje metodologię niepokojąco podobną do tej, jaką stosowali historycy niemieccy, „zmiękczający” wyjątkowość nazistowskiej ideologii i niemieckich zbrodni w II wojnie światowej. Powiadali: przed Holocaustem Żydów były podobne masowe zbrodnie – Turków na Ormianach, Stalina na Rosjanach, Ukraińcach, Gruzinach; zaś po zagładzie Żydów zagłady jednej trzeciej swojego narodu dokonał Pol Pot w Kambodży. Skoro okropności zdarzały się „przed” Holocaustem i „po” Holocauście, to Niemcy nie są tacy najgorsi, a ich nazizm niczym wyjątkowym na tle innych masowych mordów. Taka po prostu jest natura ludzka – skłonna do okrucieństwa w pewnych okolicznościach… To rozumowanie ma „zaletę”: pozwala nie zaprzątać sobie głowy specyfiką polskiej żydofobii, jej źródłami, ekscesami i zbrodniami, których była glebą. Zło możemy wówczas scedować na ciemną stronę ludzkiej natury, dobro zaś – przypisać naszej polskości.
- Autor: Artur Domosławski, Kustosz Polski niewinnej, „Gazeta Wyborcza”, 18 maja 2001.
- Szokujące w wywodach Strzembosza jest to, że natrafiamy na myślenie niczym z endeckich bajek. Komuniści, zdrajcy i łobuzy pochodzenia żydowskiego są „Żydami”. Polscy komuniści, polskie łobuzy i polscy zdrajcy nie są Polakami, lecz komunistami, łobuzami, zdrajcami. (…) Również Marcin Kula uważa, że o Strzemboszu nie można powiedzieć: „antysemita”. – To nie jest człowiek, który ma coś przeciw Żydom. Widzi siebie jako jednostkę, która jest częścią narodu polskiego. Ma głęboko zakorzeniony podział na „my” i „oni”, czyli obcy, np. Żydzi. I w ogóle on wie, że naród polski jest dobry, że opierał się komunizmowi, że Kościół jest dobry. Jakżeż tu powiedzieć, że ta dobra nasza ludność rolnicza i katolicka wymordowała Żydów?
- Autor: Artur Domosławski, Kustosz Polski niewinnej, „Gazeta Wyborcza”, 18 maja 2001.