Madagaskar (film)

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Madagaskar (ang. Madagascar) – film animowany w reżyserii Eric Darnella i Toma McGratha z 2005 roku.

Wypowiedzi postaci

Alex

  • Dosyć. Koniec. Nie chcę tego więcej słuchać. To jest twoja część wyspy, a to jest nasza część wyspy, rozumiesz? To jest część wyspy, gdzie możesz sobie beztrosko skakać jak kucyk z krainy tęczy i robić wszystko, co ci się żywnie podoba. A to jest porządna część wyspy, dla tych, którzy tęsknią za domem i chcą wrócić.
    • Postać: Alex
    • Opis: do Marty’ego, po wyznaczeniu granicy.
  • Ha! Wpuszczają człowieki! Marty, aa! Uwielbiam człowieki! Człowieki są takie fajne!
    • Opis: otwarcie zoo.
  • Proszę państwa, to jest wyjątkowa sytuacja. Hej, hej, hej. Spokojnie. Znowu nie aż tak wyjątkowy.
    • Opis: dotarcie na Dworzec Centralny.
  • To świetnie. Po prostu świetnie. San Diego. Orki będą mi robić konkurencję. A ciekawe, skąd ja mam wziąć płetwę? I to grzbietową. Grzbietową.
    • Opis: na plaży.
  • Ty potworze! Spaliłeś ją! Co to jest!? „Planeta małp”, czy co!?
    • Opis: po tym jak Melman przypadkowo spalił latarnię morską.
  • Zamorduję cię, Marty! Normalnie uduszę! A potem zakopię, odkopię, sklonuję i zabiję te klony!

Król Julian

  • Ach, te człowieki. Niezbyt ruchawe, ale zawsze, nie?
    • Opis: o szkielecie pilota na baobabie.
  • Cii. Ani mru-mru. Nie naruszać milczenia. Nie naruszam. Cii. Który tam hałasuje?! A, to znowu ja.
  • Hańba ci, Maurice. Nie wolno naśmiewać się z dziwolągów. He, he, a skoro o tym mowa, a wy coście za jedni?
  • Jestem robokrólem i w ogóle… Mam moc, mam moc…
  • Maurice, ręka mi zdrętwiała, machaj za mnie… Szybciej, ty leniwa małpo, ty!
  • Nie będziesz mi tu przebywał koło stopy, tak?
    • Opis: do Morta, gdy ten przybliżył się do jego stopy.
  • Nonsens. Hańba ci. Uwaga. Będę przemawiał. Idziemy powitać mięczaków.
  • Po długim i dogłębnym procesie tentegowania w głowie…
  • To są olbrzymy, straszne olbrzymy, ze straszliwego Wąchocka!
    • Opis: o Aleksie i spółće.

Inne postacie

  • Bileciki do kontroli.
    • Postać: Pająk
  • Ja cię pikam.
    • Postać: Marty
    • Opis: o imprezie lemurów.
  • Jak masz jakieś łajno, to się nie krępuj.
    • Postać: Małpa Mason
    • Opis: na Dworcu Centralnym.
  • (opuszcza gazetę) Ktoś nas wsypał, panowie. (pingwiny podnoszą płetwy) Lodzio-miodzio, panowie, lodzio-miodzio…
    • Postać: Skipper
    • Opis: na Dworcu Centralnym, policjanci zbiegają się ze wszystkich stron.
  • Po prostu znajdziemy człowieków, przeprosimy i jakoś to wszystko wyjaśnimy. Tak?
    • Postać: Gloria
  • Rozejrzyj się. Żadnych ogrodzeń, strażników, przecież tu jest ge-nial-nie. Nareszcie możemy…
    • Postać: Marty
    • Opis: na plaży.
  • Alex, skacz! No, skacz! Nie martw się, koty zawsze lądują na… (Alex ląduje twarzą w piachu) Twarzy? Stary, to czyje ty masz geny?
    • Postać: Gloria
  • A oto i dworzec centralny. Na dworze i centralnie.
    • Postać: Marty
    • Opis: na dworcu centralnym.
  • W radiu mówili, że Clinton ma jakiś odczyt narodowy… (Małpa Edek odpowiada w języku migowym) No, ależ oczywiście, że obrzucimy go łajnem.
    • Postać: Małpa Mason
  • Ożeż rym do bolera!
    • Postać: Marty
    • Opis: w oryginale cytat brzmiał „Sugar Honey Ice Tea”, co w amerykańskim slangu oznacza „shit” (cholera).
  • W Sopocie.
    • Postać: Melman
    • Opis: na plaży, odpowiedź na pytanie, gdzie się teraz znajdują.
  • Ale to gdzie jest molo?
    • Postać: Gloria
  • Trzeba było kupić chipsy i soczek.
    • Postać: Marty
    • Opis: na imprezie lemurów.

Dialogi

Ta sekcja ma chronologiczny układ cytatów.
Marty jest w trakcie marzeń o dżungli, Alex wyskakuje z dołu.
Alex: Siema!
Marty: (wraca do rzeczywistości i spada z bieżni) Alex. Nie mogłeś poczekać, aż skończę marzyć? Nie musisz się śpieszyć, ja nie przejście dla pieszych.
Alex: Wyluzuj, Marty. I najlepszego z okazji urodzin.
Marty: Ej, pamiętałeś. Dzięki.
Alex: (trzymając się za policzek) O, a, e, eej, am, chyba coś mi wlazło między zęby, wiesz. Cierpię straszliwie, więc możesz mi to wyjąć, błagam?
Marty: Ależ trafił pan pod właściwy adres, przyjacielu. Protetyka, kanałowe, co tylko chcesz. A teraz zapraszam na mój sterylnie czyściuchny fotelik i jedziemy w miazgę. (patrząc Alexowi na zęby) Nic nie widzę, stary.
Alex: (mówiąc niewyraźnie, gdyż Marty włożył mu głowę do ust) Dalej.
Marty: Aaach!
Alex: Am, Em, Sorka.
Marty: Nie, nie, nie mówi się z pełnymi ustami, wiesz?
Alex: Mhm.
Marty: Aaa. Już widzę. (wyjmując z buzi Aleksa kulę śniegową) Co ty, w kulki lecisz?! Chciałeś to zjeść?!
Alex: Wszystkiego najlepszego.
Marty: Oooo, nie no, dzięki, stary. Schowałeś to pod językiem. Strategicznie.

Dwa metalowe posągi szympansów uderzają młotami w wieżę zegarową na bramie zoo.
Alex: Ha! Wpuszczają człowieki. Marty, aa! Uwielbiam człowieki. Człowieki są takie fajne.
Alex wskakuje na wybieg Glorii i zaczyna po niej tańczyć.
Alex: Hej, Gloria, pobudka! Otwieramy!
Gloria: (budzi się i ziewa) Weź, zejdź ze mnie.
Alex: (dalej skacze po Glorii) Już piątek! Będą szkoły! Parapapa!
Gloria: Tak. Będą szkoły, (Alex zeskakuje z niej i dalej tańcząc, woła w tle "Wstawaj!") a kto rano wstaje, ten coś tam… Jeszcze pięć minutek… (zanurza się w wodzie)
Alex chwyta się latarni i ląduje na dachu domu Melmana.
Alex: Wstawaj! (zaczyna tańczyć na dachu) Melman, Melman, Melman! Melman, Melman, Melman! Wstawaj! Szkoda dnia, szczególnie (zaczyna walić łapami po dachu) kolejnego pięknego dnia w wielkim mieście!
Słychać dźwięk spuszczania wody w toalecie i Melman wychodzi ze swojego domu z kołnierzem do głowy.
Alex: (spogląda na Melmana z dachu) Do roboty!
Melman: Och! Nie, nie, na mnie nie licz. Ja idę na chorobowe, wiesz?
Alex: Co?
Melman: No naprawdę, już sam nie wiem, co robić. Znowu mi jakiś placek brązowy wyskoczy na szyi. Widzisz? (pokazuje kopytem swoje plamki) O, o, o, to tutaj, o, o. Widzisz?
Alex: (chwyta się kołnierza Melmana i na niego spogląda.) Melman, pamiętasz, co mówił pan doktor? Hmm...
  • Opis: otwarcie zoo.

Skipper: Z uśmiechem, panowie, z uśmiechem. Nie wypadać z roli… Kowalski, Raport taktyczny czeka.
Kowalski: (przesuwa wiadro pełne ryb i wychodzi z dziury) Jeszcze 250 metrów i jesteśmy w kanale.
Skipper: Zaplecze mechaniczne?
Kowalski: (wyciąga połamaną łyżkę) Ostatni szpadel stracił moc przerobową.
Skipper: W mordę… Rico, robisz wypad solo po sprzęt. Przyniesiesz łopaty i 10 patyków po lodach, jasne? Nie potrzebny nam kolejny zawał…
Rico skacze do wody
Szeregowy: A ja, a ja, szefie?
Skipper: A wy się macie szczerzyć, że lodzio-miodzio, Szeregowy, bo jutro nas już tutaj nie będzie…
  • Opis: pingwiny robią podkop, aby uciec z zoo.

Skipper: Ty, parzystokopytny. Sprechen Sie po ludzku?
Marty: No, szprecham…
Skipper: To który to kontynent jest?
Marty: Manhattan.
Skipper: Oż ty, w dzioba. Ciągle jesteśmy w Nowym Jorku. Wycofać się. Odwrót, odwrót, odwrót!
Marty: (do dziury, w której zniknęły pingwiny) Ej! Ty, kelner! No, wróć, no! (pingwiny wyskakują) No, ale poważnie. Co wy robicie?
Szeregowy: Podkopujemy się na Antarktydę. (Skipper policzkuje go)
Marty: Na jaką Tydę?
Skipper: Wiesz, co to są dane poufne, mój ty barwny inaczej przyjacielu? (Marty rozgląda się i nastawia ucho) Widziałeś, żeby jakieś pingwiny sobie zwyczajnie chodziły po mieście? (Marty potrząsa głową) Oczywiście, że nie. My tutaj nie pasujemy. To nie jest normalne. Wszystko to jest mocno podejrzane, kolego i dlatego przenosimy się na Antarktydę, gdzie lód zimny, a kobity gorące. W dzicz. (pingwiny wymieniają się „piątkami”)
Marty: W Dzicz? Tam w ogóle da się dojechać? Dla mnie bomba. (do dziury, w której zniknęły pingwiny) Hej, czekajcie! Ale gdzie to jest? No gdzie to jest?!
Skipper: (wyskakuje) Nic tutaj nie widziałeś, jasne? Jasne?!
Marty: (salutując) Tak jest. Rozkaz. Znaczy się, nie, zdradzę.
Po czym Skipper umieszcza napój w tym otworze.
  • Opis: pingwiny wykopują tunel do wybiegu Marty’ego.

Marty: Termometr. Dzięki. Jest świetny, Melman, naprawdę. (umieszcza termometr w ustach)
Melman: (z gwizdkiem w ustach i w czapce urodzinowej, mówiąc do Marty'ego) Wiesz, chciałem ci dać coś osobistego… Mierzyłem nim temperaturę na wszystkie 3 sposoby.
Marty: Matko! (termometr wypada z jego ust)
Alex: Dobra.
Gloria: Ekstra.
Alex: Przygotuj tort, Melman.

(Melman trąbi gwizdkiem imprezowym)

Alex, Gloria i Melman: Zdrowia, szczęścia i lat 100. Twoje miejsce jest w zoo. Miny robisz jak małpa. W głowie ciągle masz pstro.
Szympans Mason: Oburzające.
Marty: Nie, no naprawdę się dzisiaj zawstydziliście. Teraz kolejarze.
Alex: Hej no, nie bądź taki. Normalnie ćwiczyliśmy to przez cały tydzień.
Gloria: Uwaga. Pora na życzenie, złociutki. (Marty zdmuchuje jedną ze świeczek na torcie ze śmietanką i cukierkami i próbuje jego kawałek)
Alex: Ty no, ale powiedz, jakie.
Marty: Nie. Życzeń się nie zdradza.
Alex: Oj dobra. Mów.
Marty: Nic z tego. Nie mogę. To przynosi pecha. Chcecie mieć pecha, to mogę wam powiedzieć. Proszę bardzo, ale przynosi pecha.
Gloria: Och, przestań już jojczyć, Marty i weź nam powiedz. No poważnie niby, co się stanie.
Marty: No dobra. Życzyłem sobie, żeby znaleźć się w dziczy.
Alex: Ale że co takiego? (z wrażenia spada z ogrodzenia, a Melman dławi się piszczałką. Gloria jest zszokowana. Stek ląduje na barierze)
Marty: Mówiłem, że to przynosi pecha.
Gloria uderza w szyję Melmana, by wypluć połknięty gwizdek
Alex: (wyjrzy zza ogrodzenia) Jaka dzicz? Ty zwariowałeś? Nie no, to jest najgorszy pomysł, jaki w życiu słyszałem, no sorry.
połknięta przez Melmana piszczałka spada na ziemię, a Alex i Marty patrzą się na nią.
Melman: (niezrozumiale, wciąż jeszcze się krztusząc i próbując złapać powietrze) A tam są zarazki!
Marty: Pingwiny nawiały? Czyli ja też mogę.
Alex: Tylko, że pingwiny są porąbane.
Marty: Daj spokój. Pomyślcie tylko. To taki totalny powrót do natury. Do tych no, korzeni. Czyste powietrze, jak również otwarte przestrzenie.
Gloria: Otwarte przestrzenie to mają w Connecticut (czyt. Konektyket), słyszałam.
Marty: Connecticut?
Melman: Z tego co wiem, to idziesz na Dworzec Centralny i potem wsiadasz w podmiejski i jedziesz pod miasto.
Marty: Czyli mógłbym pojechać pociągiem? Znaczy teoretycznie?
Alex: Marty, halo! Co jest takiego w Connecticut, czego tu nie ma?
Melman: Lordoza.
Alex: Dziękuję, Melman, tak?
Marty: Nie, nie, nie. Ale poważnie! Ja tylko…
Alex: (wskazując na swój stek) A to, to, myślisz, że w dziczy to mają? Przecież to jest specjalnie przetwarzane, ten. No… Znaczy to coś, czego w dziczy nie przetwarzają.
Marty: A nie wydaje ci się, że w życiu są rzeczy ważniejsze od steków, Alex?
Alex: (głaszcząc stek) Ty, on tylko tak żartuje dziobku, nioo…
Marty: To wam wcale nie przeszkadza, że nie macie zielonego pojęcia o tym, co się dzieje poza tym waszym zoo?
  • Opis: na imprezie Marty'ego.

Alex: (przez sen) No chodź tu. Chodź, moje ty mięsko. Mój ty mały befsztyczku z tłuszczową otoczką… No chodź do mnie, no lubię, jak mięsko ma trochę tłuszczyku… Mój słodki, soczysty befsztyczek…
Melman: (szepcząc) Alex. Alex.
Alex: O tak, zaraz cię schrupię.
Melman: Alex? Alex. (krzycząc) Alex!
Alex: (budzi się) No co…
Melman: Co ty? Ssiesz kciuka?
Alex: Masz jakąś sprawę, Melman?
Melman: (do Alexa) Spokojnie, spokojnie. No wiesz, że mam zapalenie pęcherza, tak? I co godzinę muszę siusiać, tak? Więc wstałem za potrzebą i... Jakoś zajrzałem do Marty'ego. Chociaż, no wiesz, zwykle tego nie robię. Ale, nie wiem, czemu zajrzałem, zajrzałem do niego.
Alex: Co, Melman? O co ci chodzi?
Melman: Marty'ego nie ma. Zniknął.
Alex: CO?! Ej! Uch. Jak to: zniknął?

Gloria: (robi dziurę w murze, aby wydostać się z zoo) Melman, no chodź.
Melman: No, ale może ktoś powinien tu zostać, na wypadek gdyby wrócił!?
Gloria: O nie, kochany. Tu nagły przypadek się zdarzył i musimy się trzymać razem.
Alex: Dobra, ale jak stąd będzie najszybciej na Centralny?
Melman: No, wy idźcie czterdziestą drugą…
Gloria: Melman!
Melman: Dobrze. My idźmy czterdziestą drugą… (przechodząc przez dziurę w murze)
Alex: A może koło parku?
Melman: Nie. Do dwukierunkowa. Utkniemy na światłach.
  • Opis: idą szukać Marty’ego.

Alex: A mówiłem, żeby iść koło parku. A ty na pewno jesteś pewna, że to jest linia na Centralny?
Gloria: A co ja? Rozkład jazdy, nie wiem.
Melman: (wychodząc z męskiej toalety) Hej, hej! Słuchajcie! Tam, tam w środku są takie jakby umywaleczki do mycia głowy, a w nich, o! Miętusy są!
Alex: (uparcie do Melmana) To nie jest szkolna wycieczka, Melman. (zabiera kostkę toaletową z języka Melmana, a potem wyrzuca) To poważna akcja, której celem jest ratowanie przyjaciela, rozumiesz? No, jedzie ten pociąg czy nie?!
Melman: Och. Chyba coś słyszę.
W tym momencie pojawia się jadący podziemny pociąg
  • Opis: na stacji metra.

Koń policyjny: Najprościej, jak w ryj strzelił, czterdziestą drugą do skrzyżowania.
Marty: Mhm.
Koń policyjny: Dworzec będzie po lewej za przejściem.
Marty: Jasne.
Koń policyjny: Tylko się nie zlej z tłem. Bo będzie niewyraźnie.
Marty: Aha. Wielkie dzięki, panie władzo. (oddala się, próbuje przejść przez jezdnię)
Koń policyjny: Hej! Nie na czerwonym! (pod nosem) Oż, to wieśniak…
Policjant na koniu: (mówiąc do krótkofalówki) No, dokładnie tak zebra.
Głos policjanta z krótkofalówki: No gdzie?
Policjant na koniu: (mówiąc do krótkofalówki) Tuż przede mną, no. Mam zastrzelić?
Głos policjanta z krótkofalówki: Trzeba ją złapać.
Policjant na koniu: (mówiąc do krótkofalówki) To czekam na posiłki.

Alex: (patrząc na trzęsącego się człowieka z gazetą i rycząc) Och. Knicksi znowu przegrali…
Melman: No są takie sytuacje…
Głos konduktora: Kierunek: Dworzec Centralny.
Alex: To była stacja „Dworzec Centralny” czy „Racja Wzorzec Banalny”?
Gloria: Dobra. Chodźmy.
  • Opis: Alex, Melman i Gloria jadą metrem.

Alex: Oooch… Moja głowa… Odhi. Ach! Co… Zaraz, co… Gdzie… Jestem w skrzyni?! O nie. Nie nie. Tylko nie to. Oni, oni nie mogą mnie przenieść. Nie mnie! Duszę się, duszę się… Mam mroczki przed oczami. Och, och! Duszę się, duszę… Och. Te ściany są coraz bliżej! Ooooch. (płacząc) Jestem samotny i taki samotny…
Marty: Alex? Alex, jesteś tam?
Alex: Marty?
Marty: Tak. No przecież, że ja.
Alex: Och, Marty. Ty też?
Marty: Co jest grane? Do-dobrze się czujesz?
Alex: Coś czarno to widzę, Marty…
Gloria: Alex, Marty, to wy?
Marty: Gloria!
Alex: Ty też tu jesteś?
Marty: Nie no, niesamowity zbieg okoliczności.
Gloria: Słuchajcie. Co tu jest grane?
Alex: Przyskrzynili nas.
Gloria: O nie, no ja…
Melman: Ooooch… Coś chyba jakby mnie połamało…
Gloria: Melman.
Alex: Melman.
Marty: Czy to nie Melman?
Gloria: Nic ci się nie stało?
Melman: Co? Tak, nie, wszystko w porządku. (ziewając) Ja na rezonansie magnetycznym to prawie zawsze przysypiam…
Alex: Melman, to nie jest żaden rezonans.
Melman: Tomografia?
Alex: Nie. Nie tomografia. Przenoszą nas. Przenoszą do innego zoo.
Melman: Do-do innego zoo?! Ech. Nie, nie, nie, nie mogą mnie przenieść. Ja jestem umówiony z doktorem Goldbergiem na piątą,…
Gloria: Melman…
Melman: … mia-miał mi wypisać recepty.
Marty: Melman!
Melman: Ja wymagam fachowej opieki medycznej!
Gloria: Spokojnie, Melman. Wyluzuj się…
Melman: Kasy chorych mi nie zapewnią!
Marty: Nie szalej, Melman.
Melman: Nigdzie nie idę do żadnego zoo!!!
Marty: Spokojnie, Melman. Wszystko będzie okej. No, po prostu okejaśnie.
Alex: Nie, Marty. Nie będzie okejaśnie, bo niestety przez ciebie, mamy w pióro.
Marty: Jak to przeze mnie? Ja jakoś nie czaję, czemu to jest moja wina.
Gloria: Jaja sobie robisz, Marty?
Alex: Ty. Ty podpadłeś człowiekom. Ugryzłeś rękę, Marty. Ugryzłeś rękę. „No nie wiem, kim jestem, nie wiem, kim jestem. Może jak pójdę na gigant, to może wtedy to ustalę?”..
Marty: Hej.
Alex: No, błagam cię.
Marty: Ja was nie prosiłem, żebyście za mną leźli. Prosiłem?
Melman: O, jest w tym ziarno prawdy.
Alex: Co?
Melman: Ja mówiłem, żebyśmy zostali w zoo, ale wy oczywiście…
Alex: Melman, zamknij się, no zamknij. Gdyby-gdybyś nie sikał po nocy, to by nas w ogóle tu nie było.
Gloria: Alex, przestań się czepiać Melmana, co?
Melman: Dziękuję, Glorio. Ale przecież to nie przeze mnie nas teraz przenoszą do…
Gloria: Melman, zamknij się. Czy komuś jeszcze jest niedobrze?
Melman: Mnie jest niedobrze.
Alex: Melman, tobie zawsze jest niedobrze…
  • Opis: w skrzyniach, na statku.

Gloria: To jakieś porąbane to zoo.
Melman: Doliczyłem się już 26 pogwałceń przepisów bezpieczeństwa.
Marty: E, tam. Jak dla mnie zaplecze kulturowe, że mucha nie siada.
Melman: (wzdycha z przerażenia) 27.
  • Opis: podglądają imprezę lemurów.

Mort: Ale wasza wysokość. Kim oni są? Kim oni są?!
Król Julian: To są olbrzymy. Straszne olbrzymy, ze straszliwego Wąchocka!
Maurice: Przybyli tu, żeby nas zabić i porwać nasze kobiety i nasze metale szlachetne.
Lemury dziwią się, a Mort wpadając w szloch, pada na twarz przy stopie Juliana
Julian: Opamiętaj się. Nie będziesz mi tu przebywał koło stopy, tak?
Maurice: Ććć.
Julian: Ććć. Ani mru-mru. Nie naruszać milczenia. Nie naruszam. Ććć. Który tam hałasuje?! A, to znowu ja.

Gloria: No dobra. Fakt. Najwyraźniej zaszła jakaś drobna pomyłka. Człowieki na pewno nie wysadziłyby nas to specjalnie. Jak tylko się zorientują, to zawsze zaraz po nas przyjadą, tak?
Melman: No. Dokładnie.
Marty śpiewa
Gloria: Wiecie co? Ja myślę, że już nawet płyną w tę stronę.

Alex: Ale nie, nie mogę przyjąć twojej korony.
Król Julian: Spokojnie, i tak mam większą! I siedzi na niej gekon. Zobacz, jak się dynda. Dawaj, Stefan, dawaj!

Szeregowy: Szefie… Może im jednak powiedzmy, że się skończyło paliwo?
Skipper: Nieee. Z uśmiechem, panowie. Nie wypadać z roli…

Zobacz też