Katarzyna Sanak-Kosmowska

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Katarzyna Sanak-Kosmowska (ur. 1984) – polska teoretyczka marketingu.

Wypowiedzi[edytuj]

  • Analizując wyniki badań widać wyraźnie, że chętnie posługujemy się opinią naszych znajomych i rodziny. Ale bardzo często nasi znajomi, którzy tak naprawdę nie są naszymi znajomymi w ujęciu klasycznym, to znaczy nigdy ich nie widujemy – są to influencerzy, celebryci, osoby, które znaliśmy w podstawówce, ale wciąż jakoś je obserwujemy i widzimy to, co robią – mają na nas wpływ. Ich opinie traktujemy równoznacznie z tym, jak gdyby poleciła nam coś mama, tata albo najbliższy przyjaciel. To obszar, w którym moim zdaniem mamy do czynienia z bardzo dużą manipulacją, ponieważ przyjmujemy te informacje jako nam bliskie, a tak naprawdę one również mogą być selektywne.
  • Crowdfunding to jest finansowanie społecznościowe, czyli koncepcja, według której członkowie społeczności zakładają zbiórki na realizację celów. I bardziej chodzi tu o zbiórki na rzecz rozwoju jakiejś działalności, realizacji projektu społecznego itd.
  • Jeśli chodzi o marketing, to mogę wskazać, że niektóre z zawodów, takie jak np. content managerowie czy specjaliści SEO, którzy przygotowywali teksty chociażby pod pozycjonowanie stron internetowych, teraz muszą trochę się przebranżowić, ponieważ spora część tych materiałów powstaje właśnie przy wykorzystaniu chatów.
  • Mamy bardzo dużo badań o bojkotach marek czy bojkotach konsumenckich. Widzimy, że nie do końca ta siła jest mocna. Przykładem są bojkoty marek, które zdecydowały się pozostać w Rosji po wybuchu wojny w Ukrainie, a po analizie wpisów w mediach społecznościowych możemy zauważyć, że te bojkoty były bardzo krótkie, że realnie to nie wpłynęło na sytuację marki.
  • Marketing sensoryczny, jeśli mówimy o zapachach, jest dość nowy. Tutaj dużo się zmieniło w ostatnim czasie. Jest mnóstwo badań, które wchodzą trochę głębiej, wchodzą na poziom neuropsychologii – sprawdzają, jak nasz mózg reaguje, jak np. przywołujemy wspomnienia, czując jakiś zapach w sklepie. Tutaj zarówno w marketingu, jak i w badaniach marketingowych, dzieje się rzeczywiście sporo.
  • Może warto byłoby włączyć w procesy edukacyjne uświadamianie tego, czym jest prywatność, co dzieje się z naszymi danymi, aby nasz wybór konsumencki był bardziej świadomy. Perswazji w reklamie nie unikniemy, to jedna z jej podstawowych funkcji. Ale dobrze, żeby niwelować tę asymetrię informacji, to znaczy by konsumenci wiedzieli coraz więcej, i by potrafili świadomie ocenić, czy dane źródło jest manipulowane, czy też nie. Konsumenci najczęściej nie rozumieją kontekstu manipulacyjnego, a w interesie firm z kolei nie jest, aby to rozumieli.
  • [Możemy] przede wszystkim zastanowić się nad tym, czego tak naprawdę potrzebujemy i zadbać o to, żeby żadna z metod perswazji nie została wobec nas zastosowana, żebyśmy byli świadomi tego, co oznacza limitowana dostępność, co oznacza ostatnie sztuki w promocji itd. Tego typu triki są najczęściej stosowane w e-commerce.
  • Myślę, że łatwo jest rozpoznać czy zdania napisane są przez studenta wraz z wszystkimi możliwymi ułomnościami gramatycznymi czy stylistycznymi. Takim ostrym kryterium jest też sposób cytowania. W pracach naukowych czy dyplomowych studentów oczekujemy przypisów, a nie zawsze ChatGPT radzi sobie z tym wyzwaniem.
  • Potencjalny konsument ma tez do dyspozycji dwa rodzaje broni. Pierwsza z nich polega na edukacji i na zwiększaniu świadomości społecznej tego, że mamy do czynienia z dużą perswazyjnością reklamy i dane osobowe tak naprawdę stanowią bardzo poważną i istotną walutę, jeśli chodzi o marketing internetowy.
  • Reklama w internecie, którą się zajmuję, a szczególnie marketing w serwisach społecznościowych, jest szalenie ciekawy – bo często nie odbieramy go wcale jak reklamy, i nie traktujemy go w kontekście manipulacji. Nie jesteśmy świadomi tego, jak serwisy społecznościowe manipulują, w sposób oczywisty, informacjami o nas, naszymi danymi personalnymi.
  • Rzeczywiście konsumenci jedynie poprzez podejmowanie działań oddolnych mogą dbać o siebie. Po pierwsze, mogą zwiększać swoją świadomość. I tu przed szkolnictwem wyższym stoi ogromne wyzwanie, żeby tę wiedzę propagować i się nią dzielić, a także ją weryfikować i sprawdzać.
  • W kontekście marketingu w internecie musimy pamiętać o tym, że mamy do czynienia najczęściej z młodszymi użytkownikami, którzy poszukują informacji o produktach, podejmują swoje decyzje konsumenckie już na poziomie social media. Mamy tutaj do czynienia z dwoma rodzajami źródeł. Po pierwsze są to informacje, których sami szukamy, lub które znajdujemy „przez przypadek”, gdy widzimy je przez reklamy lub posty sponsorowane. Drugim źródłem są rekomendacje znajomych. Grupa wiekowa korzystająca z tych mediów się rozszerza – coraz więcej osób zakłada konta. Jednak sposób użytkowania tych starszych osób jest nieco inny. W związku z tym nie możemy ignorować marketingu tradycyjnego, dlatego że nadal działa, a w niektórych branżach, w niektórych grupach wiekowych – jest to prawdopodobnie wciąż najskuteczniejsze rozwiązanie.
  • W przypadku reklamy tradycyjnej mamy typowe przejawy manipulacji, mamy marchendising, czyli sztukę układania produktów na półkach w taki sposób, żeby na przykład nasze dzieci potrzebowały czegoś bardzo akurat przy kasie, kiedy najczęściej my nie mamy czasu, żeby się zastanowić…
  • W social media sami bardzo chętnie dzielimy się informacjami. Kiedy pytamy respondentów o to, czy lubią mieć personalizowane produkty, czy lubią mieć ofertę dostosowaną do ich potrzeb, większość konsumentów (mniej więcej siedemdziesiąt procent) odpowiada, że to jest „super”. Lubimy Netflixa, dlatego że Netflix serwuje nam to, co chcemy oglądać. Dbając o naszą prywatność, równocześnie sami chętnie udostępniamy informacje, które potem firmy wykorzystują do kreowania reklam – tak, by idealnie trafiały w nasz gust.