Janusz Brochwicz-Lewiński

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Janusz Brochwicz

Janusz Brochwicz-Lewiński (pseud. Gryf; 1920–2017) – polski żołnierz, generał, członek Armii Krajowej, uczestnik powstania warszawskiego.

  • Chciałbym, aby rządził naszym krajem dobry rząd i ludzie, którzy są patriotami, kochają Ojczyznę i są dumni z tysiącletniej przeszłości naszego państwa. Przetrwaliśmy najgorsze klęski i dlatego dzisiaj mocno wierzę w dobrą przyszłość dla Polski. Jest wielu ludzi, którzy myślą podobnie jak ja i to mnie napawa nadzieją.
  • Choć brakuje mi fizycznie sił, to czuję się jakbym miał 20 lat, a nie 96. Czuję się młody. Bardzo lubię życie. Taką mam naturę. Nie zginąłem zabity przez Sowietów ani przez niemiecki ekrazytowy pocisk podczas Powstania Warszawskiego, który rozbił się w mojej szczęce na 50–60 odłamków. Mam te szczątki do dziś pod skórą. Nie otruto mnie, nie zastrzelono, nie zabito w wypadku samochodowym. Miałem żyć – Ktoś tak postanowił. Mam wryte w głowę moje wspomnienia. Czasem wraca to do mnie ze wszystkimi detalami, jakby zdarzyło się dziś. Nie zapomnę zwłaszcza tej nocy, gdy czekałem na egzekucję, na enkawudzistę, który przyjdzie do mnie ze spluwą… Wiem, że mam sowiecki wyrok śmierci i śmierć idzie obok swoją drogą. Jego się nie uniknie. Obojętnie w jakim kraju i w jakim czasie, ale trzeba. Czuję, że on na mnie ciąży do dnia dzisiejszego… Modlę się i dziękuję Bogu za każdy dzień życia.
    • Źródło: Jarosław Wróblewski, Gryf. Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, Fronda, Warszawa 2016, ISBN 978-83-8079-109-1.
  • Jestem już w późnej jesieni mojego życia. Każdy dzień jest darem Opatrzności, Reszta należy do Was. Starałem się pokazać Wam, jak bardzo pragnęliśmy, moje pokolenie, Wolnej Polski. Byliśmy naprawdę gotowi na wszystko. Ludzie ginęli codziennie. Od pierwszego dnia wojny. Ubyło Polski o 8 milionów ludzi; poległych, wymordowanych, zakatowanych, zamęczonych, deportowanych, i tych, którzy pozostali na emigracji i nigdy do Polski nie wrócili, nie tylko przecież w czasowych ramach 1939–45. Mordowano nas dalej, wiele lat. Całe pokolenie spisane na straty. Trzeba dobrze poznać historię i nie mówić, że wszystkiemu winne Powstanie. To niesprawiedliwe. Taki był wtedy nasz wybór i mieliśmy do niego prawo. Teraz jest czas Waszych wyborów. Pokażcie, co dla was i waszego pokolenia jest najdroższe. Nikt przecież nie umiera dla ciepłej wody w kranie.
  • Myśmy liczyli od początku, tak jak i dowództwo, które planowało Powstanie, że nasz sojusznik, który stał na drugim brzegu Wisły, sowieckie wojsko i dywizja kościuszkowska Berlinga, Rola-Żymierski i reszta dowódców ludowych – że oni przyjdą nam na pomoc. Ta pomoc była wkalkulowana. Musimy pamiętać o tym, że przyczółki mostowe były utrzymane na Czerniakowie przez nasze oddziały, przez „Parasol”. Była możliwość przeprawienia się na łodziach pontonowych przez Wisłę. Była możliwość ostrzelania, przez koordynację ognia artyleryjskiego, pozycji niemieckich ciężkich armat, które były na Polu Mokotowskim. Była możliwość posłania myśliwców, żeby przegoniły sztukasy, które fruwały bezkarnie na wysokości dachów i zrzucały bomby; lądowały na Okęciu czy na innych bliskich lotniskach i ładowały nowe bomby, i załogi, które były zmęczone, zmieniały się. Tak samo pozwolenie aliantom na lądowanie liberatorów i halifaksów, które przylatywały z Brindisi, z południowych Włoch, czy południową drogą, czy północną przez kraje skandynawskie. Miały pełne baki benzyny i zbiorniki, kontenery, które miały dla nas; fruwały wolno, bo były obciążone. Załogi musiały lecieć do Warszawy i z powrotem, a mogły przecież lądować na lotniskach, które były w sowieckich rękach.
  • Nie wierzę w to, by Lech Kaczyński zginął naturalną śmiercią. Jestem pewny, że chodziło o pozbycie się głównej szpicy polskiej, która byłaby bardzo wartościowa w przyszłości. Jedyną możliwością było wysadzenie tego samolotu w powietrze. I on został wysadzony, on nie rozbił się na sośnie, gruszce, czy brzozie. On był wysadzony. Do dziś nie wiadomo, co działo się w czasie remontu w Samarze, w warsztatach człowieka powiązanego z Putinem. Sądzę, że zamach w Smoleńsku był z premedytacją zaplanowany. To zostało tak przygotowane, by nikt nie przeżył. Niestety do dziś są trudności, by zbadać dokładnie co tam się stało. Świadków nie ma, Rosjanie zablokowali możliwość wyjaśnienia tej sprawy, zablokowano powołanie międzynarodowej komisji śledczej. I zamieciono tę sprawę pod dywan.
  • Nienawiść do Armii Krajowej widoczna była na każdym kroku. Oddziały partyzanckie na Lubelszczyźnie i Zamojszczyźnie, Podkarpaciu i Polesiu były łapane. Rosjanie mordowali ludzi bez pardonu. To były pierwsze sygnały, jak się będą układały stosunki Polaków z AK i ZSRS. Ludzie wpadali w ręce Sowietów i byli mordowani bez pytań. Żołnierze czasem byli selekcjonowani i trafiali do ludowego wojska. Jednak oficerowie byli albo mordowani, albo szli do obozów, z których się nie wraca.
  • To bardzo inteligentny człowiek, który umiał przewidzieć pewne fakty, bo był dobrym prawnikiem i dobrze wykształconym człowiekiem. On miał wielką miłość do kraju, był wierny Polsce. Wiedział, o co chodzi w polityce. On był bardzo niewygodny dla Rosjan ze swoją polityką wschodnią, m.in. wobec Gruzji, czy Armenii. Rosjanie widzieli w Kaczyńskim niebezpieczeństwo. To niebezpieczeństwo, to co robił przed śmiercią spowodowało, że Rosjanie go wyeliminowali.
  • Walczyłem m.in. z brygadą Dirlewangera, złożoną z morderców. Ci ludzie byli wypuszczani z więzień pod warunkiem, że będą się bili na śmierć i życie. To była dla nich jedyna droga do wolności. Drugą grupą, która im pomagała, była jedna z najlepiej wyćwiczonych dywizji pancerno-spadochronowych, nosząca imię Hermann Goering. Ona miała załogi wyćwiczone w walkach w Afryce, na południu Włoch. Załogi świetnie wyszkolone, miały pełno sprzętu i broni. Walczyłem z nimi, ale potem zostałem ranny przez strzelca wyborowego.