Daleko od szosy
Wygląd
Daleko od szosy – polski serial obyczajowy z 1976 roku w reżyserii Zbigniewa Chmielewskiego. Scenariusz napisali Zbigniew Chmielewski i Henryk Czarnecki.
- Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.
Odcinek 1, Szpaki
- Młodyś jeszcze szpak. Uważaj, żeby dziewuchy cię z piórek nie oskubały.
- Postać: majster Kozera
- Opis: do Leszka.
- Staszek: Nie myśl, Bronka, o tym, co ty myślisz. Ja tylko tak pochodzić.
Bronka: No przecie idziesz.- Opis: Staszek zalecał się do Bronki.
- Wiosna, lato, jesień, zima i tak wkoło Wojtek. Ciasno tu jest, rozumiesz?
- Włodek: Daj spokój. Nogą go nie przewrócisz.
Leszek: Ale przeskoczyć można.
- Leszek: Bronka, ale ty jesteś fajna.
Bronka: Poważnie? To znaczy jaka?
Leszek: Że aż mnie w dołku ściska, jak sobie o tobie pomyślę.
Bronka: Że jak co sobie pomyślisz?
Leszek: No tak w ogóle. No że na ten przykład… tak więcej ogólnie. A ty?
Bronka: Przecie wiesz.
Leszek: A właśnie, że nie wiem… No.
Bronka: Co?
Leszek: Gadaj.
Bronka: Nie powiem.
Leszek: A czego nie powiesz?
Bronka: No że…
Leszek: No że… że… no! Że tak samo jak ja?
Bronka: Tak.
Leszek: No to pocałuj mnie.
Bronka: Nie, no co ty! Jeszcze kto zobaczy.
Leszek: Przecie tu nikogo nie ma. A choćby nawet – to co, nie wolno?!- Zobacz też: pocałunek
- Ojciec Leszka: Co to za cudak?
Leszek: Artystyczna robota – nie widzi tata?
Ojciec Leszka: Na ryby?
Leszek: Przecie nie na wieloryby!- Opis: ojciec pyta Leszka pyta o kosz wiklinowy, który ten uplótł w tajemnicy jako prezent dla Bronki.
- Staszek: Co to za sens na wsi wyplatać kosze? Z ziemi trzeba żyć. Mechanizacja – to jest coś. Maszyny rolnicze.
Leszek: A co to znowu za mechanizacja? Dźwigi, koparki, spychacze – to jest coś.
Staszek: A traktor? Albo i kombajn?
Leszek: A co to na rozmiar bierzesz?! To lokomotywa jeszcze większa i co?!- Opis: Staszek dyskutuje z Leszkiem w obecności Bronki.
- Bronka: A bo ci tutaj źle?
Leszek: Nie. Ino ciasno. Tutaj odbicia w sobie nie mam.- Opis: o zamiarach Leszka ws. wyjazdu do miasta.
- Byś wziął się do jakiejś roboty, a ty ino czytasz i czytasz.
- Postać: Matka Leszka
- Opis: reakcja matki na Leszka czytającego gazetę.
- A ty się najpierw rozbierz, bo się zapocisz.
- Postać: Matka Leszka
- Opis: do męża, gdy sprawia lanie Leszkowi.
- Podoba mi się ten chłopak. Ma głowę do interesów.
- Postać: prowadzący handel obwoźny
- Opis: o Leszku; następnie zatrudnił go jako swojego pomocnika.
- Daj mi nogę, daj mi nogę, daj mi nogę. Ja ci nogi, ja ci nogi dać nie mogę.
- Bronka: Leszek, zostań!
Leszek: Nie mogę. Ja muszę się stąd wyrwać. (…)
Bronka: Poznasz tam jakąś…
Leszek: Nie to mi w głowie.- Opis: pożegnalna rozmowa na przystanku autobusowym przed wyjazdem Leszka do miasta.
Odcinek 2, Prawo jazdy
- A ja tu sama jak ta sztacheta z płota wyrwana.
- Postać: Bronka
- Opis: w liście do Leszka pracującego jako robotnik w Czeladzi.
- Współlokator Leszka: Widzę, że się meblujesz.
Leszek: Ano.
Współlokator: Dureń.
Leszek: Byś ściągnął te łachy, co?
Współlokator: A po co, żeby jutro znowu zakładać?- Opis: zwraca uwagę na to, że Leszek kupuje sobie nową garderobę, a ten wytyka, że współlokator kładzie się do łóżka w ubraniu roboczym.
- Leszek: Ale z ciebie dziewczyna… Oczu oderwać nie można.
Bronka: Tylko tak mówisz. Już cię tam wyćwiczyli.
- Pasażer 1: Nie widzi pan, że wieje?
Pasażer 2: Co, boi się pan świeżego powietrza? (…) Kultury to pan mnie uczyć nie będziesz!
Pasażer 1: No to pod wydział kultury i sztuki.
Pasażer 2: Ej, że niby jak?
Pasażer 1: Że jak się ma taką sztukę przed sobą, to trudno zachować kulturę.
- Prostytutka Lola: Taki ładny chłopiec i sam?
Leszek: Jaki tam ładny.
Lola: Ładny.
Leszek: Tak sobie wdepnąłem na ciastko.- Opis: prostytutka przysiadła się do Leszka w cukierni.
- Zobacz też: ciastko
- Lola (śmieje się ze służbowego samochodu Leszka): Ale ostro jedziesz.
Leszek: Jest dobra maszyna.
Lola: Większa od mercedesa.- Zobacz też: samochód
- Ja chciałem do lekarza skórnego. Zrobiły mi się, wie pani, takie wypryski na plecach. (…) Wie pani, zrobiły mi się takie wypryski na skórze. To znaczy się na plecach.
- Opis: w przychodni.
- Zobacz też: lekarz
- Bronka: Leszek, spać mi się chce.
Leszek: No to się kładź.
Bronka: Kiecka mi się pogniecie.
Leszek: Zdejmij.
Bronka: Jak to?
Józek: Bez krępacji, my nie ciekawi.
Odcinek 3, Ania
- Ania: Pan tutejszy?
Leszek: Tak. Mieszkam tu niedaleko.
Ania: A samochód pan ma?
Leszek: Tu nie. Ale na Śląsku to, wie pani, mam. Wywrotkę.- Opis: pierwsza rozmowa.
- Krzysztof (kolega Ani): Wdzięczyłaś się do niego.
Ania: O, co to, zazdrość?
Krzysztof: Wiesz… O tego kierowcę? O tego półgłówka? Tylko denerwuje mnie, że się zadajesz z byle kim.
Ania: Hm, ciekawa jestem, co byście zrobili bez niego.
Krzysztof: Miałem sam sprawdzić gaźnik. Sam bym doszedł do tego.
Ania: Na piechotę? (…)
Leszek: Półgłówek? Ty dzwońcu nieoskrobany Ty!… Zapasowego pewno też nie masz.. Na wszelki wypadek, gdybyś jednak miał… (Spuszcza powietrze z opon).
- Wieśka: Dobrze, że jesteś. Trochę tu nudnawo, szczerze mówiąc. On zawsze coś wymyślił fajnego. Konie z nim można było kraść.
Leszek: Coś ty, Wieśka! Żadnych koni nie kradłem.- Zobacz też: nuda
- Ania: Ty, Wieśka, skąd ty wytrzasnęłaś takiego typa?
Wieśka: Najładniejszy w całej wsi.
Zośka: To fakt. Koszulę miał bardzo czystą.
Ania: Miał tyle brudu za paznokciami.
Zośka: Widzę, że go dokładnie obejrzałaś, zdaje się.
Ania: Ej, Wieśka, co ty nic nie mówisz? Zatkało cię? Czy może…?
Wieśka: Nie. Nic tych rzeczy. Po prostu głupio mi za was.
Ania: O, niby dlaczego?
Wieśka: A niby dlatego, że osądzacie chłopaka na podstawie przypadkowego spotkania. A to niedobrze.
- Wieśka: Widzisz, podarł swoją najlepszą koszulę.
Ania: Ach, co tam koszula…
Wieśka: Co koszula?! Dla niego to więcej niż dla ciebie ta cudowna indyjska spódnica.- Opis: Leszek za pomocą koszuli zatamował Zośce krwawienie.
- Najważniejsze to umieć się znaleźć wśród ludzi. Jak się człowiek do czegoś przymierza, to i pasować tam musi. Na wsi jest inaczej, w mieście jest inaczej.
- Postać: Leszek
- Opis: do Ani.
- Ania: Początkowo wybierałam się na medycynę, ale ostatecznie zdawałam na biologię. Łatwiej się dostać i wydaje mi się, że to ciekawsze dla mnie. Poza tym ja nie widzę siebie w szpitalu. Nawącham się tego wszystkiego w domu, to wystarczy.
Leszek: To u was coś śmierdzi?
Ania: To znaczy, że moja mama jest lekarzem. Dentystką.
Leszek: No właśnie. Tak chyba myślałem.- Zobacz też: biologia, dentysta, stomatolog
- Leszek: Kąpiemy się?… No!
Bronka: Ja nie mam, Leszek, kostiumu.
Leszek: Majtki przecie masz, a tego od góry to nie musisz się wstydzić.
Bronka: Ale przecie tak nie można!
Leszek: Bo co?
Bronka: Bo odpust.
Leszek: Przecie tu nikogo ni ma, nikt nie zobaczy.
Bronka: Ale ja mówię, że odpust.
Leszek: A jak se uważasz. Ja się wykąpię.- Zobacz też: kąpiel
- Leszek: Ty nie wiesz. Ty nie wiesz. Ale przecie ja też nic nie wiedziałem. Ino to, że mi było smutno.
Ania: Nie rozumiem ciebie, Leszku.
Leszek: No bo tego przecie nie można zrozumieć. Przecie ja niczego od ciebie nie chciałem. Już teraz wiem, dlaczego lubiłem spoglądać do góry – szukałem tam ciebie. Nawet wtedy, kiedy ciebie jeszcze nie było.
Odcinek 4, Oczekiwanie
- Nauczycielka matematyki: No i co?
Uczeń: Nic mi jakoś nie idzie.
Nauczycielka: A czego pan nie rozumie?
Uczeń: Rozumieć to ja rozumiem, ino nic nie wychodzi.
- Ania: O, mamo. To jest właśnie Leszek. Moja mama.
Leszek: Dzień dobry.
Matka Ani: Bardzo mi miło pana poznać.
Leszek: Dzień dobry. Przepraszam. Dziękuję.- Opis: Leszek odwiedza po raz pierwszy Anię w jej domu w Łodzi.
- Matka Ani: Bardzo nam było miło. Jak pan będzie w Łodzi, to proszę nas odwiedzić.
Leszek: Zawsze będę wpadał, jak będę w Łodzi tylko. Dziękuję, przepraszam, do widzenia.
- Matka Leszka: Byś już zgasił to światło. Nie rozumiem, co ty tam takiego widzisz ciekawego.
Leszek: Zaraz, zaraz. Jeszcze kawałek.
Matka Leszka: Ino czytasz i czytasz.
Leszek: Mówiłem mamie, że się nie mówi „ino”.
Matka Leszka: Ino jak?
Leszek: Ino „tylko”. Yyy, tylko „tylko”.- Zobacz też: język polski
- Matka Ani: To od niego dostajesz co drugi dzień listy? Coś w ogóle to on tu za często bywa ostatnio.
Ania: Po pierwsze, nie co drugi dzień, a po drugie, chcę mu pomóc.
Matka Ani: Nie rozumiem.
Ania: Mamo, przecież to ty go zapraszałaś.
Matka Ani: No wiesz, to jest takie grzecznościowe powiedzenie, konwencjonalne. Ale w końcu wiesz… A w ogóle to co cię z nim łączy?
Ania: Napijesz się z nami herbaty?
Matka Ani: Nie, nie napiję się. I w ogóle proszę cię, nie mieszaj mnie w te całe bratania, w te śniadanka. W całą tę aferę.
Ania: Dobrze. Ale pozwolisz, że herbatę wypijemy, bo już nalałam.
- Nauczycielka historii (pyta o następnego w kolejności króla Polski): No proszę, kto był następny?
Uczeń: A po co te króle? Kto by ich tam wszystkich spamiętał. Teraz już nie ma królów, tylko jest socjalizm. To i po co się o nich uczyć?
- A jemu nikt nic nie daje. On staje na palcach po to, co u nas leży na podłodze. On żyje naprawdę i to nie na kredyt.
- Matka Ani: Aniu, nie chciałam mówić przy ojcu, ale wydaje mi się, że ty się zbyt angażujesz w tę całą sprawę. I że niepostrzeżenie może przyjść uczucie.
Ania: A gdyby nawet tak się stało, przecież to cudownie kogoś kochać.
Matka Ani: No dobrze, ale trzeba wiedzieć, gdzie się angażuje te uczucia, a w tym wypadku wydaje mi się…
Ania: Mamo, a ty sądzisz, że to, co ja widzę w tym domu, to jest szczęście? Te puste pokoje, zimne ściany i obojętnych sobie ludzi. Wiem, że żyjecie w dystyngowanej temperaturze, gdzie ani zgrzać, ani przeziębić się nie można, ale ja tak nie chcę.
Matka Ani: Aniu, za dużo sobie pozwalasz.
Ania: Przepraszam cię, mamo… (…)
Matka Ani: Przyjmij do wiadomości, że nie chcę ani tych listów, ani tych wypieków na twarzy, których nawet nie umiesz ukryć. (…)
Ania: Masz przestarzałe kryteria oceny ludzi. (…)
Matka Ani: Nic nie rozumiesz. Nie rozumiesz nawet tego, że inteligentny człowiek dobiera sobie partnera na miarę swoich ambicji i aspiracji, a nie zniża się… (…) Aniu, miłość mija. Szybciej niż ci się wydaje. I trzeba sobie znaleźć coś więcej. Coś, co będzie łączyć ludzi po pierwszych uniesieniach. Ja wiem, że to nie jest łatwe. Ale tym trudniej, jeżeli jedno z partnerów przerasta drugiego.
Matka Ani: Mamo, ty żyjesz w innych świecie, zrozum!
Matka Ani: Rozumiem bardzo dobrze i, niestety, znam życie lepiej niż ty.
- Leszek: Francuzi podobno jedzą żaby. Ja czytałem w prasie, że podobno na całym świecie mówią na nich „żabojady”.
Kolega Ani 1: À propos, widziałeś Pieskie życie?
Leszek: To o psach. Nie. Nie, ale ja i tak uznaję tylko kundle. Każdy kundel ma zadarty ogon, ale ma inny pysk i swój charakter. A rasowe psy to jakby z foremki, najwyżej tam któryś trochę grubszy jak właściciel zamożniejszy.
Kolega Ani 1: Kontynuuj, kontynuuj.
Leszek: Co?
Kolega Ani 2: Ciągnij dalej. W tym coś jest.
Leszek: Nie, nie, ja mówiłem tylko, że każdy taki sam. Jamnik to jamnik. Czasem tylko któryś podobny do swojego pana, bo jak się przez tyle lat na siebie patrzą i patrzą…
- Krzysztof: My to się właściwie znamy. To pan jest tym kierowcą, który naprawiał mi samochód?
Leszek: Tak. Bo co?
Krzysztof: A nie mógłby mi pan czegoś poradzić? Jaki mam sobie sprawić wóz?
Leszek: Zależy, w jakim będzie panu do twarzy. Najlepiej półciężarówkę. Bo to, wie pan, pojeździć można i coś przewieźć czasami. (Krzysztof zapala papierosa). Nie boi się pan tak jednego za drugim?
Krzysztof: Ja się niczego nie boję.
Leszek: Ale krzywdę pan sobie zrobi. Nie mówił panu tatuś, że to niezdrowo?
Krzysztof: Słyszałem, że pan się wybiera na uniwerek, coś tam mi Ania kiedyś wspominała, nie pamiętam co.
Leszek: Tak. Na kulturę i sztukę.
Krzysztof: Nie rozumiem.
Leszek: Tak. Bo widzi pan, jak się ma taką sztukę przed sobą, to niełatwo zachować kulturę.
Kolega przy stole: Stary, jesteś cudowny! Masz dowcip z pierwszej ręki nieprzepuszczony przez maszynkę do mięsa. Pozwól ścisnąć sobie pazurki.
Odcinek 5, Pod prąd
- Matka Leszka: Zjadłbyś co jeszcze?.
Leszek: Może bym i zjadł. Albo nie. Nie.
Matka Leszka: Coś ty dziś jak z magla wyjęty. Możeś chory?
Leszek: Mnie się tam choroby nie biorą. Tylko ciasno mi tutaj. Odbicia nie mam. Trza się już chyba zbierać do Łodzi.
Ojciec Leszka: Posiedź. Odpocznij. Dopieroś z wojska wrócił i już cię gdzieś niesie.
Leszek: Ale ja tak nie umiem w miejscu z nogi na nogę.
Włodek: Jakbyś chciał, to moglibyśmy się tutaj razem urządzić na medal. Hodowlę założyć. Ty wiesz, jaka forsa poleci. I to bez żadnych tam cudów. Pożyczkę się weźmie, kontrakt się podpisze. Tylko chlewnię trzeba postawić. Na murarce się znasz, ja wykołuję materiał. No, co?
Leszek: Ty wiesz swoje, a ja wiem swoje. Szkoła mnie czeka.
Włodek: To jeszcze dość czasu – na jesień. jakbyśmy tak zaraz…
Leszek: Ale szkoła to nie wszystko. Trzeba się jeszcze jakoś urządzić. Mieszkanie załatwić, robotę jakąś znaleźć i wciągnąć się w to wszystko. Nic już tu po mnie.- Zobacz też: choroba
- Włodek: A jak ci się tam Łódź da dobrze we znaki, to pakuj manatki i wracaj.
Leszek: Niedoczekanie twoje.
Włodek: Nie tacy dyla dawali. Ty wiesz, co my moglibyśmy sobie razem zrobić.
Leszek: Ale mnie co innego ciągnie. Samochody, maszyny. Technika, rozumiesz?
Włodek: Ale przecie mógłbyś i tutaj – w ośrodku maszynowym.
Leszek: A szkoła? Bez szkoły nie mogę. To nie to.
- Babcia Kowalska (wynajmująca mieszkanie): Chwileczkę! Czy pan w nocy chrapie?
Leszek: Ja? Nie. Nie.
Babcia Kowalska: Bo ja chrapię za dwóch.
Leszek: I nie przeszkadza to pani?
Babcia Kowalska: Nie. Ja już się przyzwyczaiłam. A zresztą, wie pan, ja dopiero wtedy zaczynam chrapać, jak już dobrze zasnę.
Leszek: Aha. To, znaczy się, w porządku.
- Sekretarka w technikum: Ja tego przyjąć nie mogę.
Leszek: Dlaczego?
Sekretarka: To już jest w gestii dyrektora.
Leszek: W czym?
Sekretarka: Dyrektor musi zdecydować.- Opis: o podaniu Leszka o przyjęcie do drugiej klasy technikum.
- No nic tylko wziąć i powiesić się na najbliższym drzewie. I to jeszcze pewności nie będzie czy się gałąź nie załamie pod takim… niemeldowanym. (…) Ja się nie załamuję. Tylko walę łbem w mur, rozumiesz? I szlag mnie trafia, bo nie mogę go przebić. Przynajmniej dzisiaj…
- Postać: Leszek
- Opis: do Ani wzburzony niemożnością otrzymania pracy wskutek braku zameldowania w Łodzi.
- Urzędnik w MPK (szybkim załatwieniu meldunku): Ale bystrzak z pana. No, no, w dwa dni wszystko załatwić.
Leszek: Do roboty mi pilno.
Urzędnik w MPK: Takich nam właśnie potrzeba.
Leszek: Wie pan, jak już co robię, to robię od razu. Ni ma na co czekać.
- Wieśka (o rodzicach Ani): Słuchaj, dlaczego oni są tacy?
Ania: Coś się wypaliło, wygasło. Serdeczność rozpłynęła się w konwenansach, którym jedynie pozostali wierni. Rano mówią sobie „dzień dobry”, a wieczorem nikt nie trzaska drzwiami. Nie wiem, dlaczego tak się stało.
Wieśka: No to dlaczego się nie rozeszli?
Ania: Bo musieliby zdobyć się choć na nienawiść, ale na to ich już nie stać.
Wieśka: A ty w takim razie skąd się tam wzięłaś?
Ania: Wydaje mi się, że byłam tam zawsze. Wiesz, ale mój dom będzie zupełnie inny.
Wieśka: Ciekawe, kto z nich zawinił.
Ania: Nikt. Chyba nikt. I to jest najgorsze.
- Nic tylko każdy chce być urzędnikiem. A w ziemi nie ma komu robić.
- Postać: matka Leszka
- Opis: podczas obiadu przy odwiedzinach Leszka z Anią.
- Zobacz też: urzędnik
- Zjadłam już cztery. Boję się utyć.
- Postać: „babcia” Kowalska
- Opis: gdy Ania częstuje ją ciastkami.
- Nie! Na samolot to ja się nie zgadzam. A jakby tak – co nie daj Boże – to co ja bym wtedy ludziom miała powiedzieć? Przychodzić i przychodziła, a żenić się to jej nie ma.
- Postać: „babcia” Kowalska
- Opis: wtrąca się do rozmowy po oznajmieniu przez Anię, że wybiera się do Jugosławii i ma tam polecieć samolotem.
- Na zmartwienie też dobrze się napić.
- Postać: „babcia” Kowalska
- Opis: po odmownej dla Leszka decyzji z ministerstwa.
Odcinek 6, Egzamin
- Leszek: Może pani to pokazać? Sam nie wiem, co zrobić, bo nie znam rozmiaru.
Ekspedientka: To niech pan się dowie.
Leszek: Zaraz, zaraz, chwileczkę! Bo na wzrost to taka jak pani, tylko na grubość, to znaczy się w sobie… O, to tak jak ta pani tam przy bieliźnie. (Do innej kobiety): Niech się pani trochę wychyli! Będzie dobrze?
Ekspedientka: Na pewno.
Leszek: To niech pani zawija. Było nie było.- Opis: Leszek kupuje w sklepie sweter jako prezent dla Ani.
- A ty się odwróć, bezwstydniku.
- Postać: „babcia” Kowalska
- Opis: do Leszka, gdy Ania mierzy sweter.
- No jak to tak, moja droga? Flaki i żeby sobie po jednym nie wypić?
- Postać: ojciec Jadzi
- Opis: do żony podczas kolacji z Leszkiem.
Odcinek 7, We dwoje
- To zobaczysz, jak ja ci tu wszystko urządzę. Nawet schylać się po nic nie będziesz musiała.
- Postać: Leszek
- Opis: do Ani po wyborze przez nich mieszkania do wynajęcia.
- Wydaje mi się, że to, co my robimy, ma więcej sensu niż myślałam. Nawet herbata bez herbaty – jeżeli się umie pić.
- Postać: Ania
- Opis: do Leszka w ich pierwszym mieszkaniu.
- Zobacz też: herbata
- Nauczyciel języka polskiego: A gdzie wypracowanko?
Uczeń: Mam tylko na brudno.
Nauczyciel: No dobra, niech będzie na brudno.
Uczeń: Ale tu nie. W domu.
Nauczyciel: Panie, w domu to ja mam łódź podwodną. Dwója!- Opis: w Technikum dla Pracujących.
- Zobacz też: szkoła, wypracowanie
- Ania: Zimno tu u nas, nie grzeją?
Ojciec Ani: No było ciepło przez tydzień. Wyłączyli. Zawsze było zimno w tym domu, prawda?- Opis: ojciec nawiązuje do chłodnych stosunków między domownikami.
- Leszek: Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie chciałaś pójść się gdzieś zabawić. W końcu tych parę złotych…
Ania: Ale czy tak nie jest ciekawiej?
Leszek: No przecież cię nawet nie widzę.
Ania: Ale ja ciebie widzę.
Leszek: W lustrze?
Ania: Nie. Na szosie i daleko od szosy. Wiesz, dobrze jest tak raz jeszcze przespacerować się tamtędy. Przez te wszystkie miejsca. I upewnić się, że powinniśmy być tu, gdzie teraz jesteśmy. Że cała ta droga była słuszna i że nie powinno być smutno, gdy tu siedzimy.- Opis: po uzyskaniu przez Anię tytułu magistra.
- Bo na wsi to wszystko idzie samo, po trochu. Tak się żyje z dnia na dzień, nieruchawo. A mnie zawsze ciągnęło, żeby coś przerobić, przykręcić odkręcić. No i zaczarowały mnie kółka i śrubki. A teraz ten teatr to też taki więcej zaczarowany, nie?
- Ania: On nie musi mieć cieplarnianych warunków.
Matka Ani: Najważniejsze jest dobro dziecka. (…)
Ania: Myśmy to wszystko sami – czy wiesz, jaka to frajda? Własnymi rękami. A gdy się dostaje coś darmo, nie ma to takiej wartości, bo ceni się to, co nie przychodzi bez trudu. I tak właśnie chciałabym wychować Przemka.
Matka Ani: Zawsze byłaś fantastką.- Opis: matka próbuje nakłonić Anię, aby przeniosła się z dzieckiem do domu rodzinnego.
- Ale mnie tu nie uznają, to ja też nie chcę.
- Postać: Leszek
- Opis: o pobycie w domu rodzinnym Ani.
- Ania: Mów! Mów, coś ty w życiu zrobił podłego, że wszystko nam idzie jak z kamienia.
Leszek: Uspokój się, proszę cię.
Ania: Twoja wina! Twoja, słyszysz?! Ja już tego dłużej nie mogę. Te twoje radosne uśmiechy, to „zobaczysz, jak ja ci wszystko urządzę”. Ta twoja gęba pełna szczęścia, kiedy przywiązywałeś żyłki, żeby było gdzie suszyć pieluchy. Śmiej się teraz! No śmiej się! Mów, że jest fajnie! No czemu się nie śmiejesz?! Dlaczego?!
Leszek: Uspokój się!!!
- Ania: Leszku, uciekajmy stąd.
Leszek: Dokąd?
Ania: Daleko, przed siebie. (…)
Leszek: Dokąd idziemy?
Ania: Prosto.
Leszek: Ale dokąd?
Ania: Donikąd. Czy to nie jest cudowne?- Opis: na spacerze podczas odwiedzin we wsi Leszka.
- Nauczyciel języka polskiego: Trzeba iść, jak to się mówi, za ciosem. Skoro panu zakiełkowała już politechnika w głowie, niech pan pozwoli jej się urodzić.
Leszek: Pan profesor uważa, że mam szansę?
Nauczyciel: Pan? A któżby inny jak nie pan? Nie wolno panu tej szansy zmarnować.
Leszek: Pan mnie trochę przecenia. W dodatku domowe kłopoty.
Nauczyciel: Ale ja w pana wierzę.