Brunet wieczorową porą
Wygląd
Brunet wieczorową porą – polska komedia kryminalna z 1976 roku w reżyserii Stanisława Barei. Autorami scenariusza są Stanisław Bareja i Stanisław Tym.
Wypowiedzi postaci
[edytuj]- A co pan tu w ogóle porabia?! Co pan tu? Co pan tu robi? Co to jest?! Pan se tu czytelnię urządził?! Co to jest?! To jest muzeum, nie klubokawiarnia proszę pana! Tu ludzie płacą za bilety, a przychodzą wycieczki całe! Co to jest hotel?! Co to jest proszę pana?!
- Postać: sprzątaczka w muzeum
- Opis: do Michała Romana.
Michał Roman
[edytuj]- Proszę pani, chciałbym zgłosić, że znajomy mnie odwiedził i... znaczy... źle się poczuł. Ale przewrócił się i upadł na plecy. Tak akurat... tak szczęśliwie, że jest nieprzytomny. Znaczy tak nieszczęśliwie, że jest nieprzytomny.
- Opis: udaje, że dzwoni na pogotowie.
- Przepraszam, ale mam ważny międzynarodowy telefon.
- Opis: do sąsiada jako pretekst do odejścia.
- Zobacz też: telefon
- Tak, tak, tak, tak, tak, bardzo dobrze rusza się. Tylko mówi, że nic nie może mówić. To znaczy nie mówi nic. Tylko w ogóle nic nie mówi.
- Opis: udaje, że dzwoni na pogotowie.
Dialogi
[edytuj]- Kowalski i Michał Roman szamoczą się, Kowalski chce się wyrwać.
- Kowalski: Co pan? Czego pan chce ode mnie!? Niech pan się ode mnie odczepi!
- Michał Roman: Nie, nigdy! Mam cię, mam cię!
- Kowalski: Puść mnie!
- Kowalski uderza Michała w twarz.
- Michał Roman: Czekaj no, bydlaku... w twarz!? Czekaj no, w twarz!? W twarz!?
- Kowalski: W twarz!
- Zobacz też: twarz
- Kelner: Co podać?
- Michał Roman: Poproszę dwóch milicjantów. Albo nawet trzech.
- Po chwili przychodzi kelner z dwoma kieliszkami wódki na tacy.
- Kelner: Tu są dwaj (wyjmuje zza siebie jeszcze jeden kieliszek), a nawet trzeci.
- Opis: w restauracji.
- Zobacz też: wódka
- Wcześnie rano mleczarz stuka w szybę butelką pełną mleka.
- Mleczarz: Dzień dobry! Wie pan, ja zwykle nie pukam, bo właściwie to nie chciałem pana budzić.
- Michał Roman: Znowu butelkę ukradli?
- Mleczarz: Zegarek.
- Michał Roman: Mnie też. Nie wiem, która jest.
- Mleczarz: Na pasku. Jakim?
- Michał Roman: Brązowym. Z kompasem.
- Mleczarz: Ten?
- Michał Roman: Gdzie był?
- Mleczarz: Na pustej wisiał. Wie pan, jak sobie człowiek za dużo da w gaz, to potem nie wie, gdzie zapiął, no nie?
- Zobacz też: zegarek
- Michał Roman przez pomyłkę zadzwonił do obcej osoby.
- Kobieta: Halo, słucham?
- Michał Roman: Halo, Kazik?
- Kobieta: Nie!... Nie Kazik! Jola.
- Michał Roman: Przepraszam, pomyłka.
- Kobieta: To po co pan dzwonił?!
- Michał Roman: To po co pani podnosi słuchawkę?
- Kobieta: Bo zadzwonił telefon!
- Mechanik: No i co, sprała go, sprała?
- Grubas: Najpierw ją sprała. Ty, mówi, jak do cudzego łóżka włazisz, to se przedtem nogi umyj! A potem do Ryśka mówi: odprowadź swoją koleżankie do taksówki, bo widać, że jest ze wsi i się w mieście zgubić może!
- Mechanik: No, no, no.
- Grubas: A potem do Ryśka mówi: a ty szybko wracaj, żeby mnie złość nie przeszła, bo przy tej pani nie będę cię lać!
- Mechanik: No, Danka jaka jest, taka jest, ale jest torelancyjna!
- Grubas: No, tolerancyjna jest!
- Opis: w warsztacie samochodowym.
- Milicjant (przez megafon z radiowozu): Obywatel w futrzanej czapce proszony o przejście na zebry! O tak, prawidłowo. Przechodniu, trzymaj się zebry! Nie do was mówię!
- Michał Roman: Nie ja? Nie? Dobrze.
- Opis: Michał przechodził przez jezdnię w niedozwolonym miejscu.
- Kierowca (do przechodzących kobiet): Od Zygmunta ukłony i różne wyrazy.
- Kobieta: Od jakiego Zygmunta?
- Kierowca: Od trzeciego Wazy.
- Zobacz też: Kolumna Zygmunta III Wazy w Warszawie
- Michał Roman: Proszę pana...
- Mechanik: Niestety, kochany. Nie przyjmujemy dzisiaj: już po godzinach, a w dodatku wolna sobota jest.
- Michał Roman: Nieee, ale ja tylko...
- Mechanik: Ale kochany! Nie ma żadne „tylko”! Nic! Żadnej roboty nie wezmę, nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem!
- Michał Roman: Ale ja chciałem tylko...
- Mechanik: Kochany! Chyba ja wyraźnie po polsku mówię: do końca roku nic nie biorę! Ja chcę wreszcie spokojnie zjeść!
- Michał Roman: Ale do końca roku pan będzie jadł?
- Mechanik (otwiera lodówkę, widać, że jest zapełniona): A co, nie starczy?
- Opis: w warsztacie samochodowym.
- Porucznik milicji: Słuchajcie, to w zasadzie jak żeście na to wpadli, że to Kowalski jest właśnie tym, który was w to wszystko wrobił, że to on jest prawdziwym mordercą?
- Michał Roman: Bo jemu z szafy wyleciał czerwony kapelusz.
- Porucznik milicji: Czerwony kapelusz? No to co?
- Michał Roman: A niby nic, ale jest taka zasada, że czerwony kapelusz jest właśnie znakiem rozpoznawczym. Czerwony kapelusz jest właściwie zawsze podejrzany, proszę pana. Niech pan pamięta.
- Opis: po wyjaśnieniu sprawy.
- Zobacz też: kapelusz
- Krępak: Większego idioty to nie widziałem, jak żyję!
- Michał Roman: Zatem opłacało się przyjechać z Ciechocinka!
- Opis: w domu.
- Zobacz też: Ciechocinek, idiota
- Michał Roman: Wolny?
- Taksówkarz: Wolny.
- Michał otwiera drzwi do taksówki i chce wsiąść.
- Taksówkarz: No gdzie?
- Michał Roman: Na Słoneczną 5.
- Taksówkarz: Nie pytam, gdzie mam jechać, tylko gdzie pan się ładuje?
- Michał Roman: A powiedział pan, że jest pan wolny.
- Taksówkarz: A jak, wolna sobota, to i wolny jestem, nie robię.
- Michał Roman: Proszę pana, ja się bardzo śpieszę.
- Taksówkarz: A czy ja pana zatrzymuję?
- Zobacz też: taksówka
- praktykant Jasiu: Szefie! Po co tu stajemy?
- kierowca MPO przewożący śnieg): Jasiu! Jasiu, jako praktykant na nauce musisz wiedzieć, że w pracy ważne jest: primo - wydajność, secundo - ...no?
- praktykant Jasiu: E?, O...szczędność!
- kierowca MPO: Tak jest!! Tak jest! Brawo! Skoro więc tak, to wiele kosztuje jeden litr benzyny?
- praktykant Jasiu: U pana?
- kierowca MPO: Nie, heh, tak zwanie oficjalnie!
- praktykant Jasiu: Yyy...dziewięć złotych.
- kierowca MPO: To przemnóż to przez kilometry od Wisły i z powrotem, od bazy i nazad, to ile ci wyjdzie? Nie tera, w domu se przemnożysz, zostaw! Dużo ci wyjdzie! To co zrobić, żeby wyszło mniej?
- praktykant Jasiu: Yyy...
- kierowca MPO: No! Nie yyy, tylko no?
- praktykant Jasiu: Wisłę przybliżyć!
- kierowca MPO: Dobrze kombinujesz, dobrze! Tak więc śnieg trzeba zrzucać nie do Wisły, tylko...? rozumiesz...?
- praktykant Jasiu: Jak słońce wyjdzie to i tak śnieg stopi, i on spłynie!
- kierowca MPO: Tak jest! Siły przyrody w służbie człowieka! Widzisz te wajchę? No, no to ciąg, ieee!