Andrzej Warchał

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Autograf z 1980 roku

Andrzej Warchał (1943–2008) – polski satyryk, literat, scenarzysta, reżyser oraz autor opracowań plastycznych filmów animowanych, dokumentalnych i aktorskich. Był związany z Piwnicą pod Baranami.

  • Jeśli coś ukrywam, to trochę seksu w polityce. A mówiąc serio, chodzi o to, żeby tej polityki nie było w moich tekstach za dużo. Tylko tyle, co na przykład u Ionesco lub u Mrożka. I podobnie jak u nich, ukrytej w abstrakcji.
  • Moje teksty były polityczne, lecz zarazem uniwersalne. Kraków zawsze preferował satyrę w pewnym sensie stonowaną – sięgającą abstrakcji, czerpiącą z absurdu. Tu jest zasadnicza różnica pomiędzy satyrą krakowską a tą uprawianą przez kabarety z Warszawy, Wrocławia czy Poznania. Kabaretem, który w swojej formie zbliżył się do Piwnicy, był Salon Niezależnych. Szkoda, że okazał się efemerydą.
  • My name is Andy Warhol. Where is my room?
    • Opis: tak mawiał do obsługi hoteli, w których przebywał.
    • Źródło: culture.pl
  • Na wydziale tkanin krakowskiej ASP od supłów, węzłów, splotów szybko rozbolały mnie palce, więc uciekłem w satyrę.
  • Nigdy nie lubiłem pisania satyrki na co dzień. Okazjonalnego wyśmiewania się na przykład z kolejek, braku masła w sklepach czy z podwyżek. Może jestem zarozumiały, ale w zasadzie nie uważam się za satyryka. Raczej za pisarza satyrycznego. Dlatego wszystkie moje teksty, które pisałem od lat sześćdziesiątych są nadal aktualne. Czy to źle, czy dobrze?
  • We mnie zawsze tkwiły dwie osobowości, co znalazło podwójny wyraz w sztuce. Nie wiem, co dla mnie ważniejsze: Piwnica czy moje filmy? W filmach jestem absolutnym dekadentem. Nie ma w nich dowcipu.
  • Wnioskując po oklaskach po raz pierwszy poczułem wówczas, że [teksty] uzyskały akceptację. Startowałem w Piwnicy bez jakichkolwiek obciążeń, bo miałem świadomość, że jestem zupełnie inny od Dymnego. Nigdy z nim nie konkurowałem. Byliśmy tak różni, że w pewnym sensie mogliśmy się uzupełniać. Każdy człowiek wchodzący do zespołu Piwnicy musiał liczyć się z tym, że natrafi na pewien opór zespołu. Mnie też to nie ominęło – a trwało parę ładnych lat – nigdy jednak nie odczułem nawet cienia niechęci ze strony Wieśka.