Przejdź do zawartości

Zbrodnia w efekcie

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Zbrodnia w efekciepowieść kryminalna Joanny Chmielewskiej, wydana w 2013 roku.

Uwaga: W dalszej części znajdują się cytaty ze szczegółami fabuły lub z zakończenia utworu.

  • Ciemno tam było jak w zadzie u Murzyna… żadnych rasizmów, kolor człowiekowi dała natura…
  • – Czy pan Bartosz miał wrogów?
    Obie znów spojrzały na niego, teraz z politowaniem.
    – Jak wąż ogon. Wyłącznie – odparła chłodno Joanna.
  • (…) gęba służy nie tylko do wchłaniania pokarmu. Pójdę do niego (…) i zapytam.
    • Postać: Barbara Rościszewska
  • – Miała męża? – wtrąciła Baśka, szalenie zainteresowana.
    – Miała, dlaczego miała nie mieć?
    – Bo intrygantki przeważnie nie mają. Brakuje im chłopa, intrygi go zastępują.
  • – Otóż bliską powinowatą po jakimś siostrzeńcu, zwaną w rodzinie ciocią Rysią, była pani Rycheza Klucznik…
    – Jak, proszę…? – wypsnęło się zdumionemu Woźniakowi.
    – Rycheza Klucznik.
    – Żydówka z pochodzenia czy Niemka? Protestantka…?
    – Ależ skąd! Katoliczka.
    – U nas ochrzcili dziecko takim imieniem? Przed wojną? Była taka święta? Bez świętej żaden ksiądz by nie ochrzcił!
    – Oczywiście, że była, musiała być. Żona Mieszka II, cioteczna wnuczka cesarza Ottona, nie mogła przecież być poganką, a miała na imię Rycheza.
  • Po drodze [Woźniak] zastanawiał się ze zgrozą, jak policja albo milicja mogła dawniej prowadzić śledztwo bez telefonów komórkowych. Jakim cudem udawało im się do czegoś dojść i łapać przestępców, marnując potworną ilość czasu na latanie po mieście w poszukiwaniu czynnych aparatów telefonicznych? Ciężkie życie mieli.
  • Podniosła głowę, czoło miała nieco zaczerwienione, wyciągnęła z torby wielką chustkę tekstylną, wytarła oczy i nos, siąknęła tym nosem jeszcze raz i rzekła:
    – W efekcie go zabiłam.
    – W czym…? – wyrwało się Woźniakowi.
    – W efekcie. Mówią, że w efekcie to sąd mniej daje. Bezmyślnie. W nerwach mi się machło. Żadnej premendyntacji nie było.
  • (…) podobno powaga jest tarczą głupców (…).
  • Przeczytałem ostatnio, przypadkiem, tak mi jakoś w ręce wpadło, że skłonność do pieniactwa sądowego jest jednym z objawów paranoi.
    • Postać: Andrzej Woźniak
  • – Syneczku – rzekła surowo pani Rycheza (…). – Ja bym chciała dożyć końca.
    – Końca mamusia dożyje bez wątpienia – zapewnił Zelmuś solennie.
  • – Uparcie do mnie dzwoniła, przedstawiając się imieniem i nazwiskiem, i komunikując, że pan Bartosz właśnie z panią Helusią w łóżku igraszkuje.
    – Co robi…?!
    – Igraszkuje. Tak wytwornie określała osobiste kontakty natury seksualnej. Wiem, bo czasem jej się ta wytworność nudziła i wtedy waliła wprost. Chyba nie muszę…?
    – Nie, nie, ja… to jest, my… znamy te określenia… mniej więcej.
  • Wszyscy wiedzą, że istnieje coś takiego, jak złośliwość przedmiotów martwych.
    Ale może istnieje także uczynność przedmiotów martwych…?
  • Zaraz… W której to książce było? Młodzieniec chciał powiedzieć do ruskiej panienki: „Jaką pani ma piękną różę”, bo miała rozkwitłą różę przypiętą do gorsu, i powiedział: „Kakaja u was krasnaja roża”, po czym panienka obraziła się śmiertelnie, ponieważ znaczyło to podobno: „Jaką pani ma czerwoną mordę”. Za nic w świecie Woźniak nie mógł sobie przypomnieć, gdzie to czytał, Żeromski…? Któryś z rosyjskich klasyków…? Nie, to raczej ktoś z naszych.

Zobacz też: