Większy kawałek świata
Wygląd
Większy kawałek świata – powieść przygodowo-detektywistyczna Joanny Chmielewskiej (1976) adresowana do młodzieży.
- Chciała we mnie wmówić berło Kazimierza Jagiellończyka.
- – Dam mu po łbie. Wiosłem, nie, wiosła szkoda. Siekierką… nie, siekierą można przesadzić. No, czymś! Może patelnią?
– Patelni szkoda, mamy tylko jedną! A w ogóle, oszalałaś chyba, masz źle w głowie, co za kretyński pomysł, będziesz się z nim bić? To szaleniec, zamorduje cię bez chwili namysłu! Co cię to obchodzi, niech rozwala, ustawimy sobie na nowo, udawajmy, że go nie znamy, nie, co ja mówię, zwariowałam do reszty!… Uciekajmy stąd!”
- Potężny głaz poruszył się dopiero pod wieczór. Wylazł z ziemi i pozwolił się przepchnąć dostatecznie, żeby można było pod nim grzebać. Drugi, który wydawał się większy, w rzeczywistości siedział płycej i dało się go usunąć łatwiej. Droga do tajemnicy stanęła niejako otworem.
- Uroczystą, kościelną ciszę rozdarł nagle ryk potężny i grzmiący, że wstrząsnął wszystkim odbijając się od sklepienia. Szyby zadrżały. Tereska omal nie krzyknęła. Ryk runął z góry, domyśliła się, że to Okrętka wydobyła ten dźwięk z organów, które zagrzmiały raz i umilkły. Siedziała więc dalej czekając albo na jej zejście, albo na dalsze popisy muzyczne. Okrętka po chwili zbliżyła się na palcach, bardzo przejęta:
– Zagrałam na organach – wyszeptała. – Było tu słychać?
– A nie, skąd. – odparła Tereska zgryźliwie. – Nic, kompletnie.
– Jak to? Naprawdę nic?
– Nic. Świeczniki się tylko zatrzęsły i mury zadrżały. Nawiewajmy stąd, bo przyjdzie kościelny i nogi nam poprzetrąca.
- Zdaje się, że głowa posłużyła nam tylko do tego, żeby na nią upaść, i do niczego innego się nie przyda