Przejdź do zawartości

Teresa Wilska

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Teresa Wilska

Teresa Wilska (ur. 1926) – polska harcerka, łączniczka, uczestniczka powstania warszawskiego.

Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.

Oszczędzajcie filipinki

[edytuj]
  • [...] Jest po czwartej [...] Słychać coraz bliższe strzały. Zaszywam się w najdalszy kąt i myślę co z nimi? Dla mnie wciąż jeszcze jest wsypa, która tak często kończy się tragicznie. Ktoś rozentuzjazmowany krzyczy: „Patrzcie, patrzcie!”
    Ktoś inny ciągnie mnie za rękę.
    – „Bożena”, zobacz! Niechętnie podchodzę do okna.
    Ulica jest prawie pusta. W bramach stoją chłopcy, niektórzy z bronią, w opaskach na ramieniu. Wycofuję się do swego kąta. Udaję zmęczoną i nie dzielę entuzjazmu reszty. Boję się. Po prostu okropnie się boję... O siebie, o nich, o wszystkich. Więc to tak wygląda... Przecież wiedziałam, każdy o tym wiedział. To strzały, krew, śmierć, a jednak w myślach i marzeniach to było zupełnie co innego.
    • Opis: Notatka dotycząca 1 sierpnia 1944
  • Teraz, kiedy przeszłam już chrzest bojowy, nie boję się chodzić po mieście, ale tych godzin na dachu bardzo nie lubię. Siedzi się bezczynnie i czeka co na łeb zrzucą. Paskudne uczucie. Obserwujemy miasto. Widać stąd prawie całą Warszawę. W wielu miejscach domy nikną w kłębach dymu i ognia. Pożarów jest coraz więcej.
    W nocy jest zupełnie inaczej. Tu, wysoko nad miastem, jest bezpiecznie. Niemcy o tej porze nie latają. Nasz „gołębiarz” też widocznie śpi. Dokoła czerwone łuny pożarów. Wyraźnie widać, gdzie toczą się walki. Wylatują stamtąd łańcuszki świetlnych pocisków.
    W ciszę nocną zaczyna się wkradać dziwny pomruk. Przecież to samoloty. Tymczasem w mieście rozpętała się wściekła kanonada. Sznury czerwonych paciorków wytryskują ze wszystkich stron. Wysuwają się białe macki reflektorów. Tu i ówdzie pęka rakieta. Pukają zenitówki, jazgocą w dole cekaemy. Co się dzieje? Niedaleko od nas przesuwa się ciemna, wolno lecąca, trochę do widma podobna sylwetka samolotu, za nią druga. To do nich strzelają.
    – O Boże! Przecież to nasi...
    Od samolotów coś się odrywa i wolniutko, majestatycznie, oświetlone łunami pożarów szybują w powietrzu białe spadochrony z zasobnikami. To zrzut. Żeby tylko nie dostał się w ręce Niemców. Samoloty raz jeszcze przelatują koło nas i powoli ich warkot milknie. Jeszcze jakiś czas trwa kanonada. Świetlne pociski we wszystkich kierunkach przeszywają niebo. Zenitówki szczekają zajadle. Powoli wszystko cichnie. Jest znowu zwykła powstaniowa noc. Odlecieli. Białe parasole spadochronów szybują coraz niżej. Jednak nie jesteśmy sami. Pewno często będą zrzucać broń, a może prześlą desant. Długo dyskutujemy na temat pierwszego zrzutu.
    • Opis: Notatka dotycząca 4 sierpnia 1944
  • Bardzo lubię nosić listy. Przechodzą z rąk do rąk. Czasem, bardzo rzadko, przywędrowują aż zza Wisły. Wchodzi się do domu. Pyta czy mieszkają tacy a tacy. Patrzą niepewnie, z niepokojem. A potem, gdy dostaną małą, wymiętą, brudną kartkę, nie wiedzą co robić ze szczęścia. Płaczą, śmieją się, całują. Są tak bardzo szczęśliwi. Przeważnie pytają, czy można coś napisać. Kartka krąży znowu z rąk do rąk. Przez linie walki, przez kanały, przez gruzy Woli, aż dojdzie do zmizerowanego, zmęczonego chłopca, który o nic już nie dba, a na widok tego małego świstka nagle znowu zaczyna czuć się jak dawniej. Jest szczęśliwy, że nie wszędzie jeszcze jest źle, że jego najbliżsi żyją. Łzy stają w oczach „wielkiego” żołnierza. Żołnierza, który ma 15 lat.
    • Opis: Notatka dotycząca 5 sierpnia 1944
  • Kto by pomyślał, że w jednej chwili można przeżyć taką skalę uczuć – szalone szczęście i największy ból, zwątpienie i znowu szczęście. Co może męstwo setek dzieci wobec samolotów i armat? Panie, giną ci, którzy Ci ufają. Giną za wolność, sprawiedliwość, za szczęście innych. Przecież i Tyś za to ginął na krzyżu.
  • Komenda stara się utrzymać ścisły regulamin. Co dzień musztra. Posiłki o oznaczonej porze. Rano apel i podział służb, wieczorem kominek. Wszystko to pięknie, ale obowiązkowa obecność na kominku wydaje się nam przesadą. „Lotka” buntuje się. Przed godziną wróciła z Woli. Po raz pierwszy zupełnie straciła humor.
    – Ani myślę słuchać ględzenia na temat bohaterstwa, czy innej odwagi. Mam to w nosie, a śpiewać też nie myślę. Niech ob. „Jaga” przejdzie się na Wolę, to straci ochotę do ognisk i śpiewów.
    Zostaję z nią trochę przez solidarność, a trochę dlatego, że sama nie mam ochoty słuchać wzniosłych bajeczek. To dobre na obozie, ale nie teraz. Bohaterstwa mamy dookoła aż za dużo i mowa na ten temat przestaje nas bawić.
    Trzeba przyznać, że władza jest taktowna i pozwala nam zostać.
    • Opis: Notatka dotycząca 7 sierpnia 1944
  • W ogóle zazdrosnym okiem patrzyłyśmy na łączniczki i sanitariuszki liniowe. One, dla odmiany, zadzierały trochę nosa. Cóż my, a akcjach nie brałyśmy udziału.Dekowałyśmy się gdzieś na tyłach. Dopiero kiedy zostałam tą „liniową” zrozumiałam, że praca tzw. „niebieskich” łączniczek wcale nie jest łatwiejsza ani mniej odpowiedzialna. Na linii jest się w grupie uzbrojonych chłopców. Wiele łączniczek ma własną broń. Zresztą, zwykła sprawa psychologiczna. Tu patrzą na mnie i czekają koledzy, nie można ich zawieść i nie można się zbłaźnić. Łączniczka pozaliniowa, obsługująca dowództwo, sama biegnie przez całe miasto, nie tylko przez spokojne ulice. Sama musi się decydować na skok tuż przed czołgiem lub pod silnym ostrzałem. Nie ma broni. Często w domu, do którego idzie, nie ma już naszych. Jest pusty lub są tam Niemcy. Musi sama decydować, czy iść dalej czy wrócić. Ale najtrudniejsze jest to, że jest sama, zdana tylko na siebie. Nikt nie widzi jej bohaterstwa i nie zauważy tchórzostwa, a czasem od tego czy dotrze na czas wiele zależy.
    • Opis: Notatka dotycząca 8 sierpnia 1944
  • Kontrast między spokojnym Śródmieściem a tym co się tu [na Starym Mieście] działo był przytłaczający. Kiedy czekałam na resztę patrolu, otoczyli mnie chłopcy i zaczęli zarzucać pytaniami.
    – Co w Śródmieściu?
    – Jak tam żyjecie?
    – Czy to prawda, że PAST-a wzięta?
    Na zawiadomienia, że u nas jest zupełnie spokojnie, a PAST-a po długich walkach wczoraj została zdobyta, jeden z chłopców powiedział:
    – Co za szczęście, że to całe piekło na nas się zwaliło. Żeby tylko jak najdłużej udało się nam to u nas zatrzymać.
    Spojrzałam na niego. W spokojnych, smutnych oczach nie było brawury. Zrobiło mi się głupio. Byłam tu zaledwie parę minut, a już marzyłam, żeby wrócić do kanału, do Śródmieścia. Bałam się. Znowu się bałam, Starówka załamała mnie. A oni byli szczęśliwi, że to wszystko skupia się na nich, że gdzie indziej ludzie żyją spokojnie.
    • Opis: Notatka dotycząca 22 sierpnia 1944
  • To co widziałyśmy jest przytłaczające, ale aż dziw jak w tych dniach człowiek szybko przyzwyczaja się do rzeczy, które normalnym ludziom mogłyby się zdawać nie do przeżycia.
  • Chłopiec przygląda mi się chwilę.
    – Pani pewnie ze Śródmieścia?
    Nie odpowiadam.
    – To nic. Przyzwyczai się pani. U nas wszystko chodzi jak w zegarku. Czołg wali 40 razy. Jeżeli ucichnie, to znaczy że był i odjechał. W innym wypadku czeka nas jeszcze 40 strzałów. Bombardują też regularnie co pół godziny. Przylecą, rzucą swoje i dalej można chodzić spokojnie. Wiemy nawet kiedy mają obiad i kiedy idą spać. Do wszystkiego można przywyknąć, przekona się pani.
    • Opis: Notatka dotycząca 24 sierpnia 1944

Zobacz też

[edytuj]