Paragraf 22

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Paragraf 22 (ang. Catch-22) – powieść Josepha Hellera z 1961 roku. Tłumaczenie – Lech Jęczmyk.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

B[edytuj]

  • Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22–który stwierdzał, że troska o własne życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał dalej latać i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać.
    • Źródło: rozdział 5
  • Byli czwórką sympatycznych dzieciaków, które znakomicie się bawiły doprowadzając Yossariana do szaleństwa. Nie mogli zrozumieć, że jest staroświeckim, dwudziestoośmioletnim dziwakiem, że należy do innego pokolenia, innej epoki, innego świata, że rozrywki go nudzą i szkoda mu na nie wysiłku, i że oni go też nudzą. Nie potrafił ich uciszyć, byli gorsi niż kobiety. Byli za głupi, żeby zastanawiać się nad sobą i wpadać w przygnębienie.
    • Źródło: rozdział 32

C[edytuj]

  • – Ci ludzie są waszymi gośćmi! (...) Przebyli przeszło trzy tysiące mil, aby dostarczyć wam rozrywki. Jak się będą czuli, jeżeli nikt nie przyjdzie ich oglądać? Jak to wpłynie na ich morale? Słuchajcie, panowie, ja nie mam w tym żadnego interesu, ale ta dziewczyna, która chce dziś dla was zagrać na akordeonie, jest w tym wieku, że mogłaby być matką. Jak byście się czuli, gdyby tak wasza matka przebyła przeszło trzy tysiące mil, żeby zagrać na akordeonie żołnierzom, a oni nie chcieliby jej słuchać? Co będzie czuło to dziecko, którego matką mogłaby już być ta akordeonistka, kiedy dorośnie i dowie się o tym? Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna. Panowie, nie chciałbym zostać źle zrozumiany. Wszystko to jest oczywiście dobrowolne. Jestem ostatnim pułkownikiem na świecie, który by kazał wam iść i bawić się pod przymusem, ale życzę sobie, aby każdy, kto nie jest taki chory, że musi leżeć w szpitalu, poszedł natychmiast na ten występ i bawił się. Proszę to uważać za rozkaz!
    • Źródło: rozdział 3
  • – Co oni mogą mi zrobić – spytał konfidencjonalnie – gdybym odmówił dalszych lotów?
    – Prawdopodobnie będziemy cię musieli rozstrzelać – odpowiedział były starszy szeregowy Wintergreen.
    – Jak to "będziemy"? – krzyknął zaskoczony Yossarian. – Co to znaczy "będziemy"? Odkąd to jesteś po ich stronie?
    – Mam być po twojej stronie, kiedy cię będą rozstrzeliwać? – odparł Wintergreen.
    Yossarian skapitulował. Pułkownik Cathcart znowu go wykiwał.
    • Źródło: rozdział 6
  • Co za cholerny świat! Zastanawiał się, ile ludzi jest pozbawionych środków do życia tej nocy nawet w jego zamożnym kraju, ile domów jest ruderami, ilu mężów pijanych i żon pobitych, ile dzieci jest dręczonych, wyzyskiwanych lub porzuconych. Ile rodzin głoduje nie mogąc sobie pozwolić na kupno żywności? Ile serc jest złamanych? Ile samobójstw zdarzy się tej właśnie nocy, ile ludzi zwariuje? Ile karaluchów i kamieniczników będzie tryumfować? Ilu zwycięzców przegrywa, ile sukcesów jest klęskami, ilu bogaczy biedakami? Ilu cwaniaków jest głupcami? Ile szczęśliwych zakończeń jest nieszczęśliwymi zakończeniami? Ilu prawych ludzi jest kłamcami, ilu odważnych tchórzami, ilu wiernych zdrajcami, ilu świętych było grzesznikami, ile ludzi obdarzonych zaufaniem zaprzedało duszę szubrawcom za parę groszy, ilu w ogóle nigdy nie miało duszy? Ile prostych dróg jest krętymi ścieżkami? Ile najlepszych rodzin jest najgorszymi rodzinami i ile zacnych ludzi jest niecnymi ludźmi? Gdyby tak dodać ich wszystkich, a potem odjąć, zostałyby może same dzieci i może jeszcze Albert Einstein, i gdzieś tam jakiś stary skrzypek albo rzeźbiarz.
    • Źródło: rozdział 39
  • Człowiek jest istotą materialną, oto była cała tajemnica Snowdena. Wyrzućcie go przez okno, a spadnie. Podpalcie go, a spłonie. Przysypcie go ziemią, a zgnije, jak wszystkie inne odpadki. Człowiek bez ducha jest śmieciem. To była tajemnica Snowdena. Dojrzałość jest wszystkim.
    • Źródło: rozdział 41

D[edytuj]

  • Dlaczego nikt nie rozumie, że nie jest dziwolągiem, ale normalnym samotnym człowiekiem, który stara się prowadzić normalne, samotne, ludzkie życie? Czy nie krwawi, kiedy się go kłuje? I czy nie śmieje się, kiedy się go łaskocze? Jakby im nigdy nie przyszło do głowy, że on tak samo jak oni ma oczy, ręce, narządy, wymiary, zmysły i uczucia, że może zginąć od tej samej broni, że marznie i grzeje się na tym samym wietrze i je to samo co oni, chociaż trzeba przyznać, że za każdym razem w innej stołówce.
    • Źródło: rozdział 25
  • Dowództwo grupy było zaniepokojone, bo nigdy nie wiadomo, do czego ludzie się dopytają, skoro raz poczują, że mają prawo zadawać pytania.
    • Źródło: rozdział 4
  • Dunbar znowu leżał na wznak, bez ruchu, wpatrzony szklanym wzrokiem w sufit. Pracował nad przedłużeniem sobie życia. Osiągał to przez uprawianie nudy.
    • Źródło: rozdział 1
  • Dzisiaj trzeba mieć nie lada głowę, żeby nie zostać bogatym (...) Każdy głupiec potrafi dziś zbić majątek i większość z nich to robi. Ale co mają robić ludzie myślący i utalentowani? Wymieńcie na przykład choć jednego poetę, który dobrze zarabia.
    • Opis: pułkownik Cargill w liście do żołnierzy.
    • Źródło: rozdział 4

G[edytuj]

  • Generał był przeciwny małżeństwu swojej córki z pułkownikiem Moodusem, ponieważ nie lubił chodzić na śluby.
    • Źródło: rozdział 4
  • Generał Peckem zaleca nawet, abyśmy wysyłali naszych żołnierzy do walki w mundurach wyjściowych, aby wywierali dobre wrażenie na nieprzyjacielu, jeżeli zostaną zestrzeleni.
    • Źródło: rozdział 21
  • Gdzie się podział niegdysiejszy Snowden?

J[edytuj]

  • Ja wam powiem, co to jest sprawiedliwość. Sprawiedliwość to kolanem w brzuch z ziemi w zęby w nocy skrycie nożem z góry w dół na magazyn okrętu przez worki z piaskiem wobec przeważającej siły w ciemnościach bez słowa ostrzeżenia. Za gardło. Oto, czym jest sprawiedliwość, kiedy musimy być twardzi i niezłomni, aby stawić czoło szkopom. Z biodra. Rozumiecie?
    • Źródło: rozdział 8
  • (...) jako patriota wierzył, że ludzie zamożni, czyli przyzwoici obywatele, powinni mieć więcej głosów w wyborach niż włóczędzy, kurwy, kryminaliści, degeneraci, ateiści i obywatele nieprzyzwoici, czyli ludzie bez pieniędzy.
    • Źródło: rozdział 1
  • Jesteście człowiekiem inteligentnym o niezłomnych zasadach moralnych i zajęliście bardzo odważne stanowisko. Ja jestem człowiekiem inteligentnym, bez żadnych zasad moralnych, więc nikt lepiej ode mnie nie potrafi tego ocenić.
    • Źródło: rozdział 40

K[edytuj]

  • Kapelan zgrzeszył i czuł się dobrze. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że kłamstwo i uchylanie się od obowiązków jest grzechem. Z drugiej strony każdy wie, że grzech to zło i że dobro nie może pochodzić od zła. On tymczasem czuł się dobrze, więcej, czuł się zdecydowanie cudownie. A zatem wynikało z tego logicznie, że kłamanie i uchylanie się od obowiązków nie może być grzechem. Kapelan w przebłysku boskiego natchnienia opanował jakże użyteczną technikę dorabiania teorii do praktyki i był zachwycony swoim odkryciem. To był cud. Bez większego trudu można było przekształcić występek w cnotę, oszczerstwo w prawdę, impotencję w abstynencję, bezczelność w skromność, rabunek w filantropię, złodziejstwo w zaszczyt, bluźnierstwo w mądrość, brutalność w patriotyzm i sadyzm w wymiar sprawiedliwości. Każdy mógł to robić; rzecz nie wymagała specjalnych zdolności. Wystarczyło nie mieć charakteru. Kapelan ze zręcznością wirtuoza wyliczał całą gamę ortodoksyjnych grzechów.
    • Źródło: rozdział 34
  • – Kiedy byłem małym chłopcem – odpowiedział Orr – całymi dniami chodziłem z dzikimi jabłkami w ustach, po jednym z każdej strony. Yossarian [...] zastygł podejrzliwie w pozie pełnej napięcia. Po minucie nie wytrzymał i spytał:
    – Dlaczego?
    Orr zachichotał zwycięsko.
    – Bo są lepsze niż kasztany – odpowiedział.
    • Źródło: rozdział 3
  • – Kiedy patrzę, obojętne z jakiego dystansu, widzę facetów, którzy zgarniają forsę. Nie widzę raju ani świętych, ani aniołów. Widzę ludzi, którzy robią forsę na każdym ludzkim odruchu i na każdej ludzkiej tragedii.
    • Źródło: rozdział 42

L[edytuj]

  • Ludzie mają prawo robić wszystko, co nie jest prawnie zabronione, a nie ma żadnego przepisu, który by zabraniał pana okłamywać.
    • Źródło: rozdział 29

M[edytuj]

  • – Moją jedyną wadą – rzucił z wypróbowanym humorem, czekając na efekt swoich słów – jest całkowity brak wad.
    • Źródło: rozdział 29
  • Możliwe, że ten cholerny wariat jest tutaj ostatnim normalnym człowiekiem.
    • Źródło: rozdział 10
  • – Musiał być jakiś powód. (...) Nie mogli ot tak sobie włamać się tutaj i wszystkich wypędzić.
    – Żadnego powodu (...) Paragraf dwudziesty drugi mówi, że mogą zrobić wszystko, czego nie możemy im zabronić.(...) Nie ma obowiązku pokazywania paragrafu dwudziestego drugiego.(...) Tak mówi prawo.
    – Założę się, że takiego paragrafu w ogóle nie ma.
    • Źródło: rozdział 39
  • – Musisz starać się o nich nie myśleć – poradził major Danby z przekonaniem. – I nie wolno ci przez nich zwątpić w ideały. Idee są dobre, tylko ludzie czasami są źli. Musisz starać się patrzeć z pewnego dystansu.
    • Źródło: rozdział 42

N[edytuj]

  • Nieco później tej samej nocy Joe Głodomór miał sen, że się dusi, bo kot Huple'a siedzi mu na twarzy, a kiedy się obudził, kot Huple'a rzeczywiście siedział mu na twarzy. (...)
    Yossarian wpadł tam jako jeden z pierwszych. Kiedy sforsował wejście, zobaczył, że Joe Głodomór trzyma w ręku rewolwer i szarpie się z Huple'em, nie pozwalającym mu zastrzelić kota, który pluł i szarżował raz po raz na Joego Głodomora, nie pozwalając mu zastrzelić Huple'a.(...) Joe Głodomór i kot patrzyli na siebie z nienawiścią. Kot pluł wściekle na Joego Głodomora, a Joe Głodomór usiłował zdzielić go pięścią.
    – Walka musi być uczciwa – orzekł Yossarian i wszyscy, którzy przybiegli przerażeni hałasem, zaczęli wznosić ekstatyczne okrzyki w ogromnym przypływie ulgi.
    – Odbędzie się uczciwa walka – oświadczył Yossarian oficjalnie Joemu Głodomorowi i kotu, wyniósłszy ich na dwór i nadal trzymając ich za karki z dala od siebie. – Pięści, kły i pazury, ale bez broni palnej – uprzedził Joego Głodomora. – I bez plucia – upomniał surowo kota. – Zaczynacie, kiedy was puszczę. Zwarcia będę przerywał i wznawiał walkę na środku. Start!
    • Źródło: rozdział 12

O[edytuj]

  • Ojciec majora Majora był trzeźwo myślącym, bogobojnym człowiekiem (...). Jego specjalnością była lucerna i żył z tego, że jej nie uprawiał. Rząd płacił mu dobrze za każdy korzec lucerny, którego nie zebrał. Im więcej lucerny nie uprawiał, tym więcej pieniędzy dostawał od rządu i za każdy nie zarobiony grosz kupował ziemię, aby zwiększyć ilość nie uprawianej lucerny. Ojciec majora Majora pracował bez wytchnienia nad nieuprawianiem lucerny. Długie zimowe wieczory spędzał w domu nie naprawiając uprzęży i codziennie skoro południe zrywał się z łóżka, aby dopilnować, czy nic nie zostało zrobione. Mądrze inwestując stał się wkrótce najpoważniejszym nieproducentem lucerny w okolicy. Sąsiedzi przychodzili do niego po radę w najróżniejszych sprawach, gdyż dorobił się sporej fortuny, co było dowodem mądrości.
    – Jako posiejecie, tako będziecie zbierać – radził niezmiennie, na co sąsiedzi niezmiennie odpowiadali „Amen”.
    • Źródło: rozdział 9
  • (...) Ojczyzna jest to kawałek ziemi otoczony ze wszystkich stron granicami, zazwyczaj nienaturalnymi. Anglicy umierają za Anglię, Amerykanie za Amerykę, Niemcy za Niemcy, Rosjanie za Rosję. W tej wojnie bierze teraz udział pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt krajów. To chyba niemożliwe, żeby było aż tyle krajów, za które warto umierać?
    • Źródło: rozdział 23
  • – Oni chcą mnie zabić – powiedział spokojnie Yossarian.
    – Nikt nie chce cię zabić – krzyknął Clevinger.
    – To dlaczego do mnie strzelają? – spytał Yossarian.
    – Oni strzelają do wszystkich – odpowiedział Clevinger. – Chcą zabić wszystkich.
    – A co to za różnica?
    Clevinger, podniecony, uniósł się z krzesła, oczy mu zaszły łzami, zbielałe wargi drżały. Jak zwykle, kiedy bronił zasad, w które święcie wierzył, zaczynał sapać nerwowo i łykać gorzkie łzy fanatyzmu. Clevinger miał wiele takich zasad, w które święcie wierzył. Clevinger był wariatem.
    – Co to znaczy oni? – dopytywał się. – Kto, według ciebie, chce cię zamordować?
    – Oni wszyscy – odpowiedział mu Yossarian.
    – Jacy oni?
    – A jak ci się wydaje?
    – Nie mam pojęcia.
    – No to skąd wiesz, że nie chcą mnie zamordować?
    • Źródło: rozdział 2

P[edytuj]

  • Panowie (...) Jesteście oficerami Armii Stanów Zjednoczonych. Oficerowie żadnej innej armii na świecie nie mogą tego o sobie powiedzieć. Zastanówcie się nad tym.
    • Źródło: rozdział 3
  • Paragraf 22 nie istniał, był o tym przekonany, ale jakie to miało znaczenie? Liczyło się to, iż wszyscy myśleli, że on istnieje, i to było znacznie gorsze, gdyż nie miało się przedmiotu ani tekstu, który można by wyśmiać, odrzucić, oskarżyć, skrytykować, zaatakować, poprawić, znienawidzić, obrzucić wyzwiskami, opluć, podrzeć na strzępy, stratować lub spalić.
    • Źródło: rozdział 39
  • Paragraf dwudziesty drugi:
    „Człowiek, który chce się zwolnić z działań bojowych, nie jest prawdziwym wariatem.”
    • Źródło: rozdział 5
  • - Popinjay, czy wasz ojciec jest milionerem albo senatorem?

- Nie, panie pułkowniku. - No to wpadliście jak śliwka w gówno, Popinjay.

    • Źródło: rozdział 8
  • Postanowił żyć wiecznie; był to jedyny cel, dla osiągnięcia którego gotów był narażać życie, i w każdej chwili interesowało go wyłącznie to, żeby wrócić cało i zdrowo.
    • Źródło: rozdział 3
  • Pułkownik Cargill, prawa ręka generała Peckema, potężny, rumiany mężczyzna, przed wojną był czujnym, bezwzględnym i energicznym dyrektorem handlowym. Pułkownik Cargill był złym handlowcem. Był tak okropnym handlowcem, że wyrywały go sobie firmy zmuszone ze względów podatkowych wykazać straty. W całym cywilizowanym świecie, od Battery Park do Fulton Street, znano go jako człowieka, na którym można polegać, kiedy chodzi o szybkie obniżenie stopy podatkowej. Jego usługi były drogie, gdyż niepowodzenia są często trudne do osiągnięcia. Musiał zaczynać od szczytu i torować sobie drogę w dół, a kiedy się ma przyjaciół w rządzie, niełatwo jest robić złe interesy. Wymagało to nieraz miesięcy ciężkiej pracy i nieomylnie błędnego planowania. Człowiek dezorganizował, podejmował błędne decyzje, nie doglądał, wszystkie drzwi zostawiał otworem, a kiedy się zdawało, że już zrobił swoje, rząd dawał mu jezioro albo las, albo pole naftowe i psuł całą robotę. Jednak na pułkowniku Cargillu można było polegać. Nawet w tak nie sprzyjających okolicznościach potrafił zrujnować najlepiej prosperujące przedsiębiorstwo. Doszedł do tego własną pracą i swoje niepowodzenia zawdzięczał wyłącznie sobie.
    • Źródło: rozdział 3
  • Pułkownik Cathcart był człowiekiem odważnym i bez wahania zgłaszał swoich ludzi na ochotnika do ataku na każdy cel.
    • Źródło: rozdział 6, Joe Głodomór
  • Pułkownik został przebadany, co się zowie. Każdy organ jego ciała naszpikowano lekarstwami, sponiewierano, wydrenowano i wydrylowano, obmacano i sfotografowano, wyjęto, splądrowano i wsadzono z powrotem.
    • Źródło: rozdział 1

T[edytuj]

  • – Ta ryba z pańskiego snu. Pomówmy o niej. Czy to jest zawsze ta sama ryba?
    – Nie wiem – odpowiedział Yossarian. – Z trudem rozróżniam ryby.
    – Co panu przypomina ta ryba?
    – Inną rybę.
    – A ta inna ryba?
    – Jeszcze inną rybę.
    • Źródło: rozdział 27
  • Teksańczyk okazał się człowiekiem dobrodusznym, koleżeńskim i miłym. Po trzech dniach wszyscy mieli go po dziurki w nosie.
    • Źródło: rozdział 1

W[edytuj]

  • Wiem, że jest wojna. Wiem, że trzeba ponosić ofiary dla zwycięstwa. Ale dlaczego akurat ja? Dlaczego nie wezmą do wojska któregoś z tych starych lekarzy, deklamujących w kółko, że pracownicy służby zdrowia powinni być zawsze gotowi do poświęceń? Ja nie chcę się poświęcać. Ja chcę zarabiać forsę.
    • Postać: Doktor Daneeka
    • Źródło: rozdział 4
  • – Wiesz, to jest właśnie mój problem – zadumał się Yossarian krzyżując ramiona. – Pomiędzy mną a każdą ideą znajduję zawsze Scheisskopfów, Peckemów, Kornów i Cathcartów. I to zmienia nieco samą ideę.
    • Źródło: rozdział 42
  • – Wrogiem jest każdy – odparł Yossarian z przemyślaną precyzją – kto zamierza cię zabić, niezależnie od tego, po której jest stronie, a to obejmuje również pułkownika Cathcarta. Nie zapominaj o tym, bo im dłużej będziesz o tym pamiętał, tym dłużej możesz pozostać przy życiu.
    • Postać: Yossarian
    • Źródło: rozdział 12

Y[edytuj]

  • Yossarian ani razu nie przyszedł pomóc przy budowie, za to później, gdy klub już ukończono, przychodził bardzo często, urzeczony tym dużym, pięknym, nieregularnym budynkiem krytym gontem. Była to rzeczywiście wspaniała konstrukcja i Yossariana przepełniało uczucie niekłamanej dumy, ilekroć spojrzał na nią i pomyślał, że nawet nie kiwnął palcem przy jej wznoszeniu.
    • Opis: o klubie oficerskim.
    • Źródło: rozdział 2
  • Yossarian będąc na gazie przysiadł się któregoś wieczoru w klubie oficerskim do pułkownika Korna, żeby z nim pożartować na temat nowej armaty Lepaga sprowadzonej przez Niemców.
    – Co to za armata Lepaga? – spytał zaintrygowany pułkownik Korn.
    – Nowa armata klejowa Lepaga, kaliber trzysta czterdzieści cztery milimetry – odpowiedział Yossarian. – Skleja w powietrzu cały szyk samolotów w jedną masę.
    Pułkownik Korn oburzony wyrwał łokieć z uścisku palców Yossariana.
    – Puść mnie, ty idioto! – krzyknął ze złością, patrząc z mściwą aprobatą, jak Nately podskakuje z tylu do Yossariana i odciąga go na bok. – Kto to jest ten wariat? – spytał.
    Pułkownik Cathcart zarechotał radośnie.
    – To ten, któremu kazał pan dać medal za Ferrarę. Kazał mi pan też awansować go na kapitana, pamięta pan? Ma pan teraz za swoje.
    Nately był dużo lżejszy i z największym trudem ciągnął zataczającego się Yossariana ku wolnemu stolikowi.
    – Czyś ty zwariował? – syczał mu do ucha przestraszony. – To był pułkownik Korn. Czyś ty zwariował?
    Yossarian chciał się jeszcze napić i obiecał wyjść spokojnie, pod warunkiem, że Nately przyniesie mu jeszcze jedną whisky. Potem posyłał go jeszcze dwa razy. Kiedy wreszcie Nately wyciągnął go do drzwi, z dworu wszedł kapitan Black, tupiąc mocno mokrymi butami po drewnianej podłodze i ociekając wodą jak spadzisty dach.
    – O rany, ale dostaniecie teraz, skurwiele, za swoje! – obwieścił radośnie, rozchlapując kałużę, jaka utworzyła się wokół jego stóp. – Przed chwilą telefonował do mnie pułkownik Korn. Wiecie, co przygotowali na was w Bolonii? Cha! Cha! Mają tam nową armatę klejową Lepaga, która skleja w powietrzu cały szyk samolotów w jedną masę.
    – O Boże, więc to prawda! – wrzasnął Yossarian i przerażony przypadł do Nately'ego.
    • Źródło: rozdział 12
  • Yossarian nadal cieszył się doskonałym zdrowiem, kiedy okres kwarantanny dobiegł końca i oświadczono mu, że ma opuścić szpital i iść na wojnę. Usłyszawszy tę złą wiadomość usiadł w łóżku i krzyknął:
    – Widzę wszystko podwójnie!
    Na oddziale znowu zrobiło się piekło. Specjaliści zbiegli się do niego ze wszystkich stron i otoczyli go tak ciasnym pierścieniem, że czuł wilgotny podmuch ich nosów nieprzyjemnie muskający najróżniejsze części jego ciała.(...)
    Szefem tego zespołu lekarzy był dystyngowany, zatroskany dżentelmen, który podsunął Yossarianowi palec pod nos i spytał:
    – Ile palców widzicie?
    – Dwa – powiedział Yossarian.
    – A teraz ile palców widzicie? – spytał doktor wyciągając dwa palce.
    – Dwa – odpowiedział Yossarian.
    – A teraz? – spytał doktor nie pokazując ani jednego palca.
    – Dwa – odpowiedział Yossarian. Twarz lekarza rozjaśnił uśmiech.
    – Na Jowisza, on ma rację – oświadczył tryumfalnie – on rzeczywiście widzi wszystko podwójnie.
    • Źródło: rozdział 18
  • Yossarian zawdzięczał zdrowie ćwiczeniom fizycznym na świeżym powietrzu, pracy zespołowej i duchowi sportowemu, gdyż uciekając przed tym wszystkim odkrył po raz pierwszy szpital.
    • Źródło: rozdział 18

Z[edytuj]

  • Zdrowie to coś, czego nigdy nie można być pewnym przez dłuższy okres czasu.
    • Opis: doktor Daneeka w swoich przemyśleniach.
    • Źródło: rozdział 4