Marek Piestrak
Wygląd
Marek Piestrak (ur. 1938) – polski reżyser filmowy.
- Byłem na roku między innymi z Markiem Piwowskim i Grzegorzem Królikiewiczem, o rok niżej był Krzysztof Kieślowski. Wszyscy trzej byli wizjonerami, pragnęli kręcić filmy artystyczne, wyrażające ich spojrzenie na rzeczywistość, podczas gdy ja od początku wiedziałem, że swoimi filmami nie chcę zmieniać świata.
- Źródło: Piotr Czerkawski, Drżące kadry. Rozmowy o życiu filmowym w PRL-u, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, ISBN 9788380499171, s. 83.
- Jeszcze w latach osiemdziesiątych przeczytałem pierwsze opowiadanie o wiedźminie, za które Sapkowski dostał nagrodę „Fantastyki”, i od razu pomyślałem, że to dobry materiał na film. Zgłosiłem się do pewnego producenta i wie pan, co usłyszałem? „Panie, te strzygi, jakieś dziwadła z mieczami, kogo to obchodzi?” Chciałbym dziś zobaczyć jego minę.
- Źródło: Piotr Czerkawski, Drżące kadry. Rozmowy o życiu filmowym w PRL-u, op. cit., s. 82–83.
- Krzysztof to był mój kolega, więc relacje wyglądały zupełnie inaczej. Krzysiek był zawsze uważany przez nas za bardzo twórczego, inteligentnego człowieka, idącego własnymi ścieżkami. Czy ja wtedy podejrzewałem, że stanie się jednym z największych, najważniejszych europejskich reżyserów? Chyba nie. On miał zawsze bardzo analityczne podejście do filmu. Oglądał bardzo dużo, dyskutował, analizował. Siedzieliśmy w montażowni i pod względem montażu rozkładaliśmy na poszczególne elementy Ojca chrzestnego. Nikt nie miał takiego podejścia. W Bliźnie Krzysztof nie zrobił normalnego scenopisu, a przecież wszyscy byliśmy nauczeni, że tak trzeba. On miał tylko rozpisane sceny, ale bez rozbicia na ujęcia. Na bieżąco na miejscu inscenizował sceny i wymyślał ujęcia. I to się sprawdziło.
- No Roman, to był Roman [Wilhelmi]. Trudniej mi się z nim pracowało niż z resztą. Nie wiem, może byłem za młody. On był bardzo apodyktyczny, bardzo trudno było nad nim zapanować. On sobie pewne rzeczy wyobrażał i je narzucał. Często nie chciał nawet dyskutować. Chciał wiele rzeczy przeforsować, które mnie się wydawały niezgodne z konwencją filmu, jaki zaplanowałem. Nie zawsze robił to, o co go prosiłem, bywało ostro… co mogę powiedzieć, trudny charakter, aktor wspaniały. Bardzo chciał zagrać w Klątwie…, podobała mu się ta historia, skusiła też opcja wyjazdu. Krzysztof Kolberger z kolei – wybitnie inteligentny, cudowny, spokojny. Wiele mi pomógł w bardzo trudnych warunkach pracy.