Magdalena Walach
Wygląd
Magdalena Walach (ur. 1976) – polska aktorka. Żona Pawła Okraski.
- Ja się dowiedziałam dopiero w szkole, że z moją dykcją jest coś nie tak. Gdy zdawałam egzaminy, nie sepleniłam. Po pierwszym roku okazało się, że seplenię niewyobrażalnie.
- Jeśli rola wymaga więcej czasu i rodzi się w bólach, to dobrze – bo jeszcze lepiej poznaję siebie.
- Jeżeli mam wolny wieczór, to wolę go spędzić w domu z mężem i dzieckiem. Mój mały świat to domowa codzienność, bo aktorstwo oraz sprawy z tym związane nie wypełniają mojego życia po same brzegi. Ale staram się orientować w tym, co nowego pojawia się w teatrze i na małym ekranie. Tylko, jak każdy, cierpię na chroniczny brak czasu, żeby ze wszystkim być na bieżąco.
- Każda szansa i rola, jaką dostałam pozwoliła mi dalej się uczyć, doskonalić, rozwijać… Każda była mi potrzebna do tego, żeby znaleźć się akurat w tym miejscu.
- Kiedyś po jednym z przedstawień – komedii – cudowną rzeczą było dla mnie iść za parą, która płakała ze śmiechu i przeżywała ten spektakl w dalszym ciągu. W drodze na parking kobieta wciąż ocierała chusteczką łzy rozbawienia. To była dla mnie najlepsza recenzja.
- Pochodzę z Raciborza, a to nie takie znów Zagłębie. Typowym hanysem nie jestem. Gwara tam jednak obowiązuje. Uczyłam się jej w szkole podstawowej. Ma tyle dziwnych słów, czeskich, niemieckich. Straszna to mieszanka. Pierwsze dni w podstawówce to był koszmar. Wróciłam do domu zrozpaczona. Powiedziałam rodzicom, że nie rozumiem innych dzieci. Nauczyłam się jej jednak, choć nigdy do końca nie wyćwiczyłam właściwego akcentu.
- Politycy są bardzo dobrymi aktorami. Grają codziennie. Zresztą wszyscy gramy w naszym życiu.
- Rutyna zabija w spektaklu to, co najważniejsze, i trzeba uważać, żeby w nią nie popaść. Ale w teatrze, mimo powtarzalności kwestii, żaden spektakl nie jest taki sam. Jedynie tremę odczuwam taką samą wchodząc na scenę po raz piąty czy pięćdziesiąty piąty. Za każdym razem staram się do tego podchodzić właśnie w ten sposób.
- Sprawdzam pocztę i to maks mojego kontaktu z wirtualnym światem. Wolę usiąść sobie z gorącą herbatą i poczytać ciekawą książkę. A jeśli chcę po prostu pogadać, to wolę spotkać się z żywym człowiekiem niż z jego avatarem w sieci.
- Sukcesem jest dla mnie to, że cały czas pracuję w zawodzie. Cieszę się, że nie musiałam zmieniać swoich zainteresowań.
- W tym zawodzie [aktora] fantastyczne jest to, że jednego dnia możesz zagrać słabą i skrzywdzoną kobietę, a drugiego silną panią prokurator, która sama kieruje swoim życiem. Ta mnogość możliwości bardzo pociąga i zabezpiecza przed nudą. Jednak egzamin do szkoły potraktowałam jak przygodę – startowałam bez przygotowania i nie liczyłam na to, że się dostanę…
- Wszystko da się zrobić. Wszystko jest dla ludzi.
Zobacz też: