Kot, który jadał wełnę
Wygląd
Kot, który jadał wełnę (ang. The Cat Who Ate Danish Modern) – powieść kryminalna Lilian Jackson Braun. Przekład – Robert Sudoł.
- Artysta nierzadko przez całe życie wykonywał jeden przedmiot (...).
- Postać: Tait.
- Źródło: rozdział III
- Czysta biel zdarza się bardzo rzadko.
- Postać: Tait.
- Źródło: rozdział III
- Dlaczego gazety muszą mieć tak przesłodzone nazwy jakby z dziewiętnastego wieku?
- Postać: Alacoque Wright
- Źródło: rozdział VII
- – Dwadzieścia lat temu to ja się ciągle bawiłem klockami.
– Chyba jako jedyny chłopiec z zarostem – mruknął Qwilleran pod wąsami.- Źródło: rozdz. XIII
- Gdy go wymijały, zlustrował każdą okiem znawcy. Ta za stara. Tamta pospolita. Ta od mody wzbudza wręcz grozę. A ta, która pisze o życiu towarzyskim, ma męża.
- Źródło: rozdz. I
- Gdy wszedł do apartamentu, Koko powitał go tradycyjnymi pląsami, których finał rozegrał się na biurku. Na aparacie telefonicznym świeciła się czerwona lampka. Dzwoniono, zdawał się mówić kot, ale nie miał kto odebrać.
- Źródło: rozdz. XVIX
- Jest ładna, ale nie w moim typie. Mam już dość szefowych. Poza tym skórę z zebry najbardziej lubię na zebrze.
- Postać: Jim Qwilleran
- Źródło: rozdz. II
- Koko [kot] poruszył się niepewnie. Jego ślepia przypominały wielkie zatroskane kałuże błękitu.
- Źródło: rozdział VI
- Koko słuchał uważnie każdego słowa. (...) zamrugał potwierdzająco ślepiami.(...) zapiszczał, jak gdyby próbował wyrazić swoje współczucie.
- Źródło: rozdz. I
- Kot bezgłośnie wdrapał się na biurko i zatopił pazury w skorowidz teleadresowy. Chciał rozegrać partię swojej ulubionej gry. Qwillerana zaswędziały wąsy. Nie mógł się oprzeć pokusie – otworzył skorowidz na stronie, którą wskazał kot.
Zobaczył numer telefonu niejakiego doktora Thomasa i dobrze znanej kancelarii prawniczej Teahandle, Burris, Hansblow, Maus i Castle. Dwa śmieszne nazwiska: „Mysz” i „Zamek”.
– Winszuję! – rzekł Qwilleran. – Złapałeś mysz.- Źródło: rozdz. VIII
- Koty są zazdrosne o swoje imiona. Bardzo zazdrosne.
- Źródło: rozdz. XVII
- Koty to indywidualiści.
- Postać: Cokey
- Źródło: rozdz. IX
- – Lubię wszystko (...). Pod warunkiem, że jest wygodne i mogę położyć na tym nogi.
- Postać: Qwilleran o meblach
- Źródło: rozdz. VII
- Ludzie lubiący zwierzęta zawsze pytają o ich imiona.
- Źródło: rodz. IX
- Mieszkam w Happy View Woods. Cztery sypialnie i wielka hipoteka.
- Postać: Jim Qwilleran
- Źródło: rozdz. III
- – Mogę panu udzielić pewnej ojcowskiej rady?
Qwilleran spojrzał na niego z zaintrygowaniem.
– Nigdy, ale to przenigdy proszę o draperiach nie mówić „zasłonki” – szepnął Lyke.- Źródło: rozdz. II
- Najchętniej odbyłbym z Percym szczerą rozmowę, ale do niego trudno dotrzeć. Jest zaprogramowany, jak komputer. Uśmiecha się szczerze. Mocno ściska rękę. Mówi bardzo miłe komplementy. Ale gdy nazajutrz napatoczysz się na niego w windzie, to jakby cię w ogóle nie znał. Bo akurat tego dnia nie figurujesz w jego grafiku.
- Źródło: rozdz. I
- Napój szczypał w język. Przypominał samą Cokey – był chłodnawy i łagodny, z nieoczekiwanym dodatkiem pikantnej nuty.
- Źródło: rozdz. IX
- – Och, ma pan kota? – zapiszczała Natalie. – Lubi homary?
– Lubi wszystko, co jest drogie. Podejrzewam, że umie czytać metki z cenami.
- Oczywiście podstawowy wydźwięk tego sportu ma charakter erotyczny (...).
- Postać: Alacoque Wright
- Opis: o bejsbolu
- Źródło: rozdz. XI
- Otworzył wielki słownik, wyróżniający się daleko posuniętym stanem sfatygowania, po czym rozpoczęli swoją ulubioną grę. Polegała na tym, że kot wbijał pazury w kartki, a Qwilleran otwierał gruby tom we wskazanym miejscu, następnie czytał na głos pierwsze dwa hasła widniejące u góry strony. Jeśli Koko używał prawej łapy, Qwilleran wybierał hasła z prawej strony, ale na ogół kot posługiwał się lewą. Wszystko wskazywało na to, że jest mańkutem.
- Źródło: rozdz. I
- (...) potarmosił kota po głowie w wyrazie obcesowego pożegnania.
- Źródło: rozdz. I
- Syjamczyki potrzebują towarzystwa innych kotów. Inaczej wariują.
- Źródło: rozdz. XVII
- Szarość to niesłychanie cywilizowany kolor, nie uważa pan?
- Postać: dekorator wnętrz
- Źródło: rozdz. II
- Tego wieczoru telefon zadzwonił ponownie. Tym razem w słuchawce rozbrzmiał głos Fran Unger.
– Cześć, Qwill, a jednak jesteś w domu!
– Owszem – odparł, obserwując uważnie Koko, który natychmiast wskoczył na biurko.
– A podobno byłeś umówiony na mieście.
– Wróciłem wcześniej, niż się zanosiło.
– Jestem w klubie prasowym – wyszeptała Fran zmysłowym głosem. – Może wpadniesz? Wszyscy tu jesteśmy. Szykuje się niezła popijawa.
– Spadaj! – warknął Qwilleran do Koko, próbującego kręcić tarczą za pomocą nosa.
– Coś ty powiedział?
– To nie do ciebie, tylko do kota – wyjaśnił Qwilleran i pchnął Koko, ale ten zmrużył groźnie ślepia, stawiając opór i knując następne niecne posunięcie.
– No właśnie – ciągnęła pieszczotliwie Fran Unger -a kiedy zaprosisz mnie do siebie, żebym poznała tego twojego Koko?
– Miau! – zapiszczał kot w prawe ucho Qwillerana.
– Zamknij się!
– Co?
– Jasna cholera! – krzyknął rozeźlony dziennikarz, bo Koko strącił na podłogę popielniczkę wypełnioną popiołem z fajki.
– No cóż – rzekła Fran Unger lodowatym tonem. – Muszę powiedzieć, że twoja gościnność jest porażająca!
– Posłuchaj, Fran. W tej chwili nie za bardzo mogę gadać, bo kot strasznie broi. – Już miał wyjaśnić, co się stało, ale usłyszał trzask na linii. – Halo? Halo?
Odpowiedzią była martwa cisza, a potem ciągły sygnał. Połączenie zostało przerwane. Koko mocno dociskał łapą widełki.- Źródło: rozdz. II
- W drodze do wyjścia Bunsen rzekł:
– Dobrze, że to się już skończyło. Przez chwilę myślałem, że nas podejrzewają.
– Nasz zawód jest poza wszelkimi podejrzeniami – odparł Qwilleran. – Słyszałeś kiedyś, żeby dziennikarz popełnił zbrodnię? Lekarze tłuką na śmierć swoje żony, adwokaci strzelają do swoich wspólników, bankierzy czmychają z oszczędnościami klientów. A dziennikarze chodzą do klubu prasowego, gdzie topią w alkoholu swe przestępcze skłonności.- Źródło: rozdz. IV
- W komunikacji międzyludzkiej tak już jest, że najbardziej zainteresowani dowiadują się na szarym końcu (...).
- Źródło: rozdz. I
- W naszej branży doświadczenie może być przeszkodą.
- Opis: o dziennikarstwie.
- Źródło: rozdz. I
- Włożywszy nowy krawat i lepszy ze swoich dwóch garniturów, Qwilleran z niepokojem pojechał do pierwszego studia wnętrzarskiego, przygotowując się na dużą dawkę luksusu.
- Źródło: rozdz. II
- – Wprowadzaj się pan z kotem! – krzyknął Noyton. – Może dostać własny pokój i łazienkę. Pierwsza klasa.
- Źródło: rozdział V
- Z miną wyrażającą znudzenie i niesmak, uwydatnioną obwisłymi sumiastymi wąsami, Jim Qwilleran przygotował sobie kawalerskie śniadanie. Gorącą kranówą zalał kawę rozpuszczalną, aż na powierzchni zaczęły pływać brązowe grudki. Z wypełnionego okruchami chlebaka, w którym zagnieżdżała się powoli pleśń, wygrzebał pączka. Następnie rozpostarł papierową serwetkę na stole obok okna, którym wpadało przefiltrowane przez smog miejskie słońce, oświetlające ponure mieszkanie.
- Źródło: rozdz. I
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
- Kobieta, która porzuca dzieci, jest zwykłą zdzirą.
- Postać: Bunsen
- Źródło: rozdz. XIII