Kazimierz Leski
Wygląd
Kazimierz Leski (ps. „Bradl”, 1912–2000) – polski inżynier-mechanik, wynalazca, oficer wywiadu i kontrwywiadu AK, powstaniec warszawski.
- 29 lipca 1944 rano budzące się miasto zastało rozplakatowaną na murach odezwę generała Polskiej Armii Ludowej (PAL) Juliana Skokowskiego, mówiącą, że Naczelny Dowódca Armii Krajowej i Delegat Rządu na Kraj uciekli z miasta i wzywającą do powstania przeciw Niemcom pod jego komendą.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, wyd. II, Warszawa 1995, s. 292.
- Zobacz też: powstanie warszawskie
- Dolaniem oliwy do ognia było 27 lipca 1944 obwieszczenie władz niemieckich powołujące 100 000 mężczyzn do prac fortyfikacyjnych na przedpolach Warszawy. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że miało ono na celu ogołocenie miasta z ludności potencjalnie najniebezpieczniejszej, a prawdopodobnie i wywiezienie jej do obozów, a w najlepszym razie na roboty przymusowe.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, wyd. II, Warszawa 1995, s. 292.
- Jaki to dziwny kalejdoskop możliwości i rzeczywistości. Jestem w San Sebastian, w Hiszpanii, w kraju nie będącym teatrem wojny. Przy odrobinie wysiłku mogę się znaleźć bezpiecznie na terenie bliskiej placówki alianckiej. Tymczasem to, co będę robił w najbliższej przyszłości, to powrót przez Pireneje w charakterze zwierzyny łownej. Potem parę godzin podróży pociągiem, obiad itp. jako dobry, spokojny obywatel wracający z wyprawy handlowej. Dalsze kilkadziesiąt godzin jako nietykalny generał, przed którym wszyscy stają na baczność i któremu każdy Niemiec chce się przysłużyć. Potem Warszawa – i znowu jako kandydat na zaszczute zwierzę, któremu pierwszy lepszy Niemiec może bezkarnie strzelić w łeb.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1989, s. 233.
- Ludzie byli zmęczeni okupacją, niesłychanie trudnymi warunkami życia, jego zagrożeniem w każdym miejscu i chwili. Nawet najbardziej „niewinny” człowiek, nie obciążony żadnymi „trefnymi” materiałami ani powiązaniami konspiracyjnymi, nie był nigdy, wychodząc z domu, pewien, że do niego wróci lub że łapanka nie wyciągnie go z mieszkania. Że nie zostanie zastrzelony na ulicy, że nie będzie rozstrzelany czy powieszony jako „zakładnik”, czy zabity po cichu w ruinach getta, w Palmirach, Magdalence lub innym miejscu. Teraz – w ostatnich dniach lipca 1944 r. – ludzie po prostu odżyli.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, wyd. II, Warszawa 1995, s. 291.
- Zobacz też: Palmiry, getto warszawskie
- Nawet po odwołaniu 28 lipca przez „Bora” zarządzonej 27 lipca przez „Montera” mobilizacji, nie wszyscy rozeszli się do domów. Halina Szeptycka „Halina”, po ogłoszeniu pierwszej mobilizacji w dniu 25 lipca 1944 r. zgłosiła się na zbiórkę w lokalu wyznaczonym przy ul. Belwederskiej, w dzielnicy niemieckiej. Było tam kilkadziesiąt osób. Rozkaz z 27 lipca, odwołujący mobilizację, dotarł do nich dopiero 1 sierpnia rano. Poszła więc z powrotem do Śródmieścia. W tym przypadku oddział znajdujący się w dzielnicy niemieckiej wytrzymał nerwowo te parę dni naprężenia i spokojnie oczekiwał na dalsze rozkazy. Ale przecież sprawy potoczyć się mogły inaczej. Były przypadki wymiany ognia z patrolami niemieckimi. W tej sytuacji każda chwila mogła przynieść początek rozruchów na szeroką skalę.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, wyd. II, Warszawa 1995, s. 292.
- Spora część żyjących obecnie pamięta jeszcze okupację i istniejący wtedy terror i ograniczenia, m.in. w zaopatrzeniu w żywność. Inni wiedzą o nich z opowieści, literatury czy nauki. Nie tak było we Francji. Tam wszystko było inaczej. Niemcy nie występowali jako dumni zdobywcy. Do Francuzów odnosili się chyba z pewnym kompleksem niższości. Nie było mowy o wykorzystywaniu w codziennym życiu stanowiska zwycięzców. Gdy Niemiec czegoś potrzebował, stawał grzecznie na końcu kolejki i nie pomstował, gdy zabrakło dla niego, np. miejsca w wagonie sypialnym, biletu do teatru czy na koncert. Gdy Niemiec chciał się o czymś poinformować w sklepie czy na ulicy, kłaniał się grzecznie upatrzonemu Francuzowi i starał się, choćby najbardziej łamaną francuszczyzną, wyjaśnić mu swoje życzenie. Nawet gdy Francuz odpowiedział mu po niemiecku, Niemiec nie porzucał wysiłków mówienia po francusku.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1989, s. 240–241.
- Ulice Warszawy były jakby odmienione. Młodzież polska zachowywała się swobodnie. Patrole niemieckie jakby nie zwracały uwagi i nie widziały grup Polaków, które w poprzednich okresach na pewno by zatrzymały. Nie honorowano już napisów „Nur für Deutsche” (Tylko dla Niemców). W ostatnich dniach lipca 1944 r. jechałem tramwajem z Pragi aleją 3 Maja, a więc przez dzielnicę zamieszkaną przez Niemców. Czekali na przystankach, zamierzając zająć miejsce w przeznaczonej dla nich części tramwaju. Motorniczy jednak nie zatrzymywał się, wołając do czekających, wspólnie zresztą z pasażerami, że tramwaj jest tylko dla Polaków.
- Źródło: Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, wyd. II, Warszawa 1995, s. 292.
- Zobacz też: Praga (Warszawa)
O Kazimierzu Leskim
[edytuj]- Był on skromnym człowiekiem. To naprawdę bardzo piękna postać. Taka bez blagi. Człowiek, który nigdy o sobie nie mówił: że ja to zrobiłem, to moja sprawa, popatrzcie, jak to się udało. On nigdy nie mówił o sobie. Nigdy.
- Autor: Halina Jędrzejewska, ps. „Sławka”
- Źródło: W Warszawie odsłonięto tablicę upamiętniającą pułkownika Kazimierza Leskiego, TVP Warszawa