Katarzyna Glinka
Wygląd
Katarzyna Glinka (ur. 1977) – polska aktorka i prezenterka telewizyjna (Fort Boyard).
- (...) gdy mężczyzna mówi „koniec”, to jest koniec. I nie ma co ratować, bo można się tylko ośmieszyć.
- Kiedy wpadam w furię, nie patrzę czy tłukę drogi serwis czy stary budzik. Kiedyś tak mocno rzuciłam dzbankiem, że ściana nadawała się do remontu. Na szczęście trochę się uspokoiłam. Nie pakuję już walizki jak kiedyś przy każdej większej kłótni. Mąż mnie tego oduczył. Raz, drugi, trzeci, biegł i prosił, żebym wróciła, a to podkręcało mnie jeszcze bardziej. Aż pewnego razu nie wybiegł, nie dzwonił. Nie błagał. Sama przytargałam walizkę. To była lekcja pokory. Więcej nie zaryzykuję, zmądrzałam.
- (...) kocham teatr i nie wyobrażam sobie bez niego aktorstwa. On mnie najwięcej uczy, daje najwięcej przyjemności... To są najpiękniejsze chwile w moim zawodzie.
- Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 18 maja 2010
- Na co dzień występuję w teatrze. I mogłabym tam grać, czekając, aż ktoś mnie zauważy. Ale prawda jest taka, że reżyserzy czy osoby odpowiedzialne za castingi nie chodzą do teatru szukać aktorów. Trzeba więc pokazać się inaczej. A poza tym udział w tych programach jest znakomitym przygotowaniem do ról, pracą nad sobą. Na Zachodzie, zwłaszcza w USA, to normalne, że aktor sprawdza się w wielu dziedzinach, bo nigdy nie wiadomo, co się może przydać.
- Opis: o udziale w programach rozrywkowych.
- Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 18 maja 2010
- Największą przyjemność prezenty sprawiały mi w dzieciństwie, a dorastałam w czasach, gdy dzieci nie miały wszystkiego. Długo marzyłam o lalce Barbie. Czekałam na nią kilka lat. Gdy ją dostałam, radość była nieopisana. Dziś chyba jest inaczej, bo wszystko mamy na wyciągnięcie ręki.
- Staram się planować, stawiać sobie cele, ale nie ma to nic wspólnego z końcem roku. Nie jestem jak Bridget Jones, nie postanawiam 31 grudnia, że będę się odchudzać, żeby 10 stycznia obżerać się ciastkami.
- Źródło: Nie jestem jak Bridget Jones..., 29 grudnia 2010
- Zobacz też: Bridget Jones
- Trudno jest grać śmierć najbliższej osoby i wprowadzać się w stan totalnego smutku, bo trzeba te wszystkie emocje poczuć w sobie.
- W filmie można przeprowadzić postać od początku do końca, bo zna się cały jej rozwój, początek i koniec historii, każdy krok. Można mieć na nią pomysł, przemyśleć i zbudować. W serialu nie da się tego zrobić na dłuższą metę, bo scenariusze powstają na bieżąco. Jest jeszcze jedna różnica. Na planie filmu gra się powściągliwiej, bo na duży ekran dużo się przenosi. Trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Grając w serialu można pozwolić sobie na więcej ekspresji. Trzeba też nauczyć się mierzyć z ewoluowaniem postaci. Mimo wielu zmian, jakie przechodzi na przestrzeni odcinków, należy jej bronić. To też sztuka.
- Opis: porównując pracę w filmie i serialu.
- Źródło: Dzień dobry i hop do łóżka! Rozmowa z Katarzyną Glinką, 11 stycznia 2011
- Wolałabym jednak, żeby ludzie poszli do kina zobaczyć film, moją rolę, a nie tylko sprawdzić, jakie mam piersi.
- Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 18 maja 2010
Zobacz też: