Karol Maliszewski

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Karol Maliszewki (2012)

Karol Maliszewski (ur. 1960) – polski poeta, prozaik, krytyk literacki, nauczyciel akademicki.

  • Jak określić granice amatorszczyzny w poezji? Jestem przekonany o większej czystości i bezinteresowności owych „amatorów”, o ich nieposzlakowanym rodowodzie lirycznym. Nigdy o tych ludziach nie usłyszymy – ale spełniają się w tym, co robią, żmudnie budując świat, odnajdując język. To nie znaczy, że nie ma brudu. Znam przypadki niebywałego pieniactwa, kunktatorstwa i wzajemnego wygryzania się miejscowych Mickiewiczów i Herbertów. Kryzys, kasy mało do podziału, a tu w miasteczku trzy kluby poetyckie funkcjonują. I trwa wojna podjazdowa, w której słowa „amatorzy” i „grafomani” odgrywają rolę groźnego narzędzia.
  • Kolej rzeczy mnie pozdrawia,
    odsłaniając zęby w rządku.
    • Źródło: Ze Staffa
  • Możemy ujawniać najbardziej skryte pragnienia, plany, koncepty dotyczące literatury, wskazując na podstawowy w naszym przypadku fakt, że czytając kogoś, jednocześnie piszemy siebie. Od początku tak naprawdę interesowało mnie tylko to: czy dasz mi coś, czego jeszcze nie mam, i jak mnie to wzbogaci, rozszerzy, w efekcie rzutując na to, co sam piszę? Jak we wszystkim, tak i tu chodzi o budowanie świata ze zbieranych kawałków. Każdej książce jakiś kawałek owej budowli zawdzięczam. Recenzja, szkic, felieton tworzą dokumentację tego procesu, są zapiskami z placu nieustającej budowy. Wznoszenie (się) musi mieć solidne podstawy fundowane na wspomnianym wcześniej recenzenckim rzemiośle; metafory „czeladnika” i „mistrza” wydają się tu być zupełnie na miejscu. Najpierw my służymy literaturze po to, by wreszcie ona zaczęła służyć nam.
  • Na małe kawałki
    ból każe jej rwać list od kochanego
    mężczyzny, widzę to i doznaję
    szarpnięć, bo wjeżdżamy w tunel.
    • Źródło: Wrocław-Ełk (wysiadam w Poznaniu)
  • Prawdziwej krytyki, pogłębionego, indywidualnego czytania, szukam dziś u pisarzy. Mówią wprost albo między wierszami o stanie kultury i literatury, pokazując nie tylko to, jak pisać, ale również, jak czytać. Boję się gazetowych pokrzykiwań niecierpliwych recenzentów – ten rodzaj krytyki sprowadzony został do krótkich, błyskotliwych „zajawek”, biorących udział w wyścigu kreowanym na użytek wydawniczych korporacji...
    Jestem za osobowością rosnącą z każdą przeczytaną książką. Osobowością poufnie informującą nas od czasu do czasu o swym wewnętrznym rozkwicie.
  • Recenzentem przestaje się być dopiero z tą chwilą, kiedy stać nas na odmowę, rezygnację, zaprzeczenie. Po kilku latach karnego wykonywania robót zleconych, możemy się nareszcie „postawić”, to znaczy określić względem tego, co się w literaturze lubi, i tego, czego zdecydowanie się nie ceni. Z wykonawcy poleceń i zamówień rodzi się krytyk – ktoś w charakterystyczny sposób nieradzący sobie z obowiązującym w mediach dyskursem, przyjętymi hierarchiami, ustalonymi wartościami. W gruncie rzeczy taki jest początek każdego czytania, a więc wracamy do źródeł, do siebie samych czytających zrywami, kapryśnie, wybiórczo.
  • W licealnej, a potem studenckiej naiwności sądziłem, że literatura jest jedna, teraz widzę, że literatur jest wiele, że pod powierzchnią czają się światy, o których nigdy żaden podręcznik nie wspomni. I przekonałem się, że zawsze pozostanę rozdarty między wypicowaną powierzchnią a dziką, prowincjonalną głębią.
  • Widzę to i nie wiem, co powiedzieć,
    najmniejsza rzecz pulsuje własnym życiem;
    i nie ma śmierci we mnie ani wokół,
    ucz się umierać, jeszcze bardziej istnieć.
    • Źródło: Piosenka z końca maja
O poezji Antoniego Matuszkiewicza
Źródło: Karol Maliszewski, „Wciąż jestem za młody wobec własnej miłości...”. Uwagi o wcześniejszych tomikach Antoniego Matuszkiewicza, „Fraza”, nr 3 (89), 2015, Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fraza”, Rzeszów.
  • To jest poeta własnego głosu i jednego tematu, poeta konsekwencji i mistycznego uporu, jakkolwiek by to dziwnie brzmiało. A brzmi dziwnie, staroświecko, stanowczo, choć zarazem zwiewnie, niezwykle delikatnie. Bo jest to głos subtelnego nauczyciela, mędrca nieznacznymi ruchami słowa wskazującego na otaczającą nas prawdę. Każdy kolejny zapis ma coś dorzucać do poczucia prawdy, rozbudzać je w czytelniku. Wobec tej prawdy wszystko inne blednie [...].
  • [...] na awangardowy rys wiersza, nałożyła się niebanalna żarliwość duchowa. Tak, jakby nowoczesny artysta usiłował pogodzić w jednym zapisie odkrywczą metaforykę z czymś odwiecznym, z czymś w rodzaju mistycznej formacji duchowej.
  • [...] miłość, którą w sobie odnajdujemy (i w ten sposób staje się „własna”), jest stara jak świat, jest jego odwieczną substancją. W tym sensie jesteśmy „za młodzi”, bo nigdy, jeśli się na nią otworzymy, nie zestarzejemy się, nie dokonamy w niej żywota. Ona (doskonale pojęta, totalnie odczuta) gwarantuje bytową świeżość, wciąż ponawiane odradzanie. Ona jest naszą młodą wiecznością. O tym bezustannie mówią wiersze Matuszkiewicza.
  • Matuszkiewicz nie wyrzeka się ciała. Jego poezja to nie zbiór abstrakcji czy jakieś quasi-dewocyjne bujanie w obłokach. Jeżeli myślę o niej jako satysfakcjonującej całości, to mam na myśli szczęśliwe, a nieraz bolesne, spełnianie się wszystkich elementów. W tomiku z 1989 roku, zatytułowanym 'Nowy Rok', nie tylko prześwituje nagie ciało kobiece, ono chwilami mówi pełnym głosem. To poeta stwarza mu możliwość wypowiedzenia się. Zakochany mężczyzna. Obok słowiarza, mnicha w kapturze metafor, subtelnego metafizyka widzę pełnokrwistego faceta, pożądającego i pożądanego, potrafiącego czytać jak mało kto z Ewangelii kobiecych piersi.
  • [...] Matuszkiewicz urodził się we Lwowie i jest świadom swych korzeni, tęskni do nich i pragnie opisać historię rodziny i pozostawiony tam – w okolicach Lwowa – świat. Intryguje go fenomen sąsiedztwa kultur i na własny użytek stwarza coś w rodzaju ekumenicznej mitologii pojednania Polaka, Ukraińca, Żyda. Ową mitologię pojednania i porozumienia przenosi również na dolnośląski, sudecki grunt, tropiąc ślady zazębiania się kultur śląskich w odmianie niemieckiej, czeskiej i polskiej. Mnie najbardziej ucieszyło występowanie w tej książce pierwiastków „liryki lokalnej”, opieranie wywodu poetyckiego na realiach poetyckich branych stąd, z tej ziemi. Gierałtów, Śnieżnik, Bielice („ostatnia wioska na skraju ojczyzny”), Kłodzko, Góry Sowie, Nowa Ruda, Ślęża, Broumov, Wambierzyce, Błędne Skały, Góry Złote itd. Istny rezerwat lokalności otwartej na uniwersalność, sensualności tropiącej mistyczność, sakralności branej wprost z prochu i pyłu przedeptanych ścieżek – oplatających niczym sieć neuronów duchowe centrum tej poezji i okolicy.