Przejdź do zawartości

Kalessin

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Kalessin (także Segoy, Najstarszy) – wielki stary smok ze stworzonego przez Ursulę K. Le Guin świata Ziemiomorza.

  • Dawno temu dokonaliśmy wyboru. Wybraliśmy wolność. Ludzie wybrali jarzmo. My wybraliśmy ogień i wiatr, oni wodę i ziemię. My wybraliśmy zachód, oni wschód.
    • Źródło: Ursula K. Le Guin, Inny wiatr, przeł. Paulina Braiter, [w:], Ziemiomorze, wyd. Prószyński Media, Warszawa 2013, s. 692.
    • Zobacz też: wolność
  • Kiedyś byliśmy jednością. Na znak tego w każdym pokoleniu ludzkim rodzi się dziecko bądź dwoje, które są także smokami, a w każdym naszym pokoleniu, żyjącym dłużej niż ulotne ludzkie istoty, pojawia się jedno z nas, które jest także człowiekiem.
    • Źródło: Ursula K. Le Guin, Inny wiatr, op. cit., s. 692.
  • Pozwalacie, by zło skaziło was także. Oszaleliście. Teraz odzyskaliście zmysły, lecz póki wieje wiatr ze wschodu, nie możecie stać się znowu istotami wolnymi od dobra i zła.
    • Źródło: Ursula K. Le Guin, Inny wiatr, op. cit., s. 691.
    • Zobacz też: dobro, zło
  • Wśród nas zawsze znajdowali się tacy, którzy zazdroszczą im [ludziom] bogactw, a wśród nich zazdroszczący nam naszej wolności. W ten sposób między nas wtargnęło zło i znów nas ogarnie, póki nie zdecydujemy się na zawsze pozostać wolni.
    • Źródło: Ursula K. Le Guin, Inny wiatr, op. cit., s. 692.

O Kalessinie[edytuj]

  • Ogromny gad miał głowę barwy żelaza z czerwonymi, przypominającymi rdzę plamami nozdrzy, oczodołów i podgardla. Szpony wbił głęboko w mokry piasek na brzegu strumienia. Arren dostrzegł zarys skrzydeł złożonych niczym żagle, reszta cielska niknęła we mgle.
    • Autorka: Ursula K. Le Guin, Najdalszy brzeg, przeł. Paulina Braiter, [w:], Ziemiomorze, wyd. Prószyński Media, Warszawa 2013, s. 414.
  • Stary smok Kalessin obserwował go jednym strasznym złotym okiem. W głębi tego ślepia kryły się niezliczone wieki sięgające poranka świata. A także… łagodne rozbawienie. (…)
    Niemożliwe! – pomyślał Arren. Jednakże przed sobą widział wielką szponiastą łapę wysuniętą niczym stopień; nad nią krzywiznę stawu, jeszcze wyżej sterczące ramię i muskularną podstawę skrzydła wyrastającego z łopatki: cztery stopnie, prawdziwe schody. A tuż przed skrzydłami i pierwszym wielkim żelaznym cierniem chroniącym kręgosłup, w zagłębieniu szyi, było dość miejsca dla jednego lub dwóch ludzi. Ludzi, którzy okazaliby się dość szaleni, by porzucić nadzieję i przekroczyć granicę obłędu.