Jezioro Bodeńskie (powieść)
Wygląd
Jezioro Bodeńskie – debiutancka powieść autorstwa Stanisława Dygata z 1946 roku.
- Jak dzieci opłakują śmierć rodziców, którzy i tak kiedyś by umarli, tak opłakujemy przedwczesny zgon przezyć.
- Źródło: wyd. KiW 1987, s. 53-54.
- Możliwe, że cała mądrość stoicka nie jest niczym innym, jak szukaniem usprawiedliwienia dla własnej tchórzliwości i bezsiły życia.
- Źródło: wyd. KiW 1987, s. 54.
- Po co ta Polska zerka zawsze albo na lewo, albo na prawo, albo na wschód, albo na zachód, a nic sama nie chce wymyślić?
- Źródło: wyd. KiW 1987, s. 43.
- Polak nie czyściłby butów Niemcowi, nawet gdyby miał za to ponieść śmierć. Francuz zrobiłby to chyba dopiero pod grozą rewolweru. A i Niemiec, gdyby — przeciwnie — miał czyścić buty Anglikowi, uznałby to za poniżenie honoru narodowego. Ale Anglik może to robić bez żadnej ujmy dla siebie i calego imperium, nie rażąc nawet nikogo. Jest to tak mocno ugruntowana wyższość, że aż umyka potocznej świadomości i odbiera znaczenie próbom życia. Wszystkim dokoła następuje się raz po raz na wrażliwe odciski honoru narodowego, że podskakują, klną i pienią się. Ale noga honoru angielskiego jest wolna od odcisków, nikt jej nie może urazić. Jest to arystokratyczna wyższość pełnego osiągnięcia nad brakiem pewności siebie dorobkiewicza. Stary arystokrata może pozwolić sobie na wszystko, porusza się w kręgu dobrego wychowania przekazanym jego świadomości przez szereg pokoleń, poza krąg ten nie może się wydobyć, choćby nawet pragnął, bo każdy postępek przemienia się w jego ręku w czarodziejski sposób na czyn dobrego wychowania. Ale niech identyczny postępek spróbuje popełnić przeciętny dorobkiewicz, zmrozi wszystkich chamstwem, zostanie wyproszony za drzwi.
- Źródło: wyd. KiW 1987, s. 34-35.
- Przeznaczeniem Polski jest zwycięstwo, ale losem — męczeństwo. Polska wie, niestety, jak kobieta dręcząca się w gorsecie, że jej z tym do twarzy. Aktorstwo Polski, grając rolę bohaterską, musi zakładać maskę męczeństwa i z niego czerpać tytuł chwały. Musi na moment zawisnąć na krzyżu, aby móc potem wybuchnąć świetlaną siłą zmartwychwstania. Zmartwychwstanie — oto chwalebny symbol Polski, który serdecznym potem wypracowali jej wieszczowie i poeci. Moc narodowa Polski zawiera się w zmartwychwstaniu. Polska od czasu do czasu musi zmartwychwstać. A na to, żeby zmartwychwstać, trzeba umierać w męczeństwie.
- Źródło: wyd. KiW 1987, s. 49.
- Psychiczne prawo dozwala żyć tylko w jednym świecie realnym, spędzając wszystko, co przeczy realności, na peryferię marzeń. Gdy człowiek zostanie z rodzimej realności przepędzony na tułaczkę po obczyźnie przeżyć, ratuje się przyrodzoną samoobroną wewnętrznego i zewnętrznego aktorstwa. Aktorstwo to altera natura. Niemowlę ma tylko naturę somatyczną, bo nie stać go jeszcze na aktorstwo. Człowiek z wdziękiem to taki, który jest dobrym aktorem życia. Pozer to też aktor, tylko tyle, że zły. Zmanierowany zaś to ten, który nie może wydobyć się z szarży. W przeinaczonym (...) istnieniu jest się otoczonym nowymi elementami, wobec których nie pasuje już aktorstwo z rodzimej realności; trzeba improwizować i szukać nowej formy wyrazu. (...) Niespodziewanie w nowej realności odnajduje się człowiek w starym kostiumie. Trzeba się kryć przed ludźmi, aby nie razić ich oczu kontrnaturalnym połączeniem dwu wichrowatych wobec siebie czasów, które wypełniając w zestawieniu więcej powietrza, niż może pomieścić ograniczona przestrzeń uczuć, wywołują sprężenie atmosfery tak przygniatającej ciało, że czasem aż wyciska łzy.
- Źródło: wyd. KiW 1987, s. 40-41.
- Wypuszczone przez nas dzieło idzie w świat, uniezależnia się od nas, po latach zrywa z nami częstokroć więzy nawet uczuciowe. Autor usiłujący ten twór właściwego czasu ratować dla współczesności komentarzami przypomina ojca, który, zdradzając tajniki charakteru i przeżyć swego syna w dzieciństwie, domaga się, by na tej podstawie uznano jego pełne i trwałe prawa dojrzałości. Daremnie. Syn działa już i przemawia we własnym imieniu, na nic nie zdadzą się ojcowskie ględzenia.
- Źródło: przedmowa do II wydania, wyd. KiW 1987, s. 5.