Graham Greene
Wygląd
Henry Graham Greene (1904–1991) – angielski powieściopisarz i dramaturg.
Koniec romansu
[edytuj]- A jednak Henryk czuł się szczęśliwy w swym nie używanym pokoju, po prostu dlatego, że był on jego pokojem i jego własnością. Z goryczą i zazdrością pomyślałem, że jeśli się jakąś rzecz posiada można nie używać jej nigdy.
- Była to taka pora, kiedy czyni się zwierzenia obcym.
- Co dzień umierał po trochu, lecz jakże pragnął zatrzymać swoje cierpienie. Człowiek żyje dopóty, dopóki cierpi.
- Gładko wygolona twarz, niby arkusz gazety, z daleka ukazywała tylko śmiałe wersaliki. Drobniejszy druk, małe subtelności, skryte obawy – były niewidoczne.
- Henryk był ważny, ale trochę jak słoń – dzięki przestrzeni, którą zajmował.
- Ile ma lat? Minęło dwanaście – odpowiedział jakby jego syn był zegarkiem.
- Ile w tym nadziei, gdyby każdy na świecie wiedział, że nie istnieje nic poza tym, co mamy tutaj. Żadnych przyszłych rozrachunków, nagród, kar. Wtedy zaczęlibyśmy zmieniać ten świat w niebo.
- Jakże łatwą rzeczą wydaje się nam strząśnięcie brzemienia winy przez zwykły akt skruchy.
- Jego pobrużdżona twarz wygląda jak nieudane dzieło garncarza – twarz wybrakowana z eksportowej sorty.
- Jesień przyszła wcześnie; łuszczyła się jak dym po nagich udach jakiegoś pomnika.
- Leżałem z głową opartą na jej brzuchu, z jej smakiem – nieuchwytnym i subtelnym jak woda.
- Może się wstydził tego, co mi wyznał, był bowiem człowiekiem bardzo konwencjonalnym. Piszę to słowo z ironicznym uśmiechem a przecież, jeśli wsłucham się w siebie znajduję jedynie podziw i ufność, bo wyraz ten przypomina mi cichą wieś, widzianą z ruchliwej szosy, tchnącą spokojem, obiecującą tyle wypoczynku swymi strzechami i ścianami z kamienia.
- Mój żal nad sobą i moja nienawiść wędrowały ręka w rękę, jak para idiotów bez opiekuna.
- Najlepsza reklama, wie pan – wetknął mi slogan jak termometr – to zadowolony klient.
- Należał do tych osób, które w taksówce zawsze mają odliczone pieniądze w garści, podczas gdy inni protestując przetrząsają kieszenie.
- Niczym spadające ćmy, jak płatki popiołu z wygasłego pożaru.
- Nie jestem przeciwnikiem przesądu – powiedział – To pozwala ludziom odczuć, że ten świat nie jest wszystkim. To może być początkiem mądrości.
- Nie ma grzechu, którego przed nami nie popełniliby niektórzy święci.
- Niepewność jest najgorszą rzeczą, jakiej doświadczają kochankowie.
- Nigdy nie mogłem pojąć, dlaczego ludzie przełykający olbrzymie nieprawdopodobieństwo osobowego Boga, kręcą nosem ma osobowego diabła. Jeśli jest Bóg, który posłuj się nami i z takiego surowca, jakim jesteśmy, robi wierzących, diabeł też może mieć swoje ambicje.
- Noc skapywała jak strumyki atramentu w jakiś szary, połyskliwy płyn.
- Och, tego się nie robi, ale tak samo nie cudzołoży, nie kradnie, nie dezerteruje pod ogniem nieprzyjaciela. Rzeczy, których się nie robi, popełniane są codziennie.
- Pamiętał, że Henryk wybrał stek wiedeński, co byłe dowodem jego niewinności. Jestem przekonany, że nie wiedział co zamawia, i spodziewał się czegoś w rodzaju Wiener Schnitzel. Będąc na cudzym terenie czuł się zbyt skrępowany, by czynić uwagi na temat jedzenia, i w jakiś sposób uporał się wreszcie z różowym paskudztwem. Spróbował porta z ostrożną podejrzliwością; sądzę, że nie zapomniał wiedeńskiego steku.
- Podobno wieczność nie jest rozwinięciem czasu, lecz jego nieobecnością.
- Strona, po której stały hotele, została zbombardowana i zamiast murów zastałem łatę powietrza.
- Śpiący noc w noc obok siebie niczym figury nagrobne.
- Telefon powitał mnie otworem mikrofonu milczącym i pustym jak usta trupa.
- Trudno mi było okazać choćby elementarną uprzejmość, toteż cały ciężar gościnności spadł na barki Henryka. Odpowiedzi, jakie dawał padały jak drzewka w poprzek drogi. – Macie tu pewnie dużo biedoty w okolicy? -zapytał Henryk przy serze, głosem już dosyć zmęczonym. Próbował już wszystkiego – wpływu książek i kina...
- Uwierzę, mówiłam. Spraw, aby żył, a uwierzę. Daj mu tę szansę. Pozwól mu być szczęśliwym. Uczyń to, a będę wierzyć. Ale to jeszcze nie wystarczało. Wiara nie boli. Rzekłam: kocham go i uczynię wszystko, jeśli tylko sprawisz, by żył. Powiedziałam bardzo wolno: wyrzeknę się go na zawsze, tylko pozwól mu żyć z tą jedną szansą. Zaciskałam coraz mocniej dłonie i czułam, jak skóra pęka, i mówiłam dalej: przecież ludzie mogą się kochać nie widząc się. Przecież Ciebie kochają przez całe życie, chociaż Ciebie nie widzą... I wtedy on stanął w drzwiach i był żywy. A ja pomyślałam, że oto zaczyna się męka istnienia bez niego i zapragnęłam, aby znów – martwy – legł pod ciężarem obalonych drzwi.
- Zawsze sądziłem, że zazdrość jest tam, gdzie pożądanie.
- Zdrada tak beznadziejnie nuży.
Inne
[edytuj]- Człowiek się rodzi, jego rodzice umierają, sam się starzeje i umiera.
- Źródło: Moc i chwała (ang. The Power and the Glory), tłum. Bolesław Taborski
- Gdy pokonamy nasze błędy, jesteśmy bezpowrotnie zgubieni.
- Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myśli.
- Nie wierzę nikomu, kto mówi: kocham, kocham, kocham. To zawsze znaczy: ja, ja, ja.
- Źródło: Sedno sprawy
- Nuda – to flet, na którym diabeł wygrywa nam swe ulubione melodie.
- Źródło: Leksykon złotych myśli, wyboru dokonał Krzysztof Nowak, Warszawa 1998.
- Przez całe życie instynkt nakazywał mi zaniechać wszystkiego, do czego nie miałem zdolności.
- Źródło: Coś w rodzaju życia (Wracając do źródeł)
- Przeznaczenie dostarcza nam kanwę naszej przyszłości. Od haftujących na niej zależy dobór rysunku i kolorów włóczki.
- Zobacz też: przeznaczenie
- Rzeczy istotne są zawsze proste.
- Serce to zwierzę, którego należy się wystrzegać. Inteligencja to inne zwierzę, ale ono przynajmniej nie mówi o miłości.
- W dzieciństwie żyjemy w blasku nieśmiertelności – niebo jest równie bliskie i rzeczywiste, jak brzeg morza. Obok skomplikowanych szczegółów świata pojawia się prostota: Bóg jest dobry, dorośli znają odpowiedzi na wszystkie pytania, istnieje coś takiego, jak prawda, a sprawiedliwość działa miarowo bezawaryjnie, niczym zegar.
- Źródło: Ministerstwo strachu
- W dzieciństwie zdarza się zawsze taka chwila, kiedy otwierają się drzwi, by wpuścić do środka przyszłość.
- Źródło: Moc i chwała
- Zmywając statki po obiedzie doznałem dręczącej pokusy, żeby zawartość urny też spłukać do zlewu. Urna ogromnie by mi się przydała bo obiecałem sobie, że w przyszłym roku zajmę się smażeniem owoców – emeryt powinien przecież mieć niejedno hobby, jeżeli nie chce starzeć się zbyt szybko – i napełniona dżemem wyglądałaby estetycznie na nakrytym do podwieczorku stole.
- Źródło: Podróże z moją ciotką (ang. Travels with my Aunt), tłum. Zofia Kierszys