Co mi zrobisz jak mnie złapiesz
Wygląd
(Przekierowano z Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz)
Co mi zrobisz jak mnie złapiesz – komedia produkcji polskiej (1978) w reżyserii Stanisława Barei. Scenariusz napisali Stanisław Bareja i Stanisław Tym.
Wypowiedzi postaci
[edytuj]Kierownik sklepu
[edytuj]- Od tego jest ścierka, żeby była brudna.
- Podstawowe zasady higieny są takie, że jak się wchodzi, to się puka, a pan wchodzi bez pukania z brudną ścierką.
Inne postacie
[edytuj]- Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował!
- Ej! Cwany gapa! Chcesz, żeby twoja matka miała syna bez zęba?!
- Postać: kierowca wywrotki
- Opis: do drugiego kierowcy w kolejce przed kontrolą.
- Matka ruda, ojciec rudy, a dziecko czarne – murzyn jak z kuriera wycięty.
- Postać: pracownik wieszający baner
- Za młoda jest, żeby się puszczać. Kobiety to się zaczynają puszczać po sześćdziesiątce, kiedy jest już za późno.
- Opis: taksówkarz do Romana Ferde o żonie Krzakoskiego.
- W warunkach rzeczywistości przedwrześniowej, na tle ogólnego regresu, tak ekonomicznego, jak i społeczno-politycznego i to zarówno w warstwie pryncypiów merytorycznych jak i w głęboko zacofanej warstwie sanacyjnej infrastruktury, szczególną nieudolnością i brakiem koncepcji, rysował się ogólny bilans białka, który to bilans jak powszechnie wiadomo, wyznacza tak kompetentność czynników odpowiadających za ekonomikę w każdym społeczeństwie jak i świadczy w sposób najbardziej widoczny jak sprawy te są zabezpieczone…
- Opis: spiker w TV.
Piosenka O zdrowiu pana Koracza
[edytuj]- Ej panowie, coś wam powiem,
- Lub zaśpiewam raczej
- Nie ma to jak zdrowie bowiem
- Wiecie co to znaczy
- Kiedy boli ręka, głowa
- Ucho, oko, udo, noga
- Każdy wtedy kwili, jęczy
- Czy to warto tak się męczyć
- Czy to warto prochy ćpać
- Czy to warto leki pić
- Plaster, maść na siebie kłaść
- Czy w ogóle warto żyć?
- Warto, ale po co czekać,
- poproś niech cię zbada lekarz.
- Służba zdrowia, służba zdrowia,
- ciągle w stanie pogotowia.
- Cały czas leczy nas,
- cały czas złe choróbska goni w las.
- Przyszła baba do doktora
- Zakwiliła cicho
- Jestem słaba, jestem chora
- Kto wie co za licho?
Dialogi
[edytuj] Ta sekcja ma chronologiczny układ cytatów.
- – Taak, wtedy też tak samo pamiętam: telefon dzwonił, dzwonił, dzwonił tak, jakby chciał, żeby go ktoś odebrał, no! A ta pajęczyna to tak samo wisiała, jak wtedy, jak ten poprzedni dyrektor miał zlecieć, no ten Naręba.
- – Taak?
- – No tak, zupełnie prawie tak jak dzisiaj.
- – Co pani powie?!
- – No mówię pani. A to wiadro z wodą, to moja pani, o, tak się wtedy wylało… (Wylewa wiadro z wodą na schody).
- – Daj pani spokój…
- Opis: rozmowa dwóch sprzątaczek.
- Danusia: Ja będę miała dziecko.
- Tadeusz Krzakoski: A tak oczywiście. Przepraszam, nie wiedziałem.
- Mrugała: Widzi pan, słowa nie można zrozumieć. Wariacki kraj, język idiotyczny, np: u nich ja to jest moi, ale ja dla niego to nie jestem moi tylko vous, ale on dla siebie jest moi!. Ale dla mnie on to jest lui. Bądź tu mądry kto jest kto.
- Newtonowa: Isaac, kończ tę rozmowę, na ciebie sznycel oczekuje!
- Isaac Newton: Honyszke kojok, niech oczekuje. Ty jego powiedz, że ja zaraz idę.
- Tadeusz Krzakoski: Dlatego uważam, że… powinienem się z tobą ożenić.
- Danusia: Ale przecież ty jesteś żonaty.
- Tadeusz Krzakoski: Żonaty, żonaty. Żona cię bardzo polubi.
- Zobacz też: małżeństwo
- Tadeusz Dudała: Jaka jest różnica między kobietą a cytryną?
- Kobieta: Nie, tego nie wiem.
- Tadeusz Dudała: Cytrynę się najpierw rżnie, a potem ścis…
- Policjantka: No i 200 złotych pan zapłaci.
- Henryk Kwaśniewski: Oo przepraszam aż 200 złotych? Za co? Przecież ja…
- Policjantka: Za informację jeszcze 50.
- Henryk Kwaśniewski: No ale słyszałem, że mandaty zostały od dziś zniesione.
- Policjantka: Aaa, skoro pan tak słyszał, to umówmy się, że pan ostatni ten mandat zapłaci, a potem już będą zniesione.
- Klient: Panie kierowniku, ja już czekam cały miesiąc!!
- Kierownik warsztatu: Pan siada, sekundę… Miesiąc, mówi pan?!
- Klient: Noo!
- Kierownik: No i już nieprawda, bo nie miesiąc, a 37 dni kalendarzowych.
- Klient: Więc już więcej!
- Kierownik: Więc już się pan mija z prawdą, prawda? Noo. 37 dni… no, skoro pan tyle czeka, to może pan poczekać jeszcze jeden dzień.
- Klient: Ja mam czekać jeszcze jeden dzień, a ten pan dopiero…!
- Kierownik: Nie, chwileczkę, niech pan siada. Pan jest moim gościem na razie, ja mówię. Samochód tego pana przywieziono dzisiaj rano, 8 godzin temu. Czyli że dla niego jeden dzień czekania dłużej to jest 300% więcej czasu.
- Klient: Ale…
- Kierownik: Jest czy nie jest?
- Klient: No jest.
- Kierownik: No, jest. A dla pana, skoro pan czekasz 37 dni, to jeden dzień więcej to będzie… yyy… No, kochany, no jakby nie liczyć no… (Liczy różnymi sposobami). No jakby nie liczyć… To dla pana jeden dzień jest niecałe 3, dokładnie 2 koma 702. No to na stratę 2 koma 7 no, to jeszcze możemy sobie pozwolić, ale, żeby stracić 300% czasu… ho, ho, kochany, co to to nie – my na czas musimy patrzeć po gospodarsku!
- Opis: rozmowa kierownika warsztatu samochodowego z oburzonym klientem.
- – Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
- – No, ubierasz się pan.
- – W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
- – Fakt!
- – Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
- – I zdanżasz pan?
- – Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widź pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
- Opis: rozmowa dwóch robotników w holu dworca kolejowego.
- Fotograf: Panie…
- Taksówkarz: Żadne, podwójne, żadne potrójne! Nie jadę i koniec! Woda mię się gotuje, głowa mię boli, włosy mię rosną!
- Fotograf: Co tam…
- Taksówkarz: Nerrrwy mi trzaskają jak postronki!
- Opis: taksówkarz do fotografa po tym, jak zdecydował nie śledzić żony Tadeusza.
- Kobieta: Proszę pana, tu nie można palić.
- Mężczyzna: Wiem, ale ja się nie zaciągam.
- – Kolejka jest!
- – Przecież ślepy nie jestem.
- – Ale głuchy chyba. Mówię, że jest kolejka, a pan wchodzi iii bez. Mówię do pana!
- – Panie, co mnie pan opukuje? Lekarz pan jest?
- – Pan tu nie stał!
- – Panie, wsiądzie pan w 125, dojedzie pan na plac Zamkowy – tam jest kolumna Zygmunta III – pójdzie pan i powie mu „pan tu nie stał!”.
- Opis: klienci delikatesów w długiej kolejce
- Ekspedientka w sklepie: Przede wszystkim pan mi po chamsku wyrwał tego kurczaka!
- Klient: Jako corpus delicti.
- Sprzątaczka: Ścierkę, ścierkę mi wyrwał, moje narzędzie pracy.
- Ekspedientka: Panie kierowniku, ukraść chciał mi tego kurczaka.
- Sprzątaczka: No pewnie, bo po co by wyrywał?! To złodziej!
- Ekspedientka: I pijak! Bo każdy pijak to złodziej!
- Opis: rozmowa z kierownikiem sklepu.
- – A na drugi raz, zanim coś powiecie o naszym handlu, to się najpierw długo zastanówcie! Nazwisko! Nazwisko!
- – Głogu…
- – Nazwisko!
- – Właśnie zastanawiam się.
- Opis: rozmowa milicjanta ze spisywanym obywatelem
- Zobacz też: nazwisko
- Właściciel zastawionego samochodu: Proszę pana, w zeszłym tygodniu postawiłem samochód na strzeżonym parkingu, proszę pana, to mi wycieraczki i koło ukradli. A teraz weszłem, żeby margarynę kupić, to mi tamę postawili, barany.
- Mężczyzna: O tym się powinno do prasy napisać!
- Właściciel zastawionego samochodu: Już się wyrywam, trzymaj mnie pan…
- Wisiorny: Ja nie wiem. Też jeżdżę samochodem, tak samo jak pan. I nigdy mi nic nie ukradli! I zdanżam na czas, proszę pana!
- Właściciel zastawionego samochodu: Zdążam.
- Wisiorny: No właśnie, i pan zdanża.
- Opis: rozmowa mężczyzn na zablokowanym parkingu.
- Strażnik: Ledykimacja!
- Plażowicz: Jaka znowu legitymacja panie! Piętnaście metrów od brzegu, teren jest ogólnie dostępny. A w ogóle to niech pan przeczyta rozporządzenie ministra w Monitorze z 27 grudnia nr 17/89.
- Strażnik: Tak jak tu będę cytał, a pan mi wlizie przez ten czas, ledykimacja!