Nie ma to jak statek
Wygląd
Nie ma to jak statek (ang. The Suite Life on Deck) – serial komediowy dla młodzieży produkcji amerykańskiej.
Seria 1
Ruszamy na morze [1.1]
- London: Ale fale.
Moseby: To moja stopa!
London: To co robi pod moją walizką?
Moseby: Boli.
- Carey Martin: O, Cody!
Cody: O, mamo!
Zack: O, proszę.
- Zack: 15 lat w jednym pokoju i nadeszła chwila rozstania.
Cody: Będę tęsknił.
Zack: Wiesz, że ja też?
- Cody: Cześć, jestem Co… Kurka wodna!
Woody: Miło mi Kokurka.
- Woody: Fajnie nie? Umiem też wypierdzieć Stairway To Heaven.
Cody: To jest 10-minutowe!
Woody: Dlatego tylko jak zjem meksykańskie. Właśnie jest dziś na kolację.
- Bailey: Nie mogę uwierzyć, że się moja szczotką drapałeś w plecy!
Zack: Plecy? To były plecy?
- Cody: Ten mój pierdzi klasykę rocka.
Zack: Super!
- Zack: No już, jak długo siedzi pod prysznicem jeden facet?!
Bailey: Chyba wolno mi nałożyć balsam… No wiesz, to konieczne po goleniu.
Zack: Co ty golisz?! Chyba że może pachy?!
- Bailey: Wszystko wyjaśnię.
Zack: Błagam, tylko wyjaśnij, że jesteś dziewczyną, bo zaczynasz mnie pociągać i w ogóle.
- Bailey: Ty nigdy nie pukasz, wychodząc z łazienki?
Zack: Wychowała mnie kobieta, więc nie dziwi mnie takie irracjonalne zachowanie.
- Woody: Mamy konflikt?
Cody: Niee, nie, nie… Tak.
- Cody: Jesteś dziewczyną?!
Bailey: Dziewczyną? Taak, to wiele tłumaczy.
- Cody: A mój referat o rozmnażaniu wąsonogów… Ilustrowany!
Woody: Dasz zerknąć?
- Bailey: Nie zrezygnuję nawet za całą forsę świata.
London: Załatwię tyle!
Wyspa Papug [1.2]
- Bailey: To moja wina, że London uciekła.
Zack: Wcale nie. Denerwowało ją tu wiele rzeczy, nie tylko ty… To mi nie wyszło.
- Zack: Przepraszam, zaspałem.
Cody: Przecież mieliśmy teraz lekcję.
Zack: No właśnie.
- Zack: Na którejś stopie masz 6 palców?!
Woody: Nie, 8 i 3.
- Moseby: Szukam tu dziewczyny.
Simms: Jak my wszyscy.
- Zack: Niesamowicie dobrze szkicujesz!
Bailey: Ja tylko rozpisuje długopis…
Cody: Wpadka…
- Bailey: A skąd się tu wziął ten prosiaczek?
Woody: Mama mi to zawsze powtarza przy jedzeniu.
- Woody: Ja czuję… Placek kokosowy.
Simms: Najlepszy na wyspie. 3 dolary za kawałek.
Woody: Tu jest martwa mucha!
Simms: To 2 dolary.
- Cody: Byłem w porcie, wszedłem na szczyt góry, no i obiegłem całą tę wyspę dookoła.
Zack: No, w cukierni też nie siedzą.
- Cody: To prosiak Bailey. I chyba chce nam coś powiedzieć.
Zack: Nie, chce moją watę cukrową. Kup sobie jak chcesz!
Cody: London, Moseby, Bailey i Woody siedzą w areszcie i musimy ich ratować?
Zack: Mówisz po świńsku?
Cody: Nie, czytam po angielsku. Przyczepili mu kartkę.
- Cody: Słuchaj, sprawę z Bailey trzeba rozwiązać dojrzale i rozsądnie.
Zack: Ech, masz całkowitą rację. Kto plunie dalej?
Konkurs Jo-Jo [1.3]
- Bailey: Nie chcę być niemiła, ale ten pokój w połowie należy do mnie.
London: To matematyka. Nie moja działka.
- London: Jakiś homar poczyta Homera. Homar, Homer! Chwytasz?
Bailey: Tak, no jasne.
London: Fajnie, to mi wyjaśnij.
- Cody: Wyczerpałeś środki na swojej karcie?!
Zack: Niee? Wyczerpałem środki na twojej. Moja poszła wczoraj.
- Cody: Wziąłeś moją kartę?!
Zack: Jak ją zostawiłeś na wierzchu!
Cody: Była w moim portfelu. A on pod poduszką i jeszcze misiek wszystkiego pilnował!
Zack: Misiek wcale się nie stawiał.
Nerka oceanu [1.4]
- Zack: Cztery owoce leśne. Malina, jeżyna, borówka, jagoda.
Ashton: Ja zamawiałem trzy.
Zack: To masz obleśnego fuksa.
Ashton: A ty nie dostaniesz obleśnego napiwku.
Zack: Wtedy będę obleśnie ryczał.
- Violet: To jest pieprzyk czy coś z tortu?
Zack: Nie, akurat to moje oko.
- Ashton: Masz podać ręcznik, a nie opowiadać nudy.
Cody: To nie nudy. Jak się zaczeka do końca.
- Ashton: Jedzenie sztućcami będzie ciekawą odmianą.
Zack: Facet, co utknie pod paznokciem, zostaje na kiedy indziej.
Cody: Wiecie, że on nie żartuje?
- Violet: Jestem Violet.
Zack: Jestem Zack.
Ashton: Jestem już spóźniony.
- Zack: Czuję, że coś iskrzy.
Cody: No co ty, płynie pierwszą klasą. A ty wcale nie masz klasy.
Zack: Myślę, że laseczka minus ten osioł to szczęśliwy Zack.
Cody: Noo! To prawie matematyka. Brawo stary!
Wieczór gwiazdek [1.5]
- Bailey: Miałam wykresy zrobione z ciasta.
Zack: Oj, mogę zaświadczyć, że wykresy są świetne.
Bailey: To powiedz pani Tutweiller, że zjadłeś mi piątkę.
- Cody: Przez ostatnie 30 lat, Moseby całował tylko swoją matkę… I nawet ona nie była zachwycona.
Zack: I jakoś nie widzę pani Tutweiller na randce. Jest taka sztywna. Spóźniłeś się! Zrób zadania! Nie jedz kredy!
- Zack: Ale mnie chodziło o wieczór gwiazdek.
Cody: Aaa, chcesz oglądać gwiazdy.
Zack: Nie, chcę oglądać tańczące laski.
Cody: Łouu, te cudowne ciała!
- Woody: Nie wierzę.
Zack: Uwierz.
Woody: Nie wierzę.
Zack: Uwierz.
Woody: Nie wierzę.
Cody: Ja to załatwię… Uwierz!
- Cody: No to Zacka, on jest głupi jak but.
Zack: Głupszy. But jakoś służy społeczeństwu.
- Cody: Co wy tu robicie?
London: Bosko wyglądamy.
- Cody: Jak nas tu znaleźliście?
Pani Tutweiller: Woody was wydał. Wyśpiewał wszystko za podniesienie oceny na dwa z plusem.
- Pani Tutweiller: Nigdzie nie wystąpisz, bo wtedy będziesz z całą resztą siedzieć w szkolnej kozie.
London: Ale ja nie lubię kozy.
Zack: Czemu mówi o jakimś wozie?
Linia zmiany daty [1.6]
- Pani Tutweiller: Czy ktokolwiek w tej klasie, słyszał o linii zmiany daty?
Woody: To chodzi o te poziome kreski w kalendarzu?
- Zack: Jeżeli jutro znowu będzie dzisiaj, to dzisiaj tak właściwie jest wczoraj. A więc wczorajsze zadanie nie jest na dzisiaj. To zadanie jest na jutro.
Pani Tutweiller: Czy to znaczy, że nie zrobiłeś zadania?
Zack: Jeszcze.
- Pani Tutweiller: Schodzimy do najmniejszego wspólnego mianownika.
Zack: Jej! Zaraz to to jest matma? A sądziłem, że geografia.
Cody: Nie, a nasz bal szkolny?
Bailey: Ten, który będzie dzisiaj?
Cody: Jej! przeżywam jakieś dziwaczne deja vu.
London: Duże co?
Cody: Deja vu to po francusku „to wszystko już widziałem”.
Zack: Nie no zaraz, teraz francuski, a sądziłem, że matma!
To wszystko jest dla mnie greckie [1.7]
- Moseby: (…) i prosi cię, byś przemówiła.
London: Dobra, to łatwizna. Umiem mówić od 9. roku życia!
- Bailey: Ale piękna rzeźba! Ale wspaniała waza!
London: Ale przystojniak!- Opis: w muzeum.
- Cody: Przewodniku! Masz nam chyba mówić, co tu jest co. Co to jest?
Adonis: To jest akurat gaśnica.
Cody: Dziękuje.
Zack: Zrobimy sobie z nią zdjęcie?
- Milos: Ten pamiątkowy amulet Afrodyty, to ten prawdziwy!
Cody:' A niech to, jak to odkryłeś?!
Milos: Na tym w muzeum jest napis Made in China!
- London: Pacnie i pacnowie…
Moseby: Szykuj się do ucieczki z kraju.
- Nie jestem boginią… Oficjalnie.
- Postać: London
- Zack: Słuchajcie! A ja muszę skorzystać.
Bailey: Rzeźby nie korzystają!
Zack: Ani nie robią małych kamyczków?
- Pani Tutweiller: Panie Moseby, czy te rzeźby nie wydają się panu znajome?
Mosbey: Nie jestem aż tak stary!
Ogromny potwór morski [1.8]
- Bailey: Wie pan, że tutaj człowiek docenia piękno i różnorodność przyrody…
Cody: Zack, na ręce usiadł ci świerszcz rzadkiego gatunku! Żyją tylko cztery takie.
Zack: Robal, robal, robal! Sio, sio, sio! (Zabija go).
Cody: No a teraz, żyją już tylko trzy.
- Cody: Gdzie moja książka od biologii?
Zack: Jak wygląda?
Cody: Jak twoja. Tylko była otwierana.
- London: No, skończyłam pracę naukową. Co ty na to?
Bailey: Ja na to… Że wkleiłaś stu dolarówki na każdą stronę.
- Bailey: Za dużo czosnku.
Cody: No wiesz, robię to w ten sposób od dziesięciu lat, i ani razu nikt się nie poskarżył.
Bailey: Pewnie wszyscy krztusili się czosnkiem.
Kwiaty i czekolada [1.9]
- Między wami nie byłoby żaru nawet w saunie, która się pali, w wulkanie, na słońcu.
- Postać: Zack
- Zack: Gdzie się podział ten Bob, który mówił, że się nie da uwiązać?
Bob: To było, kiedy mnie i tak żadna nie chciała.
- Cody: Czy to znaczy, że to już koniec?
Bailey: Koniec? Nie było początku.
The mommy and the Swami [1.12]
- Moseby: O Cody chodź! W Indiach na pokład wsiada ze 300 gości, a mój komputer co chwila gaśnie.
Zack: Jak dziewczyny gdy Cody się odezwie.
- Moseby: Cody to na prawdę cudownie, że chcesz szukać duchowego oświecenia. Zack, a ty po co tam jedziesz?
Zack: On mówi, że to droga do Nirwany. Na pewno jest ładna.
Cody: Wyjaśnię mu, że Nirwana nie jest dziewczyną, kiedy już wejdziemy na tę górę.
- Pojechała zwiedzać Tadż Mahal. Ja wolę centrum Mahandlowe.
- Postać: London
- Zack: Cześć Jogi, gdzie jest Bubu?
Swami: Jej, jeszcze nikt na to nie wpadł.
- Gitanjali: Tak, tak, tak bujacie mnie coś czuję to.
London: To nie my to ocean.
Kiedyś w Rzymie [1.14]
- Cody: Proszę pana, bo…
Modeby: Nie!
Cody: Nie zdążyłem powiedzieć.
Moseby: I co z tego? Jestem na wakacjach.
Zack: Proszę pana, ale…
Moseby: Dość! Zamknij dziób!
Cody: Właśnie zamknij… Dokładnie o to chodziło. Ma rozpięty rozporek…
- Luca (do Bailey): Ha! Więc znasz włoski i umiesz udźwignąć sześć razy tyle, ile ważysz!
- Cody: Ale ja na serio chcę zjeść tu obiad.
Moseby: Trzeba było zrobić rezerwację 15 lat temu.
Zack: Ale wtedy jeszcze nie umieliśmy mówić!
Moseby: Och, jakie to musiały być cudowne czasy…
Zastatkowani [1.15]
- Oliwia: Tato, on tylko…
Monroe: A ty? Uoech…
Zack: A to dobre… Wszyscy dorośli mnie tak przezywają.
- Cody: Pamiętajcie, tylko do 9:30. Pilnujcie czasu. Hej! Zack, czas!
Zack: Na zdrowie!
- Oliwia: Dobranoc.
Cody: Do widzenia, Oliwio.
Zack: Narazie mała!
Cody: Przepraszam, paskudne drzewo. Tyle liści. Tak się narzuca…
- Cody: Pana córka, cała i zdrowa.
Oliwia: Tato, przepraszam. Byłam w sklepie z pamiątkami.
Monroe: Cody twierdził, że w toalecie.
Oliwia: A, dlatego, że sklep jest w damskiej toalecie. Jest wielka!
- Oliwia: (…) Cody to prawdziwy dżentelmen.
Monroe: Doskonale. Do 9:30. A co mi tam…35!
- Zack: No to was zostawiam.
Cody: Zwariowałeś? Co ja powiem jej tacie? Napraw to!
Zack: Nie wiem jak! Nawet nie rozgryzłem butów na rzepy!
- Bailey Pamiętasz jak rozmawialiśmy o zjeżdżalni wodnej?
Cody: Tak?
Bailey: I, że nie będe się bała zjeżdżając w czyiś ramionach?
Cody: Tak, tak?!
Bailey: Frank ze mną zjechał! Rzeczywiście to cudowne! Też zjedź ze swoją dziewczyną.
Cody: Nie znoszę Franka! (rozrywa ręcznik)
Rodzice na statku [1.16]
- Carey: Cieszę się, że w końcu widzę swoje dzieci.
Zack: Mamo, jesteśmy facetami. Golimy się.
Cody: No, pierwszy poniedziałek miesiąca.
- Carey: Zack, jak można zniszczyć kotwicę?!
- Kurt: Jak można zniszczyć śrubę?
Zack: Proste, rzucasz w nią kotwicą.
- London: Czego słuchasz?
Moseby: Wielkie nieba!
London: Słucha muzyki kościelnej. Zwierzątko?
Moseby: Zack!
London: To krzyżówka zebry i jaka.
- London: Ulubiona sztuka?
Moseby: Idź stąd!
London: Ulubiony film?
Moseby: Idź stąd!
London: To ekranizacja?
Moseby: Proszę, idź stąd!
London: To część druga?
- Zack: Przyzwyczajaj się. Jak ona zostanie, będzie nas tak szczypała codziennie rano. Przy dziewczynach z całego świata!
Cody: Będą się nabijały w czterdziestu pięciu językach.
- Zack: To wredne. Jak ty się do mnie upodabniasz!(obejmuje go)
Cody: Wiem, i to mnie martwi.
Seria 2
The Spy Who Shoved Me [2.1]
- Cody: Nudzisz się tak jak ja?
Zack: Nudziłem się jak ty. Ale przylazłeś, i nudzę się jeszcze bardziej.
- Zack: Ja nie widziałem niczego, właśnie sznurowałem sobie but.
Cody: Pomagałem mu. Na serio. On nie umie na kokardkę.
Abra-ka-dabra! [2.2]
- Bailey: Gdzie twoja dziewczyna?
Zack: Sądziłem, że pasujemy do siebie z Sarą.
Cody: Na imię jej Tanya.
Zack: Nie nadążam już za tymi gierkami. Mam już dość tych kobiet. Zbyt wiele ode mnie wymagają. Bądź punktualny, pamiętaj imiona… Co ja jestem, Superman?!
Smarticle Particle [2.5]
- Bailey: Wiesz, myślę że w London siedzi mądra dziewczyna i chce się wydostać.
Cody: Tak, i krzyczy: Wyciągnijcie mnie z tej debilki?
- Woody: Od kiedy lubisz Becky?
Zack: Odkąd żebra wbiły mi się w krtań.
- Bailey: Smrodek na myślenie.
London: Znaczy, perfumek na rozumek?
- Zack: Przepraszam, ale… czy bolało, jak spadłaś z nieba?
Woody: Niezłe.
Zack: Albo to. Czy jesteś z Alaski? Bo tam są takie laski… No teraz ty.
Woody: No cześć, czy bolało, jak spadłaś z Alaski?
Familly Thais [2.6]
- Khun Yai: Jesteś taka podobna do mamy.
London: Ty na pewno też, gdy zdejmiesz ten talerz z głowy.
- Khun Yai: To moje pole ryżu.
London: Że jak?
- London: Co ja zjadłam?
Khun Yai: Świerszcza. Cyk, cyk.
Goin' bananas [2.6]
- London (pisząc esemes): Cześć, Chelsea, esemesy są ekstra! Robisz błędy i nikt się nie czepia.
- Pani Tutweiller: Nie wolno używać telefonów bez konieczności. (Dzwoni jej komórka). London, fakt, że uważasz mój makijaż za krzykliwy nie zalicza się do konieczności.
- Zack: A wiesz co, mam tutaj komputer, włamię się do profilu Cody’ego i wezmę jego stary referat!
Woody: Cody się ucieszy, popiera recykling.
- Hm… Hasło… Chwileczkę… Bailey! Ha, ha, przynajmniej już nie ma „tęsknię za mamą”.
- Postać: Zack
- Zack: A to nie pasuje do referatu o… Ludwiku Ksiw?
Pani Tutweiller Ludwiku XIV.