Wyspy bezludne

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Wyspy bezludne – zbiór esejów autorstwa Waldemara Łysiaka z 1987; poniższe cytaty pochodzą z: Wydawnictwo Orgelbrandów, Warszawa 1994, ISBN 83-86606-00-2.

Wstęp[edytuj]

  • Ta książka, a ściślej przemyślenia, które były z nią związane, pogłębiły moją samotność. Formalnie nic się nie zmieniło – wśród wrzeszczących jestem niemową, wśród dewotów ateistą, wśród krwiożerczych antysemitów Żydem, wśród fanatycznych lewaków oficerem białej gwardii, wśród zwariowanych ekologów, którzy mylą elektrownie jądrowe z bombą atomową, jestem radioaktywną cząsteczką wzbogaconego uranu, a wśród głodnych chciałbym być manną. Lecz wychodzę z tej przygody pisarskiej smutniejszy i głębiej pogrążony w samotności.
    • Źródło: s. 26.
  • Ta książka jest dzieckiem rozpaczy i wściekłości. Czas nie chce się zatrzymać, każdy upływający dzień postarza mnie, a ja wciąż szukam tego, czego szukałem rok temu, dziesięć lat temu i dwadzieścia lat – bezskutecznie. Świat pędzi, ja zaś stoję w miejscu biegnąc za chimerami i coraz mniej wierzę, iż można je doścignąć. Nie ma bezinteresownych uczynków i uczuć, nie ma prawdy, przyjaźni i wierności, nie istnieją idee bez skazy i przysięgi bez pułapek, jest tylko zgorzknienie, które odkłada się we krwi, niczym słoje trującego drzewa.
    • Źródło: s.7.

Tipasa – mon amour[edytuj]

  • Dzień mojego pożegnania z Tipasą był pochmurny. Na brzegu rybacy naprawiali łodzie odwrócone do góry dnem. W powietrzu unosił się zapach smoły i oleju lnianego. Nad dalekim krańcem półwyspu wisiała cisza przecinana igiełkami piorunów. Rozczarowane mewy raz po raz podrywały się z wody i wznosiły w powietrze z tą samą nadzieją. Zostawały po nich delikatne kręgi na ciemnej płaszczyźnie zatoki.
    • Źródło: s. 117.
  • Słońce kontynuowało swoją drogę po nieboskłonie, prażąc z okrutnym spojrzeniem ziemię, marmury i ludzi. W szeptach czekającego tłumu drżała ledwie uchwytna trwoga. Przed nimi wił się gościniec, rudy i pusty, ginący w przydymionym świetle widnokręgu, usypany z lotnych pyłów Sahary, przerzuconych przez wiatr nad wierzchołkami gór.
    • Źródło: s. 106.
  • Wróciwszy do Algieru otrzymałem zakwaterowanie w domu gościnnym algierskiego Ministerstwa Kultury, w Tipasie, 70 kilometrów od stolicy. Skromny, jednopiętrowy budyneczek w kolorze słońca. Ciemny korytarz. Surowy pokój z dwuosobowym łóżkiem, jednym krzesłem, szafą, umywalką i… bidetem sterczącym pod ścianą niczym królewski tron.
    • Źródło: s. 104.

Inne[edytuj]

  • Człowiek grzebiący w historii rodzi się albo za późno, albo za wcześnie, ale na ogół zdaje sobie sprawę tylko z tego pierwszego, bo przyszłość jest nieodgadniona. Za wcześnie, jeśli po mojej śmierci odkryją jakieś rewelacyjne dokumenty na temat człowieka, który schronił się w Ossiachu. A za późno, bo te mury pachną już czymś innym i nawet mój nos, przenikliwy jak sztylet, z trudem chwyta pyłki tamtych chwil.
    • Źródło: s. 118.
  • Jest ta pora, kiedy zębata strzyga piszczy na dachu, upiór wychodzi z mogiły, wilkołak wyje pod płotem i drzewa drżą z przerażenia, a cmentarne krzyże zasypiają w czerwieni zmierzchu aż po ciemność kryjącą trawy. Ziemię ogarnia strach tłumiący wszelkie radości i przenikający ludzi, rośliny i zwierzęta.
    • Źródło: Ozyrysacja, s. 55.

O Wyspach bezludnych[edytuj]

  • Cóż, wzięło mnie… książka pisana była całą duszą, jak wszystko co Łysiakowe, i nie pozostawia czytelnika obojętnym. Albo ją przeczytamy z wypiekami, albo wściekli rzucimy w kąt. Oczywiście, wyziera z niej autor jak żywy, nadmiernie aż świadom swej erudycji i kompetencji megaloman, nie tający, że czuje się nowym wcieleniem Bonapartego. Łysiak, cały on. „Statek” można sobie darować… „Wysp” radzę nie przegapić, choć są sprzed ośmiu lat. Długo nie poleżą, choć nietanie.
    • Autor: J. Ławrynowicz, Łysiak z najlepszych lat, „Kurier Szczeciński” nr 50, 12 marca 1995.
    • Zobacz też: Statek (powieść)
  • W. Łysiak nikogo nie znudzi. Historia widziana jego oczami jest fascynującą przygodą. Łysiak pisze o niezwykłych ludziach, którzy żyją w niezwykłym świecie. Jeśli ktoś jeszcze uważa, że życie jest szare i pozbawione sensu, niech przeczyta „Wyspy bezludne” od pierwszej do ostatniej strony! Jest to książka o NAS.
    • Autor: swi, Wyspy bezludne, „Tygodnik VETO” nr 38, 20 września 1987.