Przejdź do zawartości

U Pana Boga za piecem

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

U Pana Boga za piecem – polski film komediowy z 1998 roku w reżyserii Jacka Bromskiego; autorem scenariusza jest Tadeusz Chmielewski.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Wypowiedzi postaci

[edytuj]
Andrzej Zaborski w roli komendanta policji
  • Tania, bo tak ma na imię, czy tania, bo mało bierze?
    • Postać: Henryk, komisarz policji

Ksiądz proboszcz

[edytuj]
  • Józuś, zaganiaj go do koryta, ale delikatnie, świnia też stworzenie Boże. Naucz się wreszcie, jak chcesz posadę utrzymać. Świnia z miłościo chowana dobre mięsko daje, a jak będziesz na nią krzyczał, nie daj Boże widłami poganiał, to co? A ja nawet w kiełbasie zestresowaną świnię wyczuję.
  • Ot, ciekawostka jaka: ludzie jak grzeszo, to powolutku, dokładnie, rozsmakowujo się w tym grzechu, a jak pokutę odprawiajo, to zawsze byle jak i po łebkach.
  • My świata nie potrzebujem, Witek. Już prędzej ten świat by nas potrzebował.
  • Jeżeli w naszym mieście jeden obcy drugiemu obcemu wyrządza zło, to jest nasza sprawa czy nie? Do tej pory my się nie mieszali, bo i oni tego nie chcieli. Ale zło to jest zło. I mimo, że my nie cierpim, nasz dom się od niego psuje bo to jest zaraza. I dlatego ty, Heniu, powinieneś tych bandytów wszystkich wyłapać i przegonić. A jak już wyłapiesz, to ja już z nimi porozmawiam w tym twoim więzieniu.
  • Czasy są zawsze inne, a jakby takie same.

Dialogi

[edytuj]
Sławek „Rudy”: A skąd mam wiedzieć, gdzie jest Gruzin? Nie znam żadnego Gruzina.
Henryk: To się dowiesz! Daję ci na to dzień czasu.
Sławek „Rudy”: Nie mówi się „dzień czasu”.
Henryk: A u nas się mówi. Mówi się: „idź kupić bułkie chleba”? No to jest to samo.

Żona Henryka: Henryk, no co ty? A co ty masz za sprawy z jakimiś kurwami, co?!
Henryk: A co ty nie wiesz? Policjant, kurwa i złodziej na jednym jado wozie.

O filmie

[edytuj]
  • Czytając pamiętniki Marii Dąbrowskiej natknąłem się na refleksję dotyczącą jakiejś wizyty w małym miasteczku, jakiejś kolacji w towarzystwie lekarza, proboszcza i aptekarza: „Jakaż ta prowincja duchowo samowystarczalna, jak właściwie ona nas do niczego nie potrzebuje…” Pomyślałem sobie, że jeśli mamy gdzieś szukać jakichś wartości, o których w mieście dawno zapomnieliśmy, to właśnie w prowincjonalnym miasteczku na Białostocczyźnie.
  • U Pana Boga za piecem to był niemal eksperyment. Wcześniej nie było podobnego filmu. Prowincja, nieznani aktorzy, podlaski dialekt, małe miasteczko jako kolebka konserwatywnych wartości. Nie wiedzieliśmy na ile to będzie nośne, atrakcyjne dla widza. Penetrowaliśmy nowe tereny filmowe. Robiliśmy to trochę po omacku, zdani na instynkt. Chcieliśmy zrobić komedię dla ludzi, film z założenia popularny. Ale chcieliśmy też przenieść na ekran magię Podlasia, a na takie zabiegi nie ma w kinie gotowej recepty. Okazało się, że widzowie polubili naszych bohaterów, do tego stopnia, że przez ostatnie lata byłem zasypywany prośbami o dalszy ciąg.
  • U Pana Boga za piecem wygląda jak „samo życie”, a w dodatku. Autorzy nie odwracają się bynajmniej od plag trapiących ludzi końca wieku: od poczucia zagrożenia, od rządów mafii i pieniądza, od klęsk bezrobocia, upadku Dekalogu i wynaturzeń demokracji. W U pana Boga za piecem oglądamy wszystkie te plagi, tyle że – jak w bajce – ujarzmione, podporządkowane dobrym ludziom, którzy zdołali nad nimi zapanować.
  • W swoim (…) filmie U Pana Boga za piecem pokazywałem świat z gruntu dobry, który ma pewne złe cechy.
    • Autor: Jacek Bromski
    • Źródło: rozmowa z Barbarą Hollender, „Rzeczpospolita”, 16 czerwca 2000

Zobacz też

[edytuj]