Ten obcy
Wygląd
Ten obcy – powieść napisana przez Irenę Jurgielewiczową.
- Były to najzwyklejsze codzienne sprawy, ale dla Uli ciekawe jak bajka. To, co mówiła Pestka, składało się na obraz życia spędzanego z matką. I z ojcem, który jest ojcem naprawdę. Choć przyjaźń między dziewczętami trwała już dłuższy czas, Ula wciąż jeszcze wyczuwała w tym obrazie puste miejsca.
- Nie bała się już wcale. Czuła żal – podobny do uczucia winy i równocześnie do pragnienia, żeby tę winę jakimś niewiadomym sposobem co prędzej zmazać. A przecież wiedziała dobrze, że nie jest winna, nie przyczyniła się do złego losu przybysza. Bo że ten los był zły – tego Ula była zupełnie pewna.
- Postać: Ula o Zenku.
- „Do niej wszyscy się uśmiechają” – pomyślała i, jak to jej się często w stosunku do przyjaciółki zdarzało, poczuła równocześnie zazdrość i podziw.
- Postać: Ula o Pestce.
- Postanowiła już dawno, to znaczy zaraz po przyjeździe na wakacje, że będzie się stosowała do wszelkich życzeń ojca, ale nie zrobi nigdy żadnego kroku, żeby przekroczyć mur, który ich dzielił. Nie pragnęła go zresztą przekroczyć, przeciwnie, chciała, żeby ojciec odczuł jej niechęć i jej bierny opór. To zadanie się powiodło.
- Postać: Ula.
- Przybysz z dalekich stron nie był w oczach Julka intruzem, który wdarł się bezprawnie na wyspę i którego się co prędzej przepędza, jak to należałoby zrobić z młodocianym mieszkańcem Olszyn. Był kimś takim jak rozbitek, którego w czasie burzy wciąga się na statek i który potem okazuje się księciem, przegnanym przez złych ludzi z własnego królestwa – i do którego wróci, zwoławszy szlachetnych i wiernych przyjaciół. Albo jeżeli nie jest księciem, to przynajmniej bohaterskim kapitanem, który tkwił na pokładzie swego okrętu, wydając rozkazy aż do chwili, kiedy zmyły go fale. Udzielić pomocy komuś takiemu to nie tylko obowiązek, to zaszczyt.
- Stworzenie, które się boi, nie chce być z ludźmi, jak mu coś jest.
- Postać: Zenek.
- Te wszystkie zmiany zrobiły na Uli silne wrażenie. Poczuła lęk, czy się nie zdradzi, nie chciała za nic, by sobie ktokolwiek uświadomił, że ona je w ogóle dostrzega, i odwróciła się szybko w stronę rzeki. Nie było to zresztą potrzebne, i tak nikt nie zwracał na nią uwagi.
- ... To nie jest sprawiedliwe… – snuje ponure myśli Julek. – Bo ja też nie boję się żadnych przygód i trudów i jestem gotów na wszystko... I gdybyśmy byli razem z Zenkiem – marzy – to mogłoby się tak przytrafić, że to właśnie ja uratowałbym go przed niebezpieczeństwem... A gdyby miał tajemnicę, to nie zdradziłbym jej nikomu, żeby nie wiem co... I Zenek dziwiłby się (i wszyscy inni też), że chociaż młodszy, mogę zrobić to samo, co starszy. To samo – albo i więcej!
- Uczucia Uli były zmącone jeszcze bardziej. Wydawało jej się, że chłopak, którego widziała przed sobą, to ktoś zupełnie inny niż tamten, z którym odbyła dziwną rozmowę, kiedy na wyspie oprócz nich dwojga nie było nikogo. Tamten nie spuszczał z niej oczu i słuchał jej, jakby każde jej słowo miało dla niego znaczenie. Zaśmiał się parę razy z tego, co mówiła, ale był gotów do przyjaźni. Ten drugi zachowywał się obojętnie, kpiąco, chwilami nawet wrogo – a jej, Uli, w ogóle nie dostrzegał, jakby miejsce, gdzie stała, wypełniało przejrzyste powietrze.
- Ula nie mówiła nic, pogrążona w myślach. Czuła, że to nie wściekłość widać było na twarzy Zenka, kiedy chłopcy stanęli przed nim ze złą nowiną. To było coś innego, coś straszniejszego, od czego twarz Zenka pobladła, a oczy rozszerzyły się strachem...
- Urszula – mówi Zenek cicho, zbliżając twarz do jej twarzy. – Ty jesteś jedyna na świecie.
- Załoga zamilkła. Wszyscy czworo mieli uczucie, że nigdy jeszcze nie było im na wyspie tak dobrze jak dziś. A jak Zenek odejdzie... Na ich radość padł cień.