Stefan Widomski
Wygląd
Stefan Widomski (ur. 1943) – polski przedsiębiorca.
- Jeszcze przed zatrudnieniem w Nokia zostałem tłumaczem prezydenta Kekkonena. Pojechałem nawet do Polski w delegacji rządowej, z premierem. Na początku, kiedy jeszcze pracowałem w sklepie z telewizorami, poszedłem do polskiej ambasady przedłużyć paszport. Konsul, jakiś esbek, powiedział do mnie wtedy: „Spierdalaj stąd”. A jak już byłem tłumaczem rządowym, to ten sam facet mi wręczył paszport konsularny. Teraz polskim konsulem w Finlandii, honorowo, jestem ja.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012
- Może z moich ust to zabrzmi dziwnie, ale posłuchajcie: nie wyjeżdżajcie z Polski! A jeśli już musicie wyjechać, to zaróbcie szybko pieniądze i wracajcie. Zróbcie dokładnie odwrotnie niż ja. Bo ja byłem w innej sytuacji. Polska była innym krajem. Dzisiaj młodzi mają takie same warunki rozwoju w Polsce jak w Finlandii czy Szwecji. (…) Oczywiście, że jesteśmy biedniejszym krajem. Ale i w Polsce można nauczyć się języka, można się wykształcić, można zrobić karierę. Słuchajcie – trzeba robić wszystko, żeby to do Polski przyjeżdżali pracować fachowcy ze świata. A nie tak, żeby najzdolniejsi młodzi ludzie lecieli zmywać naczynia do Londynu czy Helsinek.
- Opis: o emigrujących Polakach.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012
- Poznanie Kristiiny to była tylko kropla, która przelała czarę goryczy. Dusiłem się w Polsce. Nie chodzi nawet o politykę, bo w moim domu rodzinnym się nie politykowało. Po prostu wiedziałem, że socjalizm jest zły i tyle. Dużo czytałem, mity greckie pochłonąłem już, jak miałem sześć lat. Potem czytałem Tyrmanda, świat książek to był świat wolnej myśli, gdzie istniało dobro i zło, i sprawiedliwość. A wokół mnie było wszechobecne kłamstwo, biurokracja, upodlenie. Jacyś ludzie wciąż decydowali o moim życiu i postępowaniu. To się czuło wszędzie, na uczelni, w każdym urzędzie. Zaduch. Powiedziałem mamie, że chcę od tego uciec.
- Opis: o przyczynach wyjazdu do Finlandii.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012
- Sprzedawałem im [Rosjanom] też kable telewizyjne. Dzięki mnie Nokia zarabiała miliardy dolarów. Generowałem jedną trzecią zysku całego koncernu. I tak przez lata. Mordercza praca, 24 godziny na dobę. Lotnisko, nieprzyjemne kontrole graniczne, w rosyjskich hotelach kłótnie o pokój, potem trudne negocjacje, bankiety do rana. Rosjanie pili, ja się uchylałem. Musiałem zachować przytomność umysłu, szybkość reagowania. Byłem w tym naprawdę dobry.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012
- W 1972 roku zacząłem – znowu od „negocjatora”. Partnerami do negocjacji byli głównie Rosjanie. A ja potrafiłem z nimi rozmawiać. Rosyjski znałem perfekt. Ale nie to było najważniejsze. Po latach jeden z szefów Jukosu powiedział mi: „Kiedy wszyscy w Finlandii traktowali nas jak dzikich, ty jeden rozmawiałeś z nami jak z równymi sobie”. Ja po prostu lubię ludzi, jestem otwarty, ciekawy świata. W tamtych latach, latając do Moskwy na negocjacje, poznałem pół rządu rosyjskiego.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012
- Zamieszkałem u Kristiiny i zacząłem szukać pracy. To znaczy kupiłem gazetę „Helsingin Sanomat” i zacząłem obdzwaniać oferty zatrudnienia. Wtedy w Finlandii nie było żadnego bezrobocia. Pamiętam, że gdy liczba bezrobotnych przekraczała 10 procent, gazety ogłaszały stan klęski. Opiekuńcze państwo skandynawskie nie da człowiekowi zginąć.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012
- Zatrudniłem się w warsztacie naprawy telewizorów. Miałem o tym niejakie pojęcie, bo w Warszawie skończyłem technikum przy Zakładach Kasprzaka. Ten mój fiński warsztat był 60 kilometrów od Helsinek, dojeżdżałem pociągiem. Właściwie to było takie bardziej… zaplecze sklepu. Pracowaliśmy we dwóch, plus szef, który stał w tym sklepie za ladą. Naprawiałem trzy telewizory dziennie, a zdarzało się, że więcej, chociaż instrukcje obsługi były po fińsku albo po szwedzku. Odbiorniki nieporównywalne z tymi, jakie pamiętałem z Polski. Najczęściej działałem metodą prób i błędów. Nie raz myślałem, że mnie wyrzucą. Ale szef wszystkie moje porażki znosił cierpliwie. Taki kochany wariat. Kiedy później przeczytał w gazecie, że zostałem wiceprezesem Nokia, przysłał życzenia. Napisał, że jest dumny i że znajomym o mnie opowiada.
- Źródło: Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, Nokiaman. Tylko głupi umiera bogaty, gazeta.pl, 10 kwietnia 2012