Statki, które mijają się nocą
Wygląd
Statki, które mijają się nocą – powieść Zofii Chądzyńskiej po raz pierwszy wydana przez wydawnictwo Nasza Księgarnia w 1975 roku.
- Co to jest nadzieja? – pomyślała i przypomniało jej się przeczytane kiedyś zdanie, że nadzieja jest motorem życia.
- Jeszcze się taki nie narodził, który by umiał wpłynąć na to, żeby ktoś nie umarł, albo ktoś kogoś kochał nadal.
- Myśli jak błyskawice zapalały się i gasły, odkrywając to, o czym dawniej nawet nie śniła: osiągalność szczęścia, możliwość prawdziwego istnienia. Żeby życie było życiem, a nie snem i wyobrażeniem z błysków słońca odbijającego się (…).
- Najlepiej myśli się patrząc na ogień, płynącą wodę albo na padający śnieg.
- Największym głupstwem jest niekorzystanie z nadarzających się okazji.
- Nie jesteś sama. Jest świat. I poszuka ciebie, choć byś ty go nie szukała. I pokaże ci, że twój los także jest zupełnie inny niż to, co ty sobie wyobrażasz.
- (…) pomyślał, że to jest szaleństwo, ale szaleństwo, które nie jest jego dziełem, które popełni się samo, a on tylko nie chce, nie może się bronić.
- Po prostu może dobrze, że tkwimy w tych wątpliwościach. Jacy byśmy byli, wiedząc, że żyjemy bez wpływu na życie?
- Tak jakby czas zatrzymał się w pewnym momencie i jakby wszystko, co działo się potem, nie miało już żadnego znaczenia.
- To jest tak jakby… jakby przeszkadzał mi każdy centymetr ciała. Nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Chciałoby się gdzieś uciekać, gdzieś schronić, a wiadomo, że tam także nie będzie dobrze… że nigdzie nie będzie dobrze… I stamtąd znowu będę chciała uciekać.
- Widać było, że jest zupełnie nieobecna, pogrążona w sobie i w tej obecności obok, wyłączona z otaczającego ją świata. Nie istniał ani ogród koło nich, ani inni ludzie, ani wczoraj, ani jutro, życie zamykało się do tej chwili, która trwała, do dotykania głową ramienia najbliższego człowieka, do spokoju, do bezpieczeństwa, do szczęścia.
- Widać było, że porusza ona temat, koło którego kręci się całe jej życie.