Sprawa się rypła

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Sprawa się rypłapolski film komediowy z 1984 roku w reżyserii Janusza Kidawy. Film powstał na podstawie sztuki autorstwa Ryszarda Latki „Tato, tato, sprawa się rypła!”

Wypowiedzi postaci[edytuj]

Plackowa

  • Wlyźcie paniusiu, wlyźcie. On wom krzywdy tak nie zrobi.
    • Opis: do urzędniczki wahającej się, czy wejść Ludwikowi na plecy.
  • Napijcie się paniusiu mlycka.
    • Opis: do urzędniczki po wejściu do domu.
  • Darymne teroz lamentowanie. Do Boga trzeba się modlić, babkę o wskrzeszenie prosić.
  • Ludwik, nasom Helke złonacyli! Bedzies dziadkiem! Ale dziecko będzie bez łojca.
    • Opis: do Ludwika, dowiedziawszy się o nieślubnej ciąży córki.
  • O Jezusie Maryjo! Ale tu kurzu!
    • Opis: widząc zakurzoną meblościankę na poddaszu.
  • Ludwik, cały fornir z telewizora odłazi!
    • Opis: do Ludwika na poddaszu, gdzie przechowywane są różne przedmioty.
  • O Jezusie, calutko babka Kornelio!
    • Opis: o Jontku w peruce.
  • Pod słomianką był po Helcynej komunii.
    • Opis: o kluczu na poddasze, który zaginął.

Ludwik Placek

  • Pamiyntej se Helka, żeś ty Plackówna, a jo Placek. Nie jakiś dziod!
    • Opis: do Helki, krzycząc w otwartym oknie na poddaszu, żeby Kadela usłyszał.
  • Pole mam dobre, nie powiem, ale dzieci mam do du... dzieci mom gorsze.
    • Opis: do dziennikarza podczas wywiadu z babką.
  • Masyny do zmywania mu się zachciało! A to juz jego baby rącki potrąciły? Pedikury mają, z tyłka im wyrastajo.
    • Opis: dowiedziawszy się, że Kadela zakupił zmywarkę.

Józef Placek

  • Tatko Kadela arkę wiezie! Wielka woda idzie!
    • Opis: do ojca, widząc, że sąsiad wiezie żaglówkę.
  • Tato, tato! Sprawa się rypła! Chyba będziemy musieli babkę z cmentorza wykopać.
    • Opis: do ojca wbiegając na podwórko.

Dialogi[edytuj]

Za oknem środek lata, do izby wchodzą urzędnicy i rodzina Placków
Naczelnik: A gdzie jest ta nasza babcia długowieczna?
Plackowa: Na Kalwaryjo poszła Panowie, tam jest dzisioj łodpust.
Naczelnik: Co? Odpust dzisiaj na Kalwarii?
Ludwik Placek: Naczelniku nie słuchajcie baby głupiej. Nie odpust, ino roraty!

W izbie toczy się rozmowa na temat tego, co nowego kupił sąsiad Kadela
Jontek Placek: To nie buł telewidzor!
Plackowa: A widziołeś Jontku co to było?
Jontek śmiejąc się donośnie wrzuca talerze do pralki typu Frania
Jontek Placek: Godali ze to buła masyna do zmywonio.
Po chwili w tle:
Plackowa: Wszyskie talyrze potłuk. I na cym teroz bedymy jeść!
Jontek: Czeba kupić! Czeba kupić!!

Drogą idzie skromny kondukt pogrzebowy, na konnym wozie trumna. Z przeciwka nadjeżdża samochód.
Józef Placek: Tato Kadela jedzie!
Ludwik Placek: A niech se jedzie... Co mi dupę zawracasz pierdołami, nie widzisz że się modlę?

Józef Placek: Tato, co teraz zrobimy?
Ludwik Placek: Co zrobimy, co zrobimy! Skidomy się!

Ludwik Placek: Nalyj mi piwa...
Barmanka: Ale ja już zamykam, do domu idę.
Ludwik Placek: No to nalyj mi dwa.

Ludwik Placek: Józuś! Owcom pić dałeś?
Józef Placek: Dołem.
Ludwik Placek: Aaa... babce zacierkę zaniosłeś?
Józef Placek: Przecie babka pomarli!
Ludwik Placek: A prawda, wcora my ją pochowali.
Józef Placek: Nie wcora! Przecie tydzień bedzie!
Ludwik Placek: No to uc się synku! Uc się!

Ludwik śni, widzi babkę Kornelię w stroju śmierci z kosą, grzebiącą w szafie
Kornelia Placek: Pochwolony Ludwicku! Przysłam tu po te dwa tysiunce co mi z gminy dali.
Ludwik Placek: Ale jo juz ich ni mom babko.
Kornelia Placek: Musis mi to jakośik wyrównać! (po czym ostrzy kosę)
Ludwik Placek: Aaaa!

Józek idzie po błotnistej drodze z tornistrem na plecach, na spotkanie do bramki wychodzi mu matka.
Plackowa: Józek, czemuś do szkoły nie poszedł?
Józef Placek: Dzisioj mamy fajrant. Autobus się zepsuł i stoi na górce.
Plackowa: Nie mógł żeś czekać na drugi?
Józef Placek: Drugiego nie będzie, kierowca powiedzioł że wszystkie stoją na bazie bez kół.
Plackowa: A okazyi jakie nie było? Trzeba było jechać jaką okazją.
Józef Placek: A który kierowca mnie za darmo zabierze? Chciałem 10 złotych to gadaliście, że na cygarety.

Józek w oknie na poddaszu patrzy na okolicę, zauważa kobietę stojącą na drodze prowadzącej do ich domu.
Józef Placek: Tato, mamo, Helka, jakoś baba weszła na naszą drogę, pewnie do nos idzie!
Plackowa: E, to chyba do Kadelów.
Józef Placek: Ale ona na naskom chałpę patrzy!
Ludwik Placek: A na co ma patrzeć? Na Kadelową budę? Naso chałpa najpiykniejso we wsi, jak jo otynkuja, colutko będzie w lusterkach, to się będzie świycić jak pałac na śklanej górze.
Józef Placek: Ona do nos rękom kiwo!
Ludwik Placek: A cym mo kiwać? Nogo?
Helena Plackówna: Pewnie do mnie idzie, dowiedziała się dobrej krawcowej i sycie niesie.
Plackowa: Niee, to Franka idzie do mnie, koguta chciała kupić ode mnie.
Ludwik Placek: Nie Franka, ino Leośka, pytała mnie czy bym jej nie sprzedał prosiaka od cycka. Miała być w kole połednie.
Niesie worek?
Józef Placek: Nie tato, ona pokazuje jakieś papiery.
Urzędniczka: Ludzie, ludzie! Chodźcie tu!
Józef Placek: Tato, tato, ja jom kaś widział. To urzędniczka z gminy.
Ludwik Placek: Zamykamy się w chałupie, zaprzemy drzwi, że nikogo w chałupie ni ma.
Plackowa (zatrzymując Ludwika): Som że się zaprzyj. Nie widzis że nos widzi?
Józek, leć do Jontka, zamknij go w komórce, żeby nom czasami wstydu nie narobił.

Ludwik niesie na plecach urzędniczkę po błotnistej drodze.
Urzędniczka: Naprawdę nie domyślacie się gospodorzu w jakiej sprawie żek do wos przyszła?
Ludwik Placek: Nic a nic, pani ładno.
Urzędniczka: Oj nie ładnie, nie ładnie zapominać o rodzinnym jubileuszu. Jo do wos przyszła w sprawie babki.
Ludwik Placek: W sprawie babki?
Urzędniczka: No no, ja w sprawie babki. Muszę się z nią zoboczyć. Przyprowadźcie ją tu albo mnie do niej zaniyście.
Ludwik Placek: Babka? Na smentarzu.
Urzędniczka:Co?! Umarła?! Nie żyje?! Ale będą heca jak się naczelnik dowie.
Plackowa: Tydzień temu jako żem była w gminie ją wymeldować z tego świata, ale urzędnicki nie było, bo pojechała na pogrzeb.
Urzędniczka: Szkoda, że nie dożyła. A ja jej przyniosłam tutaj piyknom laurkę od naczelnika, dwa tysiące z ligi kobiet, ruski zygarek od koła gospodyń. No a kwiotki mi zgnietli w autobusie, bo był pieronowy tłok.
Helka Placek: Eee, a za co?
Urzędniczka No jak za co? Przecież babka ma dzisioj setne urodziny.
Ludwik Placek: Co co? Jo jest paniusiu trochę głuchawy, do mnie to się trzeba drzyć.
Urzędniczka: Gmina babce wyasygnowała bo jej setka stukła!
Ludwik Placek: To piyknie, to się gminie chwali, kupi se za to zopaske z tureckiego pergalu.
Urzędniczka: A jak że se kupi jak nie żyje!
Ludwik Placek: Wlyźcie paniusiu do środka, bo tu przeciąg taki, jesce mi się przeziembicie.

Ludwik Placek: Jontek, a na co ci ta łopata?
Jontek Placek: Do łodkopanio babki!