Przejdź do zawartości

Epoka lodowcowa 2: Odwilż: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian
Znaczniki: Ręczne wycofanie zmian Wycofane
m Wycofano edycję użytkownika Chevre Putain (dyskusja). Autor przywróconej wersji to Swam pl.
Znacznik: Wycofanie zmian
Linia 234: Linia 234:
----
----


: '''Szybki Tosiek''': Zaraz zobaczycie wielkie odkrycie o nazwie kora! Normalnie nie wierzę! Unosi się na wodzie!
: '''Szybki Tosiek''': Zaraz zobaczycie wielkie odkrycie o nazwie kora! Normalnie cud! Unosi się na wodzie!
: '''Ssak''': Wiele rzeczy unosi się na wodzie!
: '''Ssak''': Wiele rzeczy unosi się na wodzie!



Wersja z 11:49, 25 lut 2024

Epoka lodowcowa 2: Odwilż (ang. The Ice Age 2: The Meltdown) – film animowany prod. USA z 2006 roku. Autorami scenariusza są Jim Hecht, Peter Gaulke i Gerry Swallow.

Wypowiedzi postaci

Sid

  • Masz gaz, rurociąg, możesz dyktować ceny.
  • Możemy trochę zwolnić? Ja zaraz zdechnę! (podlatuje stado sępów) Tak mi się tylko powiedziało!
  • Przeżyjemy! (widząc, że poziom wody się podnosi) Nie przeżyjemy!
  • Założę szkołę pływacką Śledzie Sida.

Diego

  • Jakby kto pytał, było ich pięćset. I konkretnie wielkich węży.
    • Opis: o oposach.
  • Opos. Taki trzy metrowy.
    • Opis: o Eli.

Inni

  • Proszę nie zostawiać dzieci bez opieki! Jeśli jakieś się zgubi, będzie zjedzone!
    • Postać: Sęp
  • Wielkie kule kudłatej lawy, wielkości mamuta, już lecą z nieba!
    • Postać: Pancernik Szybki Tosiek

Dialogi

Maniek: Ale w końcu, wierzcie mi, mały osiołek odnalazł mamusię. I żyli długo i szczęśliwie.
Diego: Pięknie.
Mały bóbr: Mam pytanie. Czemu osioł wrócił do domu? Nie mógł zostać z królikami?
Maniek: Ponieważ... ponieważ chciał być z rodziną.
Mały ptak: To niech znajdzie sobie fajną ośliczkę. Byłoby romantyczniej.
Maniek: Dobra, jak ty będziesz opowiadać, to sobie znajdzie.
Mały łoś: Osioł to brzydka nazwa. Grzeczniej by było mówić koniowaty.
Maniek: Dobra! Więc mały koniowaty wrócił do domu koniowatej mamy! (Dzieci wpadają w śmiech.) Dlatego mówiłem o nim osioł!

Ela: (dołącza się do stada mamutów) Już wcale nie jesteśmy ostatni! Ty nie idziesz?
Maniek: A ty chcesz iść z nimi?
Ela: Jestem mamutem, chyba więc powinnam być z mamutami. Dobrze mówię?
Maniek: Taak, chyba, że...
Ela: 'Chyba, że'?
Maniek: Chyba, że ja... Znaczy, chciałem powiedzieć... muszę ci powiedzieć... Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz.
Ela: I ty też. (odwraca się i odchodzi, Zdzich żegna się gestem z Diego i Sidem i razem z Edkiem idą za Elą)
Sid: Maniek, przeszedłeś niezłą szkołę, odkąd cię znam, no i widzę w tym moją zasługę, ale zapomnij o tym, co było, aby wreszcie mieć to co będzie!
Diego: Idź za nią.
Sid: Spokojnie. Jakby co, pooddychaj.
Maniek: Odezwę się.
Diego: Tak, tak. Dobry z ciebie kumpel. Pogadaliśmy, a teraz... spadaj, jazda!
Sid: Nasz Maniek nam dorasta.
Maniek: Ela! Ela! (włazi na drzewo i zwisa z gałęzi za ogon tuż przed Elą) Ela! Nie chcę żebyśmy byli razem, bo musimy! Chcę, żebyśmy byli razem, bo chcemy! No a ja chcę być z tobą, Ela! To... co ty na to?
Ela: Och, Maniek, myślałam że... (Maniek spada z drzewa) Och! (śmieje się) Miły z ciebie opos. (przytulają się i splatają trąbami, inne mamuty trąbią)
Sid: No to zostaliśmy sami. Dwa samce wędrujące w poszukiwaniu przygód! Łohoho.
Diego: Dobra. Ale nie będę cie niósł. Mam jeszcze resztki dumy.
Sid: No proszę, no! Już kiedyś mnie nosiłeś przecież!
Maniek: Ja go poniosę. (chwyta Sida za głowę i sadza na swoim grzbiecie)
Diego: Wasze stado odchodzi. (wskazuje na oddalające się mamuty)
Maniek: Stado jest tu.
Sid: Maniek, kogo bardziej lubisz, mnie czy Diego?
Maniek: Diego. Bez porównania.
Diego: Ha, ha! Mówiłem ci!
Ela: Maniek, nie wolno faworyzować dzieci!
Maniek: To nie moje dziecko. Nawet nie mój pies. Gdybym miał psa i ten pies miał dziecko, a dziecko psa miało zwierzątko, to byłby nim Sid.
Sid: A mogę mieć pieska, Maniek?
Maniek: Nie.
Sid: Ela, a mogę mieć pieska?
Ela: Oczywiście, że tak, skarbie.
Maniek: Ela, powinniśmy być konsekwentni.

Sid: (śpiewając) Dziób, pełny mieć dziób...
Maniek i Diego: Sid!
Sid: Co? Niezły hicior!

Mrówkojad: Ej, stary, nie chcę się specjalnie czepiać twojego instynktu samozachowawczego, ale czy mamuty przypadkiem nie wyginęły?
Maniek: Co ty wygadujesz?
Mrówkojad: A to, że ty jesteś jakby ostatni.
Maniek: Masz mrówki między zębami.
Mrówkojad: A, może i mam… Ale powiedz, kiedy ostatnio widziałeś innego mamuta?
Diego: Nie zwracaj na niego uwagi.
Maniek: Mamuty nie mogą wyginąć! Są największe na świecie!
Ptak: Dinozaury też były spore.
Maniek: Ale narobiły sobie wrogów, bo były wredne.
Makrauchenia: Patrzcie! Jakiś kretyn będzie skakać z Lodogrzmotu!
Maniek: Och, oby to nie był nasz kretyn.
Sid: (ze szczytu Lodogrzmotu) Dobra! Liczę do trzech i możecie podziwiać! Raz. Dwa...
Maniek: Sid! Nie waż się drgnąć! Idziemy do ciebie!
Zwierzęta: Skacz! Skacz! (Diego się przyłącza) Skacz! Skacz! Skacz! Skacz!
Diego: (Maniek patrzy na niego z wyrzutem, natychmiast przestaje) Przepraszam.
(Diego i Maniek wchodzą na Lodogrzmot)
Sid: Dwa i jedna tysięczna. Dwa i dwie tysięczne.
Maniek: Sid! Nie świruj, złaź stamtąd!
Sid: Zapomnij! Ja pierwszy w historii skoczę z Lodogrzmotu! A potem już tylko należy mi się szacuneczek!
Maniek: (sarkastycznie) To prawda! Wszyscy ci okażą szacunek, tyle że na grobem!
Diego: Daj spokój, on nie jest aż tak głupi! (Sid zbiera się do skoku) Chyba się myliłem.
Sid: (skacze) Uwaga, lecę! (Maniek łapie go w ostatniej chwili trąbą i odrzuca do tyłu, ześlizgują się i jadą prosto na Diego)
Diego: Uważać! (Maniek wypycha go na środek pola lodowego)
Sid: (Leży zmiażdżony pod Mańkiem) Nie mogę oddychać... (wydostaje się) chyba pozbawiłeś mnie nadnercza...!
(Lód pod Diego pęka, ten ucieka do przyjaciół i przerażony wskakuje na trąbę Mańka)
Maniek: Eee... Diego, schowaj pazury, proszę.
Diego: O, tak (schodzi) Przepraszam.
Sid: Gdybym cię nie znał lepiej, stary, pomyślałbym, że się cykasz wody. (Diego wkurzony ściska go za szyję) O rany. Jak fajnie, że jednak znam cię lepiej.
Maniek: Chłopaki. Szybki Tosiek miał rację. Wszystko się topi. (patrzą na roztopiony lodowiec) Ile tu wody. Ostrzeżmy tych na dole.
Sid: A może by się skupić i wytworzyć migiem skrzela.
Diego: Genialne, Sid.
Sid: Mów mi „śledź”. (ułamuje kawałek lodowego stalagmitu) Rany, jakie to badziewie nietrwałe. Normalnie (podskakuje na lodzie) żyć tu się nie da. (Maniek i Diego patrzą na niego przerażeni) No co wy? (lód pod nimi pęka i spadają z lodowca)

Maniek: Ela. Spójrz na nasze ślady. Mają taki sam kształt.
Ela: Może to wszystko są twoje ślady?
Maniek: No to… Spójrz na nasze cienie… podobne.
Ela: Zgadza się… Takie same! Masz oposa w rodzinie!

Maniek: Ela? Zdajesz sobie sprawę, że teraz możemy uratować nasz gatunek?
Ela: Serio? Niby w jaki sposób?
Maniek: Yy, tego… no wiesz.
Ela: Oo! Yyy, czy ty aby… Jestem mamutem od pięciu minut i już na mnie lecisz?
Maniek: Nie, chodzi o to, że… nie tak od razu, ale za trochę… ja tylko… myślę, że to jest nasz obowiązek…
Ela: Cooo?!
Maniek: Nie… źle zrozumiałaś, ja… ładna jesteś, ale spotkaliśmy się i pomyślałem…
Ela: Nasz obowiązek?! Ty liczyłeś pewnie na becikowe. Jesteś gotów poświęcić moje młode ciało, żeby ratować gatunek?! No to mam dla ciebie nowinę: Nie będziesz ratować gatunku, ani dzisiaj, ani nigdy w życiu!!

Sid: Hej, pamiętasz te stare czasy?
Diego: Które dawne czasy?
Sid: No wiesz, wczoraj... przedwczoraj... kiedy lodu było jak lodu, a grunt pod stopami był stabilny.
Diego: Tak, to były czasy. Oposy były oposami. Mamuty - mamutami.

Sid: (śpiewając) Kiedyś, jak już będziesz trup, sztywny niczym słup...
Maniek: Przymknij się, Sid.
Sid: Dobra. (chwilę później, śpiewając) Hej ho, bachu bachu bach, już mamuty poszły sobie w piach!
Maniek: Nie drzyj się, Sid!
Sid: (chwilę później, śpiewając) Jeśli twój gatunek przetrwa, w dłonie klaszcz! Jeśli twój gatunek...
Maniek: Sid! Znów się na ciebie wywalę, ale tym razem skutecznie!
Sid: O matko! Komuś tu słoń nadepnął na ucho.
Maniek: A jeśli masz rację? Jeśli jestem ostatnim mamutem?
Sid: Oj, Maniek! Nie załamuj się. Masz nas!
Diego: Nie dobijaj leżącego, stary.

Sid: Kumasz, w ogóle co to było?
Diego: Nie wiem, ale od dzisiaj grunt jest cacy, woda - nie cacy.

Sęp: Lód topnieje, woda się leje, ziemia się chwieje. Zaczekacie, gorzko pożałujecie. Bo już za trzy dni uaktywnią się zmrożone gejzery i bum! Mam też i dobrą wiadomość. Im więcej was zginie, tym lepiej się pożywię. Czy ja mówiłem, że te wieści są dobre dla was?
Sid: Ciekawe, czy lubili tego ptaszka w szkole.

Sid: Nie, ja król ognia! Nie zabić króla! Tysiąc lat złego kuku za zabicie króla ognia!
Przywódczyni leniwców: Roztopiona skała topi lód, który zbierał się przez tysiąc lat.
Sid: Wykształcona rasa. Razem na pewno damy radę.
Przywódczyni: Rada jest prosta. Poświęcimy króla ognia.
Sid: To niehumanitarne.
Przywódczyni: I co z tego?! (…) Zły kuku!

Maniek: No co wy, nie słuchajcie go. Szybki Tosiek sprzedałby własną matkę z dostawą do domu.
Tosiek: A chcesz kupić? Niemożliwe! Mamusia już sprzedana!

Sid: No, ogólcie mnie i namalujcie paski, znalazłeś drugiego mamuta!
Ela: Gdzie? Jakiego mamuta? Przecież mamuty już dawno wyginęły… No, co się tak na mnie gapicie?
Maniek: No, nie wiem… w sumie wyglądasz jak mamut.
Ela: Jaaa? Nie wygłupiaj się. Nie jestem mamutem, tylko oposem!
Maniek: Tak, jasne, a ja żabką. (wskazuję trąbą na Diego) To mój przyjaciel piżmak (wskazuje na Sida) i mój drugi kumpel jeleń.
Sid: Ja nie chcę być jeleniem! Z niego (wskazuje na Diego) zrób jelenia!
Zdzisiek: Siostra! Czy on ci nie dokucza?
Maniek, Diego i Sid: "Siostra"?!
Ela: No tak! To są moi bracia… opos, opos, opos.
Maniek: Wygląda na to, że tak trochę za bardzo spadła z drzewa…
Sid: (szeptem) Maniek, nie bądź złośliwy, bo naprawdę wyginiesz. Niech ona idzie z nami!
Maniek: Czyś ty oszalał?! W życiu!
Sid: Dobra. (do Eli) Maniek kazał zapytać, czy idziecie z nami.
Maniek: Co?!
Edek: Już bym wolał zdechnąć.
Diego: To się da załatwić.
Ela: Ha! Ale śmieszne! Czy mogłabym pogadać chwilę z moimi braćmi? (odchodzą na bok)
Edek: Elka! Zwariowałaś?! Ja nie idę z nimi!
Ela: Słuchaj! Nie wydostaniemy się stąd, jak będziemy szli tylko w nocy! Oni ochronią nas w dzień przed drapieżnikami! No to jak?
(tymczasem Maniek uderza Sida w głowę trąbą)
Maniek: Po coś to zrobił?!
Sid: Dlatego, że na ziemi może nie być więcej mamutów!
Diego: Ma rację.
Maniek: Chwileczkę! Czy ja prosiłem, żeby mnie swatać?!
Ela: Ja i moi bracia z wielką radością pójdziemy z wami.
Zdzisiek: Jeśli będziecie grzeczni. (Diego na niego warczy) Widzisz? Ten tu to ani trochę nie jest grzeczny!
Diego: A może byśmy tak coś przegryźli, zanim ruszymy w drogę?
Edek: Głodny wrażeń? Proszę bardzo!
Zdzisiek: (wskakuje na łeb Diego) Banzai!
Sid: Mam go!
Edek: (bije Sida ogonem) Spadaj! Precz!
Zdzisiek: (Diego próbuje go ugryźć a ten otwiera mu paszczę i przytrzymuje) A teraz najlepsze. Roznosimy zarazki. (dolina się trzęsie, wszyscy na chwilę zamierają, Diego wypluwa Zdziśka)
Maniek: No dobra. Dzięki Sidowi, jednak idziemy razem i chcecie, czy nie, stanowimy jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę. Ja jestem tatą, Ela mamą, a Diego wujkiem, który zeżre bachory, jeśli mi nadepną na odcisk! A teraz jazda, póki jeszcze mamy po czym iść!
Ela: Zawsze myślałam, że grubasy są miłe.
Maniek: Nie jestem gruby! To przez futro wyglądam okazalej. Jestem puszysty.
Ela: Oczywiście. (cicho) Grubas.

Ela: Teraz wiem, dlaczego żaden opos nie widział we mnie nic ładnego!
Maniek: Bo to głąby. Dla każdego młodego mamuta byłabyś... No wiesz.
Ela: Jaka?
Maniek: Ech... no... tego... Atrakcyjna.
Ela: Serio?
Maniek: Pewnie.
Ela: A co ci się we mnie podoba?
Maniek: Co? No, ten… yyy… ja wiem, no… wiesz, masz zgrabny… yyy… tył?
Ela: To znaczy jaki?
Maniek: W miarę... duży.
Ela: Aaa, tak tylko mówisz.
Maniek: Nie, nie! No naprawdę, jest wielki, największy, wielki tyłek jaki widziałem!
Ela: Ooo, jaki ty jesteś słodki…! Zwariowany dzień! Rano jeszcze byłam oposem, a teraz... jestem mamutem.

Maniek: Ty coś udajesz?
Ela: Że nie żyję…
Sid: Maniek, dlaczego ty tak nie leżysz?
Maniek: Dlatego, że jestem mamutem!
Sid: A jak dam ci sysunie, padniesz?

Szybki Tosiek: Zaraz zobaczycie wielkie odkrycie o nazwie kora! Normalnie cud! Unosi się na wodzie!
Ssak: Wiele rzeczy unosi się na wodzie!

Sęp 1: (relacjonując wędrówkę): Na horyzoncie wywalił się jakiś gliptodon. Taki tu dziś ruch, że trudno się dziwić.
Sęp 2: Uu! Tam też się kroi niezły pasztet. (oblizuje się i odlatuje) Zamawiam żeberka!

Zobacz też