Przejdź do zawartości

Samospalenia w Tybecie (2011-2013)

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Samospalenia w Tybecie (2011–2013) – seria prób samobójczych Tybetańczyków zamieszkałych w Tybetańskim Regionie Autonomicznym oraz prowincjach Sichuan i Qinghai spowodowana przez politykę władz ChRL.

Cytaty z osób, które dokonały samospalenia

[edytuj]
  • Dokonuję samospalenia, aby oddać cześć pamięci Tybetańczyków, którzy od 2009 roku wydają się na pastwę płomieniom dla sprawy wolności naszego narodu i religii.
  • Do wszystkich braci i sióstr w duchu oraz do wiernych żyjących daleko: musicie zjednoczyć się i wspólnie pracować, by w przyszłości zbudować potężny, kwitnący Tybet. To jedyne pragnienie tybetańskich bohaterów. Musicie więc unikać wszelkich waśni czy to o ziemię, czy wodę. Macie zachować jedność i siłę.
  • Mamy dwudziesty pierwszy wiek i rok, w którym zginęło tylu tybetańskich bohaterów. Poświęcam to ciało, by stanąć z nimi solidarnie kość w kość i krew w krew, oraz wyrazić skruchę poprzez ten najwyższy tantryczny honor, jakim jest ofiarowanie własnego ciała. Nie zabiegam o sławę ani chwałę.
  • Pragniemy też zwrócić się do rówieśników, żeby nie kłócili się między sobą i nie czuli do siebie złości. Wszyscy muszą się zjednoczyć i poświęcić sprawie tybetańskiej rasy i nacji.

O samospaleniach

[edytuj]
  • Bardzo istotnym czynnikiem wobec szeregu samospaleń jest fakt, że łącząc kwestię Tybetu z przetrwaniem Komunistycznej Partii Chin, rząd sam wpędza się w pułapkę. Władze nie dostrzegają, że religia i kultura są kluczowe dla tożsamości tybetańskiej, a zatem przyjął, że wierność tybetańskiej obyczajowości i posłuszeństwo wobec Partii wzajemnie się wykluczają.
  • Dotarła do nas informacja, że w ostatnich tygodniach nasiliły się protesty w Tybecie i nadal będą narastać. Tybetańscy mnisi znikają, a od marca 2011 roku prawie 60 osób, które znane są z ustawiania się na pierwszej linii ognia w proteście przeciwko chińskim represjom i okupacji Tybetu. (…) Komunikat do rządu Chin: zbyt długo byliśmy świadkami waszej tyranii nad ludem Tybetu i ta demonstracja jest po to, aby was poinformować o naszym niezadowoleniu o waszych działaniach.
  • Musimy widzieć samospalenia w Tybecie jako działania podejmowane dla dobra innych, w imię wolności i niepodległości Tybetu (co niektórzy z protestujących mnichów wyraźnie sygnalizują). Nawet domaganie się przez nich powrotu Dalajlamy, należy interpretować jako wezwanie do przywrócenia niezależnego Tybetu. Dalajlama bowiem uważany jest za prawowitego władcę niepodległego Tybetu i działania te powinny być interpretowane w ten sposób, a nie jako domaganie się powrotu samego duchowego przywódcy, co próbują czynić osoby chcące odpolitycznić ostatnie wydarzenia.
  • Od 2009 roku w proteście wobec polityki Chińskiej Republiki Ludowej w Tybecie podpaliło się dwudziestu czterech Tybetańczyków, w tym ośmiu (według innych źródeł jedenastu) od początku tego roku; najmłodsza osoba miała zaledwie osiemnaście lat. Pokojowe, często symboliczne protesty są rutynowo brutalnie pacyfikowane; 23, 24 i 26 stycznia policja otwierała ogień do demonstrantów w miejscowościach Draggo (chiń. Luhuo), Serthar (chiń. Seda) i Ngaba (chiń. Aba), zabijając co najmniej czterech Tybetańczyków.
  • Problem istnieje i nie jest dobry ani dla Tybetańczyków, ani dla Chińczyków. W żadnym razie nie rozwiąże się go siłą. (…) W ludziach, którzy się podpalają, jest niewątpliwie odwaga i determinacja poświęcenia własnego życia, z łatwością mogliby więc zrobić krzywdę innym. Choć dopuszczają się swego rodzaju przemocy, moim zdaniem wciąż przyświeca im zasada niestosowania jej.
  • Samobójstwo zaprzecza doktrynie religijnej, bowiem każdy gwałt zadany sobie jest wbrew naturze ludzkiej. Na te samospalenia wśród Tybetańczyków patrzymy wszyscy z niedowierzaniem i odrazą.
  • Samospalenie jako forma protestu ma tyle wspólnego z buddyzmem, co samobójczy atak bombowy z islamem. Tym, co łączy ostatnie incydenty z religią, jest fakt, że Tybetańczycy, którzy dokonywali samospaleń, to w przytłaczającej większości mnisi, byli mnisi i mniszki. Ich działania nie były jednak hołdem dla religii ani dobrym uczynkiem, tylko czymś zupełnie przeciwnym – wybuchem „wściekłości” wywołanej codziennymi upokorzeniami oraz nieznośnym wymuszaniem podporządkowania i posłuszeństwa.