Robert Stiller

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Robert Stiller (1928–2016) – polski tłumacz, pisarz i eseista.

Kto uderzy w gong[edytuj]

  • Mąż spłonął z domem.
    Wdowie zarzucano morderstwo.

    Ze względu na ich niewątpliwe podobieństwo do ludzi
    Zhang Ju wziął dwie świnie
    i umieścił je w stosie chrustu
    jedną żywcem a drugą zabitą.
    Wzniecił pożar. I obejrzawszy dokładnie
    obydwie pieczone świnie
    znalazł między nimi różnicę.
    Spalona żywcem miała popiół w pysku.

    Mąż spalony nie miał w ustach popiołu.
    • Źródło: Utwór pierwszy, Doświadczenie z ognia
  • Których czyny przewidziano w ustawie
    ci sądzeni będą z paragrafu.
    Których czynów nie przewidziano
    dla tych wyszukajcie równoległy paragraf.
    Nie jest ważne
    czy analogii dostarczy zwierzę czy bóstwo
    byle prawo nie stanęło bezradne.
    • Źródło: Utwór czwarty, Paragraf dla ojca i matki

Lemie! po co umarłeś?[edytuj]

  • Czy słyszałeś o rosyjsko-żydowsko-amerykańskiej autorce nazwiskiem Ayn Rand? Która nie umywała się do ciebie intelektualnie ani też artystycznie. Była jednak osobą walczącą, a do ciebie tym podobną, że w latach 50–80-tych jej powieści, eseje i dzieła filozoficzne miały wzięcie, poczytność i nakłady ściśle porównywalne do twoich. Wypowiedziała w nich wojnę komunistycznej inwazji na Stany Zjednoczone i wygrała tę wojnę! To ona skompromitowała lewicujących inteligentów i przetrąciła kręgosłup bolszewickiej piątej kolumnie, jaką stała się wrzaskliwa i ogłupiała młodzież akademicka na kampusach. Dzięki niej Ameryka nie okazała się rozstrzygającym przyczółkiem komunizmu zwycięskiego w skali globalnej, tylko (przy wszystkich swoich wadach) na odwrót.
  • Do przyrodzonych słabości polszczyzny należy monotonia (z którą sobie wybornie radzisz) melodii, rytmu i akcentu, odskakująca na minus np. od rosyjskiego i czeskiego. Do jej zalet natomiast obok słowotwórstwa (które często wykorzystujesz) ogromne bogactwo składni oraz jej najrozmaitszych odmian, jak również wariantów stylistycznych (z tego nie robisz użytku).
  • Moja bardzo już stara wówczas babka, rdzenna Tatarka, świadoma tych spraw – bo ja wiem? z wojny japońskiej? – potrafiła przygotować się na przejście frontu przez nasz majątek na Kresach w 1940 roku. Sporządziła sobie ohydną papkę z mąki, surowych jaj, krwi, zgniłych jarzyn i kurzego łajna, wysmarowała sobie tym twarz. Kiedy podeschło, wyglądało jak okaz trądu. Ruski żołdak, który ją rzucił na ziemię, spojrzał z bliska i uciekł z okrzykiem zgrozy.
  • Powiedzmy zresztą bez ogródek: twoje prawdziwe dzieła to lektura wyłącznie dla ludzi bardzo inteligentnych. Innym są niepotrzebne! jeśli abstrahować od mody na twoje nazwisko, powodującej, że wiele osób kupuje wszystko i stawia na półce, połowy z tego w ogóle nie czytając i przerywając po pierwszych 10 stronach.

Pokaż język![edytuj]

  • Bez wielojęzyczności nie można mówić o porządnym myśleniu. Człowiek znający tylko jeden język ma kalekie myślenie, bo nie odróżnia słów od pojęć, myśli od języka.
  • Mętniacy lubią np. mylić morderstwo i zabójstwo. Gdy czterdzieści lat temu tłumaczyłem jakiś kryminał, układni głupcy w wydawnictwie „Iskry”, uparli się, że każde morderstwo w przekładzie mam zmienić na zabójstwo, żeby zmniejszyć – a pfe! – zbytnią drastyczność. Tymczasem morderstwo jest zbrodnią, a zabójstwo w niektórych przypadkach nie musi być nawet wykroczeniem. Więc np. po angielsku nie do pomylenia są murder i manslaughter. Za to nie rozróżnia się ich po rosyjsku. Czy to nie daje troszkę do myślenia? Jak i fakt, że katolicy z premedytacją fałszują Piąte Przykazanie, które wcale nie brzmi w oryginale NIE ZABIJAJ, tylko NIE MORDUJ. Po czym z fałszywego tłumaczenia wyciągają fałszywe wnioski, twierdząc na przykład, że w przykazaniach Boskich zabrania się kary śmierci. Co jest absolutną nieprawdą.
  • Najważniejsza część każdego języka, która decyduje o wszystkim, to jego składnia. Nie słownictwo, nie fleksja i żadna z tych rzeczy, które potocznie nazywa się gramatyką.
  • Największym i najgroźniejszym przestępcą w dziedzinie uśmiercania polszczyzny i szerzenia półanalfabetyzmu jest telewizja publiczna.
  • Nie ma przymusu wyrażania się w sposób precyzyjny. Nawet i najstraszniejsze łamanie polszczyzny, jak wiadomo, nie jest karalne. Lepszy język i styl to po prostu alternatywa dla tych, którym sprawia to przyjemność lub jest potrzebne. A kto chce, niechaj wydaje zamiast mowy ludzkiej baranie lub żołądkowe pobekiwania.
  • Polacy są masowo i całkowicie niegramotni w rosyjskim, jednym z najważniejszych, najpiękniejszych i najbogatszych w wielką literaturę języków świata.
  • W wywiadzie telewizyjnym ceniony aktor i absolwent PWST stęka następująco: „To mi sprawia… olbrzymią… no… nie wiem jak to nazwać… frajdę… satysfakcję…” Nie potrafi zatem wyrazić tak prostej i elementarnej rzeczy jak to, że coś go cieszy. W jego ciężko okaleczonym mózgu przestały funkcjonować tak elementarne wyrazy polskie (i zapewne również pojęcia) jak szczęście, przyjemność, radość, uciecha, zachwyt, rozkosz, błogość, zadowolenie

Semantyka zbrodni[edytuj]

  • Cokolwiek ktoś źle powiedział o Sowietach (a choćby tylko o sowieckim przestępcy), jest ex definitione nieprawdą, a nawet podłym oszczerstwem, więc powinno być zdementowane. Słuszność lub niesłuszność zarzutu jest przy tym sprawą obojętną, pojęciem pustym, sprawdzać ich nie ma potrzeby i wręcz nie należy. Ten rodzaj reakcji na wszelkie oskarżenia jest jedynym możliwym ze strony samych Sowietów, to rzecz oczywista; ale również ich sojusznicy mają obowiązek tak właśnie reagować na zarzuty czynione Sowietom, w przeciwnym razie demaskują się z tendencją antysowiecką.
  • Każde słowo coś znaczy, albo powinno znaczyć, zwłaszcza w tak ważkim i brzemiennym w skutki dokumencie międzynarodowym. Natomiast przyzwyczajanie do tego, że precyzyjne znaczenie jakichkolwiek słów jest rzeczą nieistotną, to zabieg typowy dla sowieckiego systemu dezorganizowania świadomości.
  • Zachodnie poczucie kultury osobistej i społecznej wymaga, aby nikogo nie strofować, nie pouczać z góry nawet w wypadku, gdy byłoby to obiektywnie uzasadnione przez sytuację lub nierówną pozycję dwóch stron. Nawet jeśli zachodzi nierówność usprawiedliwiająca np. pouczanie jednej strony przez drugą i jeśli sytuacja, zawód, charakter relacji takiego pouczania wręcz wymagają, robi się to zwykle w takiej formie, aby o ile można zatrzeć wrażenie nierówności, usunąć jej zewnętrzne objawy, zatrzeć ślady wywieranej presji lub upokorzenia. Obowiązuje to zwłaszcza w stosunkach tak oficjalnych i na taki wysokim szczeblu jak dyplomatyczne. Po sowiecku zaś czyni się na odwrót: niemal orientalna hierarchia zostaje podkreślana wszędzie, gdzie jest, a gdzie jej nie ma, tam każda ze stron stara się ją na swoją korzyść stworzyć i zamanifestować, przy czym protekcjonalna lub grubiańska wyniosłość jednej strony, a pokora lub upokorzenie drugiej, stanowią nieodłączny atrybut zewnętrzny tego stosunku.

Inne[edytuj]

  • Kobieta za pomocą tych samych słów i zwrotów nieraz mówi rzeczywiście coś trochę innego niż mężczyzna. Ale przecież gramatyka i słowa to nie wszystko. Jest intuicja, którą warto rozwijać. Jest mowa ciała, zachowań i gestów, które też warto rozumieć. Zresztą na przykład Alan Pease wydał specjalny podręcznik takiego porozumiewania się. Pewne utrudnienia i blokady mentalne kryją się w samym języku. U większości ludzi mowa kształtuje myślenie – oni myślą słowami, a nie pojęciami. Więc jeżeli znamy tylko jeden język, włada on niepodzielnie naszym mózgiem. Czym to grozi? Prosty przykład: język polski ma trzy rodzaje – męski, żeński i nijaki. Wszystko, co w nim się powie lub napisze, automatycznie otrzymuje płeć. Na przykład 'człowiek' jest rodzaju męskiego, więc automatycznie kojarzy się z mężczyzną. Podczas gdy po angielsku męskie i żeńskie jest niemal wyłącznie samcem albo samicą. Uczmy się więc języków – nie tylko po to, żeby dogadać się z obcokrajowcem, ale nawet z własną żoną czy mężem!
    • Źródło: „Wysokie Obcasy”, 12 lipca 2009
    • Zobacz też: mowa ciała
  • Oprócz Jana Andrzeja Morsztyna, później Gałczyńskiego, Boya, Tuwima, Pawlikowskiej lub takiej osobowości jak Anna Świrszczyńska ten gatunek i temat praktycznie w Polsce nie istnieje. Tu leży chyba najgłębsza na mapie ludzkości depresja kultury erotycznej. Ale nie bez wyjątków! Nie wynika to z charakteru narodowego Polaków. Na taki stan rzeczy złożyły się odwieczne tradycje kościelnej hipokryzji, rubaszności szlacheckiej, nędzy ludowej i literackiego prostactwa w połączeniu z nieobecnością kultury mieszczańskiej. Przez długie lata cokolwiek u nas wykraczało poza dopuszczalne rejony westchnień i ślubu, kwiatków i motylków, odsyłano z oburzeniem do piekła pornografii. A już nie daj Boże, jeśli płci towarzyszył humor czy jakakolwiek lekkość ujęcia! Choćby tzw. obscena poetyckie Boya. Do tej pory właściwie nikt ich nie wydał.
    • Źródło: „Wysokie Obcasy”, 12 lipca 2009
  • Pojęcie feminizmu stało się dwuznaczne. Dodatnie i ujemne. Wiele napisała o tym (chyba najmądrzejsza kobieta świata) Esther Vilar, której twórczość wprowadziłem do Polski, przekładając jej powieści 'Matematyka Niny Gluckstein', 'Amerykańska papieżyca' i ostatnio 'Na dziewczęcej skórze'. Ta wielka (i do tego piękna) pisarka i feministka niemiecko-argentyńska podkreśla, że niektóre działaczki źle zaczęły z feminizmem, zwłaszcza w amerykańskiej wersji Women’s Liberation. Wmawiają sobie i światu, że kobieta i mężczyzna to wrogowie, że mężczyźni są potworami chcącymi tylko wykorzystać i zniszczyć kobietę. Tymczasem Vilar uświadamia, że kobiety również do perfekcji opanowały sztukę wyzyskiwania mężczyzn w zamian za usługi seksualne; że wynikają z tego mechanizmy chorobliwe i zgubne dla obu stron; że zdrowym rozwiązaniem może być tylko rzetelna i wszechstronna współpraca kobiet i mężczyzn w człowieczeństwie swym co najmniej równorzędnych.
    • Źródło: „Wysokie Obcasy”, 12 lipca 2009
  • Prawdziwy pisarz jest niemal bez wyjątku także czymś innym: lekarzem, naukowcem, filozofem, dziennikarzem, podróżnikiem lub językoznawcą, może być również mistrzem walki albo miłości, marynarzem jak Joseph Conrad, wszechstronnym myślicielem jak Goethe, człowiekiem teatru jak Shakespeare i Brecht, albo wieloma naraz lub na przemian. Tylko nie literatem.
  • Owszem, literatura przez duże L to coś wielkiego. Jedno z niezbyt licznych usprawiedliwień dla istnienia człowieka i świadectw, że istnieje też człowiek przez duże C. Oraz jedna ze spraw, którym warto poświęcać życie.
  • Spełnienie się to synonim śmierci. A jeżeli mózg nie umarł wcześniej niż reszta organizmu, to człowiek, twórca, myśliciel musi umierać nawet jeśli częściowo spełniony, to przecież nie do końca. Nie chciałbym się w tym sensie spełnić.
  • Jeżeli z jednej albo z drugiej strony nie zwalcza ich jakieś łajdactwo, to można śmiało powiedzieć, że niewiele jest na świecie i w kulturze światowej tak bliskich, wspaniałych i produktywnych związków, bezcennych dla obu stron, jak polsko-żydowskie.