Róża Selerbergu

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Róża Selerbergu – zbiór opowiadań Ewy Białołęckiej z 2006 roku. Cytaty wg wyd. Agencja Wydawnicza Runa, Warszawa 2006.

Część I Selerbergiada[edytuj]

  • A finał miłosnej epopei zapowiadał się tym bardziej atrakcyjnie, że poprzedzą go przelotne spojrzenia, ukradkowe uściski dłoni, listy kipiące uczuciami, pozostawione w rozmaitych skrytkach, i tajne spotkania w uroczych zakątkach pobliskiego rezerwatu rusałek… no, chyba żeby padało.
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
  • – Ale tato… Czyja bym nie mógł sobie sam wybrać dziewczyny?
    – A dlaczego miałbyś to robić? – zdumiał się Rufus. – I gdzie szukać? W szkole? Poza tym nie masz żadnego doświadczenia, synu.
    – Ale tato, tobie też żonę wybrał dziadek, prawda? Więc też nie masz doświadczenia – zauważył Ricky logicznie.
    – Ale tradycja…
    – Tatusiu, ja chyba jestem za nowoczesny na tę tradycję – oznajmił Selerberg junior ze skrywanym bólem.
    • Źródło: Wąż w lelijach, czyli dramat zaręczynowy
  • Brokuł na talerzu Margerity otworzył parę zielonych ślepek i zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
  • (…) brokuły na ogół mają lekko podejrzaną aparycję ufarbowanego kalafiora.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
    • Zobacz też: brokuł, kalafior
  • – Co to było? Ten proszek.
    – Pył wróżek.
    – Myślałem, że po tym się fruwa.
    – Błąd pojęciowy. Nie fruwa, tylko odlatuje – wyjaśniła Gladys.
    • Źródło: Wąż w lelijach, czyli dramat zaręczynowy
    • Zobacz też: wróżka
  • – Czy wiesz, o piękna, że czerwień jest barwą miłości? – rzekł Ricky tkliwie do skarpetki. Odpowiedzi się nie doczekał, może dlatego, że skarpetki na ogół są mało rozmowne.
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
  • – Jakiś mały gwałt, chłopcy?
    Brodaci, kosmaci i modnie uszargani „chłopcy” zmierzyli nieufnymi spojrzeniami matronę w zaawansowanej ciąży, nastolatkę w bryczesach i krasnoludzkich glanach oraz surową damę, wyglądająca jak nauczycielka dobrych manier w prywatnej szkole dla trolli. Na tych kawałkach twarzy, które były widoczne spod zarostu, odmalowało się głębokie zwątpienie.
    – Eeee… szefie, kiedy dziś świętego Bonawentury, no i… no, nie wypada gwałcić w święto – wykrztusił mniej brodaty, za to przyozdobiony pięknym zezem. Reszta drużyny zgodnie go poparła, że tak, jasne, oczywiście, jak tak można, nie wypada gwałcić w dzień tak poważanego patrona, jak święty Bonawentura…
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
    • Zobacz też: gwałt
  • Rinaldo von Selerberg skradał się między bujnymi krzewami róż herbacianych w zamkowym ogrodzie. Jego serce tłukło się rozpaczliwie w klatce jego… klatki piersiowej oczywiście. (…) Ricky czuł pierwsze młodzieńcze oczarowanie. (Te poprzednie były de facto zupełnie nieważne, przelotne i jak się właśnie okazało, nieprawdziwe).
    Kochał! Kochał! Ach, jak kochał… Nieco stresujący był fakt, że nie wiedział, kogo właściwie kocha, ale tak w ogóle stan wydawał się nawet dość przyjemny.
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
  • – Kocham ja! – oznajmił z mocą Rinaldo (wciąż na klęczkach). – Jest moją jedyna miłością. Moją muzą, moim gołąbkiem, zdrowiem i pokojem, i przedpokojem oraz garderobą przy sypialni… – Czuł, że coś chyba nie tak idzie, wyciągnął więc oskarżycielsko palec w stronę ochmistrzyni. – Precz, stara kobieto! Nie nękaj kochanków, co pod jaworem składają głowy na róż posłaniu!
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
    • Zobacz też: garderoba
  • Lilith Lukrecja Astaroth na określenie „diabeł” odparłaby zjadliwie, że diabły występują w jasełkach, a jej rasę nazywa się „demonami”. Z kolei Leonardo de Vill radośnie przyznałby się do diabelstwa, nałożył pulsujące światełkami rogi i zaprosiłby nas na zimne piwo do pubu U Stalina. Może więc lepiej zostawić sprawę przynależności rasowej na kiedy indziej. Powszechnie uważa się, że diabły… demony… no, te istoty na D, żyją w piekle, czy może w Piekle – zależy to od indywidualnych zapatrywań religijnych danej osoby. W rzeczywistości jednak jedynym „piekłem” jest tam HELL, czyli Heurystyczna Ekspozytura Logiczno-Logistyczna, gdzie pracują Lill i Leo.
    • Źródło: Diabli wzięli, czyli thriller okultystyczny
    • Zobacz też: demon, diabeł
  • – Loussier – odezwała się Selerberg z przekąsem. – Czy ty chciałeś się ze mną bić, czy mnie obmacywać? Bo na razie ruszasz się jak mucha w miodzie.
    Obmacywać, pomyślał Renaud, leżąc na podłodze i licząc gwiazdy. Tfu! Co mu chodzi po głowie? Kretyn…
    – Mam cię zebrać szufelką?
    Nad chłopcem tkwiło surowe oblicze Margerity von Selerberg i para jej… jej… tych…
    – Masz… masz piękne… – usłyszał sam siebie i z ogromnym wysiłkiem usiłował wtłoczyć z powrotem ociekające mu z ust słowa. – Piękne tricepsy – jęknął.
    Margerita spłonęła rumieńcem jak polna różyczka.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
  • Łatwo mógł sobie wyobrazić jak ta… (…) ta Selerberg zrywa z niego ubranie i gwałci go tu na stole, publicznie… wśród półmisków z purèe ziemniaczanym i groszkiem z marchewką.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
  • Margerita, dysząc ciężko, wpatrywała się w drzwi, na których ciężkie hantle zostawiły całkiem wyraźne wgłębienie.
    Na Morganę, szkoda że nie trafiłam tego kretyna, pomyślała, ale natychmiast się poprawiła: kurcze, dobrze, że nie trafiłam, bo bym go zabiła.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
    • Zobacz też: majtki
  • – Nie żyje? – wyszeptał Ricky, nachylając się nad nieruchomą Kamillea.
    Kiedy milczała, wydawała się dużo bardziej atrakcyjna.
    – A zamawiałeś zabójstwo?
    – Nie – bąknął chłopak.
    – No to nie zadawaj głupich pytań.
    • Źródło: Wąż w lelijach, czyli dramat zaręczynowy
  • – (…) Nikt mnie nie kocha!… To znaczy mama i tata mnie kochają – dodała rzeczowo. – I Mruczuś… Ale to jest straszne, żeby być obiektem uczuć koootaaaa… – zaszlochała znowu.
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
  • – (…) O czym ja mam z nią rozmawiać?
    – Ty nie masz z nią rozmawiać, tylko mieć dzieci – uświadomił go ojciec brutalnie, po czym, przypominając sobie własne odczucia sprzed dwudziestu lat, kiedy poznał swoją Wincente, dodał pocieszająco: – W końcu od czegoś są kochanki.
    • Źródło: Wąż w lelijach, czyli dramat zaręczynowy
    • Zobacz też: kochanka
  • – Ona przynajmniej ma na czym nosić stanik, w przeciwieństwie do niektórych obecnych tu osób. A tak przy okazji, przysłali ci już ten eliksir na powiększenie atrybutów, który onegdaj zamówiłaś? – ciągnęła Persefona, a w jej tonie czaiły się aluzje zakrwawionych ostrzy, trucizn i dołów ze skorpionami.
    – Czego? – najeżyła się Lawinia.
    – Cycków, Boyd, cycków – rzuciła Persefona niedbale, przewracając stronę. – Przepraszam, powinnam mieć na uwadze, żeby się do ciebie zwracać twoim językiem. Każdemu według potrzeb jego.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
  • Rita była solidnym kawałkiem kobiecości. Jej nie bałby się wziąć za rękę podczas spaceru. Albo objąć i spojrzeć w te błękitne oczy. I może nawet… pocałować?
    Renaud wstrząsnął się i spojrzał z konsternacją w dół. Do licha… Osiemnaście lat to naprawdę kłopotliwy wiek. Zdecydowanym ruchem sięgnął do kranu i zmienił prysznic z ciepłego na lodowaty.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
  • – To skandal! Po prostu skandal!!! – zagrzmiał Kaufmann. (…)
    Trawa na boisku była jasna, krótko przycięta, więc tym bardziej odcinało się od niej jaskrawozielone hasło, wypisane za pomocą sporej wielkości roślin, przypominających potargane anemony, z których wyrastały grube, poskręcane pędy, wyginające się w litery.
    LAWINIA BOYD TO DZIFKA
    – Ma pan racje – rzekła madame Flageolet. – Prawdziwy skandal, koniecznie musimy w tym roku położyć większy nacisk na ortografię.
    • Źródło: Trick or flageolet, czyli Halloween eksperymentalne
  • – Tradycja… Tradycja… Najważniejsza jest tradycja – ciągnął Rufus w zamyśleniu. – Znaczy się ty dziedziczysz po mnie, ja wziąłem ten interes po tatusiu, a tatko po dziadku i… no, tradycja po prostu. Bo jak nie będzie tradycji, to nie będzie…
    – Tradycji – dopowiadał zrezygnowany Rinaldo von Selerberg (dla kolegów po prostu Ricky).
    • Źródło: Róża Selerbergu, czyli romans psychodeliczny
    • Zobacz też: tradycja
  • W twoich głębiach uczuciowych nawet mysz by się nie utopiła. Masz wrażliwość sztachety.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny
  • – Wilkołąk – powiedziała Margerita z kamiennym wyrazem twarzy.
    – Wilkołak? – Ricky zamrugał nieco zdezorientowany. – Gdzie?
    – Tu. Skup się. Wilkołąk.
    – Wilkołak.
    – Wil-ko-łĄk!! – wrzasnęła Marge. – Której litery nie rozumiesz?
    – No, tej przedostatniej.
    – Wiedziałam… – Margerita westchnęła (…).
    • Źródło: Wąż w lelijach, czyli dramat zaręczynowy
    • Zobacz też: wilkołak
  • (…) znów sięgnęła do kartonika, wyciągając parę koronkowych majteczek. Były bezwstydnie skąpe – właściwie kawałek jedwabnej szmatki ze sznureczkami. Starsza pani von Selerberg wolałaby umrzeć, niż włożyć coś takiego. Młodsza zgodziłaby się umrzeć, ale po przymiarce.
    • Źródło: Margerytka, czyli erotyk kulturystyczny

Część II Przyczajony rycerz, ukryty smok[edytuj]

  • A już najbardziej ciekawiły ją pieniądze – w żaden sposób nie mogła pojąć, że można pożądać czegoś tak nieprzydatnego. Po raz pierwszy w głowie mi postało, że ona ma chyba rację. Samo w sobie złoto jest zupełnie do niczego. Za miękkie, żeby z niego zrobić narzędzia, za twarde, żeby na nim spać. Do żarcia się nie nadaje, im go więcej, tym cięższe i człowiek bardziej się boi, że mu ukradną. Właściwie to nie złota się pragnie, tylko tego wszystkiego, co za nie można dostać.
    • Źródło: Smok
    • Zobacz też: złoto
  • Pamiętałam, że Eril czasem mówił „bóg wynagrodzi” albo „jak bóg da” czy „boże zlituj się…”. Wywnioskowałam, że takie „bogi” chodzą za ludźmi (w dyskretnej odległości, bo żadnego nigdy nie dostrzegłam) i są raczej przyjaźnie nastawione.
    • Źródło: Kolekcjoner

Część III Saga o ludziach MOD-u[edytuj]

  • Jako człowiek bywały w świecie znał słowo „moda” i wiedział, że oznacza kiecki, czepeczki i takie tam różne fatałaszki, stanowiące treść życia jego żony i córek.
    • Źródło: Profesjonalny zabójca smoków
    • Zobacz też: moda
  • – Posól się – odrzekł smok.
    – Że co?
    – POSÓL!
    – Chyba „pieprz się”?
    – Jak ci wygodniej – parsknął smok gdzieś spomiędzy zieleni.
    • Źródło: Profesjonalny zabójca smoków
  • – Zabójstwo dla pieniędzy! – W głosie smoka brzmiała okropna pogarda. – Rzeczywiście, nie popisał się. Ale skąd wam przyszło do głów, że tu można wynająć likwidatora, ot, tak sobie?
    – Przecież tu pracują smokobójcy?
    – A na szyldzie mamy MOD – Miejski Oddział Drakonizacyjny, czy MOPS – Miejski Oddział Pieprzonych Smokomorderców?
    • Źródło: Zabójcy smoków – następna generacja