Przeprowadzka do siódmego nieba
Wygląd
Przeprowadzka do siódmego nieba – powieść obyczajowa dla młodzieży z 2006 roku. Autorką jest Sabine Both, tłumaczenie – Anna Wziątek.
Cora
[edytuj]- A co mam robić z tymi typkami z mojej klasy? Zmieniać im pieluchy, wyciskać pryszcze i bawić się samochodzikami?
- Chłopakom podobają się duże biusty. Czytałam w „Bravo”, że oni najpierw patrzą na biust, a dopiero później w oczy.
- Faceci robią najbardziej szalone rzeczy, kiedy buzują im hormony.
- Lekcja numer jeden: zawsze sprawiaj wrażenie, jakby nic, a przede wszystkim nikt nie był w stanie wytrącić cię z równowagi, zrozumiałaś? (...) Lekcja numer dwa: zachowuj się zawsze tak, jakbyś się świetnie bawiła.
- Zobacz też: zabawa
Julia
[edytuj]- Byłam samotna. Być może byłam nawet najbardziej osamotnioną osobą na świecie. Ale bolałoby mnie to jeszcze bardziej, gdyby dowiedzieli się o tym mama, tato, Cora i cała ludzkość. A najbardziej chciałam uniknąć sytuacji, w której mama w dobrej wierze, ale z katastrofalnym skutkiem, zaczęłaby wtrącać się w moje sprawy. Spodziewałam się, że poszłaby do szkoły, stanęła przed klasą i powiedziała: „Bądźcie trochę milsi dla mojej małej Julii!”. Jeszcze tego by mi brakowało.
- Byłam za bardzo zmęczona, aby zauważyć, że obietnice z gatunku „za rok” nigdy nie są dotrzymywane. „Za rok będziesz mogła siedzieć w samochodzie zawsze na przednim siedzeniu” też się nigdy nie sprawdziła.
- Cora przygotowała się starannie: lakierem koloryzującym zrobiła sobie rude pasemka, jej koszulka kończyła się wysoko nad pępkiem, a spódniczkę miała tak krótką, że właściwie mogła jej nie wkładać.
- Dlaczego musiałam mieć takich nowoczesnych, nieodpowiedzialnych rodziców, bez choćby odrobiny autorytetu?!
- I tak szybko, jak się pojawił, głos zniknął wraz z należącym do niego ciałem. A ciało to należało do chłopaka, którego – mogłabym przysiąc – jeszcze nigdy nie widziałam i który – też mogłabym przysiąc – wyglądał lepiej niż faceci z Backstreet Boys razem wzięci. Wyglądał nawet lepiej niż wszyscy chłopcy z wszystkich boysbandów świata.
- Jestem twoją przyjaciółką i powinno być mi totalnie obojętne, czy masz na sobie kostium od projektanta mody, worek na śmieci, czy paradujesz goła.
- Kochana Matylda, nie chciała usnąć, zanim nie odesłała mnie głaskaniem w krainę snów.
- Lepiej czasami się zranić, niż mieć od rana do wieczora zakwasy z powodu ściśniętej pupy!
- Mama jest niepoczytalna pod wpływem stresu związanego z przeprowadzką (...).
- Marco sięgnął do kieszeni i wyjął obowiązkową torebkę żelowych żabek. Cora poczęstowała się i żując żabkę, patrzyła na Marca w zupełnie nowy sposób. Marco chyba to zauważył, bo urósł co najmniej o trzy centymetry.
- Matylda wymieniła dwanaście miast. Byłam pod wrażeniem. Ze swoją jedną przeprowadzką poczułam się jak najżałośniejsze stworzenie na świecie. Jak musiała się czuć po dwunastym wykorzenieniu?
- Matylda zdejmowała właśnie spodnie i koszulkę. Spod nich wyłonił się strój kąpielowy, jaki widziałam ostatni raz, kiedy byłam z babcią w uzdrowisku Baden-Baden na zawodach pływackich emerytów. Ogromne, jaskrawe kwiaty na kostiumie przypominającym ponton.
- Miłości nie można wytłumaczyć!
- Moja Anna. Zawsze była dobra w rozwiązywaniu skomplikowanych problemów, wszystko jedno, czy chodziło o zadania z matmy, czy – jak się teraz okazało – o komplikacje miłosno-techniczne.
- Moja wielka miłość kocha się w najgłupszej krowie świata.
- Moje gruczoły łzowe były posłuszne. Nie rozpłakałam się.
- Nie mam apetytu, czuję w brzuchu coś jak przed klasówką z matmy, ledwie mogę oddychać, nogi mi drżą, a w głowie mam chaos (...).
- Opis: objawy pierwszej miłości.
- Nienawidziłam naszego biologa. Jak mógł mnie połączyć z Alexandrem? Czy nie widział, że pasowaliśmy do siebie jak książę Karol i lady Di? Czy chciał, żebym przedwcześnie umarła?
- Odkąd byłam zakochana, rozumiałyśmy się z Corą wyjątkowo dobrze. Wcześniej nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł spędzenia ze mną popołudnia.
- Najwyraźniej Amnesty International uważała za całkiem normalny fakt, że rodzice wyrywają dzieci ze środowiska, w którym wyrastały, naruszając przy tym w niewybaczalny sposób ich ludzką godność.
- Odkąd byłam zakochana w Carlu, ćwiczyłam często przed zaśnięciem całowanie przedramienia. Nie oddawało wprawdzie pocałunków, ale przynajmniej było miękkie, ciepłe i pokryte miękkim puszkiem. Na pewno taki był też puszek na górnej wardze Carla.
- Po prostu odwrócił wzrok i zagłębił się w książce do matmy. Tyle, że trzymał ją do góry nogami.
- Pokazałam mu środkowy palec i wydałam z siebie odgłos, jakiego nie powstydziłby się żaden dzik.
- Przyjaciółka mojej babci nazywała się Matylda. Nigdy bym nie pomyślała, że dziewczyny w moim wieku mogą nosić takie imię. Z drugiej strony jakoś do niej pasowało. Miała na sobie kostium, który był niemodny prawdopodobnie już w czasach młodości mojej babci. Żakiet i spodnie, wściekle zielone, z grubej wełny.
- Przyznaję, nie miałam jeszcze szczególnie wyrazistego biustu. Przypominał raczej dwie kauczukowe piłeczki. Ale byłam z tego właściwie zadowolona. Wyobrażałam sobie, że z dużymi piersiami żyło się dość uciążliwie. Jak tu spać na brzuchu, mając duże piersi? Co z nimi robić, kiedy się skacze z trampoliny?
- Serce podskoczyło mi aż pod końce włosów.
- Słyszałaś, kochana, że Leonardo DiCaprio podczas urlopu kąpał się w Atlantyku i że później przez długie tygodnie turyści skarżyli się na oka tłuszczu pływające w wodzie?
- Szybko przypomniałam sobie wszystko, co zanotowałam z lekcji Cory na niewidzialnej kartce, zrobiłam minę pt. „Świetnie się bawię i niczego ani nikogo nie potrzebuję” i spróbowałam nakłonić serce do regularnego bicia.
- Ukarałam rodziców absolutnym milczeniem. Nie powinni się łudzić, że kiedykolwiek wybaczę im ten cios. Zdecydowali: przeprowadzka w zamian za miłość ich córki. Musiałam podporządkować się ich decyzji, ale nikt nie mógł mnie zmusić, żebym kiedykolwiek odezwała się do nich choćby słowem.
- Usłyszałam to. Zrozumiałam nawet słowa. Akustycznie. Ale ich treść nie chciała dotrzeć do mojego mózgu. „Przeprowadzamy się? Przeprowadzamy się?”, tłukło mi się po głowie.
- W czasie pierwszych dwóch lekcji Matylda wciąż się do mnie uśmiechała. Na trzeciej ja też zaczęłam się uśmiechać, a zanim rozległ się dzwonek na pierwszą długą przerwę, Matylda zdążyła się do mnie uśmiechnąć szesnaście razy. Stwierdziłam, że to pewny znak: ona też uznała mnie za sympatyczną.
- Wydawało mi się, że wyglądam trochę śmiesznie w obcisłej bluzeczce, która sięgała mi ledwie do pępka, i w krótkiej spódniczce, o której wiedziałam: nie powinno się w niej siadać, jeśli nie chciało się zaprezentować całemu światu swoich majtek. Ale te rzeczy leżały na mnie jak ulał.
- Wyglądałam, jakbym natknęła się na samą kostuchę.
- Wytrzymałam. Ale kiedy po tym strasznym pierwszym dniu w szkole klapnęłam na krzesło jak mokry worek, zdawało mi się, że nie przeprowadziłam się po prostu do innego miasta, tylko zostałam przemocą wyrwana ze swojej galaktyki i przeniesiona w inny układ planetarny. Byłam kosmitką. Mówiłam innym językiem, miałam inne uczucia i inaczej wyglądałam. Zielona i oślizgła.
- Zaciągnęłam się jeszcze raz, próbując rozpaczliwie zatrzymać cały dym w ustach. „Do widzenia, zdrowa śluzówko”, pomyślałam.
Mama Cory i Julii
[edytuj]- Ledwie dziobiesz jedzenie. Prawie nic nie mówisz. Chowasz się w swoim pokoju. Wciąż coś omawiasz z Corą. Masz przede mną tajemnice. Jesteś zakochana.
- (...) te nasze zajączki są teraz buzującymi wulkanami hormonów...
- Opis: o dojrzewaniu córek.
- To po prostu dojrzewanie, każdego wtedy ponoszą nerwy (...).
Matylda
[edytuj]- Faceci sprawiają tylko kłopoty!
- Im wcześniej zobaczysz, jacy naprawdę są faceci, tym lepiej (...).
- Jeśli ktoś mnie rzeczywiście lubi, to jest mu obojętne, jak wyglądam.
- Naprawdę, to gigantyczne zbiorowisko skwaszonych kóz!
- Opis: o szkole.
- Sama musisz się przekonać, że wszyscy faceci to świnie (...).
- Takie kozy jak Helen dodają przecież smaku, Julio. Bez nich byłoby śmiertelnie nudno.
- Uważam, że zakochanie jest głupie. Jest to jedna z tych rzeczy, których nigdy nie zrobię. Tak samo jak nigdy nie zjem ostryg, nie założę spódnicy i nie będę się uczyła chińskiego.
- (...) większość nie zwraca uwagi na to, kim się jest, tylko na to, co reprezentuje się sobą na zewnątrz.
Inne postacie
[edytuj]- Dojrzewające dziewczynki są niezgłębione niczym górskie jeziora (...).
- Postać: ojciec Cory i Julii
- Zawsze dobrze jest wiedzieć o rzeczach, które ktoś chciałby ukryć, no nie?
- Postać: Alexander