Piotruś Pan i Wendy
Wygląd
Piotruś Pan i Wendy (ang. Peter and Wendy) – powieść Jamesa Matthew Barriego z 1911 roku.
- – Ale gdzie mieszkasz najczęściej?
– Razem z zagubionymi chłopcami.
– Kim oni są?
– Są to dzieci, które wypadły z wózków, kiedy niańki patrzyły w inną stronę. Jeżeli nikt się po nie nie zgłasza w ciągu siedmiu dni, odsyła się je daleko do Nibylandii dla zaoszczędzenia wydatków. Ja jestem ich kapitanem.
– To musi być wielka zabawa!
– Tak – odpowiedział przebiegle Piotruś – ale trochę tęsknimy. Widzisz, brak nam damskiego towarzystwa.
– Czy nie ma tam żadnych dziewczynek?
– Och, nie. Dziewczyny, jak wiesz, są za mądre, żeby wypaść z wózka.
- Bąbka, trąbka, piernik i pompka!
- Bo Nibylandia jest zawsze – w mniejszym albo większym stopniu – wyspą, gdzie błyskają, od czasu do czasu, zdumiewające barwy i gdzie są koralowe rafy, podobne do obłoczków dalekie statki, dzicy ludzie, odludne legowiska zwierząt, gnomy zajmujące się krawiectwem, jaskinie, przez które płynie rzeka, książęta mający sześciu starszych braci, chyląca się do upadku chatka i pewna, bardzo maleńka, stara pani o haczykowatym nosie.
- Były o nim różne dziwne opowiadania, jak na przykład to, że kiedy dzieci umierają, odprowadza on je przez pewną część drogi, żeby dzieci się nie bały.
- Czy wiesz, dlaczego jaskółki budują gniazda pod strzechami? Dlatego, żeby posłuchać bajek.
- Druga gwiazda na prawo, a potem aż do rana.
- Gwiazdy są piękne, ale nie mogą w niczym uczestniczyć. Wiecznie muszą się tylko przyglądać. To jest kara nałożona na nie za coś, co zrobiły tak dawno temu, że żadna gwiazda nie wie już, co to było.
- Zobacz też: gwiazda
- Jo ho, piracki znak to nasz: Czaszka i kości dwie! Najpierw zabawy trochę masz, a potem sznur i śmierć!
- Wendy, jedna dziewczynka jest lepsza niż dwudziestu chłopców.
- Wendy, słuchaj, Wendy! Zamiast spać w swoim głupim łóżku, mogłabyś fruwać ze mną gdzieś wysoko i mówić śmieszne rzeczy gwiazdom!
- Wiesz, Wendy, kiedy pierwsze dziecko zaśmiało się po raz pierwszy, jego śmiech pękł na tysiąc kawałków, które rozprysły się na wszystkie strony. Tak powstały wróżki.
- Zobacz też: wróżka
- Wszystkie dzieci – poza jednym – dorastają. Szybko dowiadują się, że będą kiedyś dorosłe, a Wendy dowiedziała się o tym tak: Kiedy miała dwa lata, bawiła się pewnego dnia w ogrodzie: zerwała kwiatek i pobiegła z nim do swojej mamy. Przypuszczam, że musiała wyglądać zachwycająco, bo pani Darling położyła rękę na sercu i zawołała: – Ach, dlaczego nie możesz pozostać taka na zawsze?! To było wszystko, co sobie powiedziały, ale od owej chwili Wendy wiedziała, że musi dorosnąć. Zawsze się o tym wie, kiedy się ma dwa lata. Dwa lata to początek końca.
- Za każdym razem, kiedy jakieś dziecko powie: „Nie wierzę we wróżki”, jedna wróżka umiera.
- Zobacz też: wróżka
- Oczywiście Nibylandie różnią się bardzo od siebie.
- Ze wszystkich rozkosznych wysp Nibylandia jest najbardziej przytulna i zwarta. Nie taka szeroka i rozległa, z wielkimi, nudnymi odległościami pomiędzy jedną przygodą a drugą, ale przyjemnie zatłoczona.
- Jest niemożliwą rzeczą stwierdzić, jak szybko upływa czas w Nibylandii: odmierza się go przy pomocy słońc i księżyców, których jest o wiele więcej niż na stałym lądzie.
- (...) Piotruś przychodzi czasami nocą do dziecinnego pokoju, siada w nogach jej łóżka i przygrywa na fujarce. Niestety ani razu nie obudziła się podczas tego, więc nie wiedziała, skąd o tym wie. Po prostu wie.
- (...) a najbardziej zachwycające w nim było to, że miał wszystkie mleczne zęby.
- Ze wstydem musimy przyznać, że zarozumiałość była jedną z najbardziej wyraźnych cech Piotrusia. Chcąc wyłożyć to z pełną szczerością, trzeba powiedzieć, że nigdy nie było bardziej zarozumiałego chłopca.
- Uciekłem tego dnia, kiedy się urodziłem. A zrobiłem to bo usłyszałem, jak ojciec i matka rozmawiali kim zostanę, kiedy będę dorosły. Nigdy nie chcę być dorosłym mężczyzną! Chcę na zawsze pozostać małym chłopcem i bawić się. Więc uciekłem do Ogrodów Kensingtońskich i długi czas mieszkałem z wróżkami.
- Nie chcę być mężczyzną, nie chcę budzić się i czuć, że mam brodę!
- Ponieważ ciągle są nowe dzieci, więc ciągle są nowe wróżki. Mieszkają w gniazdach na szczytach drzew. Fioletowe są chłopcami, białe dziewczynkami, a niebieskie to są po prostu takie głuptaski, które nie są pewne, czym są.
- Musisz pomyśleć o czymś cudownym. A takie myśli uniosą cię same w powietrzu.
- Stój! Cumuj! Żagle opuść, bracie! Oto idziemy my, piraci! A jeśli kula na rozdzieli, Spotkam cię znów na dnie topieli.
- Mogę wam powiedzieć, że gotowanie trzymało ją ciągle przy garnki, mimo, że w garnku nic nie było, a poza tym nie było w ogóle garnka. A jednak musiała bez przerwy czuwać, aby nie wykipiało. Nigdy nie było wiadomo, czy zjedzą prawdziwy posiłek, czy tylko na-niby, bo wszystko zależało od kaprysu Piotrusia. Umiał on jeść, jeżeli było to częścią jakiejś zabawy, ale nie umiał opychać się tylko po to, żeby się najeść, co, jak wiadomo, większość dzieci najbardziej lubi. Na-niby było dla niego tak prawdziwe, że podczas posiłków na-niby mogłeś zauważyć, jak się zaokrągla.
- Jeżeli zamkniesz oczy i będziesz miał szczęście, może uda ci się zobaczyć zawieszoną w ciemności bezkształtną sadzawkę o prześlicznych nikłych barwach. Jeśli zaciśniesz mocniej powieki, sadzawka zacznie nabierać kształtu, a barwy staną się tak żywe, że gdyby zacisnąć powieki jeszcze tylko troszkę – zamieniłyby się w płomienie. I właśnie w ciągu tej króciutkiej chwileczki możesz dostrzec lagunę. To znaczy, tyle możesz dostrzec na stałym lądzie. Jest to tylko jedna niebiańska chwilka. Gdyby to były dwie chwilki, zobaczyłbyś przybrzeżne fale i usłyszałbyś śpiew syren.
- (...) jeśli Piotruś w ogóle miał kiedykolwiek matkę, to na pewno nie tęsknił już za nią. Dawał sobie świetnie radę bez matki. Zastanawiał się nieraz nad matkami i pamiętał tylko o ich wadach.
- Może powiedziałaby, że jestem już za stary, a ja przecież chcę być tylko zawsze małym chłopcem i bawić się.
- Na niczym się nie rozumiesz.
- Tak, to był bardzo nudny początek. Udajmy, że to już koniec.
- Stój! Cumuj! Straszny widok mój Wytrąca z ręki broń! Zostanie tylko szkielet twój, Gdy ściśniesz Haka dłoń!