Paul Verhoeven
Przejdź do nawigacji
Przejdź do wyszukiwania

Paul Verhoeven (ur. 1938) – holenderski reżyser i scenarzysta.
- Do 1985 roku, gdy mieszkałem w Holandii, realizowałem filmy klasyczne i bliskie realizmowi. Często sięgałem po literaturę biograficzną i autobiograficzną. Do świata fantastycznego wszedłem ponownie wraz z przybyciem do Ameryki. Wydawało mi się, że jestem w stanie robić to dobrze, skoro w młodości ta tematyka tak mnie fascynowała. Z jednej strony traktowałem to jak powrót do dzieciństwa, a z drugiej znajomość popkultury pomagała mi odnaleźć się w Stanach Zjednoczonych. Gdy się tam przeprowadziłem, miałem czterdzieści siedem lat i problem sprawiało mi przestawienie się na życie w tym zupełnie innym świecie. Częściowo mi się to udało, ale gdy mam robić film osadzony w amerykańskich realiach, jest to dla mnie sporym problemem. Dlatego łatwiej mi zrobić science-fiction. Wówczas nikt nie zarzuci mi, że mam kłopot z percepcją amerykańskiej kultury. Wciąż czuję się Europejczykiem i zachowuję się jak obywatel Europy. Kiedy zrobiłem w Ameryce realistyczny film, oparty na rozmowach z autentycznymi ludźmi, czyli „Showgirls”, to musiało się zakończyć katastrofą.
- Drugą wojnę światową przeżyłem jako dziecko. Od tego czasu ten temat nie dawał mi spokoju. To jest „moja” wojna, w przeciwieństwie na przykład do wojny w Wietnamie.
- Romantyzm zawsze jest częścią twojego życia. Wystarczy, że jesteś otwarty na innych ludzi. Romansem na całe życie jest małżeństwo. Każdy postrzega to inaczej, ale dla mnie to przede wszystkim zakochanie się w kobiecie. Nie należę do ludzi, którzy latają po mieście z czekoladkami. Wolę romantyzm w kinie.
- W Europie mogę kręcić filmy bez obaw, że jakiś kontroler będzie się wtrącał do mojej roboty. W Hollywood warunki są wprawdzie komfortowe, ale człowiek szybko się do nich przyzwyczaja i staje się leniwy.