Przejdź do zawartości

Pamiętnik narkomanki

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Pamiętnik narkomanki – książka autorstwa Barbary Rosiek; zapiski autorki, które opisują jej życie od momentu pierwszej dawki do wychodzenia z nałogu.

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • A jednak muszę godzić się nieustannie z własnym buntem, rozgniewanym sercem, okaleczonym ciałem, chorą duszą, samotnymi powrotami. Trzeba się z tym pogodzić, bo nie ma innej drogi.
  • A może nie trzeba mówić? Może trzeba coś zrobić?
  • A my chodzimy tu i tam,
    i jeszcze tam,
    i nie ma wiele chat z otwartymi drzwiami.
    Można pukać,
    ale nie wierząc już w nic.
  • Ach, te bezsenne noce, kiedy w ciemnościach na wyciągnięcie dłoni dotykam swego lęku.
  • Adres: kwatera W, siódma aleja, segment dwunasty. Wieczny adres. Amen.
  • Będą mi zabierać spokój w chwilach szczęścia, przypominać koszmary w snach.
  • Bo jaki jesteś ty, mój świecie? Niby wszystko takie proste, wszystko ma swoje określone miejsce. Tylko, że ja nic z tego nie rozumiem albo rozumiem, kiedy jest już za późno.
  • Bo narkomani mają piekło na ziemi, czyściec przechodzą w momencie śmierci, cała trucizna uwalnia się w ostatnim oddechu. I potem mają swoją wymarzoną, wyczekaną i wyćpaną szczęśliwość.
  • Boję się mówić. Zapomniałam, jak się mówi. Nie wiem, kim jestem, ale nie wiem też, kim oni są.
    • Opis: 23 sierpnia 1975
  • Boże, ratuj mnie, kiedy nie zostanie człowieka we mnie ani żadnej innej siły, która powstrzymałaby pęd ku zagładzie.
  • Ból istnienia jest do wytrzymania. Nie do wytrzymania jest ból nieistnienia.
  • Brak wiary w siebie jest początkiem końca w życiu narkomana.
  • Budzę się i zasypiam z nowym pomysłem samobójstwa.
  • Budzi się we mnie tyle emocji nie znanych wcześniej, które trzeba oswoić w różnych konfiguracjach i które zderzają się ze sobą jak nieobliczalne cząstki atomu. Tysiące nieprzewidzianych eksplozji o różnej sile.
  • Bunt nadaje życiu wartość.
  • Być spadającą gwiazdą w czyichś marzeniach i spełniać każde życzenie.
    • Opis: 6 marca 1982
  • Cały świat jest naćpany.
  • Cena jest nie do zapłacenia.
  • Chcę wyjść poza siebie.
  • Chciałabym sobie odciąć język. Wtedy nie trzeba odpowiadać na pytania, tłumaczyć się, mówić tylu zbędnych słów, porozumiewać się.
  • Chciałam być mocna, a byłam niczym.
  • Chciałby, by nawet mocz oddawano do psychoanalizy.
  • Choruję na śmierć. W żyłach lęk krąży zamiast krwi.
  • Ciągle mi brakuje odwagi do życia lub samobójstwa.
  • Czas zatrzymał się w zniszczonym mózgu i tworzy fałszywą wizję prawdy.
  • Czasami tylko czuję, że zawadzam, że nie tutaj moje miejsce, nie wśród tych ludzi.
  • Czuję pustkę, jakby nic nie było przede mną i poza mną. Nie rozumiem swego JA.
  • Czuję, że zaczynam nienawidzić. Nienawidzić siebie.
  • Czy modlitwy bywają wysłuchane?
  • Czy można być niedokończoną kobietą?
  • Czy wiara jest samooszukiwaniem?
  • Czy wytrzymam swoją samotność z wyboru?
  • Czym ja się od nich różnię? Zabijam dziecko swoich rodziców. Jest to zbrodnia doskonała, niszczenie ludzkich dusz.
  • Czym jest samotność? Buntem? Pokorą? Lękiem? Winą?

Ć

[edytuj]
  • Ćpam sportowo. Nawet ładnie to brzmi. Uprawiam ćpuński sport.
  • Ćpun-skurwysyn,
    Ćpun-złodziej,
    Ćpun-morderca.
  • Ćpun wierzy w to, co mówi, tylko za minutę myśli już całkiem coś innego, bo osaczyło go pragnienie narkotyku, które wszystko niweczy.
  • Dlaczego wszystko obraca się przeciwko mnie? Bo sama jestem przeciwko sobie. Niszczę się systematycznie, nie daję sobie żadnej szansy. Dokonuję okrutnego mordu na sobie.
  • Dlaczego trzeba kłamać? By robić to, na co ma się ochotę, a dorośli nie pozwalają, oni w ogóle nie orientują się, co się z nami dzieje.
  • Do dupy to wszystko. Kiedyś pójdę na złoty strzał albo się powieszę. I zamkną moje marne zwłoki w białej trumience.
    Dlaczego w białej?
  • Dużo tu nas, jeszcze mylą mi się imiona. Ludzie jak ludzie, trochę hipów, ale większość to narkomani z przekonania. Bez życia, zmarnowani, smutni. Rozmowy tylko o ćpaniu, wspomnienia. Rzadko się mówi o planach na przyszłość. Tutaj nie ma przyszłości. Trzeba przetrwać teraźniejszość na odwyku, by później znowu iść w Polskę i zatracić się w ćpaniu, w narkotycznym śnie.
  • Dziwne to wszystko. A może to ja się zmieniłam.
  • Dlaczego lubię być sama?
  • Dlaczego ludzie rozdeptują ślimaki?
  • [Filip] Kiedyś latał na szybowcach i wtedy w jego życiu pojawił się Alfa. I kiedyś w moim życiu pojawił się Filip. I kiedyś w czyimś życiu pojawię się ja. I spotkamy się wszyscy tam wysoko, wyżej niż szybowce Filipa, dalej niż gniew Alfy, nawet jeszcze dalej niż moje marzenia.
    • Opis: 12 lipca 1975
  • Filipie, gdy robiłeś mi pierwszy zastrzyk, wierzyłam, że dajesz mi szczęście. Ale ty już wiedziałeś, że mnie zabijasz. I cieszyłeś się, że kiedyś nie będziesz umierał sam.
  • Godzina milicyjna obejmuje także właścicieli psów.
  • Gubię się w moim lęku.
  • Hemingway napisał, że człowiek nie jest stworzony do klęski. A przecież i on popełnił samobójstwo.
  • I ja, wielka, ważna gówniara, która była sama dla siebie idolem.
  • I żyję sobie na oddziale, wędrując od ściany do ściany, od okna do okna, mijając chore dusze, które chodzą po innej, wyznaczonej prostej.
  • I wtedy czuję, że żyję w szklanej kuli, a świat jest zdeformowany, jakbym patrzyła przez wypukłe szkło.
  • I wtedy opowiem ci, Basiu, historię pewnej narkomanki, która zwyciężyła.
  • Idę ulicą – puste miejsca
    Płaczę – puste słowa
    Wierzę – puste myśli
    I na cmentarzu –
    puste groby.
  • Ile może być krzyku w milczeniu?
  • Im bardziej pęd ku życiu zostaje zablokowany, tym silniejszy jest pęd ku zniszczeniu.
  • Ja tylko walczę o siebie.
    Ja tylko nie chcę umierać.
    Ja tylko pragnę pokochać.
  • Ja jestem stamtąd, czyli znikąd. Nie ma mnie.
  • Jak można przetrwać noc, taką noc, gdzie wszystko jest ostateczne i nieodwracalne? I nie można umrzeć. I trzeba tu być. Dlaczego musiałam umrzeć za życia?
  • Jak nie dać się sobie, jak walczyć ze sobą, co w sobie zabić, by inne żyło?
  • Jaka bywa cena spokoju? Rozmowy ze śmiercią? Następnym razem zapytaj siebie w bezpieczniejszy sposób.
  • Jakie są granice samotności?
  • Jasność bez światła,
    Ciemność bez mroku.
    Każdy z nas nosi w sobie niespełnioną
    miłość.
  • Jestem takim malutkim kwiatkiem, wyrwanym z obojętności i wsadzonym w skałę. Nie przyjmę się tutaj. Ale czeka mnie jeszcze słońce, deszcz i gradobicie. A może jakiś wspaniały ptak słoni mnie swoim skrzydłem.
  • Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem.
    • Opis: 11 października 1976
  • Jestem samotnością
    Jestem wolnością.
    Jestem lękiem.
    Jestem psychologiem.
    Jestem schizofreniczką.
    Jestem narkomanką.
    Jestem człowiekiem.
    Kim jestem?
    • Opis: 25 czerwca
  • Jestem słaba, psychiczna szmata.
  • Jestem szalona, ale w tym szaleństwie jest niesamowita metoda, która trzyma wszystko w całości.
  • Każde wspomnienie niesie ze sobą ukłucie śmierci.
  • Kiedy ogarnia mnie rozpacz, mam ochotę rzucić to wszystko, wyjść, pobiec przed siebie, donikąd.
  • Kim jesteś, Filipie? I dlaczego pojawiłeś się w moim życiu?
  • Kto wierzy w nieprawdopodobieństwo?
    Kto ma w sobie taką moc, by powstrzymać ciosy?
    Kto skutecznie obroni się przed złoczyńcą?
    Kto, pytam się
    kto, no kto –
    to zrobi moimi rękoma?
  • Leżę na wklęsłym dnie i nikt nie chce nawet zapukać z drugiej strony.
  • Lubię samotność, ale niekiedy mam jej już dosyć. Wtedy szukam ludzi, by ponownie się zniechęcić.
  • Ludzie nie są przygotowani do przyjęcia spełnionych marzeń.
  • Ludzie w kolejkach walczą o byt.
  • Ludzie w małym miasteczku żywią się plotkami jak planktonem. Konsumują, przeżuwają i trawią w majestacie. Smakują mnie. Jak mnie przetrawią i zatrują się, będę mogła zaistnieć w ich świadomości jako swoja. Na razie usiłują mną manipulować by załatwić swoje stare porachunki.
  • Ma wspaniałe oczy, bez źrenic. Szklana tafle, w której odbija się cała nędza ćpuna
  • Mam na lewym przedramieniu wypalone piętno. Piętno śmierci.
  • Mam „trzęsienie ziemi” w skroniach.wpieprzam narkotyki
  • Mijam delikatnie morfinowe słupki, kompotowe drogowskazy. Dojdę tam sama, w wielkiej dojrzałej samotności.
  • Milczenie jest najcięższą bronią.
  • Miłość to fizjologiczna psychoza. Całkowite zawężenie procesów poznawczych i intelektualnych. Zaburzenie świadomości. Rozszczepienie emocji i działania. Bywa nieuleczalna.
  • Miłość niesie w sobie ogromny ładunek tajemnej siły, mocy, które wynosi poświęcenie ponad majestat Boga, prawa, społeczeństwa. To za jej sprawą jesteśmy pokorni, wytrwali, silni i ulegli, upadamy i podnosimy się, żyjemy, przebaczamy.
  • Moim rakiem jest morfina.
  • Moje oczy nareszcie nabrały blasku i nie są szklaną taflą, pustymi oczami lalki.
  • Moje życie – jedno wielkie, niedokończone samobójstwo.
  • Może,
    gdy drgnie ta wielka siła,
    co nie we mnie już,
    lecz ponad waszą niemożliwość – wtedy odejdę na zawsze.
  • Możliwe, że wszystko kręci się wokół pieniądza i dupy, ale nie chcę takiego życia.
  • Muszę się sama wyzwolić. Może wtedy uwierzę, że istnieję.
  • My jesteśmy zapomnianym światem.
  • Na ile można poznać drugiego człowieka? Na tyle, ile on sam pozwala.
  • Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach.
  • Na tej drodze to on chyba już jest, prosto do nieba. Bo narkomani mają piekło na ziemi, czyściec przechodzą w momencie śmierci, cała trucizna uwalnia się w ostatnim oddechu. I potem mają swoją wymarzoną, wyczekaną i wyćpaną szczęśliwość.
    • Opis: 26 czerwca 1979
  • Nadal nakładam nowe szaleństwa na każdą świeża myśl. Nasłuchuję świata z głową położoną na torach.
  • Nadal nie ma ludzi wokół mnie. Milczenie staje się moją częścią.
  • Należymy do innych światów. Ja jestem stamtąd, czyli znikąd.
  • Narasta we mnie coś co wybucha w zaskakujący sposób.
  • Nie chcę być normalną w waszym nienormalnym świecie.
  • Nie chcę być znowu ciekawym przypadkiem, beznadziejnym przypadkiem rokującym poprawę, przypadkiem w ogóle. Nie chcę być czubkiem, psychotropkiem, stukniętą wariatką. I nie chcę być normalna w waszym nienormalnym świecie.
  • Nie wiem, kim jestem i czuję to.
  • Niekiedy mam wrażenie, że przegrałam swoją walkę o życie, chociaż żyję. Nie ma dla mnie ratunku, bo pozostało mi tylko poczucie bezsensu trwania wśród żywych.
  • Nie ma ludzi niebezpiecznych dla otoczenia. To otoczenie jest dla nich niebezpieczne. Oni tylko się bronią.
    • Opis: 17 marca 1975
  • Nie ma mnie, boję się.
    Zjadam się.
    Zabijam się.
    Zmartwychwstaję.
  • Nie ma koloru, na który reaguję przyjaznym gestem.
  • Nie myślę o niczym. Ani o przeszłości, ani o tym, co będzie. Nie myślę nawet o tym, co teraz. Chyba nie dociera do mnie, że mnie zamknęli. Tylko czasami chwyta mnie straszny lęk, boję się panicznie, tylko nie wiem czego. Wtedy wydaje mi się, że zaraz umrę albo zwariuję. Rzeczywistość jest bańką mydlaną. Gdy mocniej odetchnę, wszystko zniknie. Prawdziwą zmorą jest brudna, pokrwawiona strzykawka. To, co po nas zostaje. I jakiś żal w sercach najbliższych. Po wielkiej pustce, jaką im stworzyliśmy.
  • Nie wiem, co się ze mną dzieje i czekam na kolejny strzał, żeby to minęło. Nie ćpam już dla przyjemności, ćpam, żeby nie czuć.
  • Nie wolno mi tego utracić.
    Nie wolno mi ponownie oślepnąć.
    Nie dojrzę ukochanego człowieka, nie będę potrafiła go odnaleźć.
    Nie będę pamiętała, że szukam miłości.
  • Niewiele rzeczy pamiętam, chociaż jeszcze i tak za dużo.
  • Nigdy nie można odkryć się do końca. Im więcej wiem tym więcej nie wiem. Nadmiar wiadomości budzi tysiące wątpliwości, które nigdy by nie powstały, gdybym milczała.
  • Nigdy tak mocno nie pragnęłam przyjaciela, kochanka, miłości jak jednego zastrzyku.
  • Noszę w kieszeni śmierć, pieszczę ją między palcami, wygładzam, naciskam czułe punkty.
  • Nie rozumiem tego wszystkiego, co mnie otacza, nawet siebie przestałam rozumieć. Coś się ze mną dziwnego dzieje, tylko co?
  • Ocal mnie Panie
    Już czas.
    Dokąd? Kiedy?
    Już wielki czas
    W drogę, przed siebie. Wiem tuż, tuż.
    Oddaj mi stopy
    Pluton egzekucyjny
    czeka, madame
    za zdradę człowieczeństwa.
  • Oni o niczym nie wiedzą, nie domyślają się, co noszę w sobie, jekie śmierci, zagłady, poniewierniki, samotności, pragnienia.
  • Panie Boże, pozwól mi zapomnieć o działaniu morfiny, heroiny, kodeiny, opium. Pozwól mi zaistnieć.
  • Piszę. Piszę – ludzie, nadzieja, smutek, śmierć. Nie piszę – wiara.
  • Po co żyjesz na tym świecie, jeżeli nic z tego świata ci nie pasuje?
  • Po prostu jestem. Zaistniałam. To jest takie niesamowite jak spełniona miłość. Otwieram się na życie jak rozkwitający kwiat.
  • Podłączona mnie do respiratora i czekano. Tracono wiarę i podjęto decyzję o odłączeniu. Wtedy moje serce zaczęło bić.
  • Pogubiłam się we wszystkim jak małe dziecko, nieświadome jeszcze tylu spraw.
  • Potrzebowałam nowej wiary, by coś złego nie stało się ze mną.
  • Poznałam nowy rodzaj odmienności seksualnej – kopulacja w lewitacji.
  • Prawdziwą zmorą jest brudna, pokrwawiona strzykawka.
  • Przebywanie w umieralnie jest stratą czasu w strefie skażonej śmiercią.
  • Przegrałam życie… a nie chce żyć nieszczęśliwa. Jestem nieuleczalnie chora: Sama na siebie.
  • Przeklęte to wszystko co, we mnie siedzi.
  • Pytał, co chcę robić po maturze. W myślach miałam tylko jedno – ćpać.
  • Rozklejasz się, Baśka. Nie ma się czym przejmować, trzymasz się jeszcze dobrze. Tomek się kończy – jego brocha. Alfa cię wkurwia – olej go raz na zawsze.
    Tak myślę? Może już tak myślę. Może kiedyś tak samo będą o mnie myśleć inne młode ćpuny, gdy ja będę im serwować towar jak lody.
    • Opis: 3 lipca 1975
  • Samotne umieranie jest lepsze niż samotne przeżywanie.
  • Samotność jest zniewalająca, zabija miłość, zabija osobowość.
  • Są podobno granice, których nie wolno przekraczać. Ja mam wrażenie, że przekroczyłam je wszystkie.
  • Są to strome schody do nieba, wąskie i bez oparcia. Możesz iść prosto w górę, nie oglądając się za siebie. Kiedy utracisz równowagę, zranisz się boleśnie lecąc w dół. I zaczynasz wędrować od nowa, jeżeli masz jeszcze siły. Nie możesz się zatrzymać – nie da się żyć ani ustać na żadnej krawędzi, trzeba kroczyć lub spaść. I tak do końca życia.
  • Serce buntuje się przeciwko nadmiarowi niezdrowych emocji. Wtedy czuję, że to już blisko. To takie niepojęte, poznanie tajemnicy wiecznego snu, na który tylu wokoło zapada. Myślę, że ktoś poprowadzi mnie za rękę w pierwszą otchłań i odnajdę światło.
  • Skąd się bierze w człowieku tyle siły, kiedy wydaje się zupełnie przegrany, stracony, omotany tysiącami sprzeczności, nasłuchuje i wyłapuje jedną dźwięczna nutę, która go prowadzi w życie, trochę po omacku, lecz dobrą drogą.
  • Słowa – rany nie gojące się.
    Kiedyś nadchodzi rozpacz, niepojęta i wszechogarniająca, życie staje się bezużyteczną rzeczą, pozbawioną istotnego sensu panującego nad całością.
  • Sposób na przetrwanie – milczenie.
    Sposób na życie – przetrwanie.
    Sposób na milczenie – śmierć.
    • Opis: 25 czerwca 1974
  • Stan posiadania Barbary R.:
    Mam psa, pisanie i prochy zalecone przez psychiatrę.
    Mam rodziców, którzy mnie kochają bezgranicznie.
    Mam trochę przelotnych koleżanek.
    Mam miłość.
    Mam głupią nadzieję, że może jeszcze warto pożyć.
    Samotność mam i bezsenne noce.
    I szaleństwo posiadam.
    Jestem taka bogata…
    • Opis: 8 marca 1985
  • Sted popełnił samobójstwo w lipcu. On który twierdził, że się nie da, że trzeba żyć, będzie żył, dopóki starczy sił. Sted, brakło Ci sił? Dlaczego?

Ś

[edytuj]
  • Świata nie da się zmienić, ale zawsze można zmienić siebie.
  • Tak już ma być zawsze: poranek, gdy nie chce się wstawać, zmierzch, kiedy nie chce się jeszcze umierać, wieczór pełen obaw, niekończące się noce udręk. Już płakać nie potrafię, chyba nie potrafię. A kochać? Gdzie podziało się moje uczucie miłości? Boże, co ja z sobą zrobiłam.
    • Opis: 1 lipca 1975
  • Taki już jest człowiek, że nie chce pewnych rzeczy pojąć, kiedy trzeba.
  • To było mi potrzebne, wybacz, konający ćpunie, lecz pomogłeś mi swoim umieraniem.
  • To czas wielkich pytań i wątpliwości.
  • To ja, Barbara Rosiek, umarłam za życia i, o ironio losu, muszę codziennie przyglądać się innym umarłym.
  • To marzenia, które na kształt urojeń wypełniają moje życie.
  • To śmierć drażni się ze mną, zamiast zabrać mnie w krainę doskonałości.
  • To takie proste, zaćpać, spaść, stoczyć się, umrzeć. Nie ma nic prostszego w naturze ludzkiej.
  • Topię się w morfinie, heroinie jak rozbity okręt na oszalałym morzu.
  • Trzeba tylko pokochać siebie, wyzbyć się nienawiści do świata.
  • Tyle we mnie niepokoju, można z nim chyba coś zrobić – zniszczyć lub zbudować.
  • Tylko czasami wydaje mi się, że jestem gdzie indziej, albo że ja to nie ja.
  • Tym, co odeszli, tylko pamięć, gdy ma kto pamiętać…
  • Tylko boje się ludzi.
  • Udoskonalić ciało i umysł. To takie realne. To takie namacalne.
  • Umiem już mówić bez słów, tylko kto mnie zrozumie?
  • Uśmiecham się do siebie. Czuję, że jest mnie więcej we mnie.
  • W narkomanii nie ma miejsca na przyjaźń – są tylko układy.
  • W naszych życiorysach sytuacja zmienia się z minuty na minutę, bo wtedy naprawdę wiele się dzieje, chociaż niewiele robimy.
  • W ustach miałam metaliczny smak, nogi i żołądek jak z ołowiu.
  • Widziałam najlepsze umysły mego pokolenia, znizczone szaleństwem, łodne, histeryczne, nagie.
  • Wszyscy młodzi, początkujący, jaki zdeptane kwiaty usiłują zaistnieć przed śmiercią, którą noszę w sobie, którą wstrzykują z pierwszą dawką narkotyku. Samobójstwo rozłożone na miesiące, godziny czy lata. Są jak skoszona trawa, która legła na podmokłym gruncie, zgniją nie dając pożywienia u nikt już ich nie chce pielęgnować, bo są zarażeni.
  • W samotności pragnę samotności.
  • W te cudowne noce rozbudzają się wieczne tęsknoty za miłością. Lękam się bliskości. Jestem jeszcze zagubionym dzieckiem.
  • W ten dzień chciałabym zmienić stan materii i stać się mgłą.
  • Wszyscy „silni” bardzo szybko upadają, kiedy życie da im kopa.
  • Wybrałam życie więc trzeba być konsekwentnym.
  • Wydaje mi się, że byłam szczęśliwym małym dzieckiem. Dlaczego później tak się wszystko potoczyło?
  • Wydaje mi się, że nie mogę istnieć. Zgubiłam się na drodze do życia. Co było wcześniej? Kawałek dzieciństwa, wolno – nie wolno, zakazy, nakazy. I wielki bunt. I całkowita przegrana. A w końcu triumf dorosłych: „a nie mówiłem?” Pozostał zapach sal szpitalnych, twarze chorych psychicznie i nienawiść do świata, ludzi, życia. I chęć samounicestwienia.
  • Wydawało mi się, że jestem wolna, bo robię to, co chcę. Dziecinne marzenia.
    • Opis: 1 lutego 1979
  • Wystarczy gest, słowo by zranić tak boleśnie, zniszczyć szansę, cienką nić porozumienia. Skąd w ludziach tyle zawiści? A może to lęk wyrażony agresją?
  • W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość. Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy. I wtedy nie możemy być sobą. Jest się dla siebie zupełnie obcym. Tak zupełnie i bez reszty obcym dla samego siebie.
    • Opis: 25 czerwca 1980
  • Zabrano nam godność i prawo do nauki, zabrano nam wolność. Chcą nas zniszczyć.
  • Zaczęłam się bać. Nie wiem czego. I to jeszcze bardziej mnie przeraża.
  • Zaczyna się powolne mijanie codzienności.
  • Zależy mi na innych ludziach, tylko nie potrafię niekiedy ocenić kto przyjacielem, a kto wrogiem. Poza tym mam silne zaburzenia pamięci i nie pojmuję, dlaczego nagle inni przestają się do mnie odzywać.
  • Zawsze byłam inna, ale teraz jestem inna inaczej.
  • Zawsze chciałam być wolnym człowiekiem, a stałam się niewolnikiem pełnej strzykawki.
  • Znowu ktoś umarł. Znaleziono ciało w piwnicy z igłą w żyle. Piękna śmierć narkomańska.
  • Znowu zadaję pytania na które nie znam odpowiedzi.

Ż

[edytuj]
  • Życie jest nam dane. Mamy żyć dla samego życia. Dla cierpienia. śmierć ma zakończyć nasze cierpienie, więc dlaczego tak się jej boimy? Jesteśmy niczym, a ciągle wmawiamy sobie, że jesteśmy kimś.
  • Żyję ot tak sobie, jak przelotny ptak ze złamanym skrzydłem. Nie mogę pofrunąć dalej.
    • Opis: 20 lipca 1974

Zobacz też

[edytuj]