Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Atak na Pocztę Polską w Gdańsku 1 września 1939

Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku – jedno z pierwszych starć zbrojnych II wojny światowej, obrona gmachu Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku przez zorganizowaną grupę polskich pocztowców, trwała od rana do wieczora 1 września 1939.

  • Ci, którzy decydowali, że poczta ma się bronić, nie zakładali chyba, że obrońców czeka niechybna śmierć. Spodziewali się raczej, zgodnie z konwencją haską z 1907 r., że zostaną oni potraktowani jako jeńcy wojenni. Nikt nie spodziewał się, że podczas polowego procesu wojskowego w Gdańsku Niemcy oskarżą pocztowców o działania partyzanckie i skażą ich na śmierć. Polskie dowództwo nie mogło się spodziewać takiego obrotu sprawy. Dziś patrzymy na to z perspektywy, pamiętając o wielkich zbrodniach, których dopuścili się naziści.
  • Losy obrońców gdańskiej Poczty były różne. W trakcie samych walk o budynek Poczty zginęło sześć osób. Został wtedy zastrzelony ojciec mojej matki chrzestnej – Brunon Marszałkowski. Kolejnych sześć osób trafiło do szpitala i zmarło od ran. Po parodii procesu rozstrzelano następnych – tych, których dziś wspominamy. Oprócz tego mamy jeszcze pocztowców, którzy 1 września nie mieli dyżuru na Poczcie, ale też ponieśli tragiczne konsekwencje za swoje zaangażowanie w przygotowanie obrony. To dotyczy m.in. mojego dziadka – Floriana Nitki. Był kierowcą pocztowym, który parę tygodni przed wojną przewoził broń z Gdyni do Gdańska. W momencie ataku przebywał akurat w domu. Niemcy wyciągnęli go w koszuli nocnej i aresztowali. Przebywał najpierw na komisariacie w Nowym Porcie, później w słynącej z okrucieństwa Victoriaschule, gdzie został skatowany. A kiedy tylko zaczął tworzyć się obóz koncentracyjny Stutthof, trafił tam jako jeden z pierwszych jeńców. Został zamordowany kilka miesięcy później, w styczniu 1940 r.
  • Obrona Poczty Polskiej (...) jest pokazem obrony polskich mieszkańców miasta. Pocztowcy byli głównie gdańszczanami albo wywodzili się z Kaszub i Pomorza. Przez to, że zostali zmilitaryzowani i byli gotowi do walki o swój kraj, zostali uznani przez hitlerowskie Niemcy za bandytów. Dlatego musieli zginąć.
  • Przez lata, zwłaszcza w publicystyce, pojawiały się głosy, że w chaosie, jaki panował w ostatnich dniach sierpnia 1939 r., zapomniano odwołać rozkaz o obronie poczty, chociaż było już wiadomo, że wbrew wcześniejszym założeniom wojsko polskie nie wkroczy na teren Wolnego Miasta. To błędne twierdzenie. Poczta w Gdańsku była zbyt ważnym obiektem, by o niej zapomnieć.
  • W obronie Poczty Polskiej chodziło o stworzenie symbolu, pokazanie, że Polacy nie dają przyzwolenia na zagarnięcie Gdańska. Wybrano do tego pocztę, przy czym trzeba wiedzieć, że jednocześnie zrezygnowano z uruchomienia reszty siatki dywersji pozafrontowej. Jej członkom nakazano wyjazd do Polski. Część, niestety, wpadła w ręce Niemców i zginęła m.in. w Piaśnicy. Zapewne osoby, które wydały rozkaz obrony poczty, liczyły się ze stratami w walce, ale myślę, że raczej nie spodziewały się egzekucji pocztowców. Obrońcy spełniali przecież wszystkie warunki, by zostać uznanymi za jeńców wojennych.