Max Payne
Wygląd
Max Payne – komputerowa gra akcji stworzona przez firmę Remedy Entertainment i wydana w 2001 roku przez Take 2 Interactive.
- Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.
Część I: Amerykański sen
[edytuj]Prolog
[edytuj]- Żyło mi się dobrze. Zachód słońca w piękny, letni dzień, zapach świeżo skoszonej trawy, głosy bawiących się dzieci. Dom po drugiej stronie rzeki – w Jersey. Piękna żona i córeczka. Amerykański sen który się ziścił. Ale sny lubią zamieniać się w koszmary, gdy tylko odwrócisz wzrok.
- Słońce szybko chowało się za horyzontem, a po niebie rozlewał się złowieszczy mrok. Nie podobało mi się to przedstawienie. Ale los dał mi miejsce w pierwszym rzędzie…
Rozdział 1. Stacja Roscoe Street
[edytuj]- Na zewnątrz robiło się coraz zimniej, zimniej niż w sercu diabła. Na ziemię sypał się lód, jakby niebo miało się zawalić. Wszyscy szukali schronienia oczekując rychłego końca świata. W metrze wcale nie było lepiej.
- To przeczucie uderzyło mnie niczym kula wystrzelona z bliska w twarz. Coś tu było nie tak.
Rozdział 2. Na żywo z miejsca zbrodni
[edytuj]- Sądząc po liczbie detonatorów, przydźwigali tu dość ładunków, aby wystrzelić Statuę Wolności na orbitę okołoziemską.
- Nie mogłem mu pomóc. Martwe oczy Alexa mówiły z wyrzutem, że jest już po nim.
Rozdział 3. Zgrywając twardziela
[edytuj]- Wiedzieli, kim jestem naprawdę. Drzwi zatrzasnęły się za mną… i nagle w pokoju zrobiło się aż ciasno od pocisków.
- Miał łeb do tego interesu, ale brakowało mu jaj, żeby grać poważnie!
- Handel Valkirią oznaczał wzmocnioną ochronę, pozamykane drzwi i wielu nerwowych zbirów z palcami na spustach. Nie zapowiadało się to ciekawie, ale i tak warto było sprawdzić…
- Rico Muerte przypominał filmowego Keysera Sozę. Był jak przerażająca opowieść, która ma trzymać ludzi w napięciu.
- Zdaje się, że miałem swoje pięć minut sławy.
- To przyjęcie najwyraźniej zamieniło się w stypę, chyba nie straciłem zbyt wiele zabawy.
- Ale zbieranie dowodów straciło sens kilkaset pocisków temu! Tak dawno przekroczyłem granicę, zza której nie było już powrotu, że nawet nie pamiętałem, jak ona wygląda…
- Po takiej lekturze zaczerwieniłby się nawet glina z obyczajówki!
Rozdział 4. Krwiobieg Nowego Jorku
[edytuj]- Łatwo sobie wyobrazić tłustego alfonsa, jak ze słuchawkami na uszach przeżywa udawane orgazmy i przekleństwa dziwek z hotelu. Oto krwiobieg Nowego Jorku! Teraz jednak słychać tam było zupełnie inny rodzaj jęków.
- Wieść – niczym śmiercionośny wirus – rozeszła się po zepsutym układzie krążenia miasta… Oto nadchodzi bestia! Nazywa się Max Payne.
Rozdział 5. Niech przemówi broń!
[edytuj]- Odwrócić się. Odejść i olać to miasto! To byłby mądry wybór. Ale, widać nie byłem zbyt mądry!
- Płomienie odbijały się w szybach czarnego mercedesa, który bardzo wolno jechał ulicą. Jakby kierowca robił sobie wycieczkę krajoznawczą.
- Jedno było pewne. Jeśli przyciśniesz kogoś zbyt mocno, to prędzej czy później będzie się chciał odwdzięczyć.
Rozdział 6. Strach doda ci skrzydeł
[edytuj]- Strach doda ci skrzydeł!
- Gognitti musiał się śpieszyć. Aniołem nie był, ale strach naprawdę dodaje skrzydeł.
Rozdział 7. Policyjna brutalność
[edytuj]- W przyspieszonym tempie mijałem Nowy Jork. Skryte w mroku dachy oraz martwe lasy anten i kominów stanowiły tylko rozmazane tło.
- Gognitti opadł z sił w ślepym zaułku, wśród parujących studzienek. Wyglądało to tak, jakby tuż pod nami płonęły ognie piekielne. Czas na przesłuchanie!
- Prawi i sprawiedliwi byli w tym mieście na wagę złota. Nie miałem złudzeń! Nie byłem jednym z nich. Żaden ze mnie bohater. Ja, mój pistolet i ten łajdak. Mogłem zrobić tylko jedno.
- Możesz to sobie wmawiać…
Rozdział 8. Ragna Rock
[edytuj]- Ta mroczna wiadomość była równie subtelna, jak kula trafiająca w serce.
Rozdział 9: Imperium zła
[edytuj]- Po zgiełku roku 2000 koniec świata stał się zwykłym banałem.
- Ale co ja mogłem wiedzieć? Domorosły mściciel, stający przeciw Imperium Zła.
- Wszystko jest subiektywne! Każdy miał własną apokalipsę – nic nie wydaje się banałem, jeśli dotyczy ciebie bezpośrednio.
- Wiedziałem, że w tej sprawie będzie jakiś haczyk. I nie brakowało tu haczyków!
- Lupino był naćpany po uszy i gotowy na 15 rund walki ze zmutowanym aligatorem.
- Gdy już upadł, wolałem się upewnić, że tak zostanie. Valkiria potrafiła przemienić człowieka w kosmiczne zombie.
Część II. Zimny dzień w piekle
[edytuj]Prolog
[edytuj]- Takie tam głupoty o męskiej przyjaźni.
- Dałbym wszystko, aby mieć teraz jego wsparcie. Ale nie miałem tyle szczęścia!
- Ale nie miałem tyle szczęścia. W ogóle nie miałem szczęścia!
- Ten zbir został pośmiertnie awansowany na posłańca.
Rozdział 1. Kij bejsbolowy
[edytuj]- On miał kij bejsbolowy, a ja byłem związany. Wkurzanie go było świetnym pomysłem!
- Ale gdy ktoś traktuje twoją głowę kijem bejsbolowym, to trudno jest nie chować urazy.
- Może bym się zaśmiał, gdybym tylko pamiętał, jak się to robi…
Rozdział 2. Propozycja nie do odrzucenia
[edytuj]- W taką noc myślało się o armii nieboszczyków w cementowych butach, którzy spali pod wodą.
- W portowym labiryncie nie było żadnego Minotaura, ale gdzieś tam czekał kapitan „Charona”. Jak mityczny przewoźnik pływający po Styksie.
Rozdział 3. Szczury i brudna woda
[edytuj]- Gdy ktoś się wścieka, zaczyna popełniać błędy. Wiem coś o tym!
- Chciałem wkurzyć Punchinello na tyle, żeby się potknął. Najlepiej wpadając wprost do swojego grobu!
Rozdział 4. Gaszenie ognia benzyną
[edytuj]- Śnieg sypał niczym popiół ze spalonego nieba, ale to było na zewnątrz. Jednak w restauracji też miało się zrobić gorąco…
- Próbował ugasić mój ogień benzyną.
Rozdział 5. Anioł śmierci
[edytuj]- W pokojach na górze Trójca tańczyła w rytm swoich morderczych serc i z krwią ofiar na ustach.
- Pistolet w mojej dłoni był jak bryła lodu. Mroził skórę i kości.
- Chciał dokupić garść piasku do klepsydry, która odmierzała jego czas… Ale ja nie sprzedawałem piasku!
- Szczęście okazało się dziwką, a ja klientem bez portfela…
Część III. Odrobinę bliżej nieba
[edytuj]Prolog
[edytuj]- „Jesteś bohaterem komiksu.” Prawda rozszczepiła mi czaszkę, a jaskrawozielony płomień spalił kłamstwa! Całe moje życie wydawało się podzielone na obrazki. Słowa wisiały w powietrzu jak balony. Byłem bohaterem komiksu! To zabawne, ale nie mogłem sobie wyobrazić nic gorszego!
- „Jesteś bohaterem gry komputerowej, Max!” Prawda niczym zielony ogień płonęła w moim umyśle. Informacje o uzbrojeniu wiszące w powietrzu, widoczne kątem oka. Niekończąca się strzelanina, czas spowalniany, żeby pokazać moje ruchy. Paranoiczne wrażenie, że ktoś kontroluje każdy mój ruch… Byłem bohaterem gry komputerowej! To zabawne, ale nie mogłem sobie wyobrazić nic gorszego!
Rozdział 1. Witaj w moim koszmarze
[edytuj]- Zataczałem się, idąc po zamarzniętym dachu odlewni, wśród padającego śniegu i wyjącego wiatru. Byłem jak ninja obdarzony mocą kung-fu.
- Poważnie. A nawet byłem supermanem, gotowym wpaść przez świetlik i rozwalić wszystko.
- W środku roztopiony metal wrzał i kipiał jak mikstura czarownicy.
- Śnieg sypał z nocnego nieba jak konfetti na diabelskiej paradzie.
Rozdział 2. Ukryta prawda
[edytuj]- Byłem na tyle blisko, aby usłyszeć tajemnice zza następnych drzwi.
Rozdział 3. D-6
[edytuj]- Czułem się jak detektyw z filmu. Bogart w roli Marlowe’a albo Sama Spade’a szukającego sokoła maltańskiego.
- Idąc po śladach, zamierzałem dotrzeć do ostatecznego objawienia. Nawet, jeśli równocześnie dotarłbym do zimnego grobu.
- Gdy już sądzisz, że przeżyłeś największy horror, sytuacja się pogarsza.
Rozdział 4. Nóż w plecy
[edytuj]- Nie pamiętałem, kiedy ostatnio widziałem słońce! Ciągle pracowałem na nocnej zmianie.
- Gdy zapadł zmrok, Nowy Jork przestawał przypominać miasto z piosenki Sinatry.
Rozdział 5. Kraina ślepców
[edytuj]- W krainie ślepców jednooki jest królem!
Rozdział 6. Bizantyjska intryga
[edytuj]- Śniłem o zemście. Sny te zawsze były koszmarami. Za każdym razem byłem blisko i… zawalałem sprawę.
Rozdział 7. Nic do stracenia
[edytuj]- Przekroczyłem próg i znalazłem się w jej królestwie. Lśniącym, zgrabnym i bezdusznym królestwie ze szkła i stali. Pełnym kolorowych kart dostępu, wykrywaczy metalu i systemów bezpieczeństwa. Zimnym jak kostnica. Zimnym jak broń!
- Była miłą dziewczyną, a nie zimną zabójczynią. Teraz jednak była tylko zimnym trupem…
- Z tej wysokości miasto zdawało się nie mieć końca, w zawodzeniu wiatru słychać było nutkę desperacji, jak by dawał z siebie wszystko przed końcem.
- Nieoznakowany śmigłowiec był kolejnym strażnikiem Horne, nieludzkim i bez słabych punktów, i pilnował mnie.
- Komputer Horne mógł ujawnić przestępcze plany, strategie światowej dominacji, raporty szpiegowskie, nielegalne podsłuchy i internetową pornografię. Do wyboru – do koloru. Ale mnie już to zwisało. Miałem tego dosyć!
Rozdział 8. Ból i cierpienie
[edytuj]- Valkirie były ponoć uskrzydlonymi dziewicami niosącymi dusze wojowników do nieba. Okazało się jednak, że to demony niosące ludzi do piekła. W narkotyku czaił się diabeł. Wiedziałem to, bo zdążyłem go poznać.
- Nie błagała, nie próbowała mnie przekupić. Wiedziała! Honor zabójcy. „My, idący na śmierć…”
- Oboje wiedzieliśmy, jak się to kończy. Bólem i cierpieniem.
- Nikt nie przeżył. Ostatni wystrzał był jak wykrzyknik, który podsumował wszystko, co doprowadziło mnie aż tutaj. Zdjąłem palec ze spustu. I tak to się skończyło.
- I tak się to skończyło! Śnieżyca wydawała się słabnąć. Postrzępione chmury odsłoniły gwiazdy. Odrobinę bliżej nieba.
Dialogi
[edytuj]- Max Payne: Słuchaj! Ktoś włamał się do mojego domu. Wezwij policję!
- Nicole Horne: Czy to pan Payne?
- Max Payne: Tak, ktoś się tu włamał! Wciąż jest w środku, proszę… !
- Nicole Horne: Świetnie! Niestety, nie mogę panu pomóc.
- Max Payne: Kto mówi? Halo?!
- Gangster 1: Gotowe, daj mi detonator.
- Gangster 2: O czym ty mówisz?!
- Gangster 1: O detonatorze! Myślałem, że go zabrałeś!
- Gangster 2: Nie, to ty miałeś go wziąć!
- Gangster 1: Akurat! (Wyciąga strzelbę, zabija kolegę i odchodzi wesoło podgwizdując).
- Max Payne: Nadajemy na żywo z miejsca zbrodni!
- Jim Bravura: Kto mówi?
- Max Payne: No właśnie, kto?
- Jim Bravura: Tu komisarz Jim Bravura z nowojorskiej policji, macie to natychmiast przerwać! Poddajcie się!
- Max Payne: Jasne, Jim! Pogadałem z chłopakami, wszystkim jest bardzo przykro, już więcej tego nie zrobią.
- Jim Bravura: Kto mówi, do cholery?!
- Rico Muerte: Dwaj wściekli zabójcy, gotowi poderżnąć sobie nawzajem gardła… Wchodzą do pokoju obok… wygląda na to, że zaraz się powykańczają…
- Candy Dawn: Mmmm-phhyy.
- Rico Muerte: Jednak nie! Siadają przed telewizorem i rozwiązują sprawę za pomocą komputerowej gry kung – fu.
- Rico Muerte: Mówię ci, Candy… Byłem tym tak zdołowany, że udusiłem ich kablem konsoli do gier.
- Candy Dawn: Och, Rico! Jesteś niegrzeczny.
- Rico Muerte: Oj, jestem prawda?
- Candy Dawn: Mmm-mmmm.
- (Podczas rozbrajania bomby).
- Gangster 1: Dobra, czerwony, niebieski czy zielony?
- Gangster 2: W filmach zawsze są tylko niebieski i czerwony.
- Gangster 1: No to zielony!
- Gangster 2: Nie! Nie zielony! (Bomba wybucha).
- Gangster 1: Idzie tu?
- Gangster 2: Słychać go! Celujcie w drzwi… Dobra… To jest to! Za chwilę przez te drzwi wparuje Payne z rządzą mordu w oczach.
- Gangster 1: Albo on, albo my.
- Gangster 2: Wpakuję w sukinsyna tyle ołowiu, że jego trumnę będą musieli podnosić dźwigiem!
- Vinnie Gognitti: Powiem! Wszystko powiem, tylko nie rób mi krzywdy! Lupino jest w Ragnarok, w tym klubie. Zamknij mnie! Aresztuj! Wsadź do paki! Tylko mnie nie zabijaj!
- Max Payne: Twoje prawa przeczytam ci na twoim pogrzebie!
- Jack Lupino: Poznałem smak ciała upadłych aniołów!
- Jack Lupino: Posmakowałem zielonej krwi diabła! Płynie teraz w moich żyłach… Wzrok sięga poza świat skóry, architekturę krwi, strukturę szpiku! Śmierć nadchodzi… Ona nadchodzi… A za nią armie piekieł! Oto ostatnia zima! Jestem gotów zostać jej synem! Nadszedł jej czas. Każdy, kto stanie jej na drodze… … musi umrzeć!
- Mona Sax: Jesteś prawdziwym aniołem, Max.
- Frankie „Pałka” Niagara: Max Payne! Masz fajne nazwisko.
- Frankie „Pałka” Niagara: Śmiech to zdrowie! Spójrz choćby na mnie… Uwielbiam kreskówki! Przemoc w kreskówkach to fascynująca sprawa.
- (komiks): Lepiej nie zadzieraj z Kapitanem Pałkarzem! Nawet mój największy wróg – Rowerowa Dziewczyna mdleje na sam mój widok. AHHA
- Wladimir Lem: Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia… Zawsze chciałem coś takiego powiedzieć!
- Max Payne: Wladimir to staromodny typ. Miał swój honor i kodeks moralny, dzięki czemu był prawie równym gościem, w końcu nikt nie jest święty.
- Wladimir Lem: Jasna sprawa! Jeśli znajdziesz się w opałach, wystarczy, że zagwiżdżesz. To może być początek pięknej przyjaźni…
- Max Payne: Naprawdę jara cię taka filmowa gadka, hę?
- Głos w słuchawce (podobny do głosu Maxa): [szybko i bez przerw] Wszyscy święci, a sny są zrobione z pochylonych nekromantów. Śpiewają bananowy przegub zbliżając się zbytnio do konstelacji na ogolonej głowie. Deszcz żab się skończył, rozpoczyna się deszcz krwi. Dokończam i znikam! Całe miasto to obraz na sztabie. Tęsknił do smaku (…). Widziałem to w skorodowanych metalowych dachach jej włosów…
- Max Payne: Naoglądaliście się „Archiwum X”!