Krucha jak lód
Wygląd
Krucha jak lód (ang. Handle with Care) – powieść Jodi Picoult z 2009 roku. Tłumaczenie – Michał Juszkiewicz.
- Bo co by było, gdybyś się przewróciła?
A mnie nie byłoby obok, żeby cię złapać?
- Bóg nie daje ludziom ciężarów, których nie mogą sami udźwignąć. (…) Zawsze wierzyłem, że naprawdę wyjątkowe dzieci dostają rodzice, którym Pan naprawdę ufa.
- Być adoptowanym dzieckiem jest jak czytanie książki, z której ktoś wydarł cały pierwszy rozdział: fabuła i bohaterowie mogą się podobać, ale chciałoby się też poznać początek. Tyle, że kiedy idzie się do księgarni i pokazuje, że w książce brakuje pierwszego rozdziału, oni mówią, że nie mogą jej wymienić na taki egzemplarz, który ma wszystkie strony. A jeśli po przeczytaniu brakującego pierwszego rozdziału czytelnik uzna, że powieść jest do kitu i napisze złośliwą recenzję na Amazon.com, co z kolei urazi autora? Lepiej już niech się obejdzie bez części tekstu i cieszy tym, co ma.
- Chirurgiczne usunięcie z życia osoby, którą się kochało, to kosztowna operacja. Należy być gotowym na straty, nie tylko finansowe, ale także emocjonalne.
- Chyba dopiero po wyjeździe naprawdę można zatęsknić za jakimś miejscem; być może trzeba wyruszyć w podróż, żeby zrozumieć, jak cudownie jest tam, gdzie się zaczęło.
- (…) czasami, żeby zrobić dla kogoś coś dobrego, trzeba postąpić wbrew samemu sobie.
- Czy istnieje język krzywdy? Czy ci, którzy cierpią, mówią własnym, odrębnym dialektem?
- – Czy kiedy mam go na wyciągnięcie ręki, mogę tęsknić za nim jeszcze bardziej, niż kiedy go nie było?
– To nie jest żadna tęsknota. Brakuje ci po prostu tego, co chciałabyś od niego dostać.
- Facebook w założeniu ma być serwisem społecznościowym, ale prawda jest taka, że większość moich znajomych, którzy z niego korzystają – ja zresztą tak samo – spędza tam tyle czasu, że na znajomości w świecie rzeczywistym go już nie wystarcza; trzeba przecież dopieścić swój profil, zaczepić kogoś albo napisać mu coś na wirtualnej ścianie.
- Zobacz też: Facebook
- Historię swojego życia można napisać od nowa na sto różnych sposobów, ale nic nie zatrze tych kilku pierwszych pociągnięć pędzlem.
- Jestem jak kartka do origami. Złożę się na pół, potem znów na pół i znów, aż w końcu zmienię się w kogoś zupełnie innego.
- Zobacz też: origami
- Jeszcze nie tak dawno temu żeglarze wierzyli, że wszystkie morza spadają do otchłani, a płynąc według kompasu, można dotrzeć do miejsc, gdzie żyją smoki. Wyobraziłam sobie odkrywców wyruszających na krańce świata. Jak bardzo musieli się bać, wiedząc, że ryzykują upadek w bezdenną przepaść, i jak wielkie musiało być ich zdumienie, kiedy się okazało, że zamiast zagłady czekają na nich miejsca, jakie do tej pory widzieli tylko w snach.
Mówią, że każdy z nas może odnaleźć w swojej przeszłości ścieżkę prowadzącą do ostatecznego celu, zamaskowaną jak tajemne oznaczenia na starej mapie, które pokazują drogę do skarbu.
- Kiedy chronisz ukochaną osobę przed cierpieniem – zarówno gdy już cierpi, jak i kiedy dopiero ma cierpieć – to jak to nazwać: morderstwem czy miłosierdziem?
- Każdy człowiek chce być kochanym. To pragnienie popycha nas do najgorszego.
- Kiedy myślisz, że masz rację, to najprawdopodobniej się mylisz.
To, co można złamać – czy to będzie kość, serce czy też przysięga – można złożyć z powrotem, ale to nigdy już nie będzie jedna całość.
- Kiedyś na chemii dowiedziałam się, że dwie powierzchnie nigdy nie mogą tak naprawdę się zetknąć, ponieważ ze względu na odpychanie jonowe zawsze pozostaje pomiędzy nimi nieskończenie mała odległość, więc chociaż człowiekowi może się wydawać, że ociera się o coś albo trzyma kogoś za rękę, to na poziomie atomowym – nic z tych rzeczy.
- – Kocham cię – powiedziałam głucho, przez łzy. – Kocham cię tak bardzo, że nie wiem, kim bym była bez ciebie. I pokażę ci, jak wiele znaczy twoje życie, nawet jeśli będę musiała pracować na to aż do samej śmierci.
- Lecz miłość nie wymaga ofiar i nie zważa na czyjeś niespełnione oczekiwania. Miłość, z samej swojej definicji, przynosi zadowolenie z kochanej osoby; tworzy nowe pojęcie doskonałości, zawierające w sobie wszystkie wady i zalety tego kogoś.
- Ludzie zawsze powtarzają, że będą kochać swoje dziecko, bez względu na to, jakie się urodzi, ale zdarza się, że nie dotrzymują słowa. Czasami to naprawdę zależy od tego, jakie jest owo dziecko. Niebieskookie blond aniołki znikają z agencji adopcyjnych jak świeże bułeczki, a dzieci kolorowe albo upośledzone latami potrafią tkwić w domach zastępczych – i to jest niezaprzeczalny fakt, który musi mieć swoją przyczynę. Ludzie potrafią mówić jedno, a robić zupełnie co innego.
- Mieć wybór to zabawna sprawa: zapytaj członków dzikiego plemienia, które od niepamiętnych czasów żywi się larwami i korzonkami, czy są niezadowoleni, a w odpowiedzi doczekasz się tylko wzruszenia ramionami. Ale podaj im befsztyki z polędwicy w sosie truflowym, a później każ z powrotem jeść to, co sami wygrzebią z ziemi – wtedy już nigdy nie zapomną o tamtym wyszukanym posiłku. Kto nie wie, że ma wybór, temu go nie brakuje.
- Może rzeczywiście dopiero po ciężkim kryzysie człowiek poznaje się naprawdę; może trzeba dostać w kość, żeby zrozumieć, czego właściwie chce się od życia.
- Może tak to właśnie jest z tymi, których się kocha: strzelamy na oślep, a gdy okazuje się, że oberwał ktoś, kogo chcieliśmy chronić, jest już za późno.
- – Nie chciałam zrobić jej krzywdy, tylko sobie.
– Dlaczego?
– Nie wiem. Bo tylko to umiem robić dobrze.
- Nie musisz mówić „Kocham cię”, żeby powiedzieć, że kochasz. Wystarczy, że zawołasz mnie po imieniu i ja to wiem. (…) Kiedy kogoś kochasz, to wymawiasz jego imię zupełnie inaczej. Słychać, że w twoich ustach jest bezpieczne.
- Okazanie miłości czynem ma w sobie świeżość i szczerość. Za słowami często nie kryje się nic oprócz przyzwyczajenia albo oczekiwania. To proste „kocham cię” gości na wszystkich ustach; kilka zwykłych sylab nie było w stanie oddać czegoś tak złożonego jak to, co czułam do swojego męża. Chciałam przekazać mu to uczucie, tę nieprawdopodobną mieszankę otuchy, bezwstydu i zadziwienia; chciałam, żeby zrozumiał, że wystarczyło mi posmakować go raz, żeby się uzależnić.
- Popełnić błąd to jedno, ale kiedy on się powtórzy – to już zupełnie co innego. Wiedziałam, czym to się kończy, gdy zbliżysz się do człowieka i uwierzysz, że cię kocha: rozczarowaniem. Nie próbuj na nim polegać, bo czeka cię bolesny cios, kiedy w najważniejszej chwili nie będzie go przy tobie. A jeśli nawet będzie, to swoimi zwierzeniami tylko dołożysz mu problemów. Tak naprawdę możesz liczyć wyłącznie na siebie – kiepsko, jeśli akurat jesteś niewiele wartym frajerem.
- – Powiedzcie mi – spojrzałam na jedną przedszkolankę, potem na drugą – po co żyć, kiedy nie pozwalają ci korzystać z życia?
- Pozwól mi ją zatrzymać, a zabierz sobie wszystko inne, co tylko mam.
- Przecież wszyscy kłamią, a kłamstwo kłamstwu nierówne. Co innego, na przykład, zamordować kogoś i nie przyznać się na policji, a co innego powiedzieć z uśmiechem matce wyjątkowo brzydkiego dziecka: „Jakiego ma pani ślicznego maluszka!”. Kłamstwa służą do samoobrony, ale też pomagają chronić innych. Co jest ważniejsze: prawda czy mniejsze zło?
- Rodzina nigdy nie jest taka, jakiej pragniemy. Wszyscy marzymy o tym, co niemożliwe: idealnym dziecku, kochającym mężu, o matce, która kiedyś nie chciała nas zatrzymać. Żyjemy w dużych domkach dla lalek, kompletnie nieświadomi tego, że w każdej chwili może pojawić się wielka dłoń i zmienić wszystko, co nas otacza, wszystko, do czego jesteśmy tak przywiązani.
- – Rozwódka – szepnęłam na głos.
Zabrzmiało to jak syk węża. Rozwiedzione matki to chyba jakaś osobna rasa ludzka. Niektóre bez przerwy biegają na siłownię, myśląc tylko o tym, żeby jak najszybciej złapać następnego męża. Inne po prostu wciąż chodzą półżywe ze zmęczenia.
- „Skrupulatny”, „żarliwy”, „unicestwić”. „Apatyczny”, „letalny”, zniżkować. Świat byłby o wiele prostszy, gdyby zamiast szafować nadwyżkowymi sylabami, ludzie mówili po prostu, o co im chodzi. Słowa tylko przeszkadzają. Tego, co czujemy najmocniej – jak to jest, kiedy chłopak dotyka cię tak, jakbyś była odlana ze światła, co to znaczy być jedyną osobą, której nikt nigdy nie zauważa – nie ubieramy w zdania. Te uczucia to sęki w twardym drewnie naszych ciał, miejsca, gdzie krew płynie wstecz. Gdyby ktoś chciał znać moje zdanie (byłby to pierwszy nim zainteresowany), to powiedziałabym, że jedynym słowem, które warto mówić, jest „Przepraszam”.
- Tak naprawdę można tęsknić za kimś, kogo się nigdy nie znało.
- – Tak to już jest z marzeniami – powiedziała Charlotte. – Życie podcina im skrzydła.
- Teraz jednak zacząłem dostrzegać, że to, co z jednej strony wygląda jak najgorszy chłam, pod innym kątem może być dziełem sztuki. Może rzeczywiście dopiero po ciężkim kryzysie człowiek poznaje się naprawdę; może trzeba dostać w kość, żeby zrozumieć, czego się właściwie chce od życia.
- To było jak utrata czegoś, co dotąd zawsze się miało, jak wybity ząb, ucięta noga. Człowiek wie, jak jest naprawdę, a mimo to wciąż wpycha język w szczerbę, i nadal czuje ból fantomowy.
- To nic przyjemnego dowiedzieć się, że ktoś cię nie chce.
- W moich wypiekach jest pewien składnik, intensywniejszy niż najbardziej stężona esencja i ostrzejszy od wszystkich przypraw świata. Wszyscy znają ten smak, ale nikt nie potrafi go nazwać; jest to żal, nuta, która zawsze wybija się w najmniej spodziewanym momencie.
- Wciąż coś się łamie, coś pęka. Pękają szyby, napięte liny, naciągnięte struny. Pękają pąki na drzewach. Można złamać przepis, szyfr i słowo. Przełamać pierwsze lody. Można łamać sobie język i głowę. Słyszy się złamane głosy, widzi złamane barwy. Pękają okowy, ale także ludzie, kiedy złamać ich opór.
- Wiem, jak to jest, kiedy coś, co sama zaczęłaś, nagle wymyka się spod kontroli. Chcesz z tym skończyć, bo cierpisz i ty, i wszyscy dookoła, jednak to coś, zamiast się poddać, za każdym razem tylko pożera cię na nowo.
- Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
- Wydaje mi się, że można kochać za mocno.
Wynosisz sobie kogoś na piedestał i z tej perspektywy nagle dostrzegasz, że coś jest nie tak: przekrzywiony kosmyk włosów, oczko w rajstopach, złamana ręka, noga czy inna kość. Poświęcasz cały swój czas i energię, żeby to naprawić, a tymczasem sama powoli obracasz się w ruinę i nawet nie zauważasz, jak bardzo się zaniedbałaś, bo nie widzisz siebie, tylko tę kochaną osobę.
- Wydaje mi się, że są dwa różne oceany: ten w lecie jest łagodny i tylko by się bawił, a ten w zimie jest wściekły i szaleje. A kiedy widzi się jeden, trudno sobie przypomnieć, jaki jest ten drugi.
- Zabawne jak człowiek potrafi być stuprocentowo pewien, że wie co ma myśleć o tym czy o tamtym – dopóki sam nie znajdzie się w takiej sytuacji. Np. aresztowanie: ludzi którzy nie pracują w policji zawsze bulwersuje fakt, że dochodzi do pomyłek przy zatrzymaniach, nawet jeśli są one usprawiedliwione. Kiedy tak się stanie, zwalnia się aresztanta, tłumacząc, że to było konieczne. Ostatecznie lepiej aresztować niewinną osobę niż pozwolić kryminaliście robić co chce. Zawsze tak uważałem: do diabła ze wszystkimi co głoszą libertarianizm, a nie mają zielonego pojęcia jak wygląda prawdziwy przestępca. Wierzyłem w to święcie dopóki sam nie trafiłem na komisariat podejrzany o to, że znęcam się nad własnym dzieckiem.
- Zawsze mnie to zadziwiało, że najzwyklejszy dzień pod słońcem potrafi w mgnieniu oka stać się kompletnie wyjątkowy. Wyobraźcie sobie matkę za kierownicą: podaje zabawkę maluchowi na tylnym siedzeniu, a w następnej chwili rozbija samochód w drobny mak. Albo troglodytę z miejscowego college'u, którego zgarniamy za napaść seksualną na koleżankę z uczelni akurat w momencie, kiedy ten siedzi sobie na ganku i popija piwko. Albo żonę, która słyszy dzwonek do drzwi, otwiera i dowiaduje się od policjanta, że jej mąż nie żyje. W mojej pracy często miałem okazję widzieć, jak dobrze znany świat niespodziewanie wali się w gruzy – ale nigdy jeszcze sam tego nie przeżyłem.
- Zrobiłabym wszystko, żebyś nie musiała się bać, że cały świat wali się w gruzy.
- Zrozumiałam wtedy, dlaczego nie płaczesz, chociaż bardzo boli: czasami o bólu trzeba milczeć, bo nie da się go wypowiedzieć.
- Życzenia się spełniają, więc uważaj, czego sobie życzysz.