Jerzy Edigey
Wygląd
Jerzy Edigey (1912–1983) – polski pisarz, adwokat i działacz społeczny, twórca literatury kryminalnej i sensacyjnej.
Alfabetyczny morderca
[edytuj]- Naturalnie, w takiej knajpie jak „Śląska” nie używano mniejszych kieliszków niż setki. Kapitan z niedowierzaniem obserwował, jak Barbara bez mrugnięcia okiem wychyliła cały kieliszek aż do ostatniej kropelki. Kelnerka, która początkowo tylko umoczyła usta, poszła za przykładem „solenizantki” i z uznaniem spojrzała na tę dziwną porucznik w spódnicy. Nic bowiem w Polsce tak nie imponuje ludziom, jak umiejętność picia.
- – Pan się myli – odpowiedział major Zajączkowski – nikt pana nie upoważnił do wymierzania sprawiedliwości (...) Sprawiedliwość wymierza państwo i tylko państwo. Nie ludzie, nawet nie sędziowie, bo oni ogłaszają wyroki w imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. (...)
Ale państwo wymierzając karę, zostawia człowiekowi szansę poprawienia się i powrotu na uczciwą drogę. W wyjątkowych sprawach zapada najwyższa kara, wyrok śmierci. Szansą poprawy jest również przedawnienie. Jeżeli człowiek popełnił nawet zbrodnię, a później nie ujęty przez prawo prowadzi uczciwe życie przez dwadzieścia lat, przebacza mu się stare grzechy. Bo sprawiedliwość to także umiejętność przebaczania.(...) Ale czy szukał pan pomocy i opieki?
– Gdzie jej miałem szukać?
– W radzie zakładowej, w partii czy choćby u nas w milicji. Na pewno podano by panu życzliwą dłoń, tak jak ją podajemy tysiącom ludzi, którzy wychodząc z więzienia i chcąc dalej żyć uczciwie, znajdują się w takim samym położeniu
- – Pokpiwa pan sobie z milicji, że przestępcy siedzieli pod naszym nosem, a myśmy o tym nie wiedzieli. To także prawda. Ale dlaczego nic nie wiedzieliśmy? Bo tacy jak pan milczeli i tolerowali tych bandytów, złodziei i lichwiarzy. Milicja nie jest wszechwiedząca. Aby działać, musi wiedzieć, że popełniono przestępstwo.(...) Skąd mamy wiedzieć o wszystkim i skutecznie walczyć z przestępczością, skoro społeczeństwo nie chce nam pomóc?
- Zjawiła się w komendzie ubrana w przepisowy mundur i zameldowała się zwierzchnikowi zgodnie ze wszystkimi wymogami regulaminu. Sylwetka szczupłej, zgrabnej dziewczyny doskonale się prezentowała w opinającym ją uniformie, spódniczka zaś (trzy palce nad kolano) pokazywała zgrabną nogę. Ciemne rajstopy uwydatniały zgrabną łydkę.
Baba-Jaga gubi trop
[edytuj]- ... ładnie wyglądałoby społeczeństwo, gdyby milicja pracowała z myślą o korzyściach materialnych lub za odszkodowanie.
- – Nigdy jeszcze nie słyszałem, żeby jakaś babka potrafiła wytresować psa.
– Ożeń się, to zobaczysz, że tresują nie tylko psy.
Czek dla białego gangu
[edytuj]- Wyprawa do Zambrowa udała się znakomicie. Złapali na gorącym uczynku wiejskiego kowala, który wykupywał garnki aluminiowe i z nich domowym sposobem fabrykował pięciozłotówki, wyręczając mennicę państwową.
– To był świetny interes – śmiał się major – z jednego garnka, kosztującego kilkadziesiąt złotych, ten spryciarz fabrykował ponad dwieście piątek. Puszczał je w obieg co czwartek na targu w Zambrowie.
Dwie twarze Krystyny
[edytuj]- Ma po prostu bzika, że milicji nie wolno człowieka skrzywdzić. Największego bandziora gotów jest traktować jak równego sobie. Jeżeli nie ma żelaznych dowodów, nie zgodzi się na zatrzymanie kogoś choćby na 48 godzin. Twierdzi, że niesłuszny areszt może komuś wyrządzić szkodę większą niż pożar. Takie sprawy ciągną się później za człowiekiem całe życie.
Mister MacAreck i jego business
[edytuj]- Nigdy nie zadarłem z kodeksem karnym. A że czasem wykorzystywałem czyjąś chciwość i chęć oszukania mnie, robiłem to w taki sposób, że prawo było po mojej stronie, a ten, który chciał mnie wyzyskać, grubo za to płacił i nigdy ani słówkiem o niczym nie pisnął.
- Pomysł jest nieraz ważniejszy od pracy. Za pomysł się płaci.
- Przy dzisiejszych najrozmaitszych zakazach i "listach prohibicyjnych" oraz skomplikowanym handlu clearingowym nie trzeba nawet zbyt wiele rozumu, aby robić dobre interesy.
- Ryzyko jest w każdym interesie. Nawet przy przechodzeniu przez jezdnię. W Szczecinie bodaj większe niż w Nowym Jorku, bo wasi szoferzy nie lubią zwalniać przed skrzyżowaniami i przed zebrami.
- Spółka została zawarta na zasadzie: on miał pieniądze, a pozostali wspólnicy doświadczenie. Wkrótce było odwrotnie.
- W świecie pieniądza panują takie stosunki, że kto nie je obiadu, sam jest obiadem.
Morderca szuka drogi
[edytuj]- Sierpuchow musiał przyznać, że „SzanghajPkinuSoplicy” ubywało w butelce, nastrój także stawał się coraz weselszy i coraz bardziej rodzinny.
- Teraz proponuję, żebyśmy zmienili lokal. Pojedziemy do „Kongresowej”. Tam jest strip-tease.
Nagła śmierć kibica
[edytuj]- Bogactwem adwokata są jego znajomości. Nikt nie powierza sprawy takiemu prawnikowi, o którym nic nie słyszał.
Najgorszy jest poniedziałek
[edytuj]- Warszawa brawurowo przeleciała przez Marszałkowską i gnała Alejami Jerozolimskimi. Na skrzyżowaniu z Nowym Światem jak zwykle był korek, ale kierowca poradził sobie. Pojechał po torach tramwajowych i przez sam środek ronda.
Niech pan zdejmie rękawiczki
[edytuj]- (...) sam wiem coś o tym, mieszkam w takim nowym domu. Chociaż jestem majorem milicji, musiałem korzystać z takich nielegalnych usług.
Operacja „Wolfram”
[edytuj]- (...) jasny blondyn o niebieskich oczach i rysach godnych zachwytu rasisty spod znaku Himmlera.
- (...) mężczyzna nie powinien odmawiać kobiecie tej małej grzeczności. Nawet wówczas, kiedy tą kobietą jest Japonka i ma dość krótkie nogi.
- (...) nawet najpiękniejsza i najbardziej uczynna kochanka nie może przecież zastąpić mężczyźnie pieniędzy.
Ostatnie życzenie Anny Teresy
[edytuj]- (...) bilety do opery lub na dobry koncert trudno zdobyć. Komu się trafi okazja, to kupuje od razu kilka sztuk i dzieli się nimi z przyjaciółmi. To tak jak z szynką. Jeśli jest u rzeźnika, kupuje się dla siebie, dla rodziny i dla koleżanek.
- (...) nieraz wyskakiwała z biura, aby kupić czy to szynkę, czy też jakiś inny trudny do zdobycia smakołyk. Do mnie znajoma handlarka co tydzień przynosi cielęcinę. Ania zawsze prosiła, aby wziąć i dla niej. Szczególnie zależało jej na tym, aby było od nerki, bo to największy specjał pana Janusza.
- Polska Ludowa jest wielkoduszna. Co kilka lat są jakieś amnestie.
Siedem papierosów Maracho
[edytuj]- Nie trzeba było się popisywać swym bogactwem. (…) Pani sama sprowokowała złodzieja, a my za to jeszcze płacimy.
Sprawa dla jednego
[edytuj]- Jestem z Targówka, więc znam życie.
- Jeśli chodzi o miłość, to w tym związku zakochany był tylko pan inżynier. Jej chodziło wyłącznie o to, by wyrwać się z Targówka.
- My, dziewczyny z Targówka, zawsze umiałyśmy opatrzyć rozbity łeb brata lub założyć opatrunek, kiedy ktoś kogoś trochę drasnął nożem. To dla mnie nie pierwszyzna.
- Polacy są najbardziej punktualnym narodem świata. Nikt tak punktualnie, co do sekundy, nie kończy pracy jak my.
- Święte nie rodzą się na Targówku.
- Zresztą na Targówku w ogóle nie zabijają. Najwyżej komuś spuszczą manto i w najgorszym razie „wyflekują”.
Strzały na rozstajnych drogach
[edytuj]- (...) gdybyśmy mieszkali na Zachodzie, a nie w tym dzikim kraju, nie tylko nie potrzebowałbym ukrywać się w cieniu, lecz, przeciwnie, cieszyłbym się powszechnym szacunkiem jako rzutki, obrotny handlowiec. Ale u nas, w tym grajdole? Przecież w piekle żaden diabeł nie potrzebuje pilnować polskiego kotła. Jeśli któryś z Polaków trochę się wychyli, inni go za nogi wciągają z powrotem.
- W Stołecznej Komendzie MO widzi się wiele przedziwnych rzeczy, ale i tam rzadko się zdarza, żeby jakiś bandyta dobrowolnie oddawał się w ręce sprawiedliwości.
Tajemnica starego kościółka
[edytuj]- Gdyby jej nie kochał, to by jej nie bił, tylko wziął babę za łeb i wyrzucił z domu albo po prostu ukatrupił.
- Nie ma chyba ani jednej współczesnej powieści kryminalnej, w której by oficer milicji, jakiś kapitan biały, czarny czy brązowy nie siedział w eleganckim lokalu i ze znudzoną miną nie sączył leniwie francuskiego koniaku obserwując niebezpiecznego przestępcę zagryzającego dzwonkiem śledzia kieliszek czystej.
- Po wojnie, gdy te przedmieścia Warszawy objęto planem intensywnej rozbudowy, a na Bródnie, Targówku czy Ochocie lub Czerniakowie zaczęły wyrastać całe kolonie „drapaczy chmur” zasiedlanych przez klasę robotniczą czy inteligencję pracującą, ludzie tego marginesu społecznego często nie przyjmując nowoczesnych mieszkań ofiarowanych im w zamian za burzone rudery, wycofali się aż na krańce stolicy. Przede wszystkim na linię kolejki mareckiej, osiedla od Ząbek po Wołomin, czy też miejscowości wokół kolei otwockiej.
- Zajmowałem się akurat sprawą szajki włamywaczy, którzy specjalizowali się w okradaniu sklepów spółdzielczych.
Trzy płaskie klucze
[edytuj]- Milicja nie lubi się chwalić, ale wie niejedno.
Wycieczka ze Sztokholmu
[edytuj]- Z dwóch zakładających się zawsze jeden jest oszustem, bo zna prawdę. Drugi zaś głupcem, bo jej nie zna i pomimo to zakłada się.
Żółta koperta
[edytuj]- Major Tomorowski dojechał tramwajem do ostatniego przystanku. (...) Tu tylko z rzadka migotały latarnie. Wąskie chodniki, kocie łby na jezdni i niewielkie domki, często jeszcze drewniane.(...) Takie przedmieścia, jak Targówek, Bródno, Kamionek czy słynne Wiechowskie Szmulki szerokim pasem otaczały prawobrzeżną Warszawę.