Disco polo
Wygląd
Disco polo – gatunek muzyki popularnej będący nurtem muzyki tanecznej, powstały w Polsce w latach 80. XX wieku, w początkowym okresie istnienia znany jako muzyka chodnikowa.
- Disco polo nie odradza się, bo nie zamiera; raczej trwa, trwa wielkie, niezmienne, nieruchawe jak smok wawelski czy Kościół katolicki, żywiąc się sokami witalnymi Polski B, C i D, a jego żywotność wydaje się mieć źródło właśnie w niepodatności na zmiany, nowinki technologiczne i obyczajowe.
- Źródło: Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu (10), „Dwutygodnik”.
- Disco polo wciąż żyje! Ma się lepiej niż kiedykolwiek, przywdziało jedynie inne szaty. Jest w lepszej kondycji niż wówczas, gdy setki tysięcy Polaków zasiadało przed telewizorami w niedzielne przedpołudnie, by posłuchać o zupie Romana (wcale nie ministra), majteczkach w kropeczki albo o egipskich nocach.
- Autor: Paweł Rodak, felieton Disco polo wciąż żyje, 13 października 2006
- Nie wiadomo, co właściwie złego zrobiła nam, Polakom, ta muzyka, która w paru skocznych dźwiękach, paru nutach wyśpiewanych przez rozmigdalonego kastrata miksowała bez ładu i składu nowe i stare czasy, kulturę wiejską z miejską, okarynę z kradzioną w rajchu yamahą, zasysając całe społeczeństwo w kompromitujący taneczny wir. Wielki upadlający korowód, wciągający głupich i mądrych, biednych i bogatych; pijanych od ciociosanu z pewexu i pijanych od wina Wino i wódki Wódka; wlokący nas przez wesela, pogrzeby i chrzty; wokół willi, wokół bloku i wokół familoku, aż pod sam dom zły.
- Źródło: Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu (10), „Dwutygodnik”.
- Zjawiskiem złym? Według mnie nie. Nie mam nic przeciwko niemu, tylko ja akurat w tej dziedzinie się nie sprawdzam. Ma ono może niewielką wartość artystyczną, ale daje radość tłumom. A ja nie mam nic przeciwko radości tłumów. Wolę, żeby tłum się cieszył niż szedł na barykady. Chyba że w słusznej sprawie.
- Autor: Jan Jakub Należyty
- Źródło: Maryla Pawlak-Żalikowska, Jan Jakub Należyty: Trzeba być akwizytorem własnego talentu, „Gazeta Współczesna” nr 62 online, 31 marca 2011
- Zrobiłam ten film z Michałem Arabudzkim i to on namówił wszystkich naszych bohaterów na udział w tym przedsięwzięciu. Najgorsza sytuacja miała miejsce, kiedy film był już skończony. Spotkanie z discopolowcami, którzy mieli autoryzować film, zostało umówione na ten sam dzień, w którym miała się odbyć kolaudacja w telewizji. Z jednej strony obawiałam się, że discopolowcy obrażą się i nie podpiszą zgody na udział w filmie, a z drugiej strony miałam na głowie Jurka Kapuścińskiego, ówczesnego szefa telewizyjnej Dwójki, który grzmiał, że nie wpuści disco polo do TVP, no chyba że film wyjdzie maksymalnie krytyczny. Sądziłam, że te sprzeczności okażą się nie do pogodzenia. Tymczasem, kiedy discopolowcy zobaczyli film, byli zachwyceni! Głównie chyba tym, że w filmie nie pojawił się żaden ekspert czy krytyk, który by mówił, że ta muzyka jest do dupy. Ale chyba także dlatego, że powiedzieli wszystko, co było dla nich ważne. Po południu, z duszą na ramieniu, pokazałam film Jurkowi, a ten po projekcji powiedział zachwycony: „No, wreszcie film, który tak im dowali, że disco polo zniknie!”. Wtedy po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że tak naprawdę istnieją dwie Polski, które nigdy w życiu się ze sobą nie dogadają.
- Autor: Maria Zmarz-Koczanowicz
- Opis: o filmie dokumentalnym Bara Bara.
- Źródło: Piotr Czerkawski, Drżące kadry. Rozmowy o życiu filmowym w PRL-u, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, ISBN 978-83-8049-917-1, s. 224